Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

wtorek, 30 kwietnia 2013

Chapter Nineteen

Ciemność. Ciasnota. On i ja. Tylko we dwóch. Czuję dotyk jego dłoni na moim policzku, sunie palcami niżej i niżej aż zatrzymuję się na ramiączku od mojej bluzki. Wsuwa palce pod cienki pasek materiału i zsuwa go z mojego ramienia. Przez moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia, a klatka piersiowa przestała się na chwilę poruszać. Po chwili wypuściłam powietrze, a na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech, który ciężko było mi dostrzec. Wyglądał nieziemsko wraz z niebieskimi oczami wpatrującymi się we mnie.
Nachylił się nade mną i pocałował zagłębienie w mojej szyi. Przymrużyłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
- Tak bardzo cię kocham.- Wyszeptałam, a on odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy otwierając usta aby mi odpowiedzieć.
**
Poderwałam się zdenerwowana patrząc na telefon który wydawał z siebie dźwięki oznajmiające iż ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Chwyciłam urządzenie i nie patrząc kto przerwał mi tak świetny sen nacisnęłam zieloną słuchawkę po czym przystawiłam telefon do ucha.
- Kim jesteś parszywcu aby do mnie dzwonić?- Zapytałam i podniosłam swój ciężki tyłek podchodząc do okna i odsuwając zasłony. Promienie słońca wdarły się do środka i poraziły moje oczy.
- Spałaś jeszcze?- Po moim ciele przeszły ciarki gdy dotarło do mnie z kim bądź co bądź rozmawiam. Ogarnij się, dziewczyno!
- Nie cholera tęcze malowałam.- Odparłam sarkastycznie i usłyszałam jego śmiech. Sama uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
- No to sorry, że ci przerywam ale mam sprawę.- Powiedział nie zbyt pewnie i mogę się założyć, że podrapał się po karku.
- Nie pożyczę ci kasy, nie będę matką twoich dzieci i nie przelecę Harry'ego.- Gdy zobaczyłam jaki burdel jest w salonie, bałam się zerknąć do kuchni. No masakra jakaś!
- Harry sam się przeleci. Chodzi o to, że stoję pod twoim blokiem i tak sobie myślę, że fajnie by było jakbyś mnie wpuściła.
- Ty dziwny nieogarnięty ubóstwiający marchewki, spodziewający się dziecka z niezrównoważona kobietą, człowieku, że co?!- Krzyknęłam, a on znów się zaśmiał.
**
- Cholera Tomlinson to jest niewykonalne.- Jęknęłam nie zadowolona i odsunęłam się od niego zawstydzona tym jak blisko były nasze ciała i jak łatwo mógł odgadnąć co kryję w swojej głowie. No sorry ale wystarczyło na mnie spojrzeć i już się wiedziało, że jestem napalona na niego jak koń na siano w czasie sianokosów.
- Obiecałaś, że mnie nauczysz.- Tupnął nogą nie zadowolony.
- Nie obiecałam tylko powiedziałam, że spróbuję, a to jest jakby nie patrzeć różnica.- Wytłumaczyłam mu i wzięłam do ręki zimną butelkę wody.- A właściwie dlaczego nie poprosiłeś Kate, żeby cię nauczyła? Ona jeszcze chodzi na te zajęcia, a ja nie.- Wzruszyłam ramionami i odkręciwszy butelkę napiłam się zimnej cieczy która zwilżyła moje gardło.
- Nie chciałem się narażać Niall'owi. Jest strasznie o nią  zazdrosny, a ona robi wszystko żeby jeszcze bardziej go dobić.- Zaśmiał się, a ja razem z nim. Taa mogłam sobie wyobrazić Kate dobijającą Niall'a i nie odpowiadającą na jego dość ważne pytanie.
- Przykro mi Louis ale ja nie umiem cię nauczyć prostych kroków, co właściwie jest najważniejsze.- Westchnęłam i uśmiechnęła się do niego lekko.
- Matko zbłaźnię się tam.- Usiadł na podłodze wyłożonej jasnymi panelami i schował twarz w dłonie. Zrobiło mi się go żal ale nic na to nie poradzę. Usiadłam obok niego i szturchnęłam go lekko w ramie. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Nawet jeżeli to zawsze możesz zrobić coś głupiego aby zapomnieli o tym, że nie potrafisz tańczyć.- Chciałam go jakoś pocieszyć ale coś mi się wydaję, że nie najlepiej mi to idzie.
- Rosie! Muszę być poważny. Tam będzie cała jej rodzina.- Spojrzał przed siebie, a ja uczyniłam to samo. Nasze odbicia w lustrze idealnie do siebie pasowały ale jednak było widać pewną różnicę. Ja podchodziłam do wszystkiego poważnie, a on wolał cieszyć się chwilą i nie myśleć o konsekwencjach. Dziwne, co nie?
- Nie udawaj kogoś kim nie jesteś bo to przysporzy ci tylko i wyłącznie kłopotów.- Powiedziałam do niego i podniosłam się z podłogi kierując się w stronę wyjścia zabierając po drodze swoją torbę. Nie widziałam już sensu aby siedzieć z nim tutaj bo i tak niczego go nie nauczę.
- Poczekaj! Odwiozę cię.- Krzyknął za mną i po woli wstał idąc w moją stronę. Razem wyszliśmy z sali tanecznej i w całkowitej ciszy ruszyliśmy długim białym korytarzem w stronę wielkich brązowych drzwi.
Louis otworzył mi drzwi od samochodu a ja podziękowałam mu lekkim uśmiechem i wsiadłam do środka. Zapięłam pas bezpieczeństwa i odwróciłam głowę w stronę szyby.
Od kąt Louis wszedł do mojego mieszkania mam jakieś dziwne przeczucie, że to się dla nas źle skończy. I jeszcze ten sen.... To było dość intensywne. Czułam dokładnie każdy jego pocałunek złożony na moich ustach czy innej części ciała, każde muśnięcie palcami mojej skóry. Chciałam, nie ja wręcz pragnęłam aby to nie był tylko sen ale na pragnieniach i wyimaginowanych wizjach pozostaniemy. Przecież nie możemy zapominać, że on ma dziewczynę która jest w ciąży. JA nie mogę o tym zapomnieć. Nawet jeżeli bym tego chciała to przecież pozostaje też kwestia jego uczuć co do mojej osoby. Przecież zostawiając mnie dla Eleanor dał mi wyraźnie do zrozumienia, że on nigdy nic do mnie nie czuł. Po prostu potrzebował odskoczni, trochę spokoju aby zobaczyć na kim mu tak na prawdę zależy. Może i to boli ale chyba powinnam się cieszyć, że jest szczęśliwy, że stworzy normalną rodzinę.

Louis.

Zerknąłem raz na brunetkę która siedziała obok mnie i wpatrywała się w szybę.Widocznie nad czymś myślała, a ja nie chciałem jej przeszkadzać. Dzisiejsze popołudnie zapamiętam na bardzo długo. Mogłem ją dotykać, śmiać się z nią, rozmawiać, być blisko i miałem wytłumaczenie na każde moje nie stosowne zachowanie. Zachowywałem się jak jakiś nastolatek który pierwszy raz usilnie próbuję poderwać dziewczynę. Nigdy nie miałem z tym problemu ale z nią... Cholera Rosie nigdy nie będzie taka sama jak inne dziewczyny z którymi miałem styczność do tej pory. On sama w sobie jest doskonała, idealna, bez skazy, niewinna na swój dziwny sposób. Każdy uśmiech z jej strony czy chociażby lekkie dotknięcie mojego ciała odbieram inaczej. Intensywniej, przez co chcę więcej. Pragnę, żądam. 
Teraz gdy wszystko sobie wyjaśniliśmy mogę udawać jej przyjaciela i być blisko niej co jest lekką pociechą. Ale wiem, że nigdy nie zapomnę jak czułem się gdy powiedziałem, że będę z Eleanor, a nie z nią, nigdy nie zapomnę tego co robiłem. Tego nie da się zapomnieć.

Z całych sił starałem się trafić kluczem w dziurkę ale jakoś mi to nie wychodziło. Po chwili zrezygnowałem z tego męczącego zadania i usiadłem na schodach z zamiarem spędzenia na nich nocy. Spojrzałem na butelkę którą trzymałem w ręce i upiłem spory łyk krzywiąc się gdyż mój napój zaczął podrażniać moje gardło. 
- Louis?- Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Harry'ego który wyglądał na lekko zaniepokojonego moim wyglądem. Uśmiechnąłem się do niego i próbowałem wstać ale jakoś mi to nie wyszło więc odpuściłem.
- Może jesteś spragniony?- Wystawiłem w jego stronę butelkę, a on wziął ją ode mnie i wylał zawartość na trawnik. Wzruszyłem ramionami wcale się tym nie martwiąc ponieważ wiedziałem, że w domu znajdę jeszcze kilka takich butelek.
- Louis obiecałeś mi, że więcej się nie upijesz.- Chłopak usiadł obok mnie i wyglądał jakby ktoś zrobił mu krzywdę. 
- Co się stało kochanie?- Zapytałem i objąłem go ramieniem.- Ktoś ci zrobił krzywdę?- Dodałem i spojrzałem w jego smutne zielone oczy.
- Tak. Ty kretynie. Nie sądzisz, że lepiej by było gdybyś poszedł do niej i z nią porozmawiał niż upijał się co wieczór?- Odsunął się ode mnie i otworzył drzwi czekając aż wstanę.
- Ale Harry tak jest po prostu łatwiej.- Odpowiedziałem i wszedłem chwiejnym krokiem do domu.

Byłem głupi i teraz to wiem. Właściwie wiedziałem już wtedy ale nie miałem w sobie odwagi aby przyjść do Rosie i szczerze z nią porozmawiać. Łatwiej było kupić butelkę wódki i utopić w niej swoje smutki. Nie które z nich potrafią pływać. 

Rosie.

Nie skomentowałam tego, że Louis przywiózł mnie do nich. Wiedziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić. Po prostu wysiadłam z samochodu modląc się abyśmy nie byli sami. Szłam z nadzieją, że gdy chłopak naciśnie klamkę ona otworzy nam drzwi. Niestety tak się nie stało.
- Chyba będziemy sami.- Zauważył chłopak, a ja wstrzymałam powietrze w płucach. Bycie sam na sam z Tomlinsonem niosło za sobą ryzyko wypowiedzenia słów które powinny nigdy nie zostać wypowiedziane, i zrobienia czegoś czego będziemy żałować przez dłuższy czas. 
Louis przepuścił mnie pierwszą więc weszłam nie pewna tego co robię. Stojąc tam na dworze miałam szansę na ucieczkę, która teraz przepadła.
- Louis może jednak....- Odwróciłam się raptownie przez co wpadłam w ramiona chłopaka. Nasze twarze dzieliły milimetry, a uta chciały jak najszybciej posmakować sąsiada. Ktoś zaczął się śmiać, a moje ciało znieruchomiało gdy doszło do mnie do kogo należy ten śmiech. Eleanor. Na twarzy mojego towarzysza pojawił się cień złości i rozczarowania lecz po chwili chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Otworzył drzwi od schowka i czekał aż tam wejdę. 
- Louis tam jest ciemno. Nie wejdę tam.- Szepnęłam wystraszona, a on zirytowany popchnął mnie do środka i sam wszedł za mną zamykając szczelnie drzwi. Ogarnęła nas całkowita ciemność, i cisza która drażniła moje uszy.
- Nie bój się. Jestem tutaj z tobą.- Szepnął i dotknął mojej ręki, a ja podskoczyłam czując jego dotyk. Zamknęłam oczy czując się wtedy bezpieczniej. Może to głupie, że taka stara baba jak ja boi się ciemności, ale to po prostu jest trauma z dzieciństwa, której nie udało mi się przezwyciężyć.
- Dlaczego akurat schowek?- Zapytałam szeptem i otworzyłam oczy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko siebie stoimy, ale teraz gdy uspokoiłam się trochę poczułam jego oddech na swojej twarzy.
- Tutaj raczej nie będą mnie szukać, a po za tym mam z nim miłe wspomnienia.- Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że z tymi wspomnieniami nawiązuję do naszej wczorajszej rozmowy którą tutaj stoczyliśmy. Chociaż rozmową tego nazwać nie można. 
Nagle poczułam  potrzebę posmakowania jego ust, poczucia jak jego ręce gładzą moje plecy, jak jego oddech miesza się z moim. I właściwie nie wiele myśląc pokonałam odległość, która nas dzieliła i złączyłam nasze usta w namiętnym i pełnym żalu pocałunku. Louis przyparł mnie do ściany, a ja przestałam zwracać uwagę na to, że coś wbija mi się w plecy. Ważniejsze było to, że on mnie dotykał i całował. Nic nie może nam przeszkodzić.
 Ciemność. Ciasnota. On i ja. Tylko we dwóch. Czuję dotyk jego dłoni na moim policzku, sunie palcami niżej i niżej aż zatrzymuję się na ramiączku od mojej bluzki. Wsuwa palce pod cienki pasek materiału i zsuwa go z mojego ramienia. Przez moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia, a klatka piersiowa przestała się na chwilę poruszać. Po chwili wypuściłam powietrze, a na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech, który ciężko było mi dostrzec. Wyglądał nieziemsko wraz z niebieskimi oczami wpatrującymi się we mnie.
Nachylił się nade mną i pocałował zagłębienie w mojej szyi. Przymrużyłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
- Tak bardzo cię kocham.- Wyszeptałam, a on odsunął się ode mnie i spojrzał w moje uczy otwierając usta aby mi odpowiedzieć.
- Nie bardziej niż ja.- Odpowiedź jaką od niego uzyskałam bardzo mnie ucieszyła. Znów poczułam jak jego wargi atakują moje i bez żadnego zahamowania czy zastanawiania się nad tym co robię ściągnęłam mu bluzę która okrywała jego ramiona, aby po chwili pozbyć się bluzki, która była zbędna. Louis dotknął zimną dłonią mojego brzucha, a moje mięśnie skurczyły się pod jego dotykiem. Chwycił krawędź mojej koszulki i tylko na chwilę rozłączył nasze usta aby pozbyć się materiału okrywającego moje ciało. Zimne powietrze owinęło się wokół mojego brzucha niczym wąż wywołując na mojej skórze gęsią skórkę. Wraz z zetknięciem się naszych ust poczułam ciepło rozpływające się po całym moim ciele i chóralne śpiewy rozbrzmiały w mojej głowie.
 Moje ciało było całe rozedrgane. Byłam jak struna harfy czy gitary, którą ktoś szarpnął i teraz wibrowała słodkim dźwiękiem.
Objęłam go za szyję, a on jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie tym samym zmniejszając odległość między moimi plecami, a zimną ścianą. Byliśmy tak blisko siebie, że właściwie miałam pewien problem z odgadnięciem gdzie kończy się moje ciało, a jego. Jego dłoń z sunęła się po moim brzuchu i doszła do guzika przy spodniach. Rozpiął go bez problemu, ale ku mojemu rozczarowaniu jego dłoń znów powędrowała gdzie indziej. Zatrzymał ją na moich pośladkach i ścisnął je lekko, a ja jęknęłam prosto w jego usta wiedząc, że teraz ani on, ani ja nie przestaniemy nawet jeżeli byśmy tego pragnęli. Właśnie. Jeżeli byśmy pragnęli.
**
- Nie wieże, no po prostu nie wieże.- Alex patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Ni to się uśmiechał, ni to był zdziwiony czy chociażby zły. Po prostu oczy i usta miał otwarte, a dłonie na policzkach.
- Wierz, mi ja do końca też nie.- Powiedziałam lekko płaczliwym głosem i położyłam sobie poduszkę na głowę. Usłyszałam jego śmiech, co mnie zdenerwowało bo ja mu się tu żalę, a on się ze mnie śmieje.
- Ej to chociaż powiedz czy ci się podobało.- Zabrał mi poduszkę i usiadł na swoim łóżku obok mnie. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam jak rumieniec wspina mi się po szyi aby po chwili dotrzeć do policzków.
- Oj czy to ważne?- Zapytałam i wstałam aby nie zobaczył, że się rumienię.
- Ha! Podobało! Dziewczyno takiego rumieńca nie wiedziałem od czasu przyłapania mojej siostry na całowaniu się z jakimś chłopakiem.- Uśmiechnęłam się lekko do niego nie mogąc się powstrzymać.
- Alex to nie jest zabawne. On ma dziewczynę, która jest w ciąży co jeszcze bardziej komplikuję całą sprawę.
- No ale.... Zawsze możesz być jego kochanką. No, a jak dziecko się urodzi zatrudnisz się jako opiekunka.- Wzruszył ramionami i położył się na łóżku zadowolony ze swojego pomysłu.
- Przyszłam do ciebie bo myślałam, że mi pomożesz. Jaka ja byłam głupia.- Powiedziałam i usiadłam obok niego zwieszając głowę na dół. Z jednej strony chciało mi się płakać, ale z drugiej byłam szczęśliwa.
- Oj no przepraszam. Po prostu nie mogę pojąć jak on to zrobił. Ja się staram od dwóch tygodni chociażby cię pocałować, a on tak bez problemu cię przeleciał.
- Przestań nie mam ochoty na żarty.- Poniósł się i objął mnie ramieniem, a mi mimowolnie poleciały łzy które zaczęły moczyć jego koszulkę. Chyba dopiero teraz zaczęło dochodzić do mnie to co się stało.
- Rosie, a zabezpieczyliście się chociaż?- Podniosłam na niego wzrok i pokręciłam głową.
- Jaka ja jestem głupia. Przecież jeżeli ja będę w ciąży to będzie masakra. Nie dam sobie rady.
- Hej spokojnie, może nie będzie twoje.- Parsknęłam śmiechem, a Alex wyszczerzył się w moją stronę. Otarł palcem słoną kropelkę która wydostała się z mojego oka.
- Koniec smutków, nadszedł czas.... Ogródków? Bez sensu ale się rymuję. Lepiej powiedz jak minął obiad z tatusiem i kaszalotem.- Westchnęłam i przypomniałam sobie, że muszę jeszcze posprzątać swoje mieszkanie co wcale nie poprawiło mojego humoru.
- Od samego wejścia zaczęła krytykować wystrój mieszkania, potem jeszcze przyczepiła się do tego co ugotowałam. Poprawka co kupiłam.- Alex zaśmiał się lekko, a ja odsunęłam się od niego.
- Wiesz jak tak zaczęłaś gadać o jedzeniu to chodź lukniemy co mama ugotowała.- Pociągnął mnie zadowolony w stronę kuchni, a ja bez oporów poszłam za nim.

Kate.

- Ale weź w ogóle człowieku daj mi spokój zmęczona jestem.- Niall idący za mną jęknął, a ja uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. 2:0 Horan. Rozejrzałam się po pomieszczeniu do którego weszłam i namierzyłam swoim radarem  potencjalną ofiarę.
- Tomlinson!- Krzyknęłam, a wszyscy podskoczyli wystraszeni gwałtownie przerwaną cieszą. 
- Obecny!.- Louis wstał jak w szkole, a ja bez słowa pociągnęłam go za koszulkę ignorując zazdrosny wzrok Horana który był w trakcie zabijania Louis'a.
- Dobra, a teraz jak na spowiedzi. Co jest między tobą, a nijaką Rosalie Silby. - Oparłam się o szafkę kuchenną wyczekując odpowiedzi od chłopaka, który dość mocno się zarumienił co potwierdziło moje jakże ważne przypuszczenia.
- No... Przyjaźnimy się. A co? Mówiła coś?- Zapytał lekko speszony jeszcze bardziej się rumieniąc.
- No coś tam mówiła, ale chcę poznać zdania obydwu stron.
- Oj to było takie spontaniczne, a po za tym sama zaczęła.- Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek nie wiedząc właściwie o co mu chodzi.
- Chwila, chwila. Czy moje dedukcję na temat waszej dzisiejszej nauki tańca powinny zejść na tor dozwolony od lat osiemnastu?
- Tak. Co? Nie! Nie! My tylko rozmawialiśmy.- Wytłumaczył się szybko, a ja już wiedziałam wszystko co chciałam wiedzieć. Mijając go poklepałam go po ramieniu i wróciłam do salonu.
- Niall jak dasz mi dwie dychy to powiem ci co dzisiaj Kate powiedziała do naszego sąsiada.- Harry spojrzał poważnie na Horana, a on odliczył pieniądze i dał Styles'owi.
- Wal. Zniosę najgorszą prawdę.- Niall zamknął oczy i zmarszczył czoło, a ja przyłożyłam dłoń do ust aby po prostu nie zacząć się śmiać z jego głupoty. 
- Dzień dobry.- Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać nie tylko z miny Niall'a ale jak i z tonu Harry'ego. 
- Czy może mi ktoś powiedzieć dlaczego przy wiadrze z mopem jest coś mokrego i klejącego?- Liam wszedł do salonu wycierając ręce w spodnie, i lekko się krzywiąc a ja momentalnie spojrzałam na Louis'a który wyszczerzył na niego oczy, a potem pokrył się rumieńcem. No tak i wszystko jasne.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! W ostatnich komentarzach pojawiło się dużo pytań odnośnie sytuacji między Rosie, a Louis'em. Nie wiem czy ten rozdział coś wam pomoże czy jeszcze bardziej namąci w głowie ale jest moc!. A więc nie wiem co mam o nim sądzić, bo nie jestem z niego zadowolona, ale nie sądzę, że jest źle. Rozdział jest na pewno dłuższy niż dwa poprzednie napisane przeze mnie co mam nadziej, że was nie zniechęci do pisania. Czekam na wasze szczere opinie pozostawione w komentarzach :D
A no i dziękuję założycielce za tak miły komentarz który zostawiła pod rozdziałem. ^.^
No i tradycyjnie czas na suchara!: Jak się nazywa bardzo posolona firanka?..... ZASŁONA! Badum tsss. 

sobota, 27 kwietnia 2013

Chapter Eighteen

* W rozdziale pojawiają się przekleństwa. Tak tylko mówię*
~muzyka~
Odsunęłam się kawałek od ściany trzymając w prawej ręce pędzel ociekający bordową farbą.
Uśmiechnęłam się na widok całkowicie pomalowanej ściany która nie wyglądała aż tak źle. Może tylko kilka krzywych pociągnięć pędzla, można było zobaczyć ale tak to nie było źle. Tak, dalej się okłamuj. To się robi chore. Jestem tutaj sama i nie długo nie będę rozmawiała sama ze sobą w myślach, a zacznę nawijać na głos.
Pokręciłam głową i spojrzałam na zegarek. Od godziny siedzę tutaj i rozwijam swoje zdolności malarskie, a przecież do biura muszę iść. Może się to dziwne wydawać, że tak wcześnie maluję gabinet ale obudziłam się o SZÓSTEJ rano i po prostu nie miałam co robić, a wiecznie jeść nie mogę bo Alex będzie miał rację, że przytyłam a tego przecież nie chcemy.
Ktoś zadzwonił do drzwi, a ja westchnęłam trochę zirytowana. Odłożyłam pędzel i wytarłam swoje lekko brudne dłonie w starą i lekko podartą koszulę.
- Pani Elizabeth mówiłam już, że nie chcę jajek.- Powiedziałam otwierając drzwi. Gdy zobaczyłam kto mnie odwiedził moja mina zapewne wyglądała jakby ktoś mi co najmniej z patelni przywalił.
- Wiesz nie mam na imię Elizabeth i nie mam jajek, chociaż nie mam, ale to inną drogą. Natomiast mam pączki.- Harry podniósł go góry reklamówkę z pudełkiem na potwierdzenie swoich słów. Po szybkiej wojnie w mojej głowie niepewnie odsunęłam się i wpuściłam do środka Harry'ego.
- Napijesz się czegoś?- Zapytałam wchodząc do salonu i zabierając jakieś gazetki ze stolika rzucając je pod telewizor. Odwróciłam się do chłopaka który stał i nie pewnie rozglądał się po beżowym pomieszczeniu.
- Nie, dziękuję. Rosie ja... Znaczy my... Chociaż nie ja...- Zaczął się jąkać i podrapał się po karku. Chciałam się zaśmiać z jego nieporadności ale przypomniałam sobie w jakich stosunkach znajdujemy się w obecnej chwili. Chociaż właściwie on zachował się co do mnie przyzwoicie ale sam fakt, że przyjaźnił się z Lou doprowadzał mnie do szału.
- Co ty tutaj właściwie robisz?- Zapytałam i usiadłam na kanapie. Loczek usiadł obok mnie i zatrzymał wzrok na zdjęciu przedstawiającym mnie i Kate. Uśmiechnęłam się lekko na widok blondynki którą mimo wszystko kochałam jak siostrę.
- Goniło mnie stado orangutanów, znaczy fanek. Przejęzyczyłem się.- Uśmiechnął się nerwowo, a ja pokręciłam głową i wstałam po czym wyszłam z pomieszczenia kierując się do kuchni. Wyjęłam z szafki dwa talerzyki, a do szklanek nalałam soku. Wróciłam do salonu, a Harry nadal siedział tam niepewny i bawił się swoimi palcami.
 Zajęłam swoje poprzednie miejsce czekając aż brunet z lokami na głowie coś powie ale on nadal siedział cicho jakby czekając ruch z mojej strony.
- Ładna dziś pogoda, prawda?- Zapytał i uśmiechnął się nerwowo w moją stronę.
- Serio Harry?- Zapytałam lekko zirytowana jego dziwnym zachowaniem.
- Przepraszam po prostu nie wiem jak mam zacząć.- Westchnął i odwrócił się w moją stronę siadając bokiem do mnie.- Dobra powiem prosto z mostu.- Wciągnął głęboko powietrze.- Wróć do nas. Znaczy no wiesz nie taka dosłownie, chociaż do jednego z nas to byś mogła dosłownie ale wiesz nie do reszty. Nie żebyś była brzydka czy coś! Nie broń Boże. Ale wiesz Louis by nas pozabijał. Tęsknimy za tobą.- Z jego dziwnej paplaniny zrozumiałam tylko dwie rzeczy. Pierwsza to taka, że Lou byłby zazdrosny gdybym była z jakimś jego przyjacielem. A druga to taka, że za mną tęsknią co wywołało u mnie przyjemne uczucie które nie powinno się pojawiać.
- Harry to miłe, że przyszedłeś tutaj ale wydaję mi się, że zmarnowałeś tylko swój czas. Wam może wydawać się, że moje zachowanie jest dziecinne ale wy tego nie rozumiecie.- Powiedziałam spokojnie wiedząc, że on i tak nie odpuści.
- No to nam wytłumacz. Albo chociaż mi. Cholera jestem młodszy od ciebie i Lou, a mądrzejszy. Jeżeli się kochacie to powinniście być razem.
- Ja go nie kocham!- Zaprzeczyłam szybko. Chyba aż za szybko wnioskując z jego szyderczego uśmieszku skierowanego w moją stronę. Ciszę przerwał trzask drzwi i a ja westchnęłam doskonale wiedząc kto mnie nawiedził.
- Hej Rosie! Przyszło ciacho! I mówię w tej chwili...- Urwał gdy zobaczył, że siedzę z Harrym na kanapie.-...o sobie.- Dokończył i uśmiechnął się do mnie.
- Pewnie wejdź Alex, nie krępuj się.- Powiedziałam sarkastycznie, a on oparł się o framugę i założył ręce na piersi cały czas patrząc podejrzliwie w naszą stronę.
- Nie wiedziałem, że już przyjmujesz. Musisz wywiesić karteczkę z godzinami otwarcia.- Powiedział, a ja bałam się zapytać o co mu chodzi.
- Co? O co mu chodzi? Masz tutaj jakieś własne biuro czy coś?- Zapytał zdezorientowany Harry, a ja spojrzałam groźnie na Alexa dając mu wyraźnie do zrozumienia, że ma nie mówić nic głupiego.
- No oj ma. A dokładniej nazywa się: '' Biuro Matrymonialne u Rose. Usługi intymne po godzinach''.
- Alex!- Krzyknęłam zła, a on tylko się zaśmiał tak samo jak chłopak siedzący obok mnie. Pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Ej ty też byłeś wczoraj w parku.- Harry pokiwał tylko głową, a Alex kontynuował:- A czym się zajmujesz?
- Mam zespół.- Odpowiedział mu dumnie Harry, a Alex zrobił minę myśliciela.
- Chyba Downa.
- Alex! Wyjdź!- Wstałam zła, a on uniósł ręce w geście obronnym i odwróciwszy się  wyszedł zostawiając mnie sama na sam z Harrym.- Przepraszam za niego. Gdy był mały spuścili go na ziemię.- Dodałam i usiadłam z powrotem na swoje miejsce.
- Nie prawda!- Krzyknął zły chłopak którego powinno już tutaj nie być.
- Kretynie gdy powiedziałam, że masz wyjść mówiłam o moim mieszkaniu, a nie o salonie.
- No to precyzuj swoje wypowiedzi. Skąd ja cholera mogę wiedzieć o co ci chodzi? O pani Elizabeth ma może pani....- Tym razem usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi i rozmawia z moją sąsiadką bajerując ją.
- A mówią, że to ja jestem głupi.- Mruknął pod nosem Harry. Spojrzałam odruchowo na zegarek, a moje oczy powiększyły się co najmniej dwa razy.
- O kurwa!
- Gdzie?- Zapytał Harry i poderwał się z miejsca z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na niego dziwnie, a on lekko się zarumienił.- No co? Jestem przecież sam.- Wytłumaczył, a ja nie wiedziałam czy mam udać, że tego nie słyszałam czy mam go jakoś pocieszyć.
- Dobra pomińmy ten wielki problem. Harry ja z chęcią bym jeszcze sobie z tobą pogawędziła ale muszę się umyć i jechać do studia po projekty, także ten.... Miło było i w ogóle, ale cześć.- Ucałowałam go w policzek i idąc do łazienki rozpinałam koszulę aby jak najszybciej ją z siebie zrzucić.
- Jeżeli chcesz odzyskać swój telefon to musisz dziś do nas przyjść. To pa!- Chłopak pomachał mi i szybko zniknął za drzwiami nim zdążyłam coś powiedzieć. Chciałam za nim wybiec ale wiedziałam, że nie mogę bo czas mnie goni.
**
Wyszłam ze studia po pięciu minutach po moim przyjściu. Nie raz denerwował mnie ten fakt, że tylko tam wchodzę i wychodzę bo właściwie tracę swój czas na dojechanie na miejsce, a potem na powrót do domu. Wsiadłam do samochodu i położyłam głowę na kierownicę.  Im szybciej tym lepiej. Westchnęłam i odpaliłam silnik wyjeżdżając ostrożnie z parkingu. Przejechałam do pierwszych świateł i zmiast skręcić w prawo skręciłam w lewo kierując się w stronę domu chłopaków. Musiałam odzyskać swój telefon,a teraz mam szansę nie napatoczyć się na Louis'a. No przynajmniej mam taką nadzieję.
Zaparkowałam na podjeździe i przez chwilę jeszcze siedziałam w samochodzie starając się uspokoić oddech i bicie serca. No dalej tchórzu!  Sama nie kontrolując swoich czynów wysiadłam z samochodu i szybkim krokiem  skierowałam się do wielkich wiśniowych drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i chciałam uciekać ale nie zdążyłam ponieważ drzwi otwarły się, a w nich stanęła uśmiechnięta blondynka. Zobaczywszy mnie od razu rzuciła się w moje ramiona.
- Przepraszam, przepraszam!. Nie chciałam aby to tak wyszło, ale Niall on cholera no. Ty nie miałaś dla mnie czasu bo remontowałaś to mieszkanie i jeszcze spędzałaś całe dnie z Alex'em, a Horan zaprosił mnie do nich i wtedy chciałam ich opieprzyć za to, że o tobie zapomnieli ale oni byli dla mnie tacy mili i Niall zaprosił mnie na randkę i potem na jeszcze jedną i tak wyszło, że....
- Wybaczam.- Przerwałam jej, a ona odsunęła się ode mnie zdziwiona moim słowami. Miała w jednym rację. Nie miałam dla niej czasu. Było tyle zamieszania z tym mieszkaniem, i jeszcze Alex chciał abyśmy się lepiej poznali. Przez to wszystko zapomniałam, że mam też przyjaciółkę która zeszła na drugi, albo i nawet trzeci plan.
- Na prawdę? Nie będziesz mi mówić jaką to jestem beznadziejną przyjaciółką i takie tam?- Zapytała aby mieć pewność, a ja tylko się uśmiechnęłam.
- Wydaję mi się Kate, że tym razem zawiniłyśmy obydwie.
- Alleluja Rosalie Silby zmądrzała!- Blondynka wzniosła ręce ku niebu śmiejąc się przy tym radośnie. Po chwili ogarnęła się i wpuściła mnie do środka. Rozejrzałam się i doszłam do wniosku, że nic się tutaj nie zmieniło. Nadal wszędzie panuję burdel.
- Ooo, Rasie chyba chce odzyskać telefon.- Harry oparł się o ścianę i uśmiechnął się w moją stronę ukazując przy tym dołeczki w policzkach które według niektórych są słodkie. No dla mnie też były dopóki nie dowiedziałam się czym są spowodowane.
- Harry, a wiesz, że dołeczki w policzkach to wynik krzywych kości twarzy jak i mięśni? Czyli w wersji dla opornych masz krzywy ryj przychlaście, a teraz oddawaj mój telefon.- Wyciągnęłam w jego stronę rękę, a on stał oburzony moim krótkim wykładem.
- O któż to do nas wrócił?- Do przed pokoju przyszedł Zayn i uściskał mnie mocno.- Nie ma to jak pocisk na przywitanie.- Zaśmiał się i stanął obok mnie.
- Jak chcesz swój telefon to musisz iść do schowka na miotły. Tam go schowałem.- Powiedział Harry nadal robiąc minę oburzonego dziecka które nie dostało cukierków.
- Ale przecież tam jest...- Malik nie zdążył zakończyć swojej wypowiedzi ponieważ Kate która stała na przeciwko niego kopnęła go w krocze, a on skulił się łapiąc za obolałe miejsce.
- Wybacz Malik to był impuls.Chciałeś coś jeszcze powiedzieć? - Blondynka uśmiechnęła się słodko, a Mulat tylko coś mruknął i położył na ziemi nadal skulony.
- Nie Kate już nic nie chcę mówić.- Wyjąkał Mulat.
 Wzruszyłam ramionami idąc za Harrym który miał mnie zaprowadzić do tego całego schowka. Otworzył mi drzwi pod schodami, a ja weszłam do pomieszczenia wpadając na kogoś. Drzwi za mną zatrzasnęły się i usłyszałam tylko wredny śmiech. Spojrzałam na osobę którą staranowałam i wciągnęłam gwałtownie powietrze.
- No cześć. Jak przypuszczam szukasz telefonu.- Powiedział Louis i wyciągnął w moją stronę urządzenie które zostało mi dziś zabrane.
- Ta. Harry chyba nie jest aż tak głupi za jakiego go miałam.- Spuściłam na dół głowę będąc onieśmielona tym jak blisko mnie stał i tym, że cały czas patrzył w moje oczy.
- Przepraszam. Za wszystko.- Podniosłam głowę do góry. Jego twarz zaczęła się do mnie zbliżać, a w mojej głowie rozbrzmiał alarm: Uciekać! Tylko gdzie do cholery?!

Kate.

Odciągnęłam Liam'a za koszulkę aby mieć dostęp do drzwi za którymi było całkiem cicho. Wyprostowałam się zła i odeszłam kawałek do tyłu.
- A jak ją udusił? Wiecie jaka ona jest. Powiedziała coś, a on się zdenerwował i ją udusił. Tak aby nikt nic nie słyszał.- Powiedziałam i chwyciłam się za głowę wyobrażając sobie jak to wszystko wyglądało.
- Wiesz ja już bym prędzej obstawiał to, że to ona go udusiła.- Stwierdził Harry i przeczesał dłonią włosy myśląc nad czymś intensywnie.
- Nie. Jak już to Lou. Ale ja mam trochę lepszą wersję od Kate. Wiecie tam jest ciasno więc tak jakoś wyszło, że zaczęli się całować, a potem....- Trzepnęłam Zayn'a w ramię, a on jękną i zaczął rozmasowywać obolałe miejsce. Niech się cieszy, że nie dostał znów w klejnoty. 
- A może upadła i uderzyła się w głowę przez co dostała anoreksji?- Tym razem z pomysłem wyszedł Niall, a Harry usłyszawszy jego tezę zaśmiał się.
- Jak już to anemii debilu.- Poprawił go, a ja uderzyłam się w czoło i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- To się nazywa amnezja, kretyni.- Tym razem to ja ich poprawiłam, a oni tylko machnęli na mnie ręką abym się nie wymądrzała. 
- Hej! Wypuście nas!- Usłyszeliśmy uderzenia w drzwi i krzyk brunetki. Uśmiechnęłam się zadowolona, że jednak Louis jej nie udusił i będę mogła ją o wszystko wypytać. 
- A pogodziliście się?- Zapytał chytrze Harry który właściwie sam wymyślił to aby ich tam zamknąć zabierając im telefony co z mojego punktu widzenia było strasznie dziecinne. 
- Tak!- Odpowiedzieli równo i zaśmiali się co mnie przekonało i Harry'ego najwyraźniej też ponieważ wyciągnął z kieszeni srebrny klucz i otworzył drzwi wypuszczając na wolność nasze gołąbeczki. Brunetka od razu rzuciła się na Harry'ego. Chociaż rzuciła to złe określenie. Po prostu kopnęła go tam gdzie ja Zayn'a.
- To za mój telefon.- Powiedziała do niego i uśmiechnęła się słodko do Louis'a po czym przytuliła mnie i wyszła z domu zostawiając nas całkiem zdezorientowanych.  Wszyscy spojrzeliśmy na Lou który wyglądał jakby był zadowolony ale nie tak do końca.
- No co?- Zapytał głupio.
- Jajco kretynie! Pogodziliście się?- Zapytałam, a on pokiwał głową z lekkim uśmiechem po czym wyminął nas i wszedł po schodach.
- Czy wy tez to widzieliście?- Zapytał nas Liam całkiem zdziwiony.
- On miał....- Zaczął Niall.
- Na szyi....- Dołączył się Zayn.
- Malinkę.- Dokończyłam i spojrzałam na schody na których przed chwilą zniknął niebieskooki pojebaniec ubóstwiający marchewki. 
- Louis!!- Wrzasnęliśmy wszyscy razem pędząc na górę i rzucając się na drzwi od jego pokoju.
----------------------------------------------------------------------------
No witajcie wytwory matki natury! Ale się jaram tym rozdziałem! To już mój drugi na tym blogu. AAAAA!!!  Dobra ogar. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy zostawili komentarze pod ostatnim rozdziałem. Myślałam, że posypią się hejty, że nie powinnam tego pisać i wg ale nic takiego się nie stało co mnie cieszy. Mam nadzieję, że piszecie komentarze szczerze bo wolę najgorszą prawdę niż wysublimowane kłamstwo. A no i mam kilka pytań. Czy rozdziały nie są za długie? Co byście w nich zmienili? 
A no i Kate nadałam swój charakter także możecie ją trochę znielubić. No to chyba wszystko... A no i suchar na pożegnanie. 
Czym oddycha por?......... PORNOSEM! Badum tsss. 
Do następnego! :D

czwartek, 25 kwietnia 2013

Chapter Seventeen

Dwa tygodnie później.

Otworzyłam swoje oczy i przeciągnęłam się w swoim łóżku. Pierwsza noc w nowym miejscu, a czuję się wypoczęta i szczęśliwa. Usiadłam prosto i rozejrzałam się po dość jasnym pomieszczeniu. Kremowe ściany świetnie komponowały się z ciemnymi panelami. Białe meble ustawione na przeciwko drzwi były zawalone moimi projektami, na biurku stał laptop i pusty kubek po kawie. Na przeciwko mojego dużego łóżka znajdowało się okno jak na razie bez firanek ponieważ wczoraj nie chciało mi się ich zakładać. Mój wzrok przykuły pudła poustawiane pod oknem i walizka oparta o ścianę. Westchnęłam ciężko wiedząc, że dzisiejszy dzień będzie dość pracowity, ale najpierw postanowiłam zjeść śniadanie.
Założyłam na swoje gołe stopy fioletowe kapcie i ziewając wyszłam z pokoju udając się do kuchni, do której prowadził krótki korytarz wyłożony ciemnymi kafelkami. Wyciągnęłam z górnej szafki szklankę, a z do połowy pełnej lodówki pomarańczowy sok. Nalałam sobie trochę słodko kwaśnej cieczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystkie szafki właściwie wyglądały tak samo. Ciemne, brązowe. Dwie z nich wysiały na ścianie przeciwległej do okna, a trzy stały pod nimi. Na jednej z nich stała mikrofalówka, a obok niej ekspres którego za pewne nie będę używała. Podłoga była wyłożona brązowo złotymi płytkami które miały na sobie marszczenia. Do ścian natomiast przylegała tapeta w brązowo-biało-kremowe podłużne pasy. Byłam zadowolona z wystroju jak i z samego mieszkania. Właściwie gdyby nie pomoc Alexa nigdy bym tutaj nie zamieszkała. Po prostu bym się na to nie zdecydowała i nadal musiałabym znosić humorki Flack. Boże! Jak ta kobieta mnie irytuję samą swoją obecnością. 
Pokręciłam głową chcąc wyrzucić z głowy jej obraz. Postanowiłam wziąć się za śniadanie dla tego znów otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej szynkę, ser oraz masło. Już chciałam sięgać po chleb gdy przeszkodził mi w tym dzwonek do drzwi. Spojrzałam zdziwiona na zegar który wisiał nad oknem. Wskazówki wskazywały na ósmą czterdzieści dwa. Spojrzałam na swój dość nietypowy strój który składał się z krótkich spodenek i za dużej koszulki mojego taty. Wzruszyłam ramionami nie chcąc sobie nawet wyobrażać jak wygląda moja twarz. Przekręciłam zamek i nacisnęłam zimną klamkę. Z lekkim zdenerwowaniem otworzyłam drzwi i wypuściłam z ulgą powietrze gdy zobaczyłam kto za nimi stoi. Uśmiechnęłam się lekko i otworzyłam szerzej drzwi wpuszczając do środka mojego przyjaciela.  
- Nie wiedziałem, że tak na ciebie działam.- Zaśmiał się mój nowy przyjaciel ściągając swoją bluzę i wieszając ją na wieszak stojący w rogu.
- Jak zwykle zabawny.- Rzuciłam sarkastycznie całując go w policzek na powitanie. Nie czekając na niego poszłam do kuchni w celu dokończenia swojego śniadania. 
- Dopiero wstałaś?- Zapytał siadając przy wyspie kuchennej na której położyłam składniki na moje dzisiejsze śniadanie.
- Dopiero? Chyba już. Człowieku ja poszłam spać po pierwszej.- Powiedziałam i wstawiłam wodę na herbatę. Wyciągnęłam dwie szklanki i postawiłam je przed Alex'em dając mu do zrozumienia, że ma mi pomóc. Westchnął ale posłusznie się podniósł i zaczął grzebać mi po szafkach. 
- Taa uwierz to widać.- Spojrzałam na niego oburzona, a on zaśmiał się perliście. Nie rozumiem skąd ten człowiek bierze tą energię i chęć do życia. Od naszego pierwszego spotkania (dzień po tym jak wysłaliśmy sobie zdjęcia) zawsze widzę go uśmiechniętego, tryskającego energią. Muszę szczerze przyznać, że mu tego zazdroszczę i to bardzo. 
- Możesz mi przypomnieć dlaczego ja się z tobą przyjaźnię?- Odwrócił się w moją stronę i pokazał swoje białe i równe zęby.
- Ponieważ jestem przystojny, inteligenty, piękny, przystojny, mądry, przystojny, zabawny i.... Przystojny.- Wzruszył ramionami, a ja pokręciłam głową. 
- Dobra panie przystojny czas cię dożywić.- Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł, a on postawił przede mną szklankę z parującą cieczą. 
- Ty to byś mogła zrezygnować z tego śniadanka. Przytyło ci się ostatnio.- Stwierdził i zabrał się za jedzenie.
- Jeszcze jedno słowo, a wyjdziesz stąd.- Powiedziałam do niego, a on znów zaśmiał się z mojej zapewne złej miny.
Po zjedzonym śniadaniu wrobiłam Alexa w zmywanie, a sama poszłam się ubrać. Spuściłam głowę widząc pudła i walizkę z moimi rzeczami. Z miną męczennika otworzyłam walizkę mając nadzieję, że wybiorę coś co będę mogła ubrać bez przeszukiwania pudeł.
Wściekła wyrzuciłam wszystkie rzeczy na podłogę i zaczęłam odrzucać na bok wszystko ci mi się nie podobało. Wreszcie natknęłam się na spódnicę której dawno nie ubierałam. Potem to już poszło gładko.
Z wybranymi rzeczami i czystą bielizną wyszłam z pokoju i otworzyłam drzwi obok, które prowadziły do jedynej łazienki w tym mieszkaniu. Zapaliłam światło aby rozświetlić pomieszczenie wyłożone szarymi płytkami. W prawym kącie pomieszczenia stał prysznic, obok niego pralka. Natomiast po lewej stronie mieściła się toaleta, a obok niej szafka z wbudowaną umywalką nad którą wisiało podświetlane lustro. Położyłam rzeczy na pralce i podeszłam do umywalki po czym wyciągnęłam z kubka szczoteczkę i pastę do zębów.
Umyłam zęby po czym ściągnęłam swoją prowizoryczną piżamę, a bieliznę którą również ściągnęłam wrzuciłam do kosza na brudne rzeczy. Ubrałam się i znów stanęłam przed lustrem w celu doprowadzenia swoich włosów i twarzy do stanu w którym mogę pokazać się publicznie. Stwierdziłam, że nie będę robić mocnego makijażu dlatego pomalowałam rzęsy, nałożyłam trochę podkładu i pomalowałam usta na krwisto czerwony kolor aby dodać charakteru do mojego stroju. Rozczesałam jeszcze swoje długie brązowe włosy i zebrawszy wszystkie upięłam je na czubku głowy tworząc z nich niedbałego koka. Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze i wyszłam z łazienki.
O mały włos, a bym się połamała przez nogi jakiegoś osobnika które zagradzały mi wyjście.
- Ups.- Powiedział Alex z miną niewiniątka podnosząc się z ziemi. Spojrzałam na niego wściekła ale nic nie powiedziałam. Weszłam do swojego pokoju i chwyciłam z krzesła które stało przy biurku torebkę. Wrzuciłam do niej telefon i chusteczki po czym zabrałam projekty które musiałam oddać do pracy.
- No dalej rusz się! Jak się przez ciebie spóźnię to pożałujesz.- Powiedziałam do chłopaka który nie śpiesząc się ubierał na siebie bluzę. Widząc mój wzrok i wściekłą minę wyszedł z mieszkania pozwalając mi je zakluczyć. Ruszyłam na dół po schodach uważając aby nie wypuścić z rąk stosu kartek które układałam wczoraj, a raczej dzisiaj w nocy. Otworzyłam drzwi, a moje ciało zadrżało pod wpływem lekkiego wiatru który owinął moje ciało. Bez słowa ruszyłam za Alex'em który stwierdził, że on jest lepszym kierowcą niż ja i on będzie prowadził.
Zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam na zegarek który był na jego ręce.
- Cholera! Alex szybko!.- Krzyknęłam widząc, że już po dziesiątej.
- No dobra, dobra. Nie spinaj się tak.- Powiedział spokojnie i wyjechał z parkingu.
- Matko Boska co ja robiłam tyle czasu?- Zapytałam po czym poprawiłam spódnicę która lekko mi się podwinęła.
- Pindrzyłaś się przed lustrem, powiadam!- Powiedział uradowany i włączył radio. - Oo, lubię tą piosenkę.
- Fajnie, wszystkich to cieszy ale błagam cię nie śpiewaj.- Powiedziałam błagalnym tonem, a on zrobił urażoną minę.
- Ja nie mam pojęcia co ci nie pasuję w moim śpiewie.- Zatrzymał się na skrzyżowaniu, a ja poczułam ulgę widząc gdzie już jesteśmy.
- No nie wiem może głos?- Uśmiechnęłam się do niego wrednie, a on prychnął pod nosem niezadowolony z mojej odpowiedzi. Wyjrzałam przez okno i moje oczy otwarły się jeszcze szerzej. Odwróciłam wzrok, ale po chwili znów spojrzałam w to samo miejsce. To na pewno nie on. Pomyślałam, po czym zaczęłam tupać lewą nogą.
- Denerwujesz się.- Raczej stwierdził niż zapytał Alex. Spojrzałam na niego zdziwiona nie całkiem rozumiejąc o  co mu chodzi.- Tupiesz nogą. Zawsze tak robisz gdy się denerwujesz.- Pośpieszył mi z wytłumaczeniami, a ja spojrzałam na swoją nogę.
- Serio?- Zapytałam nie dowierzając.
- Sądząc po tym ile piasku z butów wytrzepałaś w moim samochodzie to tak.- Powiedział i zaparkował przed firmą w której pracuję.
- Dziękuję.- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek zostawiając na nim czerwony ślad od szminki.
- Poczekam na ciebie, a potem pójdziemy na lody.- Powiedział i poruszał śmiesznie brwiami. Pokręciłam głową ze śmiechem, rozumiejąc co chodzi mu po głowie i wygramoliłam się z jego samochodu. Pędem ruszyłam w stronę wejścia do biura, a potem prosto korytarzem aż doszłam do pomieszczenia w którym czekał zastępca mojego szefa. Uśmiechnęłam się lekko i zdyszana położyłam na biurku kartki po czym wyprostowałam się i założyłam ręce na biodra czekając aż wszystko spokojnie obejrzy i powie czy mam coś zmienić.
- Sześć? A nie miałoby być pięć?- Podniósł głowę znad kartek i przyjrzał mi się uważnie. Wiedziałam, że na mnie leci ale jakoś nic z tym nie robiłam ponieważ nie chciałam aby coś się między nami zepsuło.
- No wiem ale nie mogłam się zdecydować przy trzecim dlatego dałam dwa żebyście wybrali.- Wzruszyłam ramionami jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- No dobra. Dla mnie wszystko jest idealne ale muszę to jeszcze dać dalej także jutro o jedenastej możesz po nie przyjść.- Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
- No dobra. To cześć.- Pomachałam do niego wychodząc z pomieszczenia i przemierzając drogę do wyjścia spokojniej niż przed chwilą. Popchnęłam szklane drzwi i poczekałam aż Alex wyjdzie z samochodu i podejdzie do mnie z wesołym wyrazem twarzy.
- Sądząc po twoim dziwnym wyrazie twarzy chyba wszystko jest dobrze.- Powiedział i objął mnie ramieniem prowadząc w stronę wyjścia z terenu firmy.
- Jutro się okaże czy wszystko dobrze ale chyba tak.- Spojrzałam na jego lewy policzek i zaczęłam się śmiać.- Wiesz, że masz czerwony ślad od szminki, prawda?- Zapytałam, a on wypiął dumnie pierś.
- No oczywiście, że wiem ale stwierdziłem, że wyglądam cudaśnie dlatego tego nie ścierałem.- Powiedział i przytulił mnie do siebie. Ktoś kto patrzy na nas z boku może pomyśleć, że jesteśmy parą ale to nie prawda. Nie mogłabym być z Alex'em ponieważ... No po prostu bym nie mogła.
**
Nie wiem ile czasu spędziliśmy w parku ale muszę przyznać, że robi mi się już zimno mimo wszystko nic nie mówię ponieważ uwielbiam spędzać czas z Alex'em.
- Ej! Ej! Mam nowego suchara.- Alex stanął przede mną, a ja czekałam aż coś powie.- Jak nazywa się murzyn w śpiworze?
- No nie wiem. Oświeć mnie.- Powiedziałam od niechcenia ponieważ wiedziałam, że on nie spocznie  dopóki, dopóty mi tego nie powie.
- Czekotubka.- Powiedział radosny, a ja parsknęłam śmiechem nie dlatego, że to było śmieszne, ale z jego wrodzonej głupoty która zamiast zanikać z jego rozwijaniem się rosła jeszcze bardziej.
Ominęłam uradowanego Alexa i ruszyłam w dalszą drogę. Po chwili obok mnie znalazł się mój przyjaciel który zaczął nawijać coś o kaczkach ale ja go nie słucham ponieważ zobaczyłam coś czego zobaczyć nie powinnam. Stanęłam w miejscu i poczułam jak zaczyna we mnie wzrastać wściekłość jak i nienawiść. Moje serce zaczęło szybciej bić, a w głowie usłyszałam słowa swojej przyjaciółki. Już nigdy więcej się z nimi nie spotkam. Ty jesteś dla mnie ważniejsza. 
- Rosie? Wszystko dobrze?- Alex pomachał mi ręką przed oczyma, a ja zamrugałam kilka razy mając nadzieję, że to tylko wyrób mojej chorej wyobraźni.-Ej czy to nie ta dziewczyna z twoich zdjęć?- Chłopak zadał mi następne pytanie, a ja tylko pokiwałam głową niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Kate która najwyraźniej mnie zauważyła szła w moim kierunku z niepewną miną, a za nią szły osoby których nie chciałam więcej w życiu oglądać. Odwróciłam się i chciałam odejść, ale poczułam jak czyjaś ręka zaciska się na moim nadgarstku. Spojrzałam najpierw na swoją rękę po czym odwróciłam się w celu sprawdzenia kto mnie trzyma. Napotkałam niebieskie tęczówki na których widok kiedyś bym się uśmiechnęła. Teraz miałam ochotę krzyczeć i coś rozwalić.
 Wyrwałam swoją rękę, a przez jego twarz przebiegł grymas żalu i bólu spowodowany moim zachowaniem.
- Rosie, ja....- Zaczął ale zaciął się widząc moją obojętną minę i spojrzenie które nic nie wyrażało. Ani bólu, ani radości tylko zwykłą pustkę.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj.- Wysyczałam w stronę zdziwionego Louisa. Otworzył usta najwyraźniej chcąc coś powiedzieć ale zrezygnował z tego gdy ręka Alexa wylądowała na moim ramieniu.
- Rasie wszystko w porządku?- Zapytał lekko zaniepokojony brunet przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. Spojrzałam w jego brązowe oczy które były przepełnione troską. Troską o mnie.
- Tak. Wszystko w porządku. Jedźmy już do domu.- Alex pokiwał głową, a ja rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę Louisa i Kate, która stanęła obok z skruszoną miną.
**
Odłożyłam klucze na szafkę i oparłam się o drzwi. Spuściłam na dół głowę czując, że zaraz się rozpłaczę. Zacisnęłam mocno powieki aby do tego nie dopuścić i zaczęłam głęboko i miarowo oddychać. Po chwili wyprostowałam się i weszłam wgłąb swojego mieszkania wyciągając z torebki telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń od Kate i taty. Stwierdziłam, że później oddzwonię do ojca, a teraz uporządkuję swój pokój. Najpierw otwarłam okno aby przewietrzyć trochę pomieszczenie po czym włączyłam na telefonie swoją ulubioną piosenkę. Podeszłam do walizki która była otwarta, a obok niej leżały moje ubrania. Zaczęłam je składać i układać na podłodze.
Gdy wszystko poskładałam ułożyłam je w szafie i wzięłam się za pudła znów słuchając tej samej piosenki która chyba nigdy mi się nie znudzi.
Po około godzinie i dwudziestym którymś przesłuchaniu tej samej piosenki miałam wszystko poukładane w szafie jak i na komodzie i porządek na biurku. Zadowolona z siebie usiadłam na łóżku i spojrzałam na okno które nadal nie miało firanki. Z westchnieniem podniosłam się i włączyłam znów tą samą piosenkę. Ciekawe kiedy mi się znudzi. Zaśmiałam się cicho z własnych myśli i podstawiłam sobie do okna krzesło przyniesione z kuchni. Gdy byłam w połowie zakładania firanki ktoś zadzwonił do drzwi zmuszając mnie abym przerwała wykonywaną przez siebie czynność. Przeszłam przez korytarz i od kluczyłam drzwi otwierając je z uśmiechem na twarzy. Zobaczywszy kto mnie odwiedził uśmiech zszedł z mojej twarzy, a wściekłość już drugi raz dzisiejszego napełniła mnie całą.
- Czego chcesz?- Zapytałam ostro cały czas patrząc na brunetkę która raczyła ugościć mnie swoją obecnością.
- Nie zaprosisz mnie do środka?- Zapytała z wrednym uśmiechem na twarzy.
- Wybacz ale robię destylację, a chyba nie chcemy zaszkodzić dziecku, prawda?- Oparłam się o drzwi nie mogąc powstrzymać uśmiechu na twarzy z jej miny.
- Nie ważne. Przyszłam ci tylko powiedzieć jedną rzecz. Masz odczepić się od Louisa.- Wymierzyła we mnie palec myśląc, że się wystraszę.
- Nie wiem czy wiesz ale jak nie wiesz to cię oświecę.- Zaczęłam, a na jej twarzy pojawił się cień zmieszania.- Ja już dawno się od niego odczepiłam i nawet gdyby to właśnie od naszej dwójki zależało przetrwanie gatunku ludzkiego to bym go nawet kijem nie tknęła.- Powiedziałam po czym zamknęłam drzwi nie czekając na jej odpowiedź. Wróciłam do pokoju i stwierdziłam, że już mi się nie chcę zawieszać tej przeklętej firanki dlatego zabrawszy swój telefon udałam się do salonu. Usiadłam na dużej białej kanapie i włączyłam sobie telewizor. Położyłam nogi na stoliku do kawy i wybrałam numer taty. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego radosny ale i zatroskany głos.
- Kochanie dlaczego nie odbierałaś? Martwiłem się.
- Byłam z Alex'em w parku i nie słyszałam, że ktoś dzwoni.- Powiedziałam i zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał w poszukiwaniu czegoś co mogę obejrzeć.
- No dobrze, dobrze. A jak mieszkanie? Pomóc ci w czymś?- Mogę się założyć, że właśnie przeczesał włosy palcami.
- Nie, nie dziękuję. Już wszystko zrobiłam razem z Alex'em. Może wpadniesz jutro?
- Z chęcią, ale dopiero po piętnastej jak Caroline wróci z pracy.- Zapraszałam ciebie, nie was. 
- Oczywiście. Muszę już kończyć ktoś przyszedł. To do jutra.- Powiedziałam radośnie i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłam się i rzuciłam telefon obok siebie. Gdy w mojej głowie wytworzyło się wyobrażenie jutrzejszego popołudnia z moim ojcem i Flack aż mi się nie dobrze zrobiło. Weź się ogarnij. Ta łatwo mówić.
Spojrzałam na zegarek i poczułam, że jestem głodna więc wstałam i skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i znów zaległam na kanapie. Włączyłam sobie MTV i akurat trafiłam na nowości ze świata uwaga, uwaga, ONE DIRECTION. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Ujrzawszy na ekranie zdjęcie Louisa i Eleanor przestałam słuchać o czym nawija prezenterka ponieważ w mojej głowie zrodziła się myśl, że to mogłam być ja. Właśnie mogłam.
 Wcześniej chciałam walczyć o tego bruneta z zajebiście pięknymi oczami ale potem doszłam do wniosku, że to bez sensu, a Niall który miał z nim pogadać o testach na ojcostwo nawalił więc właściwie nie miałam już nawet nadziei, że któregoś dnia zapuka do moich drzwi skruszony Louis i powie, że miałam rację i mnie przeprasza. Wolałam skupić się na rzeczywistości niż, na marzeniach które i tak nigdy się nie spełnią. To bez sensu. Właściwie całe moje dotychczasowe życie było bez sensu. No bo dlaczego inni zakochają się, potem biorą ślub, mają gromadkę dzieci, psa i kota. A ja? Co ja mam? Ja mam tylko nieodwzajemnioną miłość, psychicznego przyjaciela i przyjaciółkę która okłamuję mnie na każdym kroku. Nie ma co. Żyć nie umierać.
-------------------------------------------------
No cześć! Pierwszy rozdział w moim wykonaniu i mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Nie chciałam dawać wielu nowych szczegółów więc mógł on wyjść trochę nudnawy, ale.... Cóż zobaczymy. Liczę na wasze szczerze opinię i na to, że nie spadnie liczba obserwatorów. :P
Nie wiem dokładnie kiedy będzie nowy rozdział ale na pewno nie długo, a w sam raz! Soo..... Cześć! 
A no i macie zdjęcie Alexa:

No cześć!

Witajcie! Jestem nową autorką bloga. Na wstępie chciałabym podziękować założycielce, że pozwoliła mi kontynuować historię Rosalie. Hmm wypadałoby coś o sobie napisać ale właściwie to nie wiem co. No to może tak. Mam na imię Kamila (nie lubię tego imienia), mam 15 lat, dwie ukochane przyjaciółki, psa, kota, dwie rybki. Dobra to bez sensu.
Ten blog nie jest moim pierwszy. Ogólnie piszę jeszcze jeden BLOG jak chcecie to wpadajcie. Innego zaś już zakończyłam. Jeżeli macie do mnie jakiekolwiek pytania to piszcie w komentarzach. Postaram się na nie odpowiedzieć. MOŻE jeszcze dziś pojawi się nowy rozdział ale nie jestem co do tego pewna więc jak coś to nie bijcie :D Najpóźniej rozdział ukaże się jutro wieczorem. Hmm a więc nie pozostaje mi nic innego jak przywitać was sucharem: Jak nazywa się inaczej niepokój?...... SALON! Badum Tsss.
Do zobaczenia! :D

niedziela, 21 kwietnia 2013

Nowy blog Rosalie!!!

Witam was bardzo serdecznie. Tak długo nie pisałam tu nic, że uwierzcie, dosłownie zapomniałam,  iż kiedyś prowadziłam tego bloga. Przykre, ale niestety prawdziwe. Chciałabym was serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie, do którego przykładam się tak, jak do żadnego innego. Liczę na komentarze i wszelkie słowa opinii z waszej strony, na której bardzo mi zależy. :)
O, a jeżeli ktoś zainteresowany jest ciągnięciem dalej tego opowiadania, niech napisze mi na e-mail: paulafallow@gmail.com

i-know-nothing-about-her-past.blogspot.com
Serdecznie zapraszam!