Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

piątek, 28 września 2012

Chapter Thirteenth

Siedziałam na kanapie między Kate i Perrie głupio się uśmiechając. Bawiąc się rękawami od dużej bluzy Louisa słuchałam monologu Liama na temat tego, co zrobiłyśmy. Spoglądałam na dziewczyny i była to kwestia czasu, żeby wybuchły śmiechem. Jedynie zrobiło mi się smutno na sercu widząc płaczącego Nialla, który wtulał się w Zayna. Myślałyśmy, że nie zareaguje tak bardzo źle na widok porozrzucanego jedzenia w kuchni... co ja brałam? Ja się dziwie, że Horan nas nie pozabijał! No, ale zemsta to zemsta.
-No i co wam się gęby szczerzą?- zapytał nabuzowany Liam
-Przepraszam tato, że porozwalałam Ci koszule- odparła rozbawiona Dan.
Ja tylko zatkałam usta dłonią powstrzymując się od wybuchu
-Dom zdemolowany, nasze pokoje też, co będzie następne?
-Wypisywanie flamastrów!!!- wrzasnęłam nie umiejąc się już powstrzymać, a dziewczyny ryknęły śmiechem.
O, Payne jest fioletowy! Od kiedy?
-Do pokoju, natychmiast!- wrzasnął
-Mamy szlaban?- zakpiłam
-Dokładnie, marsz na górę!- powtórzył wskazując ręką na schody. Z racji tego, iż Kate, Christie i Perrie nie mieszkają tu ewakuowały się z domu. Nie widziałam jeszcze, aby ktoś tak szybko biegał. Danielle chwyciła moją dłoń i pociągnęła w wyznaczone miejsce
-Pantoflarz- powiedziałam, a Dan zatkała mi usta ręką
-Usłyszy Cię- szepnęła.
Gdy byłyśmy na piętrze usiadłyśmy w rogu korytarza.
-Chyba troszkę przesadziłyśmy- odezwała się dziewczyna
-SIIIIDNEY!!!- usłyszeliśmy piski Zayna z dołu.
Zapomniałam, że "przypadkiem" lusterko Mulata rozbiło się.
-NIE WAŻCIE SIĘ SCHODZIĆ NA DÓŁ!- wrzasnął Li.
Walnęłam głową o ścianę i westchnęłam.  Mam karę, genialnie.
-Będziemy musiały ich przeprosić- szepnęła
-Niech oni przeroszą nas- oburzyłam się
-Potem im to wytkniemy 
-Nie teraz, niech ochłoną- odparłam.
Wstałyśmy i udałyśmy się do tymczasowego mojego pokoju. Włączyłyśmy laptopa i zalogowałyśmy się na Twittera.
"Uziemione, zajebiście o__0"- napisała Dan.
Po chwili dostała wiadomość:
"@Danielle_Pezar zakaz korzystania z internetu!!!"
Z Daddy Direction lepiej nie zadzierać, więc zamknęłyśmy klapę laptopa i rozwaliłyśmy się na łóżku.

Po cichutku zeszłyśmy na dół po schodach. Miałyśmy na sobie już własne ubrania, nie licząc bluzy Lou, którą miałam zawieszoną na ramionach. Na ostatnim stopniu rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na kanapach i fotelach siedziała cała piątka. Obie głęboko odetchnęłyśmy i ruszyłyśmy w ich stronę. Zakasłałam lekko, a wtedy ich spojrzenia skierowały się na nas.
-Przepraszamy za wszystko. Poniosło nas,  głupie żarty, które wydawały być się dla nas śmieszne. Lecz nie były. Macie pełne prawo się na nas gniewać i nie ma się tu co dziwić. Lecz zabolało nas to, że my wam się już znudziłyśmy. Nie myślałyśmy o konsekwencjach. Przepraszamy jeszcze raz- gdy skończyłam mówić spojrzałam na każdego z osobna, czekając na jakąkolwiek reakcję.
Wszyscy wstali
"Zabiją nas!".
Liam podszedł do mnie i Dan, po czym objął nas ramionami.
-Jesteście pojebane- rzucił
"Trzeba się pakować"
-Ale i tak was kocham- dodał i uśmiechnął się.
Obie to odwzajemniłyśmy. Wszyscy zrobiliśmy niedźwiadka.
-Zayn- powiedziałam, a Malik spojrzał na mnie.
Z rękawa bluzy wyciągnęłam okrągłe lustereczko w złotą oprawkę, które  wcześniej wyjęłam ze swojej kosmetyczki -Nie jest to Sidney, ale zawsze coś- wręczyłam mu prezent
-Dziękuję- poczochrał moje włosy -Nazwę cię... Dolorez- pogłaskał kawałek szkła. Podeszłam jeszcze do Nialla, i z kieszeni wyjęłam żelki miśki. Wybaczył od razu.
-Ale zaraz...- zaczął Lou, a wszyscy spojrzeli na niego -Waszą zemstę trzeba pomścić- chłopak popatrzył dziwnie na resztę przygłupów i biegiem poszli na górę. Zdezorientowana patrzyłam na Dan.
-Co oni niby mogą tam robić, nic na nas nie mają?- zapytałam
-Właśnie, co takiego może być na górze?- odparła, a ja prychnęłam.
 Nagle mój wyraz twarzy się zmienił, przerażona spojrzałam na Danielle, która wyglądała tak samo. Rzuciłyśmy się na schody i władowałyśmy się do pokoju Dan i Payna. Gdy zobaczyłam co się w nim dzieje, myślałam, że jebnę o ścianę.
-Hello! I'm Danielle Pezar!- krzyknął Harry, który założył stanik przyjaciółki.
Wybuchnęłam śmiechem.
Niall właśnie zakładał jej rajtuzy, gdy ta walnęła go poduszką. Śmiałam się jak głupia, gdy nagle wszyscy się popatrzyli na mnie z głupimi uśmiechami. Wiedziałam, co to znaczy.
-Niee!!!- wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju Lou, bronić swoich skarbów.



***Niecały miesiąc później***
Siedziałam na rozwalonym łóżku, ręką gładząc jego pościel. Louisa nie było już koło mnie.
"Przepraszam, dzwoniła Eleanor. Nie wiem czemu, ponoć coś ważnego"- przypomniały mi się jego słowa sprzed dziesięciu minut. Trudno. Musiał wyjść.
Uśmiechałam się jak głupia do siebie przypominając sobie wczorajszy dzień. Między nami wydarzyło się już tyle rzeczy, wszystkie dobre. Jesteśmy na właściwej drodze. Oboje jesteśmy już pewni.
Ciągle wracam myślami do tego, co działo się wczoraj...

Przeczesałam swoje końcówki włosów i setny raz spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Miętowa sukienka bez ramiączek, która sięgała wysoko ponad kolano przykrywała białe bikini. Zacisnęłam usta i otworzyłam swoją dużą torbę zdobioną złotymi ćwiekami. Duży ręcznik, portfel, telefon, butelka wody, mp4, olejek do opalania, paczka żelek- chyba o niczym nie zapomniałam. Mocniej zawiązałam górę stroju kąpielowego. Odetchnęłam z uśmiechem i w końcu postanowiłam zejść na dół, gdzie zapewne od dłuższego czasu
czeka na mnie Louis. Zbiegłam po schodach i ujrzałam chłopaka, który miał na sobie podwinięte rurki w kolorze niebieskim, i białą koszulę. Na ramieniu zawieszony miał czarny plecak. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął, co od razu odwzajemniłam. Chłopak podszedł do mnie i pocałował w kącik ust. 
-Ślicznie wyglądasz. Idziemy?- zapytał 
-Dziękuje. Jasne- odparłam i łapiąc się za ręce udaliśmy się w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy... gdzieś. Właściwie to nie wiem gdzie, pewne jest to, że nad wodę. Całą podróż nie mogłam opanować śmiechu. Z resztą zawsze tak jest, gdy rozmawiam z Louisem. Gdy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazały się wzgórza, piękny widok. 
-Tu jest niesamowicie- przyznałam 
-To prawda, ale to jeszcze nie tu- powiedział i złapał moją dłoń. Szliśmy niecałe 10 minut, gdy ukazały nam się gęste drzewa. Weszliśmy w głąb i tak przebyliśmy kolejne 10 minut. Po chwili znaleźliśmy się na wielkim klifie. Podeszłam nad jego skraj i ujrzałam piękne, szerokie wody. Byliśmy wysoko nad nimi. Miejsce to było niezwykłe. Poczułam, jak ktoś ściąga mi z ramienia moją torbę. 
-Co robisz?- zapytałam 
-Chyba nie chcesz się z nią kąpać- zaśmiał się. 
Oddałam mu swój pakunek, a on włożył go wraz z swoim plecakiem w gęste krzaki. 
-Po co je chowasz?- zdziwiłam się 
-Aby ich nikt nie ukradł, głuptasie 
-Przecież ciągle przy nich będziemy
-Nie do końca- wyszczerzył się 
-To znaczy?
-Bo wiesz, moja niespodzianka- złapał moją dłoń i pociągnął na skraj klifu- jest tam- dokończył patrząc w dół
-Dalej nie rozum...- urwałam, gdy już wiedziałam, co chłopak miał na myśli- nie ma mowy- zaprzeczyłam od razu 
-No proszę 
-Absolutnie nie skoczę. Tu jest tak wysoko, możemy się zabić
-Skakałem tu mnóstwo razu i jak widać, żyję. Proszę cię, nie pożałujesz. Obiecuję. 
Sposób, w jaki patrzył na mnie przekonywał mnie. On dobrze wiedział, że nie mogę oprzeć się jego oczom. Nienawidzę tego. Lekko zdenerwowana zaczęłam ściągać sukienkę, po czym wrzuciłam ją do krzaków
-Czyli że...- zaczął Lou z zadziornym uśmiechem 
-No ile mam czekać? Rozbieraj się!
Chłopak zrobił to pośpiesznie i oboje stanęliśmy nad przepaścią. Mocno ścisnęłam jego dłoń 
-Gotowa?- zapytał 
Zamknęłam oczy i westchnęłam 
-Gotowa- odparłam 
Oboje mocno się wybiliśmy i skoczyliśmy. Zaczęliśmy lecieć w dół. Mocny wiatr wiał po moim ciele. To było nieziemskie uczucie. Wlecieliśmy w wodę. Poczułam wtedy przyjemny chłód. Zaczęłam płynąć ku powierzchni. Wynurzyłam się w tym samym czasie, co Lou. Odgarnęłam włosy z czoła i przetarłam oczy. 
-I jak było?
-Niesamowicie 
Pasiasty podpłynął do mnie, bardzo blisko. 
-To dobrze, bo to nie koniec- szepnął patrząc mi w oczy 
-Już się boję- zaśmiałam się a on mi zawtórował 
-Umiesz dobrze nurkować?- wystraszyłam się tego pytania 
-W miarę 
-A oddech na długo wstrzymać, umiesz?
-W... w... miarę. 
Poczułam, jak łapie moją dłoń. 
-To lepiej złap dużo powietrza- szepnął w prost do mojego ucha. 
Byłam spanikowana, lecz szybko wykonałam jego polecenie. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się cała, wraz z Lou. Powoli otwierałam powieki. Czułam jak chłopak ciągnie moją dłoń, a ręką wskazuje jakiś kierunek. Zaczęliśmy płynąć przed siebie. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się, zobaczyłam podwodne rośliny i kolorowe ryby. Po chwili zobaczyłam przed sobą jakieś podwodne wejście. Wyglądało strasznie, a Louis ciągnął mnie do środka. Uległam i wpłynęliśmy do groty. Było w niej ciemno, więc byłam zdana tylko na pasiastego. Zaczęliśmy płynąć do góry. Widziałam światło, a po chwili byliśmy na powierzchni. Zaczerpnęłam powietrza do płuc i przetarłam dłonią twarz. I wtedy odebrało mi mowę. Znaleźliśmy się w pięknej jaskini, a sami pływaliśmy w małym jeziorku, które miało magiczną barwę. Po kamiennych schodkach wyszliśmy z wody. Dostrzegłam wtedy na piaskowej podłodze koc z jedzeniem, a dookoła pełno świec. Mój towarzysz podał mi ręcznik, którym wytarłam ciało i przetarłam włosy. 
-Skąd znasz to miejsce?
-Kiedyś na nie natrafiłem. 
 

Leżeliśmy na kocu wtuleni siebie oglądając na suficie jaskini pokaz slajdów, przedstawiający wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Kto by pomyślał, że Lou tak bardzo się postara. 
-Em.. Louis?
-Słucham? 
-Jak przeniosłeś tu te wszystkie rzeczy? 
-Na klifie jest jeszcze jedno wejście. 
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok
-Czyli mówisz, że jest jeszcze jedno nie podwodne wejście, ale i tak musieliśmy skakać z klifu?!
-Gdybyśmy poszli na łatwiznę, nie przeżyłabyś czegoś tak ekstremalnego 
-Przyjaźnie się z waszą piątką, to o wiele gorsze
-Ale... dobra, zwracam honor.
Chłopak przysunął mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a on położył dłonie na moje plecy. Momentalnie zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się w przerwie między pocałunkami, a ja poczułam, jak chłopak ugryzł mnie w dolną wargę 
-Jesteś niewyżyty
-I za to mnie uwielbiasz.

 Genialne wspomnienie. Zadowolona wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Na kanapach siedziałam Dan z Kate i reszta chłopaków. Popatrzyły na mnie znacząco a ja przewróciłam oczami. Przywitałam się ze wszystkimi i udałam się do kuchni. Wyjęłam z szafki kubek z marchewką i postanowiłam zrobić kakao.
-Późno wczoraj wróciłaś- powiedziała Dan wchodząc do kuchni, a za nią Kate
-Nawet nie zauważyłam- odparłam obojętnie
-Oh daj spokój- powiedziała Kat siadając na blacie obok mnie -Pokaż mi ten uśmiech, wiem, że jesteś szczęśliwa
Na te słowa na mojej twarzy powstał wielki banan
-O wiele lepiej
-I jak było?- zapytała Danielle
-Mogę powiedzieć, że świetnie. Wszystko zaczyna się układać
-Wiemy
-Skąd?
-Harry darł mordę
-No a jakby inaczej- pokręciłam głową.
-Gdzie w ogóle jest Lou?
-Poszedł spotkać się z El, ponoć to coś ważnego
-To oznacza kłopoty- zawtórowały sobie dziewczyny
-Dajcie spokój, Louis jest dorosły, wie co robi
Usłyszeliśmy trzask drzwi
-Ooo, chyba twój ukochany wróci- wyszczerzyły się, na co ja westchnęłam.
Wzięłam swoje kakao i wróciłam z dziewczynami do salonu.
Na środek wpadł zdyszany, a zarazem szczęśliwy pasiasty
-Posłuchajcie wszyscy, zostanę ojcem!!!- wrzasnął a ja poczułam, jak kubek wypada z mojej dłoni.


_______________________
Jakby co, to podam wam mój adres domowy, abyście mogły mnie zabić, nie martwcie się :P
Od początku miałam taką wizję, nawet wiem jakie będzie zakończenie. Tak musi być. Co powiecie?
DZIĘKUJE AGNIESZCE MIEZIANKO, KTÓRA WYSŁAŁA MI POMYSŁ RANDKI, A POTEM RAZEM PRZED CHWILKĄ NAPISAŁYŚMY JĄ NA GADU-GADU. O TAKIEJ JESZCZE NIE SŁYSZAŁAM, WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST ORYGINALNA. NO JESTEM Z NIEJ ZADOWOLONA.

34 KOMENTARZE= NOWY ROZDZIAŁ.
I pamiętajcie, jeżeli komentarzy jest już tyle, to możecie dodawać jeszcze więcej, i nie mówcie sobie "nie dodaje już bo jest wystarczająco dużo" bo im więcej jest rozdziałów tym szybciej będzie rozdział.

DZIĘKUJE WSZYSTKIM ZA ZAJĘCIE PIERWSZEGO MIEJSCA NA BLOG MIESIĄCA WRZESIEŃ 2012. JESTEM TAK CHOLERNIE SZCZĘŚLIWA!

Rosalie

wtorek, 25 września 2012

Informacja :)

Nowy rozdział jest napisany do połowy. Bardzo szybko chciałabym go tu wstawić, lecz mam kłopot. A więc w nowym poście Rosalie będzie wspominać o randce, którą spędziła wraz z Louisem. I tu jest ten problem. Napisałam 5 razy różne ich spotkania i nie przypadły mi do gustu. Wiem, że jest tu wiele dziewczyn, którym takie oto scenki nie sprawiają problemu, więc ogłaszam KONKURS :)
Konkurs na napisanie sceny randkowej Ros i Lou. Gdzie mają pójść, co robić, jak się ubrać- to wszystko zależy od was.
Zgłaszajcie swoje prace do 28 września na adres suzy2622@onet.eu lub na numer gg 771366 (polecam gg)- nie bójcie się wysyłać :) Ja nie gryzę, warto próbować.
Zwycięska praca zostanie umieszczona w następnym rozdziale.

Oczywiście zostawiajcie swoje nazwy blogów i nazwy :)


Rosalie

środa, 19 września 2012

Chapter Twelfth

-Co jest grane?
-Czy mógłbyś przyjechać po mnie?
-A gdzie jesteś?
-Pod blokiem, ale szybko. Proszę.
Rozłączyłam się i usiadłam na zieloną ławkę blisko bramy. Oparłam nogi o walizkę i w nerwach czekałam na Louisa. Po 10 minutach ujrzałam czarne BMW wjeżdżające na parking. Złapałam swój bagaż i szybko podbiegłam do auta, z którego wysiadł Lou. Spojrzał na walizkę i posłał pytające spojrzenie
-Pomóż mi ją załadować do bagażnika- powiedziałam tylko tyle.
Bez oporów wykonał moje polecenie. Po chwili wpakowałam się na miejsce pasażera, a Lou kierowcy. Odjechaliśmy z piskiem opon
-Powiesz mi, co się stało?
-Caroline Flack się stała- burknęłam.
-Czekaj, bo nie rozumiem, co ona...
-Jest dziewczyną mojego ojca i zamieszka w naszym mieszkaniu!!!- wrzasnęłam, a chłopak widocznie wszystko sobie analizował
-ŻE CO?!
-Nie ważne. Problem w tym, że nie mam gdzie iść
-Jak to nie? U nas zawsze jesteś mile widziana
-Praktycznie ciągle u was jestem, więc nie będę jeszcze bardziej zwalać wam się na głowę
-Skoro ciągle u nas jesteś, to nie będzie różnicy.
Nic więcej nie powiedziałam, on też nie. Nie warto kłócić się z Tommo. I tak zrobi po swojemu.

-Czyli będziesz od dziś z nami mieszkać- zapytał wesoły Niall
-Na to wygląda
-Ale pokój gościnny jest w remoncie, gdzie będziesz spać?- zapytał Li
-Możesz ze mną- powiedział zalotnie Lou
-Nie za dobrze ci?- zapytałam
-No daj spokój, już raz ze sobą spaliśmy
-ŻE COOOO???- wrzasnęli wszyscy
-Ale nie w ten sposób!- usprawiedliwiłam się.
-Louis, nie będzie seksu przez tydzień!- wrzasnął Hazza

Po chwili stałam ze swoją walizką w pokoju Louisa. Położyłam bagaż pod szafą i usiadłam na łóżku
-Od dziś dzielimy razem pokój- uśmiechnął się łobuzersko
-Ale łapy przy sobie w nocy!
-Ja nic nie obiecuję- wyszczerzył się a ja wybuchłam śmiechem.
Usiadł obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu
-Jestem pewny, że Flack coś kombinuje. Wie, że pracujesz z nami. Pewnie dlatego spotyka się z twoim ojcem.
-Wiem to. Trzeba będzie powiedzieć o tym chłopcom- powiedziałam a chłopak przytaknął głową -Która godzina?
-16:32
-Kurcze. Trzeba się szykować.
Z walizki porwałam swoją nową sukienkę raz buty na obcasie, które w pośpiechu spakowałam. W torebki wyciągnęłam kosmetyczkę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic.
Ubrałam i zabrałam za robienie makijażu. Był nieco mocniejszy, ale nie przesadzony. Włosy związałam w wysoki kucyk, a na nogi włożyłam swoje szpilki. Z dołu ciągle było słychać zamieszanie. Do początku imprezy postanowiłam nie ruszać cię z pokoju Tomma. Nie było g w pomieszczeniu więc miałam okazję trochę pozwiedzać. Podeszłam do komody, na której stało mnóstwo zdjęć. Wiele było z tymi debilami z dołu, inne z Lottie, Fizzy i bliźniaczkami. Nie pominęły się też zdjęcia z mamą. Jedna ramka była przewrócona. Podniosłam ją, a na twarzy pojawił się grymas
"oooo, panna Silby jest zazdrosna?"- pomyślałam.
Zdjęcie przedstawiało Eleanor, która całując Lou siedziała na mu kolanach. Szybko je odłożyłam (ponownie przewracając). Dalej lustrowałam obrazki, gdy coś przykuło moją uwagę. Ja i Louis obejmujemy się i tańczymy wolnego na parkiecie. Uśmiechnęłam się szeroko i dotknęłam literki na swojej szyi. Zrobiło mi się przyjemnie w środku.

Zanim się obejrzałam była godzina 18:24, a na dole huczało. Poprawiłam sukienkę  i zeszłam do gości. Impreza trwała w najlepsze, a większość ludzi była mi obca. No co, trzeba się poznać.
Wszyscy zaczęli podchodzić do mnie i składać życzenia. Miło mi się zrobiło. W tedy podeszła do mnie czwórka debili i wyściskali. Nie żałowali prezentów.
Od Malika dostałam bejsbolówkę z jego inicjałami, którą od razu kazał mi założyć.
Od Nialla karnet miesięcznego wstąpu do Nandos, od Harrego bransoletkę z kotkiem i od Liama zegarek, który cholernie mi się pdobał. Wszyscy się bawili, wiec i ja na rozgrzewkę wypiłam nie za mocnego drinka i porwałam Harrego do tańca. No, to nie można było nazwać tańcem, ale co mi tam. Potem zabrałam Liamowi Dan, i we dwie nakurwiałyśmy deszczowy taniec
-Uwaga uwaga, ja mówię BOSKI, a wy krzyczycie MALIK. BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
No tak, nie ma to jak BOSKI DJ MALIK. Usiadłam przy barku, nie byłam pijana, co mnie cieszy.
Mieszałam słomką jakiś drink, gdy ktoś objął mnie z tyłu
-A panienka co tu tak sama?
-A zamknij się Louis.
Usiadł obok mnie i zaczął bawić się moimi medalikiem.
-Podoba się impreza?- zapytał
-Jasne, tylko...- zawahałam się
-Nie znasz większości osób?
-Mniej więcej.
Przez chwilę nic nie mówiliśmy, lecz Tommo chyba olśnił jakiś pomysł
-To, przenosimy imprezę na górę?- wyszczerzył się
-A tak można?
-A czemu nie?
Pomysł nie był głupi. Przytaknęłam, a Lou podał mi dwa drinki, a sam wziął 2 piwa.
Udaliśmy się do naszego pokoju zamykając drzwi. Usiedliśmy na łóżko a ja podałam chłopakowi drinka.

Śmiałam się jak głupia, a Lou mi towarzyszył. Nie upiliśmy się, po prostu było na wesoło. Opowiadał mi o tym, jaki kiedyś z chłopakami byli na farmie. Chcieli pojeździć konno, ale były tylko 4 konie wiec Harry jechał na krowie. Beka w chuj.
Leżeliśmy wpatrując się w siebie
-Co się tak patrzysz?- zapytałam
-Wiem, dlaczego mi się podobasz- odparł a ja wytrzeszczyłam oczy
-Podobam?
Chłopak uśmiechnął się i usiadł
-Chyba się wypaplałem- podrapał się po głowie.
Usiadłam obok niego
-Dokończ- poprosiłam.
Uśmiechnęłam się zachęcająco, co odwzajemnił.
-Nie znamy się długo więc nie mogę powiedzieć, że kocham. Ale od początku widziałem w tobie coś szczególnego. Odkąd, gdy prawie cię utopiłem zainteresowałaś mnie. Ta sytuacja z Eleanor...- zawahał się, lecz dalej mówił -Wtedy z rana u nas w domu, to co powiedziałem to był impuls, byłem wściekły na El. Lecz od razu po twoich słowach uświadomiłem sobie, co zrobiłem. Nie wyszedłem bo byłem wściekły, wyszedłem, bo było mi wstyd
-A ten sms, który dostałam od ciebie?
Chłopak westchnął
-Nie ja go pisałem- spojrzał na mnie -To Eleanor. Tłumaczyła, że to dla naszego dobra. Ale nie ja tak uważałem. Broniłem ją, więc udawałem, że nic nie zrobiła. Cholernie źle zrobiłem. Gdy w klubie wybaczyłaś mi w duchu cieszyłem się jak pojebany. Nigdy nie myślałem o Eleanor, przed snem ty siedziałaś mi w głowie. Po zerwaniu starałem się coraz bardziej do ciebie zbliżać. Udawało się. A teraz siedzę tu z tobą, w naszym pokoju, jestem bardzo zadowolony. Chciałbym być jeszcze bliżej, ale znamy się krótko. Kiedyś mi powiedziałaś, że związek należy budować od podstaw. I to jest prawda- spuścił głowę.
Odetchnęłam z wielką ulgą, bo teraz wiem, co ja czuję
-Lou..- zaczęłam, a on spojrzał mi w oczy- Nigdy nie byłeś mi obojętny. Także od samego początku mnie interesowałeś, mieliśmy wzloty i upadki. Masz racje, to trwa krótko, ale jestem za, aby spróbować- złapałam jego rękę
-Dajmy sobie szansę- stwierdził, a ja przytaknęłam. Przytuliłam się do niego z wielkim uśmiechem.
On uświadomił mi, co teraz czuję. Nie jesteśmy razem, ale właśnie daliśmy temu szansę. Będziemy się starać jak możemy. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam na zegarek 2:18.
-Zmęczona jestem- stwierdziłam
-To kładźmy się już- przytaknął.
Wyciągnęłam z walizki swoją piżamę i wleciałam do łazienki biorąc szybki prysznic. Podeszłam do lusterka i zmyłam makijaż. Przeczesałam włosy palcami i wróciłam do pokoju. Było w nim już ciemno, ale dostrzegłam Lou, który leżał na łóżku w samych bokserkach
"Oj Lou,nie kuś mnie, nie kuś!".
Położyłam się obok niego. Przykryłam nas kołdrą i pocałowałam w policzek
-Dobranoc, Loui- szepnęłam, i zasnęłam.

Obudziłam się w strasznym stanie. Oczy mi się lepiły, gardło cholernie bolało, a z nosa mi ciekło. Ślamazarnie podniosłam się budząc przy tym Lou. Spojrzał na mnie i się wystraszył
-Jejku, co ci?
-Chyba się przeziębiłam- odparłam.
Lou wstał i zbiegł na dół.
Ja szybko poszłam do toalety i spojrzałam w lustro. Boże dopomóż!
Wysmarkałam w nos chusteczki i wróciłam do pokoju. Louis przyniósł mi gorącą herbatę i tabletki.
-Wypij- podał mi kubek z gorącym płynem. Od razu zrobiło mi się lepiej. Połknęłam tabletkę i ze smutkiem popatrzyłam na chłopaka
-Dzisiaj jest bal- szepnęłam
-Nie ważne. Musisz wyzdrowieć, będą inne bale. Zostaniemy w domu.
Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w kącik ust, czym wywołałam u niego spory zaciesz

Siedziałam z pozostałymi w salonie przykryta kocem razem z Lou. Czułam się lepiej, o wiele lepiej. Dzisiaj do domu 1d przyszła Kat i Dan, która ze sobą zabrała Perrie i Christie. Poznałyśmy się i stwierdzam, że znalazłyśmy wspólny język
-No to skoro dziewczyny są razem, to my chłopcy zróbmy sobie wieczór bez nich- powiedział Harry
-Co, już wam się znudziłyśmy?- zapytała Dan
-Tak- odpowiedzieli zadziornie i wyszli.
-Ja się zemszczę- warknęłam.
-Chcesz ich pogrążyć?- zapytała Perrie z szatańskim uśmiechem?
-Lubię cię coraz bardziej- wyszczerzyłam się.
Plan był taki:
Bierzemy przenośną kamerę, łączymy się z Twitterem, robimy twitcama i będziemy się mścić, co będzie dalej? Reszta na twitcamie!

Ustawiłyśmy się od ścianą, Dan z Perri rozniosły informacje i zaczęłyśmy
-Cześć ludzie- powiedziałyśmy równo
-Dzisiaj będzie bardzo nietypowo. Chłopcy zostawili nas na pastwę losu, więc teraz będzie zemsta- zaczęła Perrie
-Piszcie i pytajcie o co chcecie, zadawajcie nam zadania, na pewno je wykonamy- dodałam.
Po chwili było tysiące wiadomości

-Harry ma loczka, którego nazwał Konrad!
-Najgłupszy tekst Zayna? Kiedyś gdy miał 7 lat jego kuzynka płakała i zwierzała się jego mamie, że jest w ciąży i nie chce dziecka. Malik podszedł do niej i powiedział "Spokojnie, może nie jest twoje".
-Dobra, jeszcze jedno zadanie i koniec- powiedziała Christie
-"Każda z was niech wejdzie do wybranego pokoju jednego z chłopaków i poprzebierajcie się w ich rzeczy"- przeczytałam
-Bardzo kusząca propozycja- przyznała Dan.
Razem z kamerką udałyśmy się na piętro. Pierwszy był pokój Horana
-Dobra, kto się przebiera?- zapytałam, ale odpowiedź była oczywista- Kate.
Weszłyśmy do pomieszczenia i skierowaliśmy się do garderoby. Przyjaciółka wybrała czarną koszulkę polo, wytarte jeansy, conversy także czarne i czapkę z daszkiem. Daliśmy jej pięć minut. Gdy była gotowa pokazała się nam
-Czuje się teraz tak seksownie, jak Niall- powiedziała, a my zaczęłyśmy się śmiać.
Następny pokój- Liam
-Dobra Dan, przebieraj się.
Dziewczyna powyrzucała wszystko z jego garderoby- oooo Daddy się wścieknie. W końcu wybrała fioletową koszulę w kratę, niebieskie rurki i adidasy, wyglądała świetnie.
Teraz królestwo Zayna- Perrie. Założyła jego czarną bejsbolówkę, pod to białą koszulkę, czarne rurki i białe conversy.
Christie ubrana była w Hazzy marynarkę i inne dobrane rzeczy. Ostatnie pomieszczenie- pokój mój i Lou.
Rzuciłam się na szafę i zaczęłam wybierać.
Dziewczyny podały mi czarną bluzkę w białe paski, niebieskie rurki, niebieskie szelki i dużą czarną bluzę. Wyglądałam ciekawie
-Lou, nie zobaczysz tych ciuchów już w swojej garderobie- powiedziałam do kamerki -Dobra, kończymy już twitcama. Do następnego razu.
W ubraniach chłopaków usiadłyśmy w salonie czekając na nich, jak gdyby nigdy nic.

____________________________
No i kolejny rozdział, nie wiem, co myśleć, ostatnio mam kryzys. Czuję się, jakby to opowiadanie było bez sensu, i od razu powiem. Mam genialny pomysł na nowe opo, ale tylko wtedy, gdy skończę te. Więc muszę się trochę pomęczyć.
30 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ
Do napisania :)

poniedziałek, 17 września 2012

Chapter Eleventh (Wyniki konkursu)

Czułam, że nastał poranek. Moje powieki z czarnego zmieniły kolor na rażąco pomarańczowy. Nie otwierając oczu przeciągnęłam się na łóżku i westchnęłam zmarnowana.
"Wszystkiego najlepszego Ros"- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Dwadzieścia jeden lat- nie mało. Rozejrzałam się po pokoju. Ciuchy porozwalane w najmniejszym zakamarku, stosy szkicowników, książek i papierów. W tym pomieszczeniu przebywałam tylko wtedy, gdy spałam. Czasem nawet nie. Rzadko byłam w domu. Ewentualnie po to, aby pracować. Lecz chłopcy nie mają teraz koncertów, więc mogę odpocząć od igieł i nici, a także pobyć więcej czasu z tymi idiotami. Usiadłam na łóżku i usłyszałam burczenie w brzuchu. Odruchowo złapałam się za niego. Wstałam i udałam się w stronę kuchni, gdzie tata stał przy kuchence smażąc jajecznicę. Ostatnio moje kontakty z nim bardzo się pogorszyły. Wiedział, że nie będę słuchać jego zakazów i stanowczo powiedział, że to go już nie będzie interesowało. Teraz udaje twardego, nie owie nawet przelotnego "cześć". Ale tak ma być do końca życia? Przynajmniej nie w moje urodziny. Oparłam się na blacie i odgarnęłam kosmyk włosów z czoła.
-Cześć- szepnęłam.
On odwrócił się i posłał szczery uśmiech
-Rosalie- odparł, po czym podszedł do mnie i mocno uściskał- wszystkiego najlepszego skarbie- dodał
-Dziękuje- odpowiedziałam z ulgą
-No, siadaj do stołu, a ja nakładam jajecznicę.
Posłusznie zajęłam wysokie krzesło i oparłam łokcie na blacie. Po chwili przede mną stało w dużej ilości śniadanie. Jadłam je ze smakiem, tak jak wszystkie potrawy taty. Usiadł naprzeciw mnie, wyraźnie był czymś zestresowany.
-Rosi- zaczął
Mówił tak do mnie, gdy byłam o wiele młodsza. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
-Porozmawiajmy dziś normalnie- dodał.
Przełknęłam ostatni kęs i odsunęłam talerz od siebie.
-Dobrze- posłałam mu zachęcający uśmiech, na co odetchnął z ulgą.
-Przede wszystkim chciałem cię przeprosić. To najważniejsze. Zapomniałem o tym, że jesteś dorosła. Nie potrzebujesz moich uwag. Strasznie się zachowałem wobec ciebie, straciłaś matkę, a ja na dodatek odwróciłem się od siebie. Zdałem sobie z tego sprawę. Nie potrzebujesz też mojej opieki. Jesteś dużą dziewczynką, ale zawsze będę kochał moją małą córeczkę. Przepraszam, że tak późno to okazałem- spuścił głowę.
Żałował tego, co zrobił, a moje serce ucieszyło się na jego słowa.
-Tato- złapałam jego rękę, a on spojrzał mi w oczy- mimo tego, że mam 21 lat, to zawsze będę potrzebować opieki i pomocy z twojej strony. Zawsze będę twoją małą córeczką i nigdy o tym nie zapominaj. Nie żyjmy przeszłością, wiem, że zawsze mnie kochałeś mimo tego, że nie zawsze było między nami dobrze. Czasami musisz na mnie nakrzyczeć, nie ważne ile mam lat. Ja też bardzo cię kocham i nie wiem co bym zrobiła, gdyby ciebie zabrakło.
Po moim monologu wstałam z krzesła i podeszłam do taty, po czym mocno go przytuliłam. On także odwzajemnił mój gest. Teraz na serio czułam się jak mała dziewczynka.
-Może powinienem dać ci swobodę?
-Co masz na myśli?- uniosłam brew.
Teraz mój opiekun wstał i ciągnął za rękę do salonu, po czym posadził na kanapę.
Z półki pod stolikiem do kawy wyciągnął dużą, brązową kopertę.
-Wszystkiego najlepszego- powiedział i podał ją mi.
Zaciekawiona zaczęłam otwierać papier. Z wnętrza wyjęłam zdjęcia i dokumenty
-Dom? Poważnie?- zapytałam z niedowierzaniem
-Poważnie- odparł
-Ale, że ja mam w nim mieszkać?
-Tak, twoja własna przestrzeń. Nie mów mi tylko, że to zły pomysł.
-No nie. A... a pracownia?
-Przecież wszystko da się przenieść- odpowiedział
Jeszcze raz spojrzałam na fotografie.
Domek nie był duży, ale bardzo uroczy i miły. W sam raz dla jednej osoby i odwiedzających ją przyjaciół. Identyczny wobec moich wymagań. Spokojna dzielnica. Przytulny ogródek z oczkiem wodnym.
-Może...
-Świetnie, a więc jutro pomogę ci wszystko pakować- ucałował mnie w głowę i udał się do swojego pokoju. Dziwiło mnie jego zachowanie, zależało mu o wiele bardziej niż mi. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do swojej sypialni. Otworzyłam klapę laptopa i usiadłam z nim na łóżko. Tradycyjnie najpierw przejżrzałam Twittera i Facebooka, gdzie wszędzie dostałam wiadomości z życzeniami. Uśmiechnęłam się na widok wierszyka z firmy, w której pracowałam przed awansem od kierownika, pana Chrisa. Mówił, że jeżeli mimo tego i tak będę chciała pracować w firmie dalej, drzwi stoją dla mnie otworem. Często rozważałam tą opcję, lecz czy dałabym radę wszystko ogarnąć? Niedawno dostałam telefon od menadżera chłopców- Paula. Za tydzień jesteśmy umówieni. Prace biznesowe- jak mniemam. Gdy zamknęłam laptopa i odłożyłam na miejsce, mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz: Kate.
Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-Halo?
-Wszystkiego najlepszego mała!- usłyszałam, lecz Kate nie mówiła tego sama. Rozpoznałam także głos Danielle
-Dzięki dziewczyny
-Stara dupa z ciebie!- krzyknęłam Dan
-Ej, jesteś starsza!
-Zbieraj się, za 20 minut jesteśmy u ciebie- dołączyła się Kat
-Idziemy gdzieś?- zapytałam
-Na duże zakupy- odparła
Zakończyłyśmy rozmowę, a ja pobiegłam do łazienki, po drodze z szafy zabierając fioletową bokserkę, katanę z ćwiekami na ramionach, krótkie, jeansowe spodenki i czystą bieliznę. Wskoczyłam pod prysznic i szybko umyłam całe ciało, oraz głowę. Owinięta ręcznikiem wyszłam z brodzika. Włosy rozczesałam palcami, jak wyschną, będą fale. Ubrałam się i zabrałam za makijaż. Był delikatny, na co dzień. Gdy skończyłam dziewczyny zadzwoniły z informacja, że już są na dole. Do czarnej torebki spakowałam portfel, telefon, kluczę i małą kosmetyczkę. Na nogi nałożyłam conversy i szybko wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Zbiegłam po schodach i już po chwili byłam na dworze. Z parkingu machały do mnie dziewczyny opierające się o samochód Dan. Odwzajemniłam gest i po chwili stałam obok nich, z każdą tuląc się na przywitanie. Z racji tego, że z przodu były 3 miejsca, wszystkie je zajęłyśmy. Droga minęła bardzo wesoło. Danielle opowiadała nam o wpadkach chłopców, a co jakiś czas śpiewaliśmy piosenkę lecącą z radia. Po godzinie byłyśmy od centrum handlowym.
-Czyli idziesz na bal charytatywny z Lou?- zapytała Kat
-Skąd wiesz?
-Harry darł mordę
-I wszystko jasne- odparłam kręcąc głową
Weszłyśmy do sklepu bardziej... eleganckiego
-A wiec trzeba ci sukienki- przyznały.

-Obróć się
Znudzona powtarzałam ciągle to samo
-Nie, nie podoba mi się, a tobie Dan?
-Mi też nie.
Westchnęłam wkurzona. Od godziny błądzę po sklepie w poszukiwaniu sukienki na bal. Nic nie zalazłam. Zdjęłam kreację, którą miałam na sobie i  odłożyłam na miejsce. Wraz z dziewczynami oglądałyśmy rzeczy na wieszakach. Byłam już na trzeciej wystawie, gdy nagle coś rzuciło mi się w oczy. Wzięłam do ręki czarną sukienkę
-Ta jest śliczna- wypaliła Kate, która znalazła się za mną
-Genialna- przyznała Dan
-Ona jest moja...- powiedziałam oszołomiona
-Jak to twoja?
-To ja ją zaprojektowałam, dawno
-Masz talent- przyznała Dan zabierając mi strój i przykładając go do mojego ciała -kup ją
-Własną kreacje?
-Ślicznie będziesz w niej wyglądać.

-Idziemy na szejki?- zapytałam
-Jasne, ale... idź zajmij stoliki a my pójdziemy coś załatwić
-Nie ma sprawy.
Zajęłam duży stolik i czekałam na przyjaciółki. W ten czas zamówiłam dla nas 3 koktajle owocowe. Po chwili dziewczyny dosiadły się
-Dzwonił Li, mamy wpaść jak skończymy zakupy

Weszliśmy do mieszkania chłopców. Nie mieliśmy w zwyczaju dzwonić, czy pukać.
Gdy byliśmy w środku cała piątka rzuciła się na mnie
-Wszystkiego najlepszego!- zaczęli krzyczeć
-Z okazji urodzin, dam ci żelka- powiedział Niall i wystawił w moją stronę paczkę słodyczy
-Na serio?
-N... no... ni... nie...- jąkał się, a my zaczęliśmy się śmiać
-Chodź ze mną- szepnął mi do ucha Lou, a ja poszłam za nim na górę, do jego pokoju.
-Noga już nie boli?
-Nie, nie boli
 Chłopak wyjął z kieszeni pudełeczko
-Wszystkiego najlepszego- wręczył mi niebieskie pudełeczko z białą kokardką.
Z uśmiechem rozpakowałam prezent. W środku była śliczna literka L z niebieskim wypełnieniem
-Załóż go na bal
-Oczywiście.Dziękuje Louis- szepnęłam a on z cwanym uśmiechem puknął palcem dwa razy na swoim policzku. Przewróciłam oczami i zaczęłam zbliżać się do niego z zamiarem pocałowania go w policzek, lecz ten przechytrzył mnie i obrócił głowę tak, że nasze usta spotkały się
-Louis!!!- krzyknęłam i zaczęłam bić go w ramie, przy tym głośno się śmiejąc.
Po chwili uspokoiłam się i dałam łańcuszek Lou
-Możesz?
Odparł mi uśmiechem. Odwróciłam się do niego tyłem, a on zaczął zapinać wisiorek. Gdy poczułam jego dłonie na swoim karku poczułam ciarki, cholernie przyjemne.
Znów obróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Po raz pierwszy zobaczyłam, jakie ma śliczne tęczówki. Idzie utonąć w nich.
Przybliżyłam się do niego i zarzuciłam ręce na jego karku i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Zataczał rękoma kółka na moich plecach, a ja znów czułam ciarki. Nie wiem, czy je poczuł, ale zaczął się uśmiechać i kołysać mnie lekko.
-Dzisiaj szykuje się imprezka- wymruczał mi do ucha
-Jaka imprezka
-Z okazji dwudziestych pierwszych urodzin
-Robicie mi Party Hard?
-Można tak powiedzieć.
Odsunęłam się od niego lekko tak, aby znów spojrzeć mu w oczy.
-Wyprowadzam się, wiesz?- szepnęłam
-Do nas?- zapytał szczęśliwy
-Nie, to prezent urodzinowy od taty
-Kiedy się pakujesz?
-Jutro, tata zaoferował pomoc
-Ale jutro idziemy na bal- zaniepokoił się.
Dopiero teraz mnie olśniło.
-Zapomniałam, ale spokojnie. Poproszę o to, abyśmy spakowali wszystko po jutrze- uśmiechnęłam się, na co odparł z ulgą -o której jest impreza?
-O 18 start, ale masz być o 17:30
-Dlaczego?
-Bo tak.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej.
-Więc muszę się zbierać, do wieczora Lou- powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu, gdzie wszyscy o czymś dyskutowali, jednak gdy zobaczyli mnie momentalnie ucichli.
-Idę do domu- odparłam miło
-Odwieźć cię?- zapytał Li
-Nie, przejdę się. Do wieczora!- krzyknęłam gdy wychodziłam.

Londyńska pogoda była wyjątkowo ładna. Słońce grzało, lecz zimny wiaterek wiał w twarz. Idąc do domu spoglądałam na bawiące się dzieci i przechodzące pary. Poczułam tak dziwne uczucie, pustkę. Pustkę, spowodowaną brakiem połówki. Od roku jestem sama. Nie jest to zbyt długo, ale ciekawi mnie ten fakt, czy kiedykolwiek jeszcze odnajdę tego kogoś. Po chwili znalazłam się od moim blokiem. Szybko weszłam na górę, po czym do mieszkania.
-Jestem!- krzyknęłam.
Weszłam do salonu. Na kanapie siedział ojciec oglądając mecz.
-Tato, zmiana planów. Jutro nie damy rady. Spakujemy wszystko po jutrze
-Na moje słowa szybko spojrzał na mnie. Wyraźnie był zaniepokojony
-Dlaczego? Jutro to dobry termin
-Tak, ale jutro mam inne plany
-Więc sam mogę cię spakować
-Słucham? Nie, nie poradzisz sobie.
Zdenerwowany wstał i podszedł do mnie.
-O co chodzi?- zapytałam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Chciałam podejść do drzwi i otworzyć je, ale ojciec szybko mnie wyminął i sam to zrobił
-I jak? Po wszystkim?- usłyszałam dziwnie znajomy mi głos
-Nie, nie poszło dokładnie tak jak miało
Zaciekawiona udałam się w stronę głosów. Gdy byłam już na miejscu szczena mi opadła.
-Caroline Flack?!!- wydarłam się
-Nie krzycz- skarcił mnie ojciec
-Co ona tu robi?!
-Nie krzycz do mnie, a poza tym chyba mogę odwiedzać swój dom i swojego faceta- powiedziała z głupim uśmieszkiem, a mnie zatkało
-Już wiem, po co nowe mieszkanie. Wypierdalasz mnie z domu?
-To nie tak- tłumaczył się
-Dlaczego ona? Nie znasz jej? To zwykła szmata!
-Nie pozwalaj sobie- powiedziała Caroline, ale szybko zabiłam ją spojrzeniem
-Nie rozmawiam z tobą.
Podeszłam do półki, na której leżała moja koperta urodzinowa. Podarłam ją na strzępy na jego oczach.
-Nie chcę takiego prezentu. Ale spokojnie. Nie zostanę tu dłużej- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam jedną walizkę. Wrzuciłam do niej obojętnie jakie ciuchy i zakupy z dzisiejszego dnia. Zapięłam ją niestarannie i wyszłam z nią do holu, o czym opuściłam swoje mieszkanie. Nie zwracałam uwag na krzyki ojca. Po drodze jeszcze napotkałam przyjebany uśmiech Caroline. Miałam ochotę pierdolnąć ją łopatą.
Stałam tak pod blokiem aż w końcu podjęłam decyzję. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i wybrałam numer
-Louis? Potrzebuję pomocy...


___________________________________
Nie zabijajcie, bo Flak tu jest! Chcę, aby troszkę namieszała. Rozdział dłuższy.
i sprawa najważniejsza! PONAD 100 OSÓB CZYTA TO OPOWIADANIE, A KOMENTARZY NAJWIĘCEJ JEST 15. A WIĘC 20 (i więcej) KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ! NIE BĘDZIE INACZEJ A JA JESTEM UPARTA.

Wyniki konkursu.
Konkurs na zdjęcie profilowe wygrała Milena Strzelczyk.
Witraż przedstawia główną bohaterkę- Ros.
Do zdjęć musiałam zmienić też tło i wszystko mi się teraz o wiele bardziej podoba.
Dziękuje wszystkim, którzy wzięli udział.
Ta praca jako jedyna miała w sobie tylko główną postać. Inne zawierały najwięcej 1D. A ta zauroczyła mnie swoimi barwami. Niedługo w zakładce "bohaterowie" zmienię wygląd postaci.
Jeszcze raz dziękuje Milena, bo dzięki tobie mój blog jest lepszy.

wtorek, 11 września 2012

Chapter Tenth


***3 dni później***
Stałam za kulisami a łzy szczęścia wylewały się z moich oczu. Jeszcze raz spojrzałam na wielki bukiet czerwonych róż oraz na zdobioną, wielką życzeniową kartkę
"Dla najleszej stylistki wszech czasów oraz dla najlepszej przyjaciółki na świecie.
Twoi warciaci"
Uśmiechnęłam się na widok schodzących ze sceny pięciu twarzyczek, które zmierzały w moją stronę. Odłożyłam prezent na krzesło leżące obok i o razu ruszyłam w ich stronę. Rozłożyłam ręcę a jako pierwszy w moje ramiona wpadł Liam. Wtuliłam się w niego mocno i uroniłam kilka łez na jego marunarkę. Do nas dołączyli pozostali głupki i razem utworzyliśmy grupowego miśka. Gdy się od siebie oderwaliśmy zaczęłam ze śmiechem mówić
-Jesteście puści!- krzyknęłam, a chłopcy lekko się zmieszali -Ale i tak was kocham- dodałam na co oni równo powiedzieli "ooooo". -Nigdy więcej nie róbcie takich rzeczy
-Nie cieszysz się?- zapytał lokowaty
-Jestem cholernie szczęśliwa! Ale następnym razem nie wejdę na scenę.
-Czułaś adrenalinę?- dopytywał Niall
To, co czułam, gdy zobaczyłam przed sobą tysiące ludzi było nie do opisania. Nogi mi miękły, lecz gdy spojrzałam na zachęcających mnie i dopingujących chłopaków czułam pewność siebie.
-Tak- rzuciłam szybko

***10 minut przed końcem koncertu***
Wsłuchiwałam się w melodyjne głosy chłopaków, oraz dźwięki danych piosenkek. Uśmiechałam się pod nosem, gdy słyszałam partie Louiego, a gdy robił głupie minu w moją stronę głośno się śmiałam. Kiwałam głową w rytm i co jakiś czas zamykałam oczy i w duchu śpiewałam. Ocuciłam się dopiero gdy muzyka ucichła a w tle brzmiały piski i wrzaski podekscytowanych fanek. Chłopcy zabrali głos. Muszę przyznać, że nie słuchałam ich zbyt uważnie. Lecz gdy spojżałam w ich stronę, a Louis posłał mi zadziorny uśmiech, wtedy zrozumiałam co się święci
-Ros, chodź do nas- powiedział łagodnie, a ja zamarłam. Nie mogłam tak po prostu tam wejść. Za pomocą Kate stawiałam pierwsze kroki na czarnych schodkach. Gdy nogi stały już na scenie oślepiały mnie flesze, reflektory. Lekko zakryłam oczy dłonią. Bałam się iść dalej. Chciałam się wycofać, lecz gdy zobaczyłam uśmiechającą się całą piątkę i krzyczącą z tyłu Kate "Rusz dupę głupku!" zaryzykowałam. Spojrzałam przelotnie na fanki w pierwszych rzędach. Niektóre były jeszcze bardziej podekscytowane, a inne dyskretnie  pokazywały mi, że już nie żyję. Zaśmiałam się lekceważąco w ich stronę i po chwili stałam obok chłopaków.

***Teraźniejszość***
Wstawiałam właśnie kwiatki do wazonu, kiedy usłyszałam huk. Podskoczyłam w miejscu, przy czym wylałam pół wody z naczynia. Szybko pobiegłam do salonu i zobaczyłam Louisa rozwalonego na ziemi przy schodach, a wokół niego Nialla, Zayna, Liama, Harrego i Kate. Podeszłam do niego i zobaczyłam kwaśną minę pasiastego, który ściskał swoją prawą kostkę
-Co się stało?- zapytałam
-Sierota zleciała ze schodów- powiedział zajadając się chipsami Niall.
Przewróciłam oczami i odeszłam do poszkodowanego uklękłam koło niego i spojrzałam na kostkę
-Nie jest złamana, to tylko stłuczenie. Możliwe, że do jutra ci przejdzie. Jak zleciałeś?
-Poślizgnąłem się- odparł
-Jakim cudem, skoro nie były dzisiaj myte ani woskowane?- zapytał Daddy
Chłopaki zaczęli mówić, jakim Lou jest łamagą, a ja zobaczyłam dziwne plamy na stopniach. Podeszłam bliżej i zobaczyłam czerwoną maź z okruszkami. Czipsy?
-Dobra, kto jadł salsę z czipsami?- zapytałam a nasze głowy równocześnie odwróciły się w stronę Nialla, który popatrzył na nas z mieszaniem, po czym czipsy, której jadł wsadził w dłonie Kate
-Kate, następnym razem uważaj, jak jesz- powiedział z wyrzutem. Gdyby Kat umiała zabijać wzrokiem, Niall by już nie żył
-Niall...- powiedziała opanowana
-Słucham?
-A w ryj, chcesz?
-Nie
-To się zamknij
-No tak, wina zawsze spada na tego co więcej je- żalił się
-Mówiłem, żebyś nauczył się żreć- wtrącił się Harry
-A pocałuj mnie w dupę
-Ej, zanieście Louisa do pokoju- zaleciłam, a Li i Zayn wzięli go pod ramię. Zaczęli wchodzić po schodach a ja szłam za nimi krok w krok. Gdy byliśmy już w sypialni usiadłam obok Lou na łóżku, gdzie posadzili go chłopaki.
-Potrzebujesz czegoś?- zapytał Li
-Nie, idźcie jak chcecie- odpowiedział, na co dwójka wyszła z pokoju.
Odgarnęłam z twarzy chłopaka kosmyk włosów i uśmiechnęłam się
-Ty kaleko- powiedziałam po chwili
-Ale i tak mnie uwielbiaaaaasz- przeciągnął i uwodzicielsko się uśmiechnął
-To akurat prawda- odparłam.
Tak, to była prawda. Uwielbiam tego marchewoholiczka.
-Wiedziałem- uniósł ręce w geście zwycięskim, a ja poczochrałam jego włosy -Mam pytanie
-Słucham?
-Za 2 dni jest bal dobroczynny, a ja nie mam partnerki. Wybierzesz się ze mną?
-Czekaj, zapraszasz mnie, bo nie było innej partnerki?- uniosłam brew do góry
-Nie, nie. Nie o to chodziło. Miałem na myśli co innego, to nie tak... kurwa! TO ZASADZKA!- krzyknął a ja zaczęłam się śmiać
-Z chęcią pójdę na ten bal- uśmiechnęłam się, co odwzajemnił -Dobra, odpocznij, a ja idę na dół- powiedziałam i wyszłam z pokoju.

W salonie chłopaki oglądali Toy Story, ponieważ Li się uparł. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam Kate robiącą grzanki. Mam uczucie, że strasznie się oddaliłyśmy od siebie przez ten czas. Nie jesteśmy ze sobą 24/h tak, jak kiedyś, nie rozmawiamy jak dawniej. Westchnęłam ciężko i usiadłam do stolika, gdy odsuwałam krzesło Kate obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło
-Cześć mała- powiedziała do mnie i usiadła naprzeciw. "Mała". Zrobiło mi się cieplej
-Hej- odpowiedziałam cicho
-Coś się stało?- zapytała i złapała moją dłoń
-To głupia sprawa
-No mów
-Myślę, że między nami nie jest tak jak dawniej. Mniej czasu spędzamy ze sobą, nie ma już tych nocnych esemesów na temat tego jaki Niall jest słodki. Wcześniej było lepiej- ściszyłam głos, a ja czułam jak dziewczyna bardziej ściska moją dłoń.
-Mała...- zaczęła a ja popatrzyłam jej w oczy -Też miałam takiego stracha. Ale teraz coś wiem. Przyjaźnimy się tak długo, że nawet jakbyś chciała, nie uwolnisz się ode mnie- powiedziała, a ja na te słowa uśmiechnęłam się -I od teraz jest tak jak dawniej.
-Okej
-Dobra, nie miałyśmy okazji więc? Opowiadaj, co tam z Lou- wyszczerzyła się
-A co ma być?
-Nie udawaj. Widzę ten flirt od kilku dni. Kleicie się do siebie. Ja to wiem
-Louis jest...
-Nie mów, że przyjacielem- przerwała mi
-Dobra, nie jest obojętny. Lepiej mi powiedz co się dzieje między tobą a Niallem.
-Sama nie wiem. Raz jest świetnie, potem lepiej, a potem...
-Rozmawiałaś z nim?
-Nie, bo co miałabym powiedzieć? Nie znamy się długo a my nie gramy w filmie. Związek trzeba z czegoś zbudować.
Przytaknęłam głową i siedzieliśmy w milczeniu
-O BOŻE!- krzyknęła a ja podskoczyłam w miejscu -Rosalie, ty masz jutro urodziny!
No tak! Zapomniałam o tym kompletnie.
-Dwadzieścia jeden lat... stara dupa z ciebie!- dodała a ja walnęłam ją pięścią w ramie.
Jak za starych, dobrych lat.


_______________________________
Cześć. Mówiłam, że rozdział będzie jutro, ale to taki bonus. Przypominam o głosowaniu! na
wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com mam numer 11!!
 Przypominam o konkursie na najlepszy szablon tytułowy!
Macie czas do 16 września!
LICZĘ NA KOMENTARZE

Rosalie

środa, 5 września 2012

Chapter Ninth

Zaśmiałam się w duchu na myśl o wszystkim, co przeżyłam. Sen? Poważnie? Westchnęłam i podniosłam się z łóżka Louisa. Rozglądnęłam się po pokoju. Widok codzienny, nie miałam już co lustrować. Weszłam do łazienki i wzięłam chłodny prysznic. Strumień postawił mnie na nogi. Wyszłam z kabiny owinięta ręcznikiem.
-Cholera- powiedziałam cicho, gdy zauważyłam, iż nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów. Wróciłam do sypialni Lou, gdzie chłopak siedział na łóżku. Gdy mnie spostrzegł zlustrował mnie od góry do dołu, o czym uśmiech sam pojawił się na jego twarzy
-Wiesz, wiedziałem, że mnie lubisz, ale nie wiedziałem, że aż tak- zaśmiał się
-Oh, zamknij się- odparłam i podeszłam do dużej szafy. Czułam na sobie jego spojrzenie, dobrze wiedziałam, co obserwował
-Tomlinson, przestań gapić mi się na dupę!- krzyknęłam
-Ale ja nie... no dobra, gapię się.
W ręce wpadła mi szara koszulka w białe pasy.
-Pożyczam!- krzyknęłam wchodząc do łazienki.

Zeszłam do salonu, gdzie nie było nikogo.
-Chłopaki!- krzyknęłam, lecz odpowiedziała mi cisza. Rozglądałam się, byłam sama. Usiadłam na kanapie kanapie i wypuściłam głośno powietrze. Podparłam głowę o dłoń, gdy spostrzegłam na małym, szklanym stoliku do kawy kartkę w kratkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać

"Cześć mała!
Ja, Niall i Li poszliśmy z Zaynem na zakupy (nie pytaj). Znając życie nie wrócimy zbyt szybko, więc jeśli chcesz rozgość się. Lou wyszedł na chwilkę więc zaraz powinien być w domu. Dotrzyma Tobie towarzystwa :)

P.S
Przepraszam za plamy sosu.
Niall! Idioto! Naucz się żreć!

Twój najsłodszy Loczuś".

Zaśmiałam się od nosem i wygodnie oparłam. Spojrzałam na zegarek- 18:23. Nie wiedziałam, kiedy wróci pasiasty, więc wstałam i poczmychałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę
"Co my tu mamy? Pomidory, ogórki, żółty ser, szynka, rzodkiewka, sałata, szczypiorek. PIĘTROWA KANAPKA!"
Wyjęłam wszystkie składniki i zaczęłam robić jedzenie, gdy nagle ktoś położył mi ręce na biodra i krzyknął głośne "buuuuuuu" do mojego ucha.
-Lou ty idioto!!- krzyknęłam bić chłopaka bo idealne ułożonych włosach, chichocząc .
On natomiast złapał moje nadgarstki i mocno do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk nadal się śmiejąc.
Czym było by moje życie bez tego debila? On odsunął mnie lekko tak, abym spojrzała mu w oczy
-To powiesz mi, co ci się śniło?- zapytał
-Nic ciekawego- odparłam bez przekonania
-Powiedziałaś, że śniłem ci się ja- uśmiechnął się łobuzersko -Więc to musiał być bardzo ciekawy sen- dodał.
Wyrwałam się z jego uścisku
-Może kiedyś- odparłam pstrykając go w nos. Wzięłam swoją kanapkę i wróciłam na salonie. Usiadłam na kanapie, zaraz po mnie Lou.
-Co robimy?- zapytał wyrywając mi moją przekąskę.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, lecz gdy mój wzrok nie robił na nim wrażenia westchnęłam zrezygnowana
-Oglądamy horror?- zaproponowałam, na co chłopak uśmiechnął się zadziornie
-Jasneeeee- przeciągnął -Idę po lody- dodał i wstał.
o chwili zniknął w kuchni. Ja podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej duży, puchaty koc. Po drodze zasunęłam rolety, więc w pokoju zrobiło się ciemno
-Ummmm, jak romantycznie- usłyszałam za sobą głos, na co się zaśmiałam -Mam film, siadaj- dodał i puścił płytę
Usiadłam na kanapie, obok mnie Lou. Przykryłam nas kocem, a chłopak podał mi łyżeczkę. Ze stolika wziął pudełko lodów. Co do filmu... był.. troszkę straszny. Korzystając z okazji wtuliłam się w tors. On sam mocno objął mnie w pasie, a drugą ręką głaskał moje włosy. Uczucie to było niesamowite, a ciarki szalały na ciele. Postanowiłam się skupić na filmie, a nie na Marchewce.

Film skończył się. Wyswobodziłam się z uścisku Louisa i przeciągnęłam się. Przeczesałam włosy ręką, i popatrzyłam na chłopaka. Na początku przyglądał mi się z powagą, ale potem wybuchł śmiechem. Zdezorientowana patrzyłam na niego.
-Ej co jest grane?- zapytałam
-Masz tu lody- powiedział wskazując na miejsce niedaleko mojego kącika ust
-Tu?- zapytałam próbując zetrzeć plamę
-Nie, tu- odparł rozbawiony
-Tu?
-Nie!
-No kurwa!
Jeszcze raz się zaśmiał po czym przybliżył do mnie. Czułam jego oddech na swoim policzku. Dotknął swoimi ustami miejsca, w którym miałam plamkę, po czym jego warki zmieszały się z jego językiem, który był niezwykle sprawny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili odsunął się
-Hmmm... mniam- powiedział z uśmiechem na co ja zaczęłam się śmiać.


_____________________________
I kolejny rozdział. Taki se. Jeżeli czytacie, komentujcie!
Jeżeli możecie, polećcie tego bloga na swoich, byłabym bardzo wdzięczna.
Trzymajcie się!

Rosalie