Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

wtorek, 30 kwietnia 2013

Chapter Nineteen

Ciemność. Ciasnota. On i ja. Tylko we dwóch. Czuję dotyk jego dłoni na moim policzku, sunie palcami niżej i niżej aż zatrzymuję się na ramiączku od mojej bluzki. Wsuwa palce pod cienki pasek materiału i zsuwa go z mojego ramienia. Przez moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia, a klatka piersiowa przestała się na chwilę poruszać. Po chwili wypuściłam powietrze, a na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech, który ciężko było mi dostrzec. Wyglądał nieziemsko wraz z niebieskimi oczami wpatrującymi się we mnie.
Nachylił się nade mną i pocałował zagłębienie w mojej szyi. Przymrużyłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
- Tak bardzo cię kocham.- Wyszeptałam, a on odsunął się ode mnie i spojrzał w moje oczy otwierając usta aby mi odpowiedzieć.
**
Poderwałam się zdenerwowana patrząc na telefon który wydawał z siebie dźwięki oznajmiające iż ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Chwyciłam urządzenie i nie patrząc kto przerwał mi tak świetny sen nacisnęłam zieloną słuchawkę po czym przystawiłam telefon do ucha.
- Kim jesteś parszywcu aby do mnie dzwonić?- Zapytałam i podniosłam swój ciężki tyłek podchodząc do okna i odsuwając zasłony. Promienie słońca wdarły się do środka i poraziły moje oczy.
- Spałaś jeszcze?- Po moim ciele przeszły ciarki gdy dotarło do mnie z kim bądź co bądź rozmawiam. Ogarnij się, dziewczyno!
- Nie cholera tęcze malowałam.- Odparłam sarkastycznie i usłyszałam jego śmiech. Sama uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
- No to sorry, że ci przerywam ale mam sprawę.- Powiedział nie zbyt pewnie i mogę się założyć, że podrapał się po karku.
- Nie pożyczę ci kasy, nie będę matką twoich dzieci i nie przelecę Harry'ego.- Gdy zobaczyłam jaki burdel jest w salonie, bałam się zerknąć do kuchni. No masakra jakaś!
- Harry sam się przeleci. Chodzi o to, że stoję pod twoim blokiem i tak sobie myślę, że fajnie by było jakbyś mnie wpuściła.
- Ty dziwny nieogarnięty ubóstwiający marchewki, spodziewający się dziecka z niezrównoważona kobietą, człowieku, że co?!- Krzyknęłam, a on znów się zaśmiał.
**
- Cholera Tomlinson to jest niewykonalne.- Jęknęłam nie zadowolona i odsunęłam się od niego zawstydzona tym jak blisko były nasze ciała i jak łatwo mógł odgadnąć co kryję w swojej głowie. No sorry ale wystarczyło na mnie spojrzeć i już się wiedziało, że jestem napalona na niego jak koń na siano w czasie sianokosów.
- Obiecałaś, że mnie nauczysz.- Tupnął nogą nie zadowolony.
- Nie obiecałam tylko powiedziałam, że spróbuję, a to jest jakby nie patrzeć różnica.- Wytłumaczyłam mu i wzięłam do ręki zimną butelkę wody.- A właściwie dlaczego nie poprosiłeś Kate, żeby cię nauczyła? Ona jeszcze chodzi na te zajęcia, a ja nie.- Wzruszyłam ramionami i odkręciwszy butelkę napiłam się zimnej cieczy która zwilżyła moje gardło.
- Nie chciałem się narażać Niall'owi. Jest strasznie o nią  zazdrosny, a ona robi wszystko żeby jeszcze bardziej go dobić.- Zaśmiał się, a ja razem z nim. Taa mogłam sobie wyobrazić Kate dobijającą Niall'a i nie odpowiadającą na jego dość ważne pytanie.
- Przykro mi Louis ale ja nie umiem cię nauczyć prostych kroków, co właściwie jest najważniejsze.- Westchnęłam i uśmiechnęła się do niego lekko.
- Matko zbłaźnię się tam.- Usiadł na podłodze wyłożonej jasnymi panelami i schował twarz w dłonie. Zrobiło mi się go żal ale nic na to nie poradzę. Usiadłam obok niego i szturchnęłam go lekko w ramie. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
- Nawet jeżeli to zawsze możesz zrobić coś głupiego aby zapomnieli o tym, że nie potrafisz tańczyć.- Chciałam go jakoś pocieszyć ale coś mi się wydaję, że nie najlepiej mi to idzie.
- Rosie! Muszę być poważny. Tam będzie cała jej rodzina.- Spojrzał przed siebie, a ja uczyniłam to samo. Nasze odbicia w lustrze idealnie do siebie pasowały ale jednak było widać pewną różnicę. Ja podchodziłam do wszystkiego poważnie, a on wolał cieszyć się chwilą i nie myśleć o konsekwencjach. Dziwne, co nie?
- Nie udawaj kogoś kim nie jesteś bo to przysporzy ci tylko i wyłącznie kłopotów.- Powiedziałam do niego i podniosłam się z podłogi kierując się w stronę wyjścia zabierając po drodze swoją torbę. Nie widziałam już sensu aby siedzieć z nim tutaj bo i tak niczego go nie nauczę.
- Poczekaj! Odwiozę cię.- Krzyknął za mną i po woli wstał idąc w moją stronę. Razem wyszliśmy z sali tanecznej i w całkowitej ciszy ruszyliśmy długim białym korytarzem w stronę wielkich brązowych drzwi.
Louis otworzył mi drzwi od samochodu a ja podziękowałam mu lekkim uśmiechem i wsiadłam do środka. Zapięłam pas bezpieczeństwa i odwróciłam głowę w stronę szyby.
Od kąt Louis wszedł do mojego mieszkania mam jakieś dziwne przeczucie, że to się dla nas źle skończy. I jeszcze ten sen.... To było dość intensywne. Czułam dokładnie każdy jego pocałunek złożony na moich ustach czy innej części ciała, każde muśnięcie palcami mojej skóry. Chciałam, nie ja wręcz pragnęłam aby to nie był tylko sen ale na pragnieniach i wyimaginowanych wizjach pozostaniemy. Przecież nie możemy zapominać, że on ma dziewczynę która jest w ciąży. JA nie mogę o tym zapomnieć. Nawet jeżeli bym tego chciała to przecież pozostaje też kwestia jego uczuć co do mojej osoby. Przecież zostawiając mnie dla Eleanor dał mi wyraźnie do zrozumienia, że on nigdy nic do mnie nie czuł. Po prostu potrzebował odskoczni, trochę spokoju aby zobaczyć na kim mu tak na prawdę zależy. Może i to boli ale chyba powinnam się cieszyć, że jest szczęśliwy, że stworzy normalną rodzinę.

Louis.

Zerknąłem raz na brunetkę która siedziała obok mnie i wpatrywała się w szybę.Widocznie nad czymś myślała, a ja nie chciałem jej przeszkadzać. Dzisiejsze popołudnie zapamiętam na bardzo długo. Mogłem ją dotykać, śmiać się z nią, rozmawiać, być blisko i miałem wytłumaczenie na każde moje nie stosowne zachowanie. Zachowywałem się jak jakiś nastolatek który pierwszy raz usilnie próbuję poderwać dziewczynę. Nigdy nie miałem z tym problemu ale z nią... Cholera Rosie nigdy nie będzie taka sama jak inne dziewczyny z którymi miałem styczność do tej pory. On sama w sobie jest doskonała, idealna, bez skazy, niewinna na swój dziwny sposób. Każdy uśmiech z jej strony czy chociażby lekkie dotknięcie mojego ciała odbieram inaczej. Intensywniej, przez co chcę więcej. Pragnę, żądam. 
Teraz gdy wszystko sobie wyjaśniliśmy mogę udawać jej przyjaciela i być blisko niej co jest lekką pociechą. Ale wiem, że nigdy nie zapomnę jak czułem się gdy powiedziałem, że będę z Eleanor, a nie z nią, nigdy nie zapomnę tego co robiłem. Tego nie da się zapomnieć.

Z całych sił starałem się trafić kluczem w dziurkę ale jakoś mi to nie wychodziło. Po chwili zrezygnowałem z tego męczącego zadania i usiadłem na schodach z zamiarem spędzenia na nich nocy. Spojrzałem na butelkę którą trzymałem w ręce i upiłem spory łyk krzywiąc się gdyż mój napój zaczął podrażniać moje gardło. 
- Louis?- Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Harry'ego który wyglądał na lekko zaniepokojonego moim wyglądem. Uśmiechnąłem się do niego i próbowałem wstać ale jakoś mi to nie wyszło więc odpuściłem.
- Może jesteś spragniony?- Wystawiłem w jego stronę butelkę, a on wziął ją ode mnie i wylał zawartość na trawnik. Wzruszyłem ramionami wcale się tym nie martwiąc ponieważ wiedziałem, że w domu znajdę jeszcze kilka takich butelek.
- Louis obiecałeś mi, że więcej się nie upijesz.- Chłopak usiadł obok mnie i wyglądał jakby ktoś zrobił mu krzywdę. 
- Co się stało kochanie?- Zapytałem i objąłem go ramieniem.- Ktoś ci zrobił krzywdę?- Dodałem i spojrzałem w jego smutne zielone oczy.
- Tak. Ty kretynie. Nie sądzisz, że lepiej by było gdybyś poszedł do niej i z nią porozmawiał niż upijał się co wieczór?- Odsunął się ode mnie i otworzył drzwi czekając aż wstanę.
- Ale Harry tak jest po prostu łatwiej.- Odpowiedziałem i wszedłem chwiejnym krokiem do domu.

Byłem głupi i teraz to wiem. Właściwie wiedziałem już wtedy ale nie miałem w sobie odwagi aby przyjść do Rosie i szczerze z nią porozmawiać. Łatwiej było kupić butelkę wódki i utopić w niej swoje smutki. Nie które z nich potrafią pływać. 

Rosie.

Nie skomentowałam tego, że Louis przywiózł mnie do nich. Wiedziałam, że nie ma sensu się z nim kłócić. Po prostu wysiadłam z samochodu modląc się abyśmy nie byli sami. Szłam z nadzieją, że gdy chłopak naciśnie klamkę ona otworzy nam drzwi. Niestety tak się nie stało.
- Chyba będziemy sami.- Zauważył chłopak, a ja wstrzymałam powietrze w płucach. Bycie sam na sam z Tomlinsonem niosło za sobą ryzyko wypowiedzenia słów które powinny nigdy nie zostać wypowiedziane, i zrobienia czegoś czego będziemy żałować przez dłuższy czas. 
Louis przepuścił mnie pierwszą więc weszłam nie pewna tego co robię. Stojąc tam na dworze miałam szansę na ucieczkę, która teraz przepadła.
- Louis może jednak....- Odwróciłam się raptownie przez co wpadłam w ramiona chłopaka. Nasze twarze dzieliły milimetry, a uta chciały jak najszybciej posmakować sąsiada. Ktoś zaczął się śmiać, a moje ciało znieruchomiało gdy doszło do mnie do kogo należy ten śmiech. Eleanor. Na twarzy mojego towarzysza pojawił się cień złości i rozczarowania lecz po chwili chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów. Otworzył drzwi od schowka i czekał aż tam wejdę. 
- Louis tam jest ciemno. Nie wejdę tam.- Szepnęłam wystraszona, a on zirytowany popchnął mnie do środka i sam wszedł za mną zamykając szczelnie drzwi. Ogarnęła nas całkowita ciemność, i cisza która drażniła moje uszy.
- Nie bój się. Jestem tutaj z tobą.- Szepnął i dotknął mojej ręki, a ja podskoczyłam czując jego dotyk. Zamknęłam oczy czując się wtedy bezpieczniej. Może to głupie, że taka stara baba jak ja boi się ciemności, ale to po prostu jest trauma z dzieciństwa, której nie udało mi się przezwyciężyć.
- Dlaczego akurat schowek?- Zapytałam szeptem i otworzyłam oczy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak blisko siebie stoimy, ale teraz gdy uspokoiłam się trochę poczułam jego oddech na swojej twarzy.
- Tutaj raczej nie będą mnie szukać, a po za tym mam z nim miłe wspomnienia.- Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wiedziałam, że z tymi wspomnieniami nawiązuję do naszej wczorajszej rozmowy którą tutaj stoczyliśmy. Chociaż rozmową tego nazwać nie można. 
Nagle poczułam  potrzebę posmakowania jego ust, poczucia jak jego ręce gładzą moje plecy, jak jego oddech miesza się z moim. I właściwie nie wiele myśląc pokonałam odległość, która nas dzieliła i złączyłam nasze usta w namiętnym i pełnym żalu pocałunku. Louis przyparł mnie do ściany, a ja przestałam zwracać uwagę na to, że coś wbija mi się w plecy. Ważniejsze było to, że on mnie dotykał i całował. Nic nie może nam przeszkodzić.
 Ciemność. Ciasnota. On i ja. Tylko we dwóch. Czuję dotyk jego dłoni na moim policzku, sunie palcami niżej i niżej aż zatrzymuję się na ramiączku od mojej bluzki. Wsuwa palce pod cienki pasek materiału i zsuwa go z mojego ramienia. Przez moje ciało przeszedł dreszcz podniecenia, a klatka piersiowa przestała się na chwilę poruszać. Po chwili wypuściłam powietrze, a na twarzy bruneta pojawił się lekki uśmiech, który ciężko było mi dostrzec. Wyglądał nieziemsko wraz z niebieskimi oczami wpatrującymi się we mnie.
Nachylił się nade mną i pocałował zagłębienie w mojej szyi. Przymrużyłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu.
- Tak bardzo cię kocham.- Wyszeptałam, a on odsunął się ode mnie i spojrzał w moje uczy otwierając usta aby mi odpowiedzieć.
- Nie bardziej niż ja.- Odpowiedź jaką od niego uzyskałam bardzo mnie ucieszyła. Znów poczułam jak jego wargi atakują moje i bez żadnego zahamowania czy zastanawiania się nad tym co robię ściągnęłam mu bluzę która okrywała jego ramiona, aby po chwili pozbyć się bluzki, która była zbędna. Louis dotknął zimną dłonią mojego brzucha, a moje mięśnie skurczyły się pod jego dotykiem. Chwycił krawędź mojej koszulki i tylko na chwilę rozłączył nasze usta aby pozbyć się materiału okrywającego moje ciało. Zimne powietrze owinęło się wokół mojego brzucha niczym wąż wywołując na mojej skórze gęsią skórkę. Wraz z zetknięciem się naszych ust poczułam ciepło rozpływające się po całym moim ciele i chóralne śpiewy rozbrzmiały w mojej głowie.
 Moje ciało było całe rozedrgane. Byłam jak struna harfy czy gitary, którą ktoś szarpnął i teraz wibrowała słodkim dźwiękiem.
Objęłam go za szyję, a on jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie tym samym zmniejszając odległość między moimi plecami, a zimną ścianą. Byliśmy tak blisko siebie, że właściwie miałam pewien problem z odgadnięciem gdzie kończy się moje ciało, a jego. Jego dłoń z sunęła się po moim brzuchu i doszła do guzika przy spodniach. Rozpiął go bez problemu, ale ku mojemu rozczarowaniu jego dłoń znów powędrowała gdzie indziej. Zatrzymał ją na moich pośladkach i ścisnął je lekko, a ja jęknęłam prosto w jego usta wiedząc, że teraz ani on, ani ja nie przestaniemy nawet jeżeli byśmy tego pragnęli. Właśnie. Jeżeli byśmy pragnęli.
**
- Nie wieże, no po prostu nie wieże.- Alex patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Ni to się uśmiechał, ni to był zdziwiony czy chociażby zły. Po prostu oczy i usta miał otwarte, a dłonie na policzkach.
- Wierz, mi ja do końca też nie.- Powiedziałam lekko płaczliwym głosem i położyłam sobie poduszkę na głowę. Usłyszałam jego śmiech, co mnie zdenerwowało bo ja mu się tu żalę, a on się ze mnie śmieje.
- Ej to chociaż powiedz czy ci się podobało.- Zabrał mi poduszkę i usiadł na swoim łóżku obok mnie. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam jak rumieniec wspina mi się po szyi aby po chwili dotrzeć do policzków.
- Oj czy to ważne?- Zapytałam i wstałam aby nie zobaczył, że się rumienię.
- Ha! Podobało! Dziewczyno takiego rumieńca nie wiedziałem od czasu przyłapania mojej siostry na całowaniu się z jakimś chłopakiem.- Uśmiechnęłam się lekko do niego nie mogąc się powstrzymać.
- Alex to nie jest zabawne. On ma dziewczynę, która jest w ciąży co jeszcze bardziej komplikuję całą sprawę.
- No ale.... Zawsze możesz być jego kochanką. No, a jak dziecko się urodzi zatrudnisz się jako opiekunka.- Wzruszył ramionami i położył się na łóżku zadowolony ze swojego pomysłu.
- Przyszłam do ciebie bo myślałam, że mi pomożesz. Jaka ja byłam głupia.- Powiedziałam i usiadłam obok niego zwieszając głowę na dół. Z jednej strony chciało mi się płakać, ale z drugiej byłam szczęśliwa.
- Oj no przepraszam. Po prostu nie mogę pojąć jak on to zrobił. Ja się staram od dwóch tygodni chociażby cię pocałować, a on tak bez problemu cię przeleciał.
- Przestań nie mam ochoty na żarty.- Poniósł się i objął mnie ramieniem, a mi mimowolnie poleciały łzy które zaczęły moczyć jego koszulkę. Chyba dopiero teraz zaczęło dochodzić do mnie to co się stało.
- Rosie, a zabezpieczyliście się chociaż?- Podniosłam na niego wzrok i pokręciłam głową.
- Jaka ja jestem głupia. Przecież jeżeli ja będę w ciąży to będzie masakra. Nie dam sobie rady.
- Hej spokojnie, może nie będzie twoje.- Parsknęłam śmiechem, a Alex wyszczerzył się w moją stronę. Otarł palcem słoną kropelkę która wydostała się z mojego oka.
- Koniec smutków, nadszedł czas.... Ogródków? Bez sensu ale się rymuję. Lepiej powiedz jak minął obiad z tatusiem i kaszalotem.- Westchnęłam i przypomniałam sobie, że muszę jeszcze posprzątać swoje mieszkanie co wcale nie poprawiło mojego humoru.
- Od samego wejścia zaczęła krytykować wystrój mieszkania, potem jeszcze przyczepiła się do tego co ugotowałam. Poprawka co kupiłam.- Alex zaśmiał się lekko, a ja odsunęłam się od niego.
- Wiesz jak tak zaczęłaś gadać o jedzeniu to chodź lukniemy co mama ugotowała.- Pociągnął mnie zadowolony w stronę kuchni, a ja bez oporów poszłam za nim.

Kate.

- Ale weź w ogóle człowieku daj mi spokój zmęczona jestem.- Niall idący za mną jęknął, a ja uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. 2:0 Horan. Rozejrzałam się po pomieszczeniu do którego weszłam i namierzyłam swoim radarem  potencjalną ofiarę.
- Tomlinson!- Krzyknęłam, a wszyscy podskoczyli wystraszeni gwałtownie przerwaną cieszą. 
- Obecny!.- Louis wstał jak w szkole, a ja bez słowa pociągnęłam go za koszulkę ignorując zazdrosny wzrok Horana który był w trakcie zabijania Louis'a.
- Dobra, a teraz jak na spowiedzi. Co jest między tobą, a nijaką Rosalie Silby. - Oparłam się o szafkę kuchenną wyczekując odpowiedzi od chłopaka, który dość mocno się zarumienił co potwierdziło moje jakże ważne przypuszczenia.
- No... Przyjaźnimy się. A co? Mówiła coś?- Zapytał lekko speszony jeszcze bardziej się rumieniąc.
- No coś tam mówiła, ale chcę poznać zdania obydwu stron.
- Oj to było takie spontaniczne, a po za tym sama zaczęła.- Spojrzałam na niego z przymrużonych powiek nie wiedząc właściwie o co mu chodzi.
- Chwila, chwila. Czy moje dedukcję na temat waszej dzisiejszej nauki tańca powinny zejść na tor dozwolony od lat osiemnastu?
- Tak. Co? Nie! Nie! My tylko rozmawialiśmy.- Wytłumaczył się szybko, a ja już wiedziałam wszystko co chciałam wiedzieć. Mijając go poklepałam go po ramieniu i wróciłam do salonu.
- Niall jak dasz mi dwie dychy to powiem ci co dzisiaj Kate powiedziała do naszego sąsiada.- Harry spojrzał poważnie na Horana, a on odliczył pieniądze i dał Styles'owi.
- Wal. Zniosę najgorszą prawdę.- Niall zamknął oczy i zmarszczył czoło, a ja przyłożyłam dłoń do ust aby po prostu nie zacząć się śmiać z jego głupoty. 
- Dzień dobry.- Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać nie tylko z miny Niall'a ale jak i z tonu Harry'ego. 
- Czy może mi ktoś powiedzieć dlaczego przy wiadrze z mopem jest coś mokrego i klejącego?- Liam wszedł do salonu wycierając ręce w spodnie, i lekko się krzywiąc a ja momentalnie spojrzałam na Louis'a który wyszczerzył na niego oczy, a potem pokrył się rumieńcem. No tak i wszystko jasne.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! W ostatnich komentarzach pojawiło się dużo pytań odnośnie sytuacji między Rosie, a Louis'em. Nie wiem czy ten rozdział coś wam pomoże czy jeszcze bardziej namąci w głowie ale jest moc!. A więc nie wiem co mam o nim sądzić, bo nie jestem z niego zadowolona, ale nie sądzę, że jest źle. Rozdział jest na pewno dłuższy niż dwa poprzednie napisane przeze mnie co mam nadziej, że was nie zniechęci do pisania. Czekam na wasze szczere opinie pozostawione w komentarzach :D
A no i dziękuję założycielce za tak miły komentarz który zostawiła pod rozdziałem. ^.^
No i tradycyjnie czas na suchara!: Jak się nazywa bardzo posolona firanka?..... ZASŁONA! Badum tsss. 

5 komentarzy:

  1. WOW... no kobieto zaskakujesz mnie coraz bardziej! Ale oczywiście pozytywnie :D
    Czekam z nieciepliwoscią na kolejny <3
    A co do długości rozdziałów to mogłyby być nawet 3 razy dłuższe, bo uwielbiam to, jak piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! :D troche błędów ale kto tam na to paczy :D byyyyło gooorąąąącooo! Kocham cie <3 super że kontynuujesz tego bloga! <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooch kurcze blade boskie normalnie i ta końcówka normalnie zwala z nóg :D no...wiesz no niby uprawiali sex,ale ja dalej nie wiem czy oni są razem czy nie ;p zazdrosny Horanek awww to takie słodkie,hahah i to jak Harry go wrobił genialne :D No a Alex on to chyba nie umie być poważny,no ale przynajmniej poprawił humor dla Rosie ^.^ kurna co Elka robiła w domu Lou -.- no no dawaj następny :D
    hahah ten suchar dobre,opowiedziałam go mojej koleżance to omal się nie zesikała ze śmiechu (ona jest pokręcona xD)

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW! Robi się jeszcze ciekawiej... Biedny Niall a Hazza mądrze wykorzystuje sytuację! Zastanawia mnie tylko co tam robiła Elka.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ta pierniczona Ela robiła u niego w domu, he?
    I że niby nie słyszała tego co się działo tam, he?
    Hahahahaah.. Po prostu sdhlajkgjkasfdhgsda
    Nie mogę! Zatkało mnie i nie mogę nic wymyślić, żeby napisać.
    Alex rozjebał system!
    Harry rozjebał system.
    Pasują do siebie.. hahahahaha .. Już sobie to wyobrażam.. Harrex.. Prawie jak Durex xD
    A ten sen.. I potem ta scena w ... schowku xD
    A potem Liam... hahahha
    '- Niall jak dasz mi dwie dychy to powiem ci co dzisiaj Kate powiedziała do naszego sąsiada.- Harry spojrzał poważnie na Horana, a on odliczył pieniądze i dał Styles'owi.
    - Wal. Zniosę najgorszą prawdę.- Niall zamknął oczy i zmarszczył czoło, a ja przyłożyłam dłoń do ust aby po prostu nie zacząć się śmiać z jego głupoty.
    - Dzień dobry.- Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać nie tylko z miny Niall'a ale jak i z tonu Harry'ego. '
    I ten suchar pierwsza klasa!
    Czekam już na następny!

    OdpowiedzUsuń