-Rosalie, przestań mnie tym dźgać!- wrzeszczała Kate
-A ty możesz przestać się wiercić?
-Nie mogę, bo ciągle wbijasz mi igłę w ramię!
-Zaraz skończę, tylko proszę, nie ruszaj się- odparłam
-Nie rozumiem, dlaczego nie możesz szyć na manekinie?
-Dlatego, bo masz idealną miarę na te zamówienie, a mi zostało mało czasu, aby
szukać kogoś innego
-Nie męczy ciebie to czasem?- zapytała Kate
-O czym mówisz?
-Rosalie, ciągle coś szyjesz, wymyślasz, projektujesz. Oczywiście co do
projektowania nie mam żadnych zastrzeżeń, ponieważ to coś fantastycznego, ale
przelać myśli do rzeczywistości.. o nie, nie moja liga
-Taką mam robotę, i takie wymagania mają pracodawcy, i tak, jak skończę ten
strój muszę zacząć pracę nad czterema innymi
-Dla kogo te kreacje?
-Nie wiem, ja tylko szyję, nie wnikam, kto będzie je nosić.
Do końca mojej pracy trwaliśmy w ciszy, ewentualne poprawy, dodanie guzików,
naszywek i mój projekt uważałam za zakończony
-Idź zobacz w lustrze- powiedziałam, po czym popędziłam ją w stronę okrągłego
szkła wiszącego na ścianie
-Mimo tego, że męskie, to genialne- odparła Kate oglądając marynarkę ze
wszystkich stron z zachwytem.
Każda pochwała, nawet najmniejsza i nieznacząca dawała otuchy. Zachęcała i
absolutnie nie pozwalała się poddać. Kate jest moją najlepszą przyjaciółką, nie
zależnie od tego, jak ścieżki w życiu były nierówne, chaotyczne i prowadzące
pod górkę, ona pomagała mi się wspinać. Zastępowała mi taką starszą siostrę,
czasem nawet matkę, za którą tęskniłam i tak bardzo w życiu mi jej brakowało.
Moja rodzicielka zmarła prawie 6 i pół roku temu. Była moją nauczycielką życia,
która po upadkach stawiała mnie na nogi. Gdy byłam małą dziewczynką, zamiast
iść pobawić się z rówieśniczkami w księżniczki, ja wolałam zostać z nią i
przymierzając jej rzeczy z szafy tańczyłyśmy do każdej lecącej muzyki w radiu.
Uczyła mnie, że w życiu nie ma czasu na smutki, a każde łzy mam zachować na
płakanie ze szczęścia i radości. Gdy byłam w dołku zabierała mnie na największe
polany i wraz z nią krzyczałam „Jesteśmy wolne!”. To tak bardzo pomagało, i
dawało uczucie swobody i beztroski. Była przy mnie, gdy budziłam się z krzykiem
w nocy, tuliła, gdy byłam chora i płakała wraz ze mną, gdy serce dawało oznaki
bólu. To właśnie ona nauczyła mnie tworzyć coś, z niczego. Powtarzała, że mam
talent. Lecz nigdy nie zdążyłam jej za to wszystko podziękować. Odeszła, tak po
prostu. Z czasem okazywało się, że jej życie było wielką tajemnicą, i tak na
prawdę to.. nigdy jej nie znałam. Obiecała mi, że zawsze będzie przy mnie,
nawet wtedy, gdy tego nie będę chciała. Winiłam ją za to, że zostałam sama, i
nie chciałam więcej o niej rozmawiać. Po jej pogrzebie wraz z ojcem
przeprowadziłam się do Londynu. On po prostu „chciał zacząć normalne życie”.
Czyli, że życie w raz z mamą nie była normalne? Nigdy nie miałam z nim żadnych
dobrych kontaktów, nie wspierał mnie, nie był nigdy dumny, a także bolały go
wspomnienia o jego żonie. Nie chciał powiedzieć, czym tak naprawdę było jej
życie. Jego ojcowski instynkt odezwał się po przeprowadzce. Starał się odezwać,
pocieszyć, lecz dałam mu do zrozumienia, że nie zmieni 17 lat w 7 dni. Pierwsze
miesiące były po prostu głuchą nadzieją i ciszą. Matka po prostu
okłamywała mnie, myślałam, że jest najlepsza na świecie, a ona odeszła. I tak chciałam wybudować schody do nieba, aby ujrzeć jej zawsze
promienną twarzyczkę. Teraz mam już 20 lat, najlepszą przyjaciółkę, niezwykłą
pracę (która po mimo tego, iż jest męcząca, nie zamieniłabym jej na żadną
inną), kochanych znajomych i kumpli, oraz jak najlepszą pewność, że mogę być
kimś. Wiem, że wszystkie te rzeczy, lub chociaż połowa z nich, są spowodowane
tym, że ktoś na górze, na niebie się za mną wstawia. Mój ojciec stara się z
dnia na dzień coraz bardziej, daje od siebie wszystko to, czego potrzebuje, a
ja mam w końcu dawno upragnioną miłość rodzinną. Może i jestem dorosła, ale
moim życiem wciąż operuje malutkie dziecko.
-A ty możesz przestać się wiercić?
-Nie mogę, bo ciągle wbijasz mi igłę w ramię!
-Zaraz skończę, tylko proszę, nie ruszaj się- odparłam
-Nie rozumiem, dlaczego nie możesz szyć na manekinie?
-Dlatego, bo masz idealną miarę na te zamówienie, a mi zostało mało czasu, aby szukać kogoś innego
-Nie męczy ciebie to czasem?- zapytała Kate
-O czym mówisz?
-Rosalie, ciągle coś szyjesz, wymyślasz, projektujesz. Oczywiście co do projektowania nie mam żadnych zastrzeżeń, ponieważ to coś fantastycznego, ale przelać myśli do rzeczywistości.. o nie, nie moja liga
-Taką mam robotę, i takie wymagania mają pracodawcy, i tak, jak skończę ten strój muszę zacząć pracę nad czterema innymi
-Dla kogo te kreacje?
-Nie wiem, ja tylko szyję, nie wnikam, kto będzie je nosić.
Do końca mojej pracy trwaliśmy w ciszy, ewentualne poprawy, dodanie guzików, naszywek i mój projekt uważałam za zakończony
-Idź zobacz w lustrze- powiedziałam, po czym popędziłam ją w stronę okrągłego szkła wiszącego na ścianie
-Mimo tego, że męskie, to genialne- odparła Kate oglądając marynarkę ze wszystkich stron z zachwytem.
Każda pochwała, nawet najmniejsza i nieznacząca dawała otuchy. Zachęcała i absolutnie nie pozwalała się poddać. Kate jest moją najlepszą przyjaciółką, nie zależnie od tego, jak ścieżki w życiu były nierówne, chaotyczne i prowadzące pod górkę, ona pomagała mi się wspinać. Zastępowała mi taką starszą siostrę, czasem nawet matkę, za którą tęskniłam i tak bardzo w życiu mi jej brakowało. Moja rodzicielka zmarła prawie 6 i pół roku temu. Była moją nauczycielką życia, która po upadkach stawiała mnie na nogi. Gdy byłam małą dziewczynką, zamiast iść pobawić się z rówieśniczkami w księżniczki, ja wolałam zostać z nią i przymierzając jej rzeczy z szafy tańczyłyśmy do każdej lecącej muzyki w radiu. Uczyła mnie, że w życiu nie ma czasu na smutki, a każde łzy mam zachować na płakanie ze szczęścia i radości. Gdy byłam w dołku zabierała mnie na największe polany i wraz z nią krzyczałam „Jesteśmy wolne!”. To tak bardzo pomagało, i dawało uczucie swobody i beztroski. Była przy mnie, gdy budziłam się z krzykiem w nocy, tuliła, gdy byłam chora i płakała wraz ze mną, gdy serce dawało oznaki bólu. To właśnie ona nauczyła mnie tworzyć coś, z niczego. Powtarzała, że mam talent. Lecz nigdy nie zdążyłam jej za to wszystko podziękować. Odeszła, tak po prostu. Z czasem okazywało się, że jej życie było wielką tajemnicą, i tak na prawdę to.. nigdy jej nie znałam. Obiecała mi, że zawsze będzie przy mnie, nawet wtedy, gdy tego nie będę chciała. Winiłam ją za to, że zostałam sama, i nie chciałam więcej o niej rozmawiać. Po jej pogrzebie wraz z ojcem przeprowadziłam się do Londynu. On po prostu „chciał zacząć normalne życie”. Czyli, że życie w raz z mamą nie była normalne? Nigdy nie miałam z nim żadnych dobrych kontaktów, nie wspierał mnie, nie był nigdy dumny, a także bolały go wspomnienia o jego żonie. Nie chciał powiedzieć, czym tak naprawdę było jej życie. Jego ojcowski instynkt odezwał się po przeprowadzce. Starał się odezwać, pocieszyć, lecz dałam mu do zrozumienia, że nie zmieni 17 lat w 7 dni. Pierwsze miesiące były po prostu głuchą nadzieją i ciszą. Matka po prostu okłamywała mnie, myślałam, że jest najlepsza na świecie, a ona odeszła. I tak chciałam wybudować schody do nieba, aby ujrzeć jej zawsze promienną twarzyczkę. Teraz mam już 20 lat, najlepszą przyjaciółkę, niezwykłą pracę (która po mimo tego, iż jest męcząca, nie zamieniłabym jej na żadną inną), kochanych znajomych i kumpli, oraz jak najlepszą pewność, że mogę być kimś. Wiem, że wszystkie te rzeczy, lub chociaż połowa z nich, są spowodowane tym, że ktoś na górze, na niebie się za mną wstawia. Mój ojciec stara się z dnia na dzień coraz bardziej, daje od siebie wszystko to, czego potrzebuje, a ja mam w końcu dawno upragnioną miłość rodzinną. Może i jestem dorosła, ale moim życiem wciąż operuje malutkie dziecko.
nooo..nieźle sie zapowiada:):)
OdpowiedzUsuńczekam nn:)
buźka:*
Całkiem, całkiem :D Czekam na pierwszy rozdział :))
OdpowiedzUsuńciekawa jestem pierwszego rozdziału, na pewno będzie boski;)
OdpowiedzUsuńPS polecam mojego bloga http://before-you-leave-me.blogspot.com/
możesz być pewna, że będę czytać twojego bloga ! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje, pół godzinki temu założyłam bloga, a tu już 4 komentarze, no nie wierzę, dziękuje wam <3
Usuńzaciekawiło mnie...
OdpowiedzUsuńi zapraszam do siebie :http://dreamoflove-annia.blogspot.com/
No Fajnie Fajnie :D. Czekam na 1 rozdział ♥
OdpowiedzUsuńmega ! świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie - http://one-direction-mydream.blogspot.com/2012/06/rozdzia-4.html?showComment=1339086175408#c8269382403704316707
dobry początek ;) i świetny pomysł z tą projektantką ;D z pewnością te stroje są do 1D ;) będę wpadać ^^ dodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie ;) http://directioner-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDobrze się zapowiada . Czekam na rozdział ONE . Ciekawi mnie dalsza częśc . :D /. Wpadaj do mnie :
OdpowiedzUsuńhttp://my-world-one-direction.blogspot.com
świetny początek :) już mi sie podoba i jestem cikawa, co bd dalej <3
OdpowiedzUsuńobserwuję i wpadnij do mnie <3
Jestem strasznie uradowana. Mam bloga dopiero 2 godziny (I to jeszcze sam prolog), a już jest 11 komentarzy!! Jesteście niesamowici, nie wiem, jak to się stało, dziękuje wam bardzo!
OdpowiedzUsuńSłuchaj ja na pewno, na 1ooo % będę go czytać, bo jest genialny :*
OdpowiedzUsuńNa razie to początek wiem, ale już go strasznie lubię ;* <3
A.