Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

poniedziałek, 27 maja 2013

Chapter Twenty- Three

Patrzyłam na jego zmasakrowaną twarz doskonale wiedząc, kto mu to zrobił. Po nie kąt to moja wina. Powinnam się przyznać, powiedzieć, że...

- Rosie, kurwa!- Podniosłam się gwałtownie mrużąc oczy przez światło, które wpadało do mojej sypialni. Nakryłam głowę poduszką, chcąc zignorować otaczający mnie świat ale niestety osoba, która mnie odwiedziła miała inne plany ponieważ przedmiot znajdujący się na mojej głowie został mi brutalnie zabrany. Otworzyłam oczy z jęknięciem i westchnęłam widząc przed sobą smutną twarz Alexa.
- Idź sprawdź czy cię nie ma u siebie w domu.- Powiedziałam zła i usiadłam na brzegu materaca przecierając ręką zmęczone oczy.
- Byłem teraz wołają ciebie.- Powiedział, a ja spojrzałam na niego nie do końca jeszcze rozumiejąc co on do mnie w tej chwili mówi.
- Weź wyjdź.- Wstałam i nie przejmując się faktem iż paraduję przed nim w samej dość skąpej bieliźnie udałam się do kuchni w celu znalezienia czegoś do picia.
Otworzyłam swoją lodówkę i wyciągnęłam z niej do połowy pustą butelkę wody. Odkręciłam ją i wzięłam kilka dużych łyków minimalizując suchość w gardle.
- Porozmawiasz ze mną?- Alex znów postanowił pomęczyć mnie swoją obecnością i natrętnością. Spojrzałam na niego lekko zła.
- Przecież cały czas rozmawiam. Więc co się czepiasz?- Odpowiedziałam i udałam się do salonu. Zrzuciłam z kanapy kilka bluzek i gazet robiąc sobie tym samym miejsce do siedzenia.
Wzięłam pilot ze stolika i włączyłam odbiornik szukając czegoś co mogłabym obejrzeć i nie zasnąć.
- Normalnie porozmawiać.- Odpowiedział i usiadł obok.- Kate pokłóciła się z Niall'em. I to dość porządnie bo wróciła do siebie do domu.- Powiedział, a ja spojrzałam na niego nie dowierzając, że on jest aż tak głupi.
- Co mnie to obchodzi? Było jasne, że prędzej czy później się pokłócą. Znam Kate i wiem, że nie lubi być w poważnych związkach. Jeżeli to był związek.- Wzruszyłam ramionami całkiem nie przejmując się faktem iż moja 'przyjaciółka' może mnie w tej chwili potrzebować. Ja też jej potrzebowałam i jej nie było. 
- Czy ty się słyszysz? Rosie co się z tobą dzieję?- Alex wydawał się przybity moim zachowaniem. Oby tak dalej.
- Zaczęłam żyć drogi Alexandrze.- Odpowiedziałam i położyłam mu rękę na ramieniu.- Dopiero teraz.- Dodałam i powróciłam do szukania jakiegoś filmu czy chociażby programu, który mnie zaciekawi.
- Wszystko zniosę ale nie to jak bardzo stajesz się obojętna na moje istnienie.- Wyszeptał, a ja poczułam nie miłe ukłucie w klatce piersiowej. Nie, nie, nie. Proszę nie teraz. 
- Jeżeli to już wszystko co miałeś mi do powiedzenia to możesz już sobie iść. Wiesz gdzie są drzwi.- Powiedziałam i mocno zacisnęłam szczękę co na pewno nie uszło jego uwadze. Po chwili zastanowienia wstał z westchnieniem.
- Jak coś to dzwoń.- Powiedział i zniknął z mojego pola widzenia. Oparłam się o oparcie i odchyliłam do tyłu głowę. Było blisko. 
Tak desperacko próbuję odsunąć od siebie atakujące mnie uczucia, że aż się gubię. Sama już nie wiem czy nadal chcę prowadzić taki tryb życia. Z jednej strony podoba mi się ta wolność, egoistyczna postawa, ale z drugiej.... Tęsknię za Kate, Alex'em i nawet chłopakami. Nadal jestem człowiekiem z uczuciami, który popełnia błędy mimo wszystko. Mimo wszelkich starań nie będę ideałem. Nikt nie będzie.
Nie mogę się rozpaść.
Nie mogę.
Nie mogę, ponieważ nikt mnie nie poskłada.
Jestem sama. Muszę się do tego przyzwyczaić. Przyzwyczaić do myśli iż moje życie stanie się monotonią i będzie przepełnione samotnością. Tak. Od dziś. Samotność- to moja nowa przyjaciółka.

Kate.

Otwarłam oczy i ziewnęłam przeciągle. Poczułam jakieś dziwne ukłucie samotności, gdy zorientowałam się iż znajduję się w swoim pokoju, a nie w pokoju Niall'a. Nie było go obok tak jak zawsze. Dzisiaj nikt nie przyniesie mi śniadania do łóżka, nikt nie powie mi, że mimo roztrzepanych włosów i zaspanych oczu wyglądam najpiękniej na świecie. Trudno. Może tak powinno być. 
Odkryłam się i wstałam z ciepłego łóżeczka przeciągając się. Założyłam na swoje gołe stopy różowe kapciuszki- króliczki, które dostałam w prezencie od Harry'ego. Uśmiechnęłam się lekko i wymaszerowałam ze swojego pokoju kierując się na dół. Weszłam pogodnie do jadalni gdzie siedzieli moi rodzice i jedli śniadanie. Zajęłam miejsce na przeciwko swojej mamy i zlustrowałam wszystko co było na stole decydując się na tosty z dżemem. 
Podczas szóstego dokładnego pociągnięcia nożem po toście w celu rozsmarowania dżemu ziewnęłam zwracając tym samym uwagę swoich rodziców. 
- Kate wszystko w porządku?- Zapytała mama i upiła łyk swojej czarnej kawy z białej filiżanki. 
- Tak po prostu się nie wyspałam.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wreszcie odłożyłam nóż mogąc zacząć spożywać swoje śniadanie.
- Legenda mówi, że jeżeli nie możesz spać w nocy, to znaczy, że przebywasz w czyiś snach.- Powiedział tata i uśmiechnął się do mnie wesoło. 
- A co jeżeli nie mogę spać w dzień?- Zapytałam po woli mrużąc oczy i cały czas patrząc na niego.
- Ale przecież jest ranek, to znaczy, że nie mogłaś spać w nocy.- Wytłumaczył mi ojciec, a ja oparłam łokcie na stole.
- A co jeżeli dla mnie noc to dzień, a dzień to noc? Jak w 'Domie Nocy'*?- Znów zadałam pytanie całkiem zbijając go z tropu.
- Te książki co czytasz są psychiczne.- Odpowiedział i pokręcił głową.
- Insynuujesz, że jestem psychiczna? No pewnie! Własny ojciec nazwał mnie psycholem! No tego jeszcze nie było!- Poderwałam się gwałtownie z miejsca i obrożna ruszyłam na górę.

Rosie.

Z cichym westchnieniem zmęczenia zamknęłam szafkę w kuchni i rozejrzałam się po pomieszczeniu, które wyglądało jak po moim wprowadzeniu się tutaj. Na podłodze nie było żadnych śmieci, wszystkie meble umyte. Teraz zostało mi tylko iść po jakieś zakupy i mogę zabrać się za projekty do pracy.
Wyszłam z kuchni i skierowałam się do swojej sypialni. Otworzyłam wielką szafę i wyciągnęłam swoją szarą bluzę po czym ubrałam ją na siebie zapinając tylko do połowy. Wciągnęłam jeszcze na nogi buty i zabrałam telefon z biurka. Z szafki w kuchni wyjęłam portfel i chwyciłam klucze z blatu.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i schowałam je do kieszeni bluzy. Zeszłam po cichu po szarych schodach i otworzyłam ciężkie drzwi pozwalając aby dość chłodne powietrze zaatakowało moje ciało. Spojrzałam na mój samochód i zamiast ruszyć w jego stronę obrałam kierunek wyjścia z terenu bloku.
Ludzie przepychali się, krzyczeli, machali na taksówki. Każdy gdzieś się spieszył. A ja? Ja szłam spokojnie z rękoma w kieszeniach bluzy i po prostu myślałam. Nad czym? Nad życiem, sensem naszego bycia, istnienia. Niby nasza obecność na ziemi powinna być dla nas czymś wspaniałym ale czy akurat dla każdej osoby taka jest? Czy dla tego pana spod bloku, który żebrze na jedzenie jego istnienie jest czymś wspaniałym? Dla innych może tak, ale dla niego... Może sam zapracował na to co go teraz spotyka, a może po prostu ktoś inny ingerował w jego przyszłość lub poczynania.
Za pewne każdy z nas zasługuję na szczęśliwe życie, ale nie każdy takie ma.
Nie ma na świecie takiej osoby, która nie zrobiłaby czegoś złego. Nie mówię tutaj o zabiciu drugiego człowieka, ale chodzi mi o odmówienie pomocy z czystego lenistwa, albo odsunięcie od siebie osoby, która mogłaby zepsuć naszą reputację. Tak. Ludzi są wredni i tego nie zmienimy nawet jeżeli byśmy się tego chcieli. Właśnie.
Jeżeli byśmy chcieli.
Podeszłam do automatycznych drzwi i odczekałam chwilę aby stanęły przede mną otworem. Weszłam spokojnie do ciepłego wnętrza i chwyciłam czerwony koszyk. W sklepie nie było dużo osób co było zbawieniem ponieważ nie miałam ochoty sterczeć w kolejkach lub przepychać się między stoiskami.
Stałam przed półką z żelkami i zastanawiałam, się które wybrać gdy usłyszałam ich roześmiane głosy. Rozejrzałam się wokół siebie ale nigdzie ich nie zobaczyłam. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Masz schizofrenie. Pokręciłam głową i wrzuciłam do koszyka kolorowe misie, które zapewne jeszcze dziś mnie uszczęśliwią. Pewnym krokiem ruszyłam w dalszy spacer po sklepie, a gdy wychodziłam zza jednego ze stoisk wpadłam na kogoś. A raczej na coś.
Metalowa rurka od wózka boleśnie wbiła mi się w brzuch przez co mój układ nerwowy od razu zareagował, a nogi jakby same cofnęły się od przyczyny mego bólu.
- Trochę orientacji w terenie, co?- Zapytałam wrednie i zaczęłam rozmasowywać bolące miejsce. Nawet nie wiem do kogo mówiłam. Właściwie nie interesowało mnie to zbytnio.
- Ciebie też miło widzieć Rosie.- Odpowiedział mi Harry, a moja głowa od razu powędrowała do góry napotykając jego rozbawione spojrzenie.
- No zajebiście.- Mruknęłam pod nosem i przetarłam ręką czoło.
- Nie bluźnij kobieto!- Powiedział Niall i zaśmiał się razem z Harrym.
- Ej nie mogłem znaleźć...- Louis pojawił się obok chłopców, a zauważywszy mą zacną osobę umilkł i zaczął się we mnie wpatrywać.
- Mózgu? Ten zajazd ominąłeś bardzo dawno temu.- Powiedziałam chcąc mu dokuczyć. Harry parsknął śmiechem ale pod ostrzegawczym spojrzeniem Lou umilkł i zagryzł dolną wargę aby powstrzymać śmiech.
- Taa, a ty kierunek: uroda.- Odpyskował mi. Zmarszczyłam brwi i cmoknęłam.
- Wiesz z tego co pamiętam, a pamięć mam dobrą, przy naszym ostatnim spotkaniu w schowku powiedziałeś, sorry krzyczałeś, że jestem najpiękniejszą dziewczyną na świecie.- Odpowiedziałam i nie chcąc bardzo zagłębiać się w tą dyskusję ominęłam ich i skierowałam się do kasy rezygnując z dalszych zakupów.

Harry.

- Ona jest taka irytująca!- Krzyknął Louis i zaczął krążyć po moim pokoju. Uśmiechnąłem się lekko i odchrząknąłem aby ukryć moje rozbawienie. Za wszelką cenę starałem się przyjąć poważny wyraz twarzy, ale jego zachowanie mi na to nie pozwalało.
- Tak, tak masz rację. Kontynuuj.- Powiedziałem i machnąłem ręką chcąc zachęcić go do dalszego marudzenia na pewną brunetkę. Właściwie to już blondynkę. 
- Jak ją widzę to mam ochotę zdzielić jej z krzesła, aby tylko zetrzeć jej ten parszywy uśmieszek z twarzy. I jeszcze te jej gadki ominąłeś ten zajazd bardzo dawno. Co to w ogóle ma być?! Rodzice ją w betoniarce bujali jak była mała czy coś?- Chłopak zaczął gestykulować rękoma i piszczeć jak mała dziewczynka. Tego było już za wiele. Nie wytrzymałem i po prostu zacząłem się śmiać jak opętany, a Lou spojrzał na mnie urażony.
- Przepraszam Louis ale po prostu już nie mogę. Zachowujesz się jak małe dziecko. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że to ty wszystko spierdoliłeś ale zamiast się do tego przyznać wymyślasz co chwilę inne kłamstwo byleby odwrócić od siebie uwagę.- Powiedziałem, a chłopak westchnął i usiadł obok mnie.
- Cholera Styles trudno mi to powiedzieć ale nie mam wyboru. Masz rację.- Odparł, a ja uśmiechnąłem się dumny z samego siebie. 
- To dlaczego ty jeszcze tutaj jesteś? Powinieneś już być w drodze do tej irytującej piękności myśląc nad tym jak dostaniesz się do jej bunkru i co jej powiesz.
- Dobra. Idę się przebrać i pojadę do niej. A co. Najwyżej mnie pobije. Gorzej już być nie może.- Odpowiedział zdeterminowany i wyszedł z mojego pokoju, a ja pokręciłem głową z uśmiechem na ustach. Podniosłem się z westchnieniem i zszedłem na dół do salonu gdzie siedział Niall i Liam, którzy oglądali jakiś badziew w telewizorze. Usiadłem obok nich i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
- A gdzie Zayn?- Zapytałem gdyż nie zauważyłem go nigdzie.
- U Perrie. I nie mam pojęcia, o której wróci.- Odpowiedział mi Liam, który nawet na mnie nie spojrzał.
- Tak. To wszystko wyjaśnia.- Odparłem ze śmiechem i jeszcze wygodniej rozłożyłem się na kanapie skupiając się na filmie.

Rosie.

Jęknąłem i zapaliłam lampkę stojącą na kremowej etażerce. Spojrzałam na zegarek i przetarłam oczy. Wzięłam do ręki swój dzwoniący telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc nawet kto budzi mnie o drugiej nad ranem.
- Rosie!- Usłyszałam zdenerwowany krzyk Harry'ego po drugiej stronie.
- Nie Święta Teresa z Kalkuty. Kretynie dzwonisz na mój telefon to jasne, że ja odbiorę.- Powiedziałam i usiadłam na łóżku.
- Proszę cię przyjedź do szpitala.- Poprosił zrozpaczonym głosem.
- Co? Po co?- Zapytałam, a moje serce przyspieszyło.
- Louis miał wypadek. Proszę cię pospiesz się.
- Gdzie?- Zadałam następne pytanie i wyskoczyłam z łóżka trzymając telefon przy uchu zaczęłam szukać jakiś ciuchów, które mogłabym szybko ubrać.  
- Santa Maria. Wiesz gdzie to jest?- Nie odpowiedziałam tylko rozłączyłam się i zaczęłam ściągać z siebie piżamę. Ubrałam na siebie szybko wyciągnięte rzeczy
Chwyciłam z blatu klucze i wybiegłam z mieszkania szybko zbiegając po schodach. Dobiegłam do samochodu i otwarłam trzęsącą się ręką drzwi. 
Wybijałam na kierownicy jakiś nieznany mi rytm czekając aż te przeklęte światła się zmienią. Po chwili straciłam cierpliwość dlatego po dokładnym rozejrzeniu się przejechałam na pasach nie czekając na zmianę koloru. Nie obchodziło mnie teraz to, że policja może wlepić mi wysoki mandat. Ważniejszy był Lou. Miałaś się nie przejmować! No i wszystko szlag trafił.
Zahamowałam z piskiem opon i nie zamykając samochodu pobiegłam w stronę wejścia do szpitala przeskakując po dwa stopnie. Rozejrzałam się zdezorientowana gdy zobaczyłam pełno reporterów z aparatami i mikrofonami. 
- Rosie!- Usłyszałam swoje imię i zobaczyłam czuprynę loków. Harry. Przecisnęłam się przez natrętnych ludzi aż dotarłam do trzech ochroniarzy, którzy odsunęli się na tyle abym mogła przejść do chłopaka, który mnie wołał. Bez słowa zaczęliśmy biec w stronę sali, w której najprawdopodobniej leżał Lou. 
Wszyscy siedzieli przed drzwiami i mieli zmartwione miny, a na twarzach dziewczyn mogłam dostrzec łzy. Ale gdzie do cholery była Eleanor? Wredna suka. 
- Liam powiedz mi co dokładnie się stało.- Skierowałam się do chłopaka, który trzymał się najlepiej ze wszystkich zgromadzonych. Brunet wzruszył ramionami dając mi tym samym do zrozumienia, że nie ma pojęcia i jeszcze bardziej przytulił do siebie płaczącą Danielle. 
- Wyszedł z domu jakoś po piątej i miał jechać prosto do ciebie.- Powiedział Harry, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie było go u mnie.- Odpowiedziałam czym zadziwiłam chłopaka.
- Ale on mówił, że pojedzie prosto do ciebie. Chciał z tobą porozmawiać.- Wytłumaczył mi brunet, a ja pokręciłam głową. 
Telefon, który jakimś cudem wzięłam ze sobą zaczął dzwonić w mojej kieszeni. Wyjęłam go i zobaczyłam iż próbuje skontaktować się ze mną  jakiś nieznany numer. Odeszłam kawałek i nacisnęłam 'odbierz' 
- A jednak Louis nie jest wytrzymały.- Usłyszałam wredny głos Flack w słuchawce. Wciągnęłam głęboko powietrze i zacisnęłam dłoń w pięść.
- Jeżeli coś mu się stanie zabiję cię dziwko, rozumiesz?- Powiedziałam wściekła.
- Oj, już się trzęsę. Mówiłam ci, że masz dzień. Nie posłuchałaś się więc spełniłam swoje obietnice. Ale chwila mówiłaś, że nie obchodzi cię ich los, prawda? Ciekawe czy Kate jest wytrzymalsza.- Mój wzrok automatycznie spoczął na blondynce, która chowała twarz w dłoniach. 
- Pożałujesz tego.- Powiedziałam tylko i rozłączyłam się zdenerwowana. Podeszłam do moich znajomych i spojrzałam na zamknięte drzwi.- Muszę go zobaczyć.- Powiedziałam i od razu rzuciłam się na drzwi otwierając je z zamachem. Wciągnęłam głęboko powietrze i zamknęłam za sobą białe drzwi podchodząc bliżej łóżka, na którym leżał Tomlinson.
 Patrzyłam na jego zmasakrowaną twarz doskonale wiedząc, kto mu to zrobił. Po nie kąt to moja wina. Powinnam się przyznać, powiedzieć, że...
Jakaś maszyna zapikała, a po chwili znów nastała cisza. Chwyciłam zimną rękę Louisa i pozwoliłam emocjom wziąć górę.
Łzy zaczęły wypływać z moich oczu niekontrolowanie.
- Masz się obudzić, rozumiesz? Jesteś najbardziej upartą osobą jaką znam więc masz się kurwa obudzić i powiedzieć to co chciałeś powiedzieć mi dzisiaj.- Zamknęłam oczy, a po sali znów rozniósł się ten wnerwiający pisk, który tym razem nie ucichł.
Drzwi otworzyły się z rozmachem, a do sali wszedł lekarz i trzy pielęgniarki.
- Saturacja spada. Prawe płuco się zapadło.- Powiedział lekarz czym przeraził mnie na śmierć. Jeszcze jedna maszyna zaczęła pikać, a na ekranie pojawiła się prosta linijka.
- Defibrylator szybko!- Krzyknął lekarz, a jedna z pielęgniarek chwyciła mnie za ramiona i zaczęła wyprowadzać z sali.
- Nie! Nie! Ja muszę z nim być! Muszę tam zostać!- Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się. Ktoś objął mnie ramionami i pomógł pielęgniarce wyprowadzić mnie z sali, a po chwili drzwi zamknęły się odgradzając nas od Louisa. Odgradzając mnie...
Wyrwałam się z silnego ucisku, któregoś z chłopaków i rozpłakałam się na dobre.
- Rosie wszystko będzie dobrze.- Spojrzałam na Kate, która stała za Harrym i starała się opanować łzy, które cisnęły jej się do oczu.
- Sama w to nie wierzysz.- Powiedziałam i ruszyłam w jakimś nieznanym dla mnie kierunku. Na końcu korytarza dostrzegłam kaplicę, a moje nogi same mnie tam zaprowadziły. Otworzyłam ciężkie brązowe drzwi i weszłam do dość ciemnego pomieszczenia oświetlonego kilkoma świeczkami stojącymi na samym przodzie przy małym ołtarzu. Usiadłam w pierwszej ławce i spojrzałam na Jezusa, przypiętego do krzyża.
- Nie zabieraj go.- Szepnęłam.- Nie możesz tego zrobić. Harry sobie nie poradzi gdy go zabraknie. Eleanor jest z nim w ciąży, on musi wychować swoje dziecko. Musi nagrać jeszcze wiele piosenek. On jest tutaj potrzebny. Ja nie... Weź mnie. To wyjdzie wszystkim na dobre. Jeżeli zabierzesz jego moje życie straci sens. Ja go kocham i dobrze o tym wiesz. Po prostu.... Jaka ja byłam głupia. Doskonale wiem, że Caroline jest szurnięte, mogłam się spodziewać, że coś mu zrobi, mogłam wyjechać. Ale nie... Moja duma się cholera odezwała.- Pociągnęłam nosem i starłam łzy z policzków.- Wyjadę. Obiecuję, że jeżeli on przeżyję ja wyjadę i stanę się lepszy człowiekiem. Przyrzekam Ci to. Tylko go zostaw. Proszę.- Pochyliłam głowę czując wstyd, że przychodzę do takiego miejsca dopiero wtedy gdy czegoś chcę.
Drzwi otworzyły się tworząc na przejściu ścieżkę za światła wpadającego z korytarza.
- Rosie...- Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego. Wyszłam z ławki i podeszłam do niego.- Louis....- Zaczął chłopak, a po jego policzkach popłynęły łzy. Nie, nie, proszę nie.
***
Czuję się okropnie z myślą iż miałem coś z tym wspólnego. Jak ja mogłem?! Co mną do cholery kierowało?! 
Ona... To jej wina. Muszę z tym skończyć. Ale jak? Nie potrafię... Ona jest dla mnie wszystkim.... Co mam zrobić? 
To koniec.
 Koniec mnie...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Dom Nocy- seria książek o wampirach.
Przepraszam! Miał być wczoraj ale nastały małe komplikację i kicha! Dziękuję za komentarze, które zostawiłyście pod notką dotyczącą PEWNEJ OSOBY... Naprawdę mi to pomogło. Od razu przepraszam was ZA BŁĘDY, ale w końcu jestem człowiekiem, a nie maszyną.  Ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału zobaczymy jak wy go odbierzecie. :D
Szczególne pozdrowienia przesyłam MOJEJ FANCE :***
Liczę na wasze komentarze.
A teraz tradycyjnie: SUCHAR TIME: Co robi żyrafa ( nie moja nauczycielka od geografii) w zoo? WYPŁASZA PTAKI Z DRZEW! Badum- Tsss. ( to było mego suche) 

sobota, 25 maja 2013

Co do pewnego komentarza....

Rozje*bałaś to opowiadanie i to ostro.
Jak można tak źle pisać? Dziecko z podstawówki lepiej by to robiło. Popełniasz błędy gramatyczne,stylistyczne,interpunkcyjne i ORTOGRAFICZNE- czy ty nie widzisz,że blogger ci je na czerwono podkreśla? A najgorsze jest to,że to co piszesz jest niezrozumiałe. Jak można pisać o dziewczynie,a posługiwać się się formami męskimi "wszedłem", "zauważyłem" ?!
Jak już piszesz z kogo perspektywy jest opowiadanie to pisz wszędzie, a nie:
"""SiedziałAM sama przy barze pijąc już entego drinka, zamawiając przy tym następnego. MusiałAM zagłuszyć uczucie pustki, następnymi dawkami alkoholu. A po za tym głowa miała mi zaraz pęknąć po wczorajszej libacji więc wolałAM się 'znieczulić' niż cierpieć. Chociaż ból jest dobry. Właściwie dzięki niemu można dowiedzieć się czy masz w sobie jeszcze chociaż odrobinę uczuć, które chce wyłączyć. WszedłEM do klubu i rozejrzałem się szukając swojej potencjalnej ofiary. OdwróciłEM głowę w lewą stronę i zobaczyłEm brunetkę, która stała..."""


Z tego fragmentu wynikają 2 twoje błędy, o których wspomniałam wyżej( mieszanie form,nie pisanie czyja to perspektywa).
Pewnie zapytacie dlaczego to czytam. A więc:
-Myślałam,że się poprawisz.
-Opowiadanie BYŁO naprawdę ciekawe.
-Nie chciałam cie oceniać po 2 rozdziałach,tego nawet nie dokończyłam czytać i nie zamierzam ;')

Nie pozdrawiam.
Czekam na hejty,buziaki :*


Piszę do was w sprawie tego komentarza. Chciałam kilka rzeczy wyjaśnić autorce. To co skopiowałaś i dałaś w cudzysłów to jest fragment z dnia drugiego. Nie chciałam pisać po perspektywie Rosie imienia Louis. Myślałam, że załapiecie o co chodzi ale najwidoczniej nie wszyscy to załapali. Macie tutaj przykład takiej osoby.
Wiem, że są błędy ale kochana (czujecie ten sarkazm?) dziewczynko ja nie mam czasu na czytanie tego po kilka razy i sprawdzanie wszystkiego! Mam też inne obowiązki. Specjalnie tych błędów raczej nie robię. Właściwie to pierwszy raz od bardzo długiego czasu spotkałam się z taką krytyką. Pisałam prace do szkoły i zawsze były same pochwały ale rozumiem nie wszystkim musi się podobać to co piszę. 
Napisałaś, że opowiadanie BYŁO ciekawe i wytykałaś mi błędy, a więc mam do ciebie pytanie. Jak założycielka bloga dodała notkę iż poszukuję swojej następczyni, to dlaczego do cholery się nie zgłosiłaś?! Mogę dostać teraz wiele komentarzy, które miałyby mnie jakoś no nie wiem odstraszyć od pisania ale szczerze to się tym nie przejmę. Nie znam cię dziewczynko, ty nie znasz mnie, a więc wydaję mi się, że wszystko jest jasne. Nie chcesz nie czytaj! Nikt cię nie zmusza. Przy bodajże moim pierwszy rozdziale dodanym tutaj dostałam komentarz, który ostrzegał mnie przed właśnie takimi osobami. Cóż bywa. 
To chyba tyle. MAM nadzieję, że KAJA, która to napisała jeszcze się odezwie albo da spokój i dalej będzie żyć w swoim wysublimowanym świecie. Cześć.

niedziela, 19 maja 2013

Chapter Twenty- Two

Siedziałam i wpatrywałam się w swojego ojca, który był cały czerwony na twarzy. Tak samo jak ja siedział cicho i słuchał kłótni Melanie z Caroline. Nie wiem o co chodzi bo właściwie straciłam rachubę chyba po szóstym krzykiem Caroline, że Melanie jest suką. Teraz nawet złość Flack nie sprawiała mi przyjemności. Byłam zła i zdezorientowana. Moja matka nie żyję, ale przychodzi mnie odwiedzić. Czegoś tutaj nie rozumiem. To ona żyję, czy nie?! Jebnij jej z krzesła to się przekonasz. 
- Tato, chodź ze mną.- Powiedziałam i wstałam zostawiając Caroline i Melanie same. Nie za bardzo obchodziło mnie to co zrobią.
Weszłam do swojej sypialni i stanęłam przed oknem. Po chwili usłyszałam jak ktoś za mną zamyka drzwi, a w pomieszczeniu zapada niezręczna cisza, którą nikt nie przerywa. Odwróciłam się do taty i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie masz mi czegoś czasem do powiedzenia?- Zapytałam zła, brakiem reakcji z tego strony. Chyba każdy normalny człowiek w jego sytuacji zacząłby się tłumaczyć, ale nie on.
- Nie.- Odpowiedział krótko i wpatrywał się we mnie intensywnie.- To nie twoje sprawy więc, najlepiej będzie jak zapomnisz, że ona kiedykolwiek tutaj przyszła.- Dodał i chciał wyjść ale mu na to nie pozwoliłam.
- No ty to sobie chyba teraz żartujesz! Przychodzi do mnie jakaś kobieta i mówi, że jest moją matką, a ty mówisz, że mam o tym zapomnieć!- Krzyknęłam wściekła jego zachowaniem.
- Uważaj na słowa młoda damo.- Wysyczał w moją stronę i wyszedł zapewne zabierając ze sobą Caroline. Zamknęłam oczy i pokręciłam głową nie rozumiejąc niczego co przed chwilą się wydarzyło.
 Położyłam się na swoim łóżku i przytuliłam do siebie poduszkę chcąc zaznać chwili spokoju. Za dużo przeżyć jak na jeden dzień.
Całe to przyjęcie, Louis, kłamstwa.... Od kiedy moje życie wygląda jak jedna wielka katastrofa? Kiedyś było dobrze. Miałam przyjaciółkę, wspaniałego ojca, dom, wymarzoną pracę, a potem? Potem poznałam tą zasraną piątkę osób. Każdy z nich zostawił na mnie swoje piętno. Każdy z nich w jakiś dziwny sposób zranił mnie i zostawił po sobie ślad. Gdzie tu jest sens? nie ma go. Podobno nic nie dzieje się przypadkiem, że lepsze i gorsze rzeczy, które nam się przytrafią zmieniają nasze życie. Czuję, czuję, że robię się obojętna. Gdy dowiedziałam się, że Louis prowadził ze mną te cholerne gierki tylko aby wygrać jakiś zakład czułam ból, smutek, żal. Ale po chwili wszystko zniknęło i czułam tylko nienawiść do jednej osoby, teraz czuję już do dwóch. Czy z sekundy, na sekundę moja lista będzie się powiększać? Czy wreszcie zostanę całkiem sama? Właściwie.... 
To nie byłoby aż takie głupie rozwiązanie. Byłabym zdana tylko na siebie i nie mogłabym nikogo zranić. Miałabym spokój.

Dzień pierwszy.

Ocierałam się swoim ciałem o jakiegoś całkiem nieznanego dla mnie faceta. Procenty buzowały po moim ciele wprawiając mnie w błogi stan, rozkojarzenia. Kilka skrętów, poprawiło krążenie mojej krwi ceną przyćmionego umysłu, który w tej chwili wcale nie był mi potrzebny. Chciałam coś poczuć. Coś innego niż obojętność i nienawiść, która psuję moje życie.
 Zamknęłam oczy i odwróciłam się przodem do mojego towarzysza. Wciągnęłam głęboko do płuc powietrze zmieszane z dymem i otworzyłam oczy cofając się o krok. Jego niebieski oczy wpatrujące się we mnie z pożądaniem, grzywka opadająca luźno na czoło. Louis. 
Serce zaczęło mi szybciej bić, a gdy światło reflektora przemknęło po zdziwionej twarzy chłopaka skarciłam się za takie myśli. Nieznany mi chłopak objął mnie w tali jedną rękę przesuwając niżej aż do zakończenia mojej skórzanej spódniczki. Jego usta odnalazły moje, a ja bez żadnego protestu poddałam się mu wiedząc, że robię źle.

Louis.

Od teraz alkohol i papierosy stały się moimi najlepszym przyjaciółmi. Wolę truć własne życie, niż udawać, że wszystko jest dobrze. Znudziło mi się to już. A po za tym, nabierze się na to ktoś? Raczej nie.
 Chociaż może...
 Może te puste dziewczynki, które myślą, że mnie spotkają nadal będą pewne tego, że Louis Tomlinson jest idealny i zabawny. Gówno prawda. Nikt nie jest idealny, a tym bardziej ja. Każdy ma wady i zalety. pokazać wam? weźmy na przykład nijaką Rosalie  Silby. 
Wady- wredna, arogancka, pewna siebie, zarozumiała, nieżyczliwa, dwulicowa, uzależniająca, hipokrytka, egoistka, fałszywa, bezczelna....
Zalety- uczciwa, szczera, asertywna, opiekuńcza, troskliwa, i przede wszystkim piękna. 
A więc jak widać jej dobra strona przegrywa na starcie. Czas zacząć życie bez Rosalie. Czas na prawdziwego mnie.

Dzień drugi. 

Siedziałam sama przy barze pijąc już entego drinka, zamawiając przy tym następnego. Musiałam zagłuszyć uczucie pustki, następnymi dawkami alkoholu. A po za tym głowa miała mi zaraz pęknąć po wczorajszej libacji więc wolałam się 'znieczulić' niż cierpieć. Chociaż ból jest dobry. Właściwie dzięki niemu można dowiedzieć się czy masz w sobie jeszcze chociaż odrobinę uczuć, które chce wyłączyć. 
Wszedłem do klubu i rozejrzałem się szukając swojej potencjalnej ofiary. Odwróciłem głowę w lewą stronę i zobaczyłem brunetkę, która stała oparta o ścianę i wpatrywała się we mnie z cwanym uśmieszkiem na ustach. Nie wyglądała na normalną dziewczynę. Wyglądała na napaloną fankę, która nie ma żadnych hamulców jeżeli ma okazję zadowolić swojego idola.
Lasery przesuwające się po mojej twarzy jak i po kilkunastu tysięcy innych rozmarzonych twarzach, nie przejmujących się jutrem. Znów ten błogi stan uspokojenia, ciszy i zadowolenia. Tanecznym krokiem ruszyłam w stronę baru chcąc znów wlać w siebie kilka dawek alkoholu. Oparłam się o długi szklany blat i rozejrzałam dookoła. Wytężyłam wzrok zauważając pewną osobę. Zapominając po co tutaj przyszłam odnalazłam chłopaka, z którym tańczyłam i chwyciwszy go za rękę skierowałam się w stronę wyjścia. Mijając go na schodach uśmiechnęłam się wrednie, a zdziwienie na twarzy Tomlinsona dało mi wielką satysfakcję.

Kate.

Przetarłam czoło ręką wysłuchując w skupieniu słów Alexa. Westchnęłam gdy doszła do mnie świadomość, że oni są tacy sami. Rosie i Louis. Cierpią razem, więc razem chcą o tym zapomnieć na swój pojebany sposób. 
- Rozmawiałeś z nią?- Zapytałam gdy zapanowała cisza. Poczułam jak ręka Niall'a spoczywa na moim ramieniu i przyciąga mnie do siebie. Posłusznie wtuliłam się w niego chcąc poczuć bezpieczne ciepło bijące od jego ciała.
- Próbowałem, ale do niej nic nie dociera.- Odpowiedział mi brunet, którego ledwo co mogłam poznać. Zawsze uśmiechnięty, teraz siedział przybity i smutny z powodu Ros. 
- Jeżeli z tobą nie rozmawia, to ze mną też nie będzie.- Powiedziałam i spojrzałam na niego.- Co się tak gapisz? Jakoś ostatnio nie zasłużyłam sobie na medal najlepszej przyjaciółki.- Wytłumaczyłam.
- Z grzeczności, nie zaprzeczę. Ale coś trzeba zrobić. Ona długo tak nie pociągnie. I nie chodzi mi tutaj o jej stan fizyczny, a bardziej psychiczny.- Pokiwałam głową całkiem zgadzając się ze słowami Alexa. 
- No i coś zrobimy. Jeszcze nie wiem co ale coś na pewno.- Stwierdziłam pewna siebie i zdeterminowana aby pomóc swojej przyjaciółce.- Dzięki. No wiesz, że mi powiedziałeś.
- Spoko. Ale proszę niech nikt się nie dowie, że byłem dla ciebie miły. To by mnie zniszczyło.- Powiedział i złapał się za pierś w teatralnym geście prośby.
- Uwierz nie tylko tobie na tym zależy.- Wstałam chcąc odprowadzić go do drzwi. 
- Kate trzeba przeżyć ból - by opisać cierpienie... Trzeba dotknąć nieba - by rozkosz zapisać... Trzeba stracić nadzieję - by cenić złudzenia... Trzeba przeżyć wczoraj - by obudzić się dzisiaj... Trzeba najpierw zgubić - żeby zacząć szukać... Trzeba być samemu - by cenić we dwoje... Trzeba zamknąć drzwi - żeby ktoś zapukał... Trzeba się zapytać - by ktoś wskazał drogę... Trzeba poznać brutalność - by docenić tkliwość... Trzeba przestać bywać - by znów odczuć bycie... Trzeba najpierw umrzeć - by rozpocząć życie...
- Co ty pieprzysz?- Zapytałam całkiem zdziwiona jego słowami, które swoją drogą nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia. 
- Zobaczysz.- Powiedział i odszedł pogwizdując. Zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu, w którym siedział blondyn. 
- Musisz wybrać.- Powiedział przez co stanęłam w połowie drogi do niego. 
- Co? Co muszę wybrać?- Zapytałam ale nie ruszyłam się z miejsca. Niall wstał i stanął na przeciwko mnie z zawziętą miną.
- Czy chcesz być ze mną czy nie.- Powiedział, a moje serce stanęło w miejscu, płuca domagały się powietrza, którego nie mogłam im dostarczyć. Umysł eksplodował pokazując mi jakieś dziwne scenariusze z Niall'em w roli głównej. 
- To wcale nie było śmieszne.- Powiedziałam lekko zdenerwowana siląc się na wesoły ton, które zniknął i nie chciał powrócić mimo moich wszelkich starań.
- Nie miało być. Ja po prostu mam już dość tej całe sytuacji. W jeden chwili zachowujesz się jakbyś była ze mną, ale potem odsuwasz się ode mnie z niewiadomego powodu. Dużo o tym myślałem i na prawdę ciężko mi to mówić bo coś do ciebie czuję, ale jeżeli nie chcesz mnie to po prostu to powiedz i pozwól być mi szczęśliwym z kimś innym.
- A czyli sądzisz, że ja cię ograniczam?- Powiedziałam, zła doskonale wiedząc, że ma rację, że ja tylko gram a on na tym traci najwięcej. 
- Nic takiego nie powiedziałem.- Westchnął zrezygnowany.
- Ale pomyślałeś.- Odpowiedziałam wrednie w jego stronę.
- Ale nie powiedziałem, jasne?! Co się z tobą dzieje?! Czepiasz się o wszystko! 
- Bo robisz wszystko źle!- Również krzyknęłam i od razu pożałowałam swoich słów. Jego twarz zmieniła się diametralnie. Był zszokowany, zdziwiony i smutny.
- A więc wszystko jasne. Mogłaś powiedzieć tak od razu, oszczędzilibyśmy sobie wiele czasu.- Powiedziała po czym odwrócił się i wszedł na górę. Po chwili usłyszałam trzask drzwi, a wszędzie nastała cisza.

 Usiadłam na podłodze i odchyliłam do tyłu głowę wypuszczając głośno powietrze. Brawo, Kate brawo. 
W moich oczach pojawiły się łzy, które dawno nie widziały światła dziennego. Kiedy ostatni raz płakałam? Nie pamiętam. Myślałam, że już tego nie potrafię, myślałam, że już nigdy nie będę tego robić. Głupia jesteś. 
- Kate? Ty płaczesz?- Szybko przetarłam policzki rękoma chcąc zetrzeć mokre kropelki, które świadczyły o moich słabościach. 
- Zdaje cię się.- Obok mnie usiadł Harry i popatrzył się na mnie współczująco. 
- Raczej nie. Co się stało?- Zapytał i objął mnie ramieniem tak jak zwykł robić to Niall. 
Znów poczułam, że zbiera mi się na płacz dlatego zamknęłam oczy nie wypuszczając łez na wierzch. 
- Niall to się stało.- Wyszeptałam wtulona w jego ciało.
- Jesteście dziwni. Gdy zaczął trzaskać drzwiami poszedłem do niego i zapytałem się co się stało to ona mi odpowiedział, uwaga cytuję: Kate to się stało.- Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Łżesz.- Powiedziałam, a on zaśmiał się perliście i westchnął.
- Jak dobrze, że ja jestem sam. Przynajmniej nie muszę się o nic martwić.
- Ja też jestem sama, a muszę martwić się o wszystko.
- Chodzi ci o Rosie, prawda?- Pokiwałam głową na znak zgody.- Słyszałem co nieco o jej nowym wcieleniu i muszę ci powiedzieć, że Louis też jest jakiś dziwny.
- Co masz na myśli?
- To, że zaczął pić, palić i sprowadzać do domu panienki, a nie możemy zapomnieć, że on nadal jest z Eleanor co wcale nie jest mi na rękę.
- Trzeba z nimi pogadać. Nie wiem co ten kretyn znów zrobił ale Rosie musi to mocno przeżywać skoro wszystkich olewa.
- Taaa, gadałem z Louisem.
- I co? Powiedział ci coś?- Podniosłam się z niego ożywiona.
- Ominąć wszystkie przekleństwa?
- Tak.- Odpowiedziałam szybko i prosto.
- To nic nie powiedział.- Zaśmialiśmy się razem i znów przytuliliśmy się chcą nacieszyć się obecnością drugiej osoby z problemami. Trzeba być samemu- by cenić we dwoje. Chwila, stop wróć. Co?!

Rosie.

Podniosłam klucze, które przed chwilą upuściłam i włożyłam jeden ze srebrnych przedmiotów w odpowiednią dziurkę w drzwiach. Chciałam przekręcić klucz ale drzwi otwarły się przede mną. Popchnęłam je i ujrzałam korytarz, w którym leżało pełno śmieci i butelek. Wszystko wyglądało tak jak pozostawiłam to wieczorem. 
Weszłam niepewnie do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Zrobiłam kilka kroków i odwróciłam głowę w stronę wejścia do salonu. 
- O, której to się wraca?- Zapytała Caroline i wstała z fotela z wyrafinowaną gracją. Westchnęłam i przekręciłam oczami wchodząc do pomieszczenia.
- Lubiłam ten fotel, a teraz będę musiała go wyrzucić.- Powiedziałam i pokręciłam głową w teatralnym geście niemocy.
- Masz się stąd wyprowadzić. A stąd mam na myśli Londyn.- Rozkazała mi brunetka bez żadnego wahania. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
- Co proszę? Chyba pomyliłaś mieszkania Flack. Mojemu ojcu możesz rozkazywać nie obchodzi mnie to, ale na mnie nie masz wpływu.- Odpowiedziałam zła.
- Hmm, wiesz, że wypadki chodzą po ludziach?
- Sądząc po twojej twarzy to raczej katastrofy.- Odpyskowałam zirytowana jej obecnością.
- Jak sądzisz czy Louisa i Kate łatwo skrzywdzić?- Zadała mi następne pytanie.
- Serio? Idź grozić komuś innemu. Na mnie nie robi to wrażenia. Chcesz coś im zrobić? Proszę bardzo droga wolna, a teraz wynoś się stąd i nie waż więcej pokazywać mi się na oczy bo nie ręczę za siebie.- Wysyczałam i wskazałam ręką drzwi.
- Masz dzień na zniknięcie na dobre. Inaczej zapoznam się bliżej z anatomią Louisa, Kate i Alexa. Potem może wezmę się za tego z lokami. Słodki jest czyż nie?
- Spierdalaj stąd! Możesz robić z nimi co chcesz, rozumiesz?! Nie obchodzi mnie to! Nie obchodzą mnie oni!- Wrzasnęłam nie przejmując się tym, że jest piąta nad ranem i mogę obudzić sąsiadów.
- A więc dobrze. Pamiętaj jeden dzień.- Powiedziała i wyszła z mojego mieszkania. 
Pokręciłam głową i przeczesałam palcami włosy. Głowa zaczynała mi pulsować, a zmęczenie dawało o sobie znać. 
Zrzuciłam z siebie krótką sukienkę i w samej bieliźnie położyłam się na swoim łóżku nie przykrywając się koładrą. Ona myślała, że grożąc komuś z moich znajomych zmusi mnie do wyjazdu? Chyba ją piorun trzasnął. Mam gdzieś czy coś im się stanie czy nie. Co mnie oni obchodzą? Mam swoje życie, nie muszę przejmować się innymi. Może ich nawet pozamykać w jakiś jaskiniach czy coś. Nie okłamuj samej siebie. Dość! Liczę się tylko ja. Nikt więcej. 

...

Jestem zły. Ale nie w sensie, że coś mnie zdenerwowało. Jestem złym człowiekiem. Dlaczego? Cóż dużo by wymieniać... 
Ale czy dobry człowiek rani swoich przyjaciół?
Czy sprzedaje ich komuś kto zawrócił ci w głowie?
 Raczej nie. Na pewno mnie. 
To dlaczego ja tak robię? Nie wiem. 
To jest po prostu silniejsze ode mnie. Ona jest silniejsza ode mnie. Nie fizycznie, ale psychicznie. Może robić ze mną co tylko ze chce, a ja nie będę mógł się sprzeciwić bo inaczej stracę wszystko co do tych czas zyskałem.
 Miłość, przyjaźń, rodzinę, dom. 
Mnie już nie ma. Zatraciłem się, zgubiłem, pochowałem. zostałem pogrzebany żywcem. Odebrano mi wolność, możliwość decydowania o swoim życiu, możliwość wyboru. 
Jestem dryfującym wrakiem na rzecze o nazwie: ''Kłamstwo''. 
------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Rozdział dodany po tygodniu(?) Heh, nie pamiętam :D Wydaję mi się, że was nim zawiodłam. Nie jestem z niego zadowolona ale wprowadziła już tyle poprawek, że więcej to już się chyba nie da.  Cóż mi się ogólnie tylko końcówka podoba a więc to tyle. I coś dużo dialogów nie? Nie przeszkadza wam to? Proszę nie zabijecie mnie za zrobienie z głównych bohaterów wrednych ludzisków. Nastąpiła era złej Rosie i pijaka Louisa! Jest moc!
Ehh, następny chyba dopiero w niedziele zobaczymy jak to wyjdzie. Będę wdzięczna za komentarze i głosy pod rozdziałem. :*** A i coś mi się z czcionką zrypało więc sorry za to. 
A teraz....: SUCHAR TIME: 
Jak nazywa się siostra Kasi?.... KASIORA! Badum- Tsss. 

sobota, 11 maja 2013

Chapter Twenty-One.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.
~muzyka~
Chciałabym aby ktoś spisał moje całe życie. Od mojego przyjścia na świat aż do samej śmierci. Chciałabym zobaczyć jaką drogę by dla mnie obrała ta osoba, jaka byłaby moja przyszłość. Człowiek podobno uczy się na swoich błędach ale co jeżeli, każda najmniejsza rzecz jaką ktoś robi jest błędem? Jeżeli on sam jest błędem? To co? Nie powinno go być? Możliwe. No bo czy życie nie byłoby prostsze bez osób, które nas ranią, pozbawiając nadziei, zabierają jakąś cząstkę nas. Może i byłoby ale gdyby nie ci błędni ludzie może nigdy nie poznalibyśmy znaczenia słów takich jak miłość, przyjaźń czy chociażby szczerość.
- Gotowe.- Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razu dziwnie czując się z doczepianymi rzęsami. Spojrzałam na Alexa, który przypatrywał mi się z uśmiechem na twarzy. W całym moim mieszkaniu śmierdziało farbą do włosów, i lakierem do paznokci. Długo będę to wietrzyć. 
- Mogę zobaczyć?- Wstałam i chciałam podejść do lustra ciekawa co mama Alexa ze mną zrobiła. Brunet miał inne plany ponieważ zasłonił sobą lustro nie pozwalając mi się przejrzeć.
- Zobaczysz jak się ubierzesz. Ale ogólnie to bym ci chyba radził się streszczać chyba, że chcesz mieć efektowne wejście.- Przeniosłam swój wzrok na zegarek i chwyciwszy pokrowiec z sukienką, którą wybrał dla mnie chłopak wbiegłam do łazienki. Uśmiechnęłam się do siebie myśląc, że będę mogła zobaczyć swoje odbicie jednak chłopak, który mnie nęka okazał się sprytniejszy. Całe lustro okleił taśmą tak, że odklejenie tego zajęło by mi trochę czasu, którego nie mam.
Pokręciłam głową i odpięłam pokrowiec. Wyciągnęłam z niego śliczną sukienkę. Uśmiechnęłam się i ubrałam ją na siebie wychodząc z łazienki.
- Jeszcze to.- Alex podał mi buty, kolczyki i pierścionek. Ubrałam wszystko posłusznie i uśmiechnęłam się lekko.- Mogę być normalnie stylistą czy czymś takim.- Chłopak poprawił sobie krawat i poruszał brwiami.
- Taa raczej nie. Mogę się już zobaczyć?- Brunet wskazał mi ręką na pokój, w którym było długie ścienne lustro. Weszłam do środka i zobaczyłam odbicie jakiejś innej osoby. Mocny makijaż, który był perfekcyjnie wykonany doskonale podkreślając moje oczy, wydatne czerwone usta. Zawsze blada skóra teraz wydawała się idealna do czarnego stroju. Włosy, które dziś przefarbowałam na blond dodawały mi uroku i podkreślały wydatne kości policzkowe. Spięte były w asymetrycznego koka, tylko kilka niesfornych kosmyków wisiało przy mojej twarzy jak wierni słudzy.
- Laska z ciebie co nie?- Obok mnie pojawił się Alex z szerokim uśmiechem na twarzy. Nadal wpatrywałam się w swoje odbicie nie mogąc uwierzyć, że to co widzę jest na prawdę.
- To na pewno ja?- Zapytałam szeptem, a jakby na potwierdzenie odbicie w lustrze wykonało to samo.
- Najwyraźniej tak. A teraz chodź pokarzemy temu Louis'owi co stracił.- Wypuściłam głośno powietrze bojąc się tego co może się dziś wydarzyć.
- Nadal sądzę, że to nie najlepszy pomysł abyśmy tam jechali. Mogłabym powiedzieć, że źle się czuję i tyle.- Powiedziałam i ubrałam swój czarny płaszcz nie zapinając guzików.
- I nie chcesz się pokazać? No proszę cię. Nie rób mi tego. Wbiłem się dla ciebie w garnitur, doceń ten fakt.- Chłopak zakluczył za nami drzwi i spojrzał na mnie wymownie.
- Dobrze, przepraszam nie chciałam cię urazić. Mi po prostu chodzi o to, że Eleanor za mną nie przepada, a ja nie mam ochoty się z nią kłócić.- Wytłumaczyłam i okryłam się szczelniej płaszczem czując jak zimny wiatr zaczyna odbierać mi ciepło.
- Dziś tylko ja i Katie będziemy się kłócić. Nikt więcej, a teraz zapraszam.- Otworzył mi drzwi od samochodu oczywiście od strony pasażera. Wsiadłam trochę zrezygnowana nie chcąc znów się z nim kłócić.
Wyjechaliśmy z parkingu w całkowitej ciszy. On zapewne nie wiedząc jak ma zacząć rozmowę, a ja rozmyślając nad czymś co jest całkiem poryte ale warte poświęceń. Cóż poświęceń tylko i wyłącznie z mojej strony ale...
- Udawajmy parę!- Krzyknęłam i spojrzałam rozbudzona na Alexa, który zjechał z pasa przez co kilku kierowców zaczęło na niego trąbić.
- Całkiem dziwna lecz seksowana dziewczyno co?- Zapytał gdy opanował samochód i jechał spokojnie. Spojrzał na mnie tylko przez chwilę ale wiedziałam, że podoba mu się ten pomysł.
- No wiesz tak żeby pokazać Louis'owi, że na prawdę mi na nim nie zależy. Tylko na dzisiejsze spotkanie. On będzie migdali się z Eleanor, a ja....
- A ty ze mną.- Przerwał mi lekko nie zadowolony z moich słów.- Rosie nie sądzisz, że to dziwne? I zauważ, że mówię to ja. Osoba, która cały czas robi dziwne rzeczy.
- Oj no proszę. Tylko na dziś. Nie musimy się całować jeśli nie chcesz. Przytulamy się do siebie prawie cały czas także nie będzie różnicy.- Wzruszyłam ramionami patrząc na niego z nadzieją. Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie i zwątpienie w moje słowa.
- No dobra.- Uległ po chwili zastanawiania się.- Ale bez całowania i tylko na dzisiaj.- Zaznaczył i pokręcił głową.
- Świetnie, a teraz patrz na drogę.- Upomniałam go, gdy przestał zwracać uwagę na to co dzieje się przed nim.
- Patrzę.- Odpowiedział mi. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam tam gdzie on.
- Nie na tą drogę ośle.- Powiedziałam i wygładziłam sukienkę, która podwinęła mi się ukazując trochę za dużo. O wiele za dużo.
- Precyzuj swoje wypowiedzi koteczku.- Uśmiechnął się wrednie, a ja wywróciłam oczami. - Mogę mówić do ciebie koteczku, prawda? Wiesz jesteśmy teraz parą więc muszę się tak do ciebie zwracać.
- Nie zaczynaj waleniu bo ci pizgnę.- Wymierzyłam w niego palec, a on zaśmiał się ale po chwili spoważniał.
Zatrzymał samochód przed restauracją, do której mieliśmy dotrzeć i spojrzał na mnie lekko oburzony.
- Waleniu? Serio? Za karę sama otwierasz sobie drzwi.- Powiedział i wysiadł z samochodu. Uczyniłam to samo co on rozbawiona jego zachowaniem.- Już żałuję, że się zgodziłem.- Powiedział i chwycił mnie za rękę prowadząc w stronę wejścia.
- Żałujesz tego, że zgodziłeś się ze mną przyjść jako osoba towarzysząca, czy tego, że jesteś moim szybkim chłopakiem.- Popukałam się w brodę udając, że zastanawiam się nad tym co powiedziałam.
- Obydwu mała, przebiegła gnido.- Wysyczał w moją stronę, a ja zaczęłam się śmiać.
Weszliśmy do środka, a ja cały czas chichrałam się pod nosem. Widziałam po minie Alexa, że też chciał się roześmiać ale nie chciał aby wyszło, że jednak niczego nie żałuję.
- Żadnych reporterów? Fanek?- Zdziwiłam się gdy doszło do mnie, że weszliśmy tutaj bez żadnych problemów.
- Ma się wtyki, ma się spokój.- Odwróciłam się gwałtownie słysząc za sobą głęboki głos. Uśmiechnęłam się szeroko napotykając wesołe spojrzenie Zayn'a.- O rzesz w dupę jeża, mordę nietoperza.- Malik zaczął 'jeździć' swoim wzrokiem po moim ciele.
- Zayn! Gdzie bluźnisz przy pięknej pani?- Poczułam ciepłą rękę na ramieniu.- Proszę wybaczyć za jego maniery. Jestem Harry Edward Styles. Zawsze do usług.- Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać razem z Alex'em. Odwróciłam się w stronę zszokowanego Harry'ego.
- Cześć Harry.- Powiedziałam do chłopaka rozbawiona. Jego mina była bez cenna. Zdziwienie, szok, radość, złość, strach. Wszystko na raz.
- Ja pierdole. Muszę się napić.- Chłopak pokręcił głową i odszedł gdzieś co chwilę odwracając się do nas i patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Ta, szybko poszło.- Wzruszyłam ramionami i poczułam jak czyjaś ręka spoczywa na mojej talii. Spojrzałam z uśmiechem na Alexa.
- My się chyba nie znamy. Jestem Zayn Malik.- Mulat wyciągnął rękę w stronę Alex, który uścisnął ją i uśmiechnął się.
- Alex Wild. Chłopak oto tej miłej panny, którą ktoś właśnie starał się poderwać.- Odpowiedział Zayn'owi, który nie wyglądał teraz lepiej od Harry'ego.
- To my chyba pójdziemy przywitać się z Katie.- Powiedziałam i pociągnęłam szczęśliwego Alexa w głąb sali.- Czy ty potrafisz zrobić coś czego nie zepsujesz?- Zapytałam zła.
- Ale o co ci chodzi kobieto? Chciałaś abyśmy udawali parę no to udajemy.- Powiedział całkiem nie rozumiejąc mojego wybuchu gniewu.
- NIE mieliśmy nic mówić. Mieliśmy tylko trzymać się za ręce, przytulać się ale nic nie mówić.- Wytłumaczyłam mu, a on uderzył się w czoło dopiero teraz rozumiejąc mój plan.
- Słyszałaś? Katie mnie woła.- Powiedział i chciał mnie wyminąć ale ja chwyciłam go za rękę zmuszając aby stanął obok mnie.
- Nie znosisz Katie i z wzajemnością. Co ty knujesz?- Zapytałam i przymrużyłam oczy.
- Twój Tomlinson idzie w naszą stronę. Jeżeli chcesz aby zatrzymał ten sam wygląd twarzy to lepiej mnie puść bo nie ręczę za siebie jak tu podejdzie.- Puściłam go zdziwiona jego słowami. Może inaczej. Byłam zdziwiona tym, że chciał uderzyć Lou. Nigdy tak nie reagował, więc co w niego wstąpiło?
- Nie musiałaś go puszczać. Należałoby mi się.- Wciągnęłam głęboko powietrze i odwróciłam się napotykając jego spojrzenie.
- Wiem, ale nie chciałam robić sensacji.- Odpowiedziałam próbując przybrać maskę obojętności i znudzenia nie tylko tą rozmową ale jego zachowaniem.
- To prawda? Zayn mi powiedział, że ty i on.... No wiesz.- Louis zaczął się jąkać, a na mojej twarzy pojawił się mały złośliwy uśmieszek.
- Skoro ty masz dziewczynę to i ja postanowiłam ruszyć do przodu. Chyba nie musiałam czekać na twoją zgodę prawda?- Wiedziałam, że go denerwuję swoim zachowaniem, ale wiecie co? Sprawiało mi to przyjemność.
- Mogłaś uprzedzić, że z nim przyjdziesz.- Próbował być spokojny ale jego oczy zdradzały wszystko. Gniew, ból, frustrację, miłość, żal, rozdrażnienie, nienawiść, gorycz. Człowiek może tyle czuć? 
- Przepraszam ale na zaproszeniu nie pisało, że mam powiadomić czy przyjdę z przyjacielem, bratem czy chłopakiem.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Właśnie, że nie wiem! Za każdym razem gdy rozmawiamy to albo kończy się to kłótnią albo dzikim seksem w jakiś powalonych miejscach!.- Zaczęłam krzyczeć ale nie wystarczająco głośno aby usłyszał nas ktoś z osób stojących pod ścianą lub siedzących przy stolikach.
- Nasza ostatnia rozmowa skończyła się na kłótni. Wybierz miejsce. Przecież musimy utrzymać równowagę w przyrodzie.- Podszedł do mnie patrząc na mnie zalotnie i z rozbawieniem. Położyłam mu rękę na ramieniu i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Dwie pierwsze kończyły się seksem. Trzeba utrzymać równowagę w przyrodzie.- Wyszeptałam i wyminęłam go ciesząc się swoim małym zwycięstwem.
Podeszłam do stolika przy, którym siedziała Katie, Alex i Niall. Usiadłam obok bruneta starając się uspokoić bicie serca.
- Wiedzieliście gdzieś Lou?- Obok nas pojawił się Zayn. Wyglądał na zdenerwowanego i przerażonego. Spojrzenie trójki osób siedzących obok mnie skierowało się na mnie dając do zrozumienia, że mam odpowiedzieć chłopakowi.
- Przed chwilą staliśmy w rogu za kwiatkiem. Jeżeli go tam nie ma to nie mam pojęcia gdzie polazł.- Odpowiedziałam znudzona. - O patrzcie znalazłam go.- Wskazałam palcem na poszukiwanego i Eleanor, która ciągnęła go za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia.
- Kurwa.- Mruknął Zayn pod nosem.- Alex porywam ją na chwilę.- Powiedział szybko Malik i chwycił mnie za rękę ciągnąc w tą samą stronę, w którą skierowała się przed chwilą Eleanor z Louisem
. Byłam tak zdziwiona, że nawet nie protestowałam bo gdy zorientowałam się co właściwie przed chwilą się wydarzyło było za późno.
Stałam w jakimś magazynie wraz z przestraszonym Zayn'em, dumną Eleanor i zdziwionym Louisem. Ten ostatni spojrzał na mnie wymownie, a ja wzruszyłam tylko ramionami dając mu tym samym do zrozumienia, że nie mam pojęcia o co tu chodzi.
- A więc? Może mi ktoś do jasnej ciasnej wytłumaczyć dlaczego znalazłam się w tym dziwnym pomieszczeniu?- Odezwałam się jako pierwsza. Byłam zła i nie ukrywałam tego. Nie widziałam w tym sensu.
- Wiesz właściwie to też się nad tym zastanawiam. To sprawa tylko i wyłącznie między mną, Zayn'em i Lou.- Powiedziała Eleanor patrząc na mnie wściekle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i na jeden z półek dostrzegłam kalendarz, na którym leżał długopis. Podeszłam do niej i wzięłam ową rzecz do ręki.
- Który dzisiaj?- Zapytałam patrząc na zdezorientowane miny moich towarzyszy niedoli.
- Drugi listopad.- Odpowiedział mi zdziwiony Louis. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zaznaczyłam kółeczkiem dzisiejszą datę.
- Co ty robisz?- Tym razem pytanie zadał Zayn. Spojrzałam na niego, a potem na kalendarz, który trzymałam w rękach.
- Zaznaczam datę dnia, w którym ta kretynka się ze mną zgodziła.- Odpowiedziałam wskazując na Eleanor, która zrobiła się czerwona ze wściekłości.

Katie.

Tupałam zdenerwowana nogą rozglądając się czy aby czasem znów ktoś nie idzie się pytać gdzie jest Eleanor i Louis. Kurwa mać! To ich zasrane przyjęcie, a oni sobie zniknęli. Piorun by ich trzasną i tyle. 
- Katie wiesz czym różni się blondynka od papieru toaletowego?- Spojrzałam zirytowana na Alex, który denerwował mnie dzisiaj jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- Zaraz się pewnie dowiem.- Mruknęłam zła pod nosem.
- Papier się rozwija.- Zaczął się śmiać razem z Harrym i Niall'em. 
- Fajnie, że wam wesoło i w ogóle ale może byście się przejęli faktem, że nasi przyjaciele i dziewczyna gdzieś zniknęli? A właśnie. Nie wiem czym ją uderzyłeś w głowę ale musiało to być bardzo ciężkie skoro ona z tobą jest.- Uśmiechnęłam się wrednie w stronę Alexa.
- Przejmujesz się czymś co powinnaś olać. Może robią sobie trójkąt? Chociaż właściwie jest ich tam czterech to... Czworokąt? - Harry podrapał się po głowie, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem, że istnieje na świecie ktoś tak głupi.
- Jeżeli oni są w mały pomieszczeniu to nie skończy się to dobrze. Rosie nie znosi Eleanor, a ta kretynka nie znosi Rosie. Mówię wam ktoś wyjdzie stąd z płaczem.- Powiedziałam im to co myślę. 
Drzwi od jednego z pomieszczeń magazynowych otworzyły się z hukiem, a z pomieszczenia wybiegła zapłakana Rosie, a za nią Louis, Zayn trzymający się za nos, z którego leciała krew i dumna Eleanor z kretyńskim uśmieszkiem na twarzy.
- No miałaś rację. Ktoś wyszedł,a raczej wybiegł stąd z płaczem.- Powiedział Alex. Spojrzałam na niego i miałam ochotę mu szurnąć. Ale tak poważnie.

Rosie.

- No ty sobie chyba głupia dziewczyno kpisz!.- Krzyknęłam wściekła spoglądając raz na nią, a raz na Tomlinsona, który stał z opuszczoną głową wpatrując się w swoje buty.
- Jeżeli mi nie wierzysz to zapytaj Lou.- Dziewczyn wzruszyła ramionami i przyjrzała się swoim paznokciom. Louis podniósł głowę i spojrzał na mnie załzawionymi oczyma. Czekałam na jakiś ruch z jego strony, na jakieś wytłumaczenia. A co dostałam? Ciszę, która wszystko wyjaśniała.
-  Powiedz coś do cholery!- Wrzasnęłam jeszcze bardziej wściekła jak i bezradna. Czułam jak oczy wypełniają mi się łzami, po ty by po chwili zostawić mokre ścieżki na moich policzkach.
- Rosie bo to nie było dokładnie tak jak ona powiedziała.- Jego głos drżał, a postura ciała zdradzała zdenerwowanie jakie mu towarzyszyło.
- Założyłeś się czy nie?- Zapytałam spokojnie. Jego głowa znów powędrowała na dół.- Świetnie Tomlinson. No po prostu rewelacyjnie.- Położyłam rękę na czole i zamknęłam oczy.
- Jesteś pieprzonym sukinsynem Tommo.- Zayn stanął w mojej obronie. Louis podniósł na niego wzrok, który był wściekły.
- I mówi to osoba, która posuwała moją dziewczynę!- Krzyknął wściekły Louis. Moje oczy powiększyły się dwukrotnie. Przeniosłam wzrok na Malika, który zaciskał szczęki.
- Ja chociaż nie zakładałem się o to kiedy to zrobię.- Wysyczał wściekły w jego stronę. Louis zrobił błyskawiczny ruch i uderzył Zayn prosto w nos.
Chłopak zatoczył się do tyłu ale nie wywrócił. Przyłożył dłoń do nosa, z którego zaczęła lecieć krew.
- W łeb się jebnij palancie!- Krzyknęłam w stronę Louisa i zaczęłam szukać jakiś chusteczek. Znalazłam paczkę serwetek, którą szybko otwarłam i podałam kilka Zayn'owi.
- Rosie chodź porozmawiamy na osobności.- Louis wyciągnął w moją stronę rękę, którą zignorowałam. Spojrzałam prosto w jego oczy.
- Wszyscy jesteście pojebani. Od dnia, w którym was poznałam moje życie to jedna wielka czarna dziura. Nic mi nie wychodzi, wszystko się psuję....
- Nie możesz winić nas za to, że masz problemy w życiu.- Przerwał mi chłopak.
- Wszystkie moje problemy mają powiązanie z wami. Może Katie to nie przeszkadza, może ona po prostu jest ode mnie silniejsza nie wiem. Ale ja mam już dość. Nie chcę mieć nic wspólnego z wami, jasne? Nie chcę już nigdy widzieć żadnego z was na oczy. Możecie przekazać to reszcie.- Chciałam wyjść ale Lou stał tarasując mi drogę do drzwi.
 Popchnęłam go lekko, a on zszokowany moimi słowami odsunął się.
- Kocham cię Rosie. Nie rób mi tego. Nie znikaj z mojego życia. Nie dam sobie rady.- Usłyszałam za sobą jego szept. Odwróciłam się aby spojrzeć mu w te, piękne, zakłamane oczy.
- Nie mów czegoś czego nie rozumiesz.- Powiedziałam i otworzyłam trochę za mocno drzwi czując jak łzy spływają mi po policzkach.
 Przebiegłam przez salę ignorując spojrzenia posyłane w moją stronę jak i krzyki Louisa abym się zatrzymała.
**
Poprawiłam koc na swoich kolanach i znów zaczęłam wpatrywać się w obrazki na telewizorze. W kreskówkach nie istnieje grawitacja dopóki nie spojrzysz w dół. Pokręciłam głową i sięgnęłam po pilota chcą przełączyć tą głupią bajkę.
Ciszę w mieszkaniu przerwał dzwonek do drzwi. Zirytowana tym, że muszę wstać udałam się do drzwi otulając się ciaśniej kocem. Zimno coś. Od kluczyłam drzwi i lekko je otwarłam wychylając głowę.
- Dobry wieczór, czy zastałam Rosalie?- Przede mną stała jakaś kobieta, która uśmiechała się przyjacielsko. Otworzyłam szerzej drzwi i zmarszczyłam czoło.
- To ja. O co chodzi?- Zapytałam poprawiając koc, który zsunął mi się z ramienia narażając je na zimne powietrze bijące od klatki schodowej.
- Rosalie, ja.... Jestem Melanie. Twoja matka.- Powiedziała kobieta, a ja otworzyłam szeroko usta. Koc, który jeszcze przed chwilą kurczowo trzymałam teraz leżał na ziemi.
-------------------------------------------------------------------------------
Hej! Długo nic nie dodawałam ale pisała już dlaczego. No ale chciałabym was jeszcze raz za to PRZEPROSIĆ. No ale wreszcie jest! Wydaje mi się, że rozdział wyszedł ciekawy ale wy możecie mieć inne zdanie. Doszłam do wniosku, że nie powinnam przerywać pisania bo są osoby, które jednak czytają moje wypociny i komentują, a nie chciałabym was zawieść. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział bo mam sprawdzianów od cholery i jeszcze muszę do odp iść: chemia, historia, matematyka(grrr), wos, polski, niemiecki, i jeszcze testy piszę.... No i czekają mnie badania więc nie wiem też jak będzie u mnie z czasem... Ech, jak nie noga to ucho, a teraz jakieś coś mi wyszło. Jaka ze mnie kaleka. Dobra nie przeciągając.... Suchar time:
Co robi Gepetto (Dżepetto)?....... Struga pajaca! Badum-tssss.
Sorry za błędy ale nie mam siły tego sprawdzać. Narka!

środa, 8 maja 2013

Co do rozdziału...

Hej! Przepraszam, że nic nie dodałam przez tak długi czas ale to po prostu brak czasu. Co dziennie mam coś do roboty i nie mam kiedy zacząć pisać a pomysłów to mam od cholery. Jest mi głupio, że tak szybko was zawiodałam ale na prawdę nie mam czasu! Sprawdzianów mam od cholery i jeszcze więcej, jakieś prace z biologii, to tamto to sramto. Już nie wyrabiam. Dobra koniec użalania. Co do rozdziału... Najszybciej pojawi się w piątek wieczorem, a najpóźniej to w niedziele po południu lub wieczorem. Jeszcze raz przepraszam! Mam nadzieję, że mi wybaczycie! Na koniec taki dłuższy suchar można powiedzieć kawał:
 Na rozprawie sędzia pyta oskarżonego:
- Dlaczego uciekł pan z więzienia?
- Bo chciałem się ożenić.- Odpowiada.
- No to ma pan dziwne poczucie wolności.
Badum-tsss.
Pochwalę się wam moimi fotami! Spadam męczyć biologię i jeszcze raz wielkie SORRY. 








sobota, 4 maja 2013

Chapter Twenty.

~muzyka~
Radosna trzasnęłam drzwiami od sypialni i tanecznym krokiem zmierzałam w stronę kuchni. Byłam dziś napełniona jakąś magiczną energią która lekko mnie przerażała, ale też cieszyła. Nie miałam ochoty siedzieć w jednym miejscu i rozmyślać o wczorajszym spotkaniu z Louisem. Co się stało to się nie odstanie trzeba żyć dalej.
Wyciągnęłam kubek i nasypałam do niego trochę kawy gdy przeszkodził mi dzwonek do drzwi.  Zmarszczyłam czoło i otworzyłam drzwi witając uśmiechem starszą kobietę stojąca w progu.
- Dzień dobry pani Elizabeth. Pomóc pani w czymś?- Byleby nie przyniosła mi znów jajek. Spojrzałam na jej ręce i okazało się, że przyniosła mi coś innego. To ja już chyba wolę te jajka. 
- Wczoraj dobijała się do ciebie jakaś miła i ładna dziewczyna. Powiedziałam jej, że jeszcze nie wróciłaś, a ona prosiła abym ci przekazała torbę której zapomniałaś zabrać z domu jej narzeczonego.- Wyciągnęła w moją stronę rękę z moją torbą, a ja wzięłam ją od niej z lekkim zdenerwowaniem.
- Narzeczonego? Tak powiedziała?- Zapytałam, a kobieta pokiwała głową.- No nic emm, dziękuję bardzo. Do widzenia.- Nie czekając na jej słowa zamknęłam drzwi i spojrzałam na rzecz trzymaną w moich rękach. Skoro wiedziała, że to moja torba to na pewno wie, że zniknęłam z Louisem w jego domu. Nie za fajnie. Westchnęłam i położyłam brązową torbę koło wejścia do salonu. A ja się wczoraj zastanawiałam gdzie ja ją zostawiłam. Dobrze, że nie było w niej nic cennego. No chyba, że bluza, chusteczki i błyszczyk są dla kogoś cenne.
Poczułam wibrację na tyłu (bez skojarzeń proszę) co oznaczało, że dostałam wiadomość. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i otworzyłam wiadomość tekstową.
Od: Kate.
Szykuj kawę. Wychodzę z domu będę za piętnaście minut. 
Uśmiechnęłam się i wykonałam jej rozkaz. Cieszyła się, że przyjdzie do mnie ktoś z kim będę mogła normalnie porozmawiać bo z Alex'em to raczej nie możliwe. Lubię go i to bardzo, ale serio nie raz mógłby się opanować.
Nie minęło nawet dziesięć minut, a ja usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi od mojego mieszkania, a po chwili huk który lekko mnie wystraszył. Poderwałam się z kanapy i wyszłam z salonu napotykając wściekłe spojrzenie blondynki która leżała na ziemi.
- Wiedziałam, kurwa no po prostu wiedziałam, że chcesz mnie zabić. Ale na swoją obronę mam to, że ja ci tego miśka nie zjarałam. - Dziewczyna podniosła się z ziemi, a ja zaśmiałam się cicho i wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce. Blondynka weszła za mną i rozejrzała się po pomieszczeniu gwiżdżąc cicho, po czym usiadła obok mnie.
- Co cię do mnie sprowadza droga przyjaciółko? - Zapytałam i upiłam łyka słodkiej kawy z mojego obtłuczonego żółtego kubka.
- Hajs, narkotyki, seks, przemoc i wiele wiele innych rzeczy. Ale tak ogólnie to tylko trzecia wymieniona przez mnie pozycja.- Uśmiechnęłam się lekko powtarzając w głowie jej słowa i odnajdując trzecią pozycję.
- Jak zgaduję chodzi o Tomlinsona.- Kate pokiwała głową, a ja westchnęłam.- Chwalił się?- Zapytałam podnosząc brwi i wyczekując jej odpowiedzi.
- Nie. Sama skapnęłam się, że coś jest nie tak i tak jakby się wydał. No ale gdy Liam zapytał się nas dlaczego przy wiadrze z mopem jest coś mokrego i klejącego to wszystkie moje wątpliwości zniknęły.- Poczułam jak rumieniec zaczyna zdobić moje policzki, a dziewczyna siedząca obok mnie zaczęła się śmiać.
- Ej! Nie śmiej się ze mnie. Nie dość, że boję się z nim teraz zobaczyć to jeszcze Eleanor wie, że przyjechałam z nim do domu.- Powiedziałam po czym przetarłam oczy.
- Co? Przecież wczoraj po południu w domu był Zayn. Nic nie powiedział, że nasza królowa dramatu przyszła.- Wytłumaczyła mi i spojrzała na mnie jakby sprawdzała czy abym nic nie brała.
- Przecież jak weszłam z Louisem do domu to wyraźnie było słychać rechot tej wiedźmy. A po za tym przyniosła tutaj moją torbę o którą prawie byś się zabiła.
- Dobra ja nie wiem o co chodzi ale serio o co chodzi?- Zaśmiałam się z jej słów, a ona spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Kate, a może masz ochotę iść ze mną i Alex'em na imprezę?- Dziewczyna lekko spoważniała i bardzo dokładnie zaczęła rozważać moją propozycję. Wiedziałam, że nie przepada ona za chłopakiem ale miałam nadzieję, że akurat dziś poświęci się chociażby dla mnie.
- Macie godzinę. Przyjedźcie po mnie do chłopaków.- Pisnęłam zadowolona i rzuciłam się na nią ściskając radośnie.
- Ej chwila. Do chłopaków?- Odsunęłam się od niej troszeczkę, patrząc wyczekująco. Jakoś nie zbyt podobała mi wizja spotkania z Louisem.
- Louis nie ma. Pojechał na kurs tańca razem z Harrym.- Wytłumaczyła i szybko wypiła swoją kawę po czym pocałowała mnie w policzek i wybiegła z mieszkania. Uwielbiałam jej spontaniczność i pozytywne nastawienie do życia. Zwariowana ale ostrożna.
Wstałam i zadowolona skierowałam się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Podczas gdy ciepła woda otulała moje ciało ja myślałam co mam ubrać. Ma być wygodne ale seksowne.
Zorientowawszy się, że nie mam za dużo czasu szybko wyskoczyłam spod prysznica i dokładnie wytarłam swoje mokre ciało po czym owinęłam się ręcznikiem wychodząc z łazienki. Byłam tutaj sama ale jednak wolałam nie latać nago po mieszkaniu ponieważ Alex'owi może coś strzelić do głowy i może mnie odwiedzić. Przypomniawszy sobie o tym debilu napisałam do niego krótkiego SMS-a o treści, że za godzinę przyjadę po niego razem z Kate. Nie otrzymałam od niego odpowiedzi ale byłam pewna, że będzie na nas czekał.
Stałam przed swoją szafą ze spodniami w ręce i gorączkowo szukałam jakiejś bluzki którą mogłabym ubrać. Mój wzrok przykuły granatowe buty i w mojej głowie od razu powstała wizja mojego dzisiejszego stroju. Odszukałam swoją granatową, pasującą kolorem do butów koszulę. Dobrałam jeszcze dodatki i z naręczem rzeczy udałam się z powrotem do łazienki tym razem nie zamykając za sobą drzwi.
Ubrałam czystą bielizną, i przyszykowane ubrania. Podłączyłam suszarkę do prądu i zaczekam ocieplać pomieszczenie w którym się znajdowałam tym samym susząc swoje długie, brązowe włosy. Po całkowitym wysuszeniu spięłam je w wysokiego koka nie chcąc aby w nocy porobiły mi się kołtuny. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż podkreślając przy tym mocno swoje oczy. Nałożyłam trochę różu na moje zwykle blade policzki uwydatniając tym samym swoje kości policzkowe. Usta pomalowałam swoim brzoskwiniowym błyszczykiem nadając im połysk.
Zadowolona z efektów swojej pracy wróciłam do pokoju i chwyciłam torebkę do której włożyłam swój błyszczyk, telefon i dokumenty. Z wieszaka zabrałam swoją czarną skórzaną kurtkę którą okryłam ramiona i wychodząc z mieszkania zakluczyłam je wrzucając klucze do torebki. Zbiegłam po schodach i od razu po wyjściu z budynku ruszyłam w stronę swojego samochodu. Byłam pewna, że się spóźnię więc przestałam się spieszyć. Jechałam spokojnie w całkowitej ciszy pozwalając aby moje myśli błądziły tam gdzie chciały.
Zaparkowałam przed domem chłopaków i postanowiłam wejść do środka i chociaż się przywitać. Torebkę zostawiłam w samochodzie więc trzymając klucze od pojazdu w ręce zaczęłam kroczyć ku wejściu. Nacisnęłam klamkę która ustąpiła z cichym zgrzytem i ''obrzucona'' Macareną weszłam do środka. Melodia która wypełniała cały dom zaczęła strasznie mnie irytować.
- Wyłączcie to gówno!- Krzyknęłam do chłopaków którzy siedzieli przy wieży i zatykali sobie uszy rękoma. Niall posłusznie wykonał moje polecenia, a z góry doszedł nas jakiś hałas. Po schodach zbiegła na pół ubrana Kate która pokazała Horan'owi i Malikowi serdeczny palec i spojrzała na mnie lekko przestraszona.
- Rosie ja przepraszam, ale Louis wrócił wcześniej z tego kursu....
- Daj spokój Kate.- Przerwałam jej w połowie zdania.- Louis nic dla mnie nie znaczy nie musisz się tłumaczyć.- Oczy dziewczyny zrobiły się większe po czym spuściła głowę na dół. Poczułam czyjś ciepły oddech na karku, a w mojej głowie odtworzyły się obrazy z wczorajszego popołudnia. Blondynka zabrała ze sobą dwójkę zdziwionych chłopaków zostawiając mnie samą z brunetem. Odwróciłam się i ujrzałam jego niebieskie oczy które były zdecydowanie za blisko mnie. Zrobiłam jeden krok do tyłu dając mu tym samym do zrozumienia, że nie chcę aby sytuacja z wczoraj się powtórzyła.
- Jeszcze dwie minuty temu myślałem o tobie z nadzieją, że jednak coś dla ciebie znaczę.- Powiedziała Louis uśmiechając się przy tym lekko.
- Nadzieja matką głupich.- Odpowiedziałam czując się co raz bardziej skrępowana. Zaczęłam się bawić kluczami trzymanymi przeze mnie przez co całe pomieszczenie wypełnił ich brzęk.
- Taa, chyba coś w tym jest.- Wypowiedział do mnie smutno, i coś kazało mi spojrzeć na niego. Jego twarz była skupiona, na ustach gościł delikatny uśmiech, który jednak nie sięgał oczy. One były smutne i przepełnione ogromny żalem który zaczął mnie przytłaczać.
- Louis chciałabym abyśmy zapomnieli o tym co się wczoraj stało.- Powiedziałam i spuściłam wzrok na dół bojąc się tego co mogę zobaczyć w jego oczach.
- Dlaczego?- Jego głos był cichy i smutny. Nie brzmiał jak Louis którego znam. Ten był przygnębiony i rozdarty. Tylko między czym?
- Bo to była tylko nic nie znacząca chwila słabości..- Powiedziałam trochę zbyt gwałtownie. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać ponieważ wiedziałam, że on bardzo łatwo potrafi dostrzec to kiedy kłamię i postępuję przeciwko sobie.
- Powiadasz nic nie znacząca chwila słabości?- Zapytał gniewnie i podszedł do mnie. Chwycił mnie za rękę, a ja podniosłam głowę i znów napotkałam te jego śliczne niebieskie oczy które błyszczały od determinacji.
- Louis puść mnie.- Powiedziałam spokojnie mając nadzieję, że wykona moją prośbę i nie zrobi czegoś czego mógłby potem żałować.
- Skoro tamto nic dla mnie nie znaczyło to mogę zrobić też tak.- Zignorował moją wypowiedź i dotknął ręką mojego policzka.- I tak.- Wyszeptał i pocałował zagłębienie mojej szyi wywołując przy tym deszcz dreszczy.- Oraz tak.- Czułam jego słodki oddech na ustach, ale nic nie powiedziałam. Przegrałam tą bitwę, ale wojnę mogę jeszcze wygrać.
- Przestań.- Wyszeptałam łamiącym się głosem i zamknęłam oczy nie chcąc dłużej widzieć ten błękit, w którym tonęłam za każdym razem bez nadziei na jakikolwiek ratunek.
- Skoro to nie ma dla ciebie znaczenia nie masz czego się obawiać.- Po wypowiedzeniu swoich słów poczułam na wargach dotyk. Lekki jak muśnięcie motyla. Zapragnęłam więcej. Chciałam go tylko dla siebie. Chciałam aby był mój. Tu i teraz. Na zawsze. Następny pocałunek był mocniejszy ale nadal tak samo intensywny. Mój umysł eksplodował i kazał mi się odsunąć od Tomlinsona ale serce skakało z radości i nie pozwalało mi odsunąć się od niego chociażby na milimetr. Przegrałam.
- Ups. Nic nie wiedziałem.- Odsunęłam się jak poparzona od Louisa i spojrzałam zakłopotana na Harry'ego, który zasłaniał sobie oczy ręką.- Jest cicho więc mam nadzieję, że się od siebie odessaliście.- Powiedział chłopak po czym ściągnął rękę z oczu.
- Cześć Harry.- Powiedziałam lekko zawstydzona cały czas czując pocałunki Louisa na swoich ustach.
- Taa, ja cię nie powitam tak samo jak Louis. Idę trochę pomęczyć Horana aż do rana. Ale jestem zabawny. Możecie kontynuować.- Chłopak uśmiechnął się do nas znacząco i szczęśliwy pobiegł na górę.
- Chyba nie wmówisz mi, że to było dla ciebie bez znaczenia.- Zwrócił się do mnie brunet, a ja odważnie spojrzałam w jego oczy.
- Nie muszę ci się tłumaczyć. Wiem co czuję więc wiem czy to miało znaczenie czy nie. I mogę cię zapewnić, że nic nie poczułam.- Łżesz!!- Przekaż Kate, że czekam w samochodzie.- Dodałam i zignorowałam jego smutny wzrok błądzący po mojej twarzy.
**
Zaparkowałam jak najbliżej wejścia do klubu nie chcąc później taszczyć przez cały parking pijanego Alexa. Dopiero teraz gdy wysiedliśmy z samochodu przyjrzałam się dokładnie strojowi blondynki. Wyglądała zjawiskowo, ale zobaczywszy minę Alexa wiedziałam, że coś mu się nie podoba.
- Dziewczyno jak nadepniesz komuś w tych butach na nogę to palce zgnieciesz.- Powiedział do niej chłopak, a ona spojrzała na niego lekko zirytowana.
- Jak chcesz to zaraz możemy sprawdzić czy masz rację.- Odgryzła mu się blondynka, a ja spojrzałam na bruneta, który układał sobie w głowie odpowiedź dla dziewczyny.
- Nie tak ostro siostro bi ci wszystkie te tlenione blond włoski wypadną.- Dotknął jej włosów, a ona uderzyła go w rękę.
- Jeszcze raz dotkniesz moich włosów, a już nigdy nie poruchasz.- Wysyczała do mnie zła.
- Dlaczego?- Zapytał całkiem zdziwiony.
- Bo nie będziesz miał czym! O nie! Chwila już nie masz.- Powiedziała do niego zirytowana i chwyciwszy mnie za rękę pociągnęła mnie w stronę wejścia.
- Dlaczego go tak nie lubisz?- Zapytałam i podałam wyrośniętemu ochroniarzowi swój dowód. Oddał mi go,  a ja uśmiechnęłam się do niego lekko chcąc pokazać, że jestem miła dla ludzi.
- Bo jest głupi.- Ucięła krótko dziewczyna.- Ale się najebie.- Mruknęła pod nosem i od razu skierowała się w stronę baru. Poczekałam na Alex'a który podszedł do mnie po chwili i razem udaliśmy się do baru od którego właśnie odchodziła blondynka z jakimś drinkiem w ręce.
Alex zamówił sobie coś czego ja bym za pewne nigdy nie wypiłam, a ja poprosiłam tylko o sok.
- Nie będziesz piła?- Zapytał mnie chłopak całkiem zdziwiony moim zamówienie. Położyłam mu rękę na ramieniu i spojrzałam prosto w jego szczęśliwe oczy.
- Kochany a kto odwiezie potem was alkoholików do domu?
- Słuszna uwaga, słuszna.- Chłopak pokiwał głową i razem zaczęliśmy się śmiać.
**
Było już grubo po północy gdy ja straciłam całą ochotę na zabawę i w tej chwili marzyłam tylko o swoim ciepłym i wygodnym łóżeczku. Alex, którego dosłownie przed chwilą zaprowadziłam do samochodu pewnie już spał albo siedział z wystawioną przez okno głową. Teraz zostało mi tylko znaleźć przyjaciółkę i mogę wracać.
Weszłam na schody i zaczęłam się dokładnie rozglądać. Muzyka dudniła mi w uszach i rozrywała głowę od środka. Jak na złość nigdzie nie wiedziałam blondynki którą poszukiwałam, a ciemność wcale mi tego nie ułatwiała. Spojrzałam w stronę gdzie często ją widziałam dzisiejszego wieczoru i tym razem też tam stała i zamawiała kolejnego drinka. Szybko zeskoczyłam ze schodów i pognałam w stronę dziewczyny. Położyłam jej rękę na ramieniu, a ta odwróciła się do nie gwałtownie.
- Kate chodź już.! Alex siedzi w moim samochodzie całkiem narąbany, ale coś mi się wydaję, że ty nie jesteś lepsza!.- Przy barze było o wiele ciszej więc można było w miarę rozmawiać ale tylko i wyłącznie poprzez krzyki.
- Ja pierdole co za pijak.- Westchnęła ale chwyciła mnie za rękę pozwalając się prowadzić do wyjścia. Popchnęłam ciężkie metalowe drzwi i od razu nasze ciała owinął zimny wiatr który trochę rozbudził pijaną Kate. Zaśmiała się z nie wiadomo czego i omal się nie potknęła o własne nogi. Od razu zauważyłam głowę wystającą z jednego samochodu. Zaczęłam iść w tamtą stronę mijając grupki ludzi którzy czymś się wymieniali. Spojrzałam współczującym wzrokiem na bladego Alexa i posadziłam Kate obok siebie po czym szybko zasiadłam za kierownicą odpalając silnik samochodu.
- Proszę was nie obrzygajcie mi samochodu.- Powiedziałam do nich niezbyt zadowolona wizją sprzątania po nich. Najpierw zdecydowałam odwieźć Kate ponieważ ona mieszkała najbliżej. Chyba powinna była odwieźć ją do jej domu ale stwierdziłam, że lepiej nie narażać jej mamy na widok córki w takim stanie.
- Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć Smerfów las przed ekran dziś zapraszam was.- Zaczął śpiewać Alex, a Kate spojrzała na niego.
-I telewizor włączcie gaz podkręćcie i osiądźcie zaczynamy dla was nowy film..- Dokończyła blondynka śmiejąc się w najlepsze. Spojrzałam w lusterko i dowiedziałam się z czego ona się tak śmieje.
- A to nie był dźwięk?- Zapytał zbity z tropu chłopak.
- Co za różnica?- Zapytała dziewczyna wywracając oczami.- Czepiasz się faktów.- Mruknęła jakby sama do siebie. Poczułam ulgę gdy zobaczyłam zapalone światła w domu chłopaków. Sama bym sobie nie poradziła z Kate. Zatrzymałam samochód i pomogłam wysiąść dziewczynie. Chwyciła się mojego ramienia i jakoś szła lekko się chwiejąc. Bez dzwonienia czy pukania weszłam do środka od razu kierując się ku salonowi.
- Horan weź swoją ukochaną.- Powiedziałam z jękiem ponieważ Kate chyba poczuła się zmęczona więc oparła się o mnie nie zważając na to, że może być mi ciężko. Blondyn od razu poderwał się z miejsca i wziął dziewczynę na ręce kierując się z nią na górę. Wyprostowałam się i uśmiechnęłam lekko.
- Może zostaniesz na noc? Późno jest po co masz się tłuc przez miasto?- Zapytał Liam, a wraz z oczekiwaniem na moją odpowiedź poczułam na sobie wzrok Lou.
- Nie mogę. Alex czeka na mnie w samochodzie.- Louis wstał z kanapy i bez słowa skierował się na górę. Uraziłam go swoimi słowami ale nie mogłam zostawić przyjaciela w potrzebie.- Wpadnę jutro sprawdzić co u Kate. Dobranoc.- Odwróciłam się i wyszłam z kamiennym wyrazem twarzy.
Przez całą drogę do mojego mieszkania Alex śpiewał mi piosenki z jakiś bajek. Nie chciało mi się jechać do niego do domu więc dziś będzie spał u mnie. Byleby tylko nie hałasował. Gdy pomogłam mu wysiąść z samochodu rozejrzał się zdezorientowany.
- Dlaczego mam wrażenie, że ja tutaj nie mieszkam?- Zapytał gdy prowadziłam go w stronę drzwi.
- Bo nie mieszkasz. Dzisiaj będziesz spał u mnie.- Powiedziałam i zaczęłam wspinać się z nim po schodach.
- Proponujesz coś?- Poruszał zabawnie brwiami co z jego dziwnym wyrazem twarzy wyglądało komicznie.
- Abyś więcej nie pił.- Jęknęłam i spojrzałam z lekkim przerażeniem na schody po których musieliśmy wejść. Na szczęście chłopak stawiał nogi tak, że trochę mi ułatwił zadanie ale nie chciałam wiedzieć jak to wygląda z boku.
- Och, Rosie, Rosie. My to jesteśmy jednak dziwni nie?- Zapytał chłopak i stanął patrząc na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Ta, tak Alex masz rację, a teraz chodź.- Próbowałam jakoś go ruszyć ale on wyglądał jakby odpłynął i nic do niego nie docierało.
- No bo popatrz. Ty jesteś zabawna, piękna, miła. I co? Jesteś sama bo ten cały Louis jest debilem. A ja? Wyrywam panny na jedną noc bojąc się, że mogę coś poczuć do innej osoby. Bez sensu, nie?- Nie wiem dlaczego wzięło mu się na takie wyznania ale trochę mnie zaskoczył.
- Po prostu my jeszcze nie znaleźliśmy tych odpowiednich osób.- Powiedziałam zastanawiając się przez chwilę na jego słowami.
- Ja chyba znalazłem Rosie.- Wyszeptał i wpatrywał się w moje oczy lekko się uśmiechając. Zbliżył się do mnie, a ja poczułam lekkie łaskotanie w brzuchu.
- Alex nie. Jesteś pijany nie wiesz co robisz. Chodź położymy się.- Powiedziałam, a on pokiwał głową i znów zaczęliśmy kierować się w stronę mieszkania. Chyba jutro czeka nas poważna rozmowa.
--------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Trochę mnie nie było ale miałam co do tego powody. Po pierwsze brak czasu co było dobijające. A po drugie mała liczba komentarzy i wyświetleń. Myślałam, że może z czasem będzie ich co raz więcej ale nic takiego się nie stało. Jest kilka osób które komentując i bardzo im za to dziękuję ponieważ to bardzo motywuje do pracy. Bardzo bym was prosiła abyście jednak zostawiali te komentarze bo to wiele dla mnie znaczy. Piszcie czy wam się podoba to jak piszę, czy nadal mam prowadzić tego bloga czy po prostu zrezygnować bo nie odpowiada wam to jak piszę. Mam nadzieję, że będzie co raz więcej komentarzy bo to na prawdę dla mnie ważne. 
A teraz suchar: Co robi gimnazjalista o ósmej rano przed testami? Stresuję się! Badum- Tsss.