Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

środa, 31 lipca 2013

Chapter Thirty- Two

~Muzyka~
Zamknęłam cicho drzwi od swojej sypialni i ruszyłam w stronę kuchni. Wyciągnęłam z szafki dwa kubki, do których wsypałam trochę kawy rozpuszczalnej. Wstawiłam wodę, a sama usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej.
Za oknem świat był szary, jakby czuł mój nastrój. Jakby deszcz to moje łzy, które chowam przed światem. Właściwie to ja się chowam przed światem. Od mojego wspólnie spędzonego wieczoru z Louisem minął dokładnie miesiąc. Nie wiem jak to się stało ale ktoś widział mnie jak wychodzę z domu chłopaków i zrobił mi zdjęcia, które po krótkim czasie obiegły cały świat. 'Kim ona jest? To nowa dziewczyna, któregoś z chłopaków? Może to przez nią Louis i Eleanor się kłócili?' Wszędzie widziałam te pytania. Nie mogłam spokojnie wyjść z domu, nie mogłam pokazać się w oknie aby nie pojawić się na pierwszych stronach gazet. Innym może i by to odpowiadało ale nie mi. Ja chciałam spokoju. Chciałam aby wszyscy o tym zapomnieli.
- Rosie? Wszystko w porządku?- Odwróciłam głowę i ujrzałam zaspanego chłopaka, który podszedł do gazówki i wyłączył gwiżdżący czajnik.
- Przepraszam zamyśliłam się. Połóż się jeszcze.- Uśmiechnęłam się w stronę Hugo i wstałam z krzesła w celu zalania kawy.
- Bez ciebie nie zasnę.- Chłopak stanął za mną, a jego ręce wylądowały na moim brzuchu. Poczułam miękkie usta Hugo na mojej szyi, przez co lekko się uśmiechnęłam.- Jesteś zdenerwowana.
- Dziwisz mi się?- Spojrzałam na niego ze smutkiem wymalowanym na twarzy.- Nie mogę uwierzyć, że on jest  taki naiwny.- Dodałam i westchnęłam cicho, opierając się o blat.
- Kochanie może... Może oni na prawdę się kochają?- Na twarzy Hugo pojawiło się zwątpienie i strach przed moją reakcją.
- Tak oczywiście, a ja tak na prawdę jestem małym latającym elfem.- Odparłam i odsunęłam od siebie bruneta po czym podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie na smutny świat.
- Rosie jeżeli sądzisz inaczej, jeżeli sądzisz, że Caroline go nie kocha to porozmawiaj z tatą. Powiedz mu o swoich obawach.- Odwróciłam się momentalnie i spojrzałam zdziwiona jak i wściekła na Hugo. Czy on sobie ze mnie żartuję? 
- A myślisz, że nie rozmawiałam z nim o tym? Myślisz, że stałam z założonym rękoma i nie starałam się nic z tym zrobić? Kurwa Hugo ja się z nim nawet o to pokłóciłam.- Wyrzuciłam z siebie i miałam naprawdę wielką ochotę rzucić byle czym w byle co.
- Tak masz rację.... Przepraszam.- Zamknęłam oczy i westchnęłam cicho.
Poczułam sile ramiona Hugo obejmujące mnie i przyciągające do siebie. Oplotłam go w pasie i pozwoliłam sobie na chwilę rozluźnienia i oddalenia od tego całego szajsu.
- Wiesz, że muszę iść się szykować?- Zapytałam, nie otwierając oczu i nie odsuwając się od ciepłego i bezpiecznego ciała Hugo.
- No wiem ale tak mi cieplutko i przyjemniutko...- Parsknęłam cichym śmiechem po czym odepchnęłam go od siebie delikatnie się uśmiechając.
- Jak wrócę to chcę mieć kawusię ostudzoną.- Wymierzyłam w niego palec i puściłam do niego oczko.- Jak przyjdzie makijażystka to ją wpuść.- Pocałowałam go jeszcze w policzek i czmychnęłam do łazienki.
Zrzuciłam z siebie prowizoryczną piżamę składającą się zza dużej i porozciąganej koszulki znalezionej gdzieś na dnie szafy i przykrótkich dresowych spodenek.
Weszłam pod prysznic odkręcając wodę, która na początku była zimna ale z sekundy na sekundę ocieplała się przez co przyjemnie pieściła moje ciało. Dopiero teraz gdy byłam sama i miałam pewność, że nikt mi nie przeszkodzi moje ciało samo zaczęło się rozluźniać.
Tyle się zmieniło... Jestem z Hugo, co może wydawać się dziwne zważywszy na to iż nasza znajomość trwa zaledwie trzy tygodnie ale poznałam go, on poznał mnie. Nie mówię, że to jest jakaś wielka miłość ale... Czuję coś do niego. Sympatię? Możliwe. Może za miesiąc już nie będziemy razem, ale nie liczy się przyszłość. Liczy się teraźniejszość. Jeśli go stracę nie będę czuła się winna ponieważ teraz muszę się skupić na tym co jest. Muszę się skupić na dziecku. Muszę zrobić wszystko aby maleństwo, które w sobie noszę miało lepsze życie niż ja.
***
Z gotowym makijażem stałam przed lustrem i starałam się zrobić coś ze swoimi włosami, które po 'ułożeniu' przez tą dziwną kobietę, która przed chwilą opuściła moje mieszkanie wyglądy jakby je ślepy szympans układał. Wkurzona chwyciłam wszystkie włosy po czym związałam je w kitkę. Loki, które jeszcze mi pozostały spryskałam podwójną warstwą lakieru i teraz mogłam spokojnie ubrać sukienkę. Usta, które miałam nie pomalowane przeciągnęłam krwisto czerwoną szminką. Moim zdaniem całkowity efekt nie był zły. Biała sukienka idealnie leżała na mojej jeszcze szczupłej sylwetce, mocny makijaż przyciągał uwagę do moich oczu, a czerwone usta kusiły niczym najpiękniejszy motyl świata.
Dzwonek do drzwi oznaczał tylko jedno. Już czas. Chwyciłam swoją kopertówkę i płaszcz leżący na łóżku. Wyszłam z pokoju i od razu po przejściu przez korytarz otwarłam drzwi napotykając wesołe spojrzenie Hugo.
- Hej.- Odezwałam się jako pierwsza i uśmiechnęłam  lekko. Jego wzrok zaczął błądzić po moim ciele, a usta otwarły się jakby ze zdziwienia.
- Pomyliłem mieszkania?- Zapytał zdziwiony i spojrzał na numerek mieszący się na drzwiach.- A nie jednak dobrze trafiłem.- Poszerzyłam swój uśmiech na twarzy i ubrałam na siebie płaszcz po czym wyciągnęłam klucze z zamka i zamknęłam mieszkanie chowając brzęczące kawałki metalu do kopertówki.
- Czuję się jakbym szła na skazanie.- Odparłam gdy zeszliśmy ze schodów i uderzyło w nas nieprzyjemne chłodne powietrze przesiąknięte wilgocią od deszczu.
- Przesadzasz. Może nie będzie aż tak źle? A po za tym jak będziesz chciała to możemy się zmyć pod pretekstem, że źle się czujesz. Twój tata na pewno...
- Rosie w kiecce.- Gruby męskie głos dochodzący za moich pleców jakby sam zatrzymał mnie w miejscu. Odwróciłam się wściekła i zmierzyłam obojętnym wzrokiem opierającego się o ścianę bloku Alexa.
- Palant bez cyrku.- Odcięłam się i poczułam jak ręka Hugo zaciska się na mojej dłoni w geście otuchy jak i wsparcia, które właściwie było mi teraz potrzebne.
- Nowa zabaweczka? A może to twój następny najlepszy przyjaciel?
- Hugo idź do samochodu. Zaraz do ciebie przyjdę.- Chłopak po chwili wahania puścił moją dłoń i ruszył w stronę samochodu zostawiając mnie samą z Alex'em.
- Czego chcesz?- Zapytałam nie siląc się na miły czy chociażby spokojny ton głosu. Alex mnie zawiódł. Słowa, które padły podczas pogrzebu Eleanor zostaną ze mną na zawsze. On stracił moje zaufanie i raczej już nigdy go nie odzyska.
- Ej, ej może trochę milej co?- Podszedł do mnie kawałek.- Chciałem porozmawiać. Wiesz słyszałem, że miałaś małą przygodę z Louisem.
- To źle słyszałeś.- Odparłam wściekła.- Jeśli to wszystko to pozwól, że już sobie pójdę. Śpieszy mi się.- Odwróciłam się i ruszyłam w stronę samochodu, w którym siedział podenerwowany Hugo.
- To jego dziecko?- Słowa Alexa uderzyły we mnie niczym piorun w samotne drzewo. Stanęłam ale się nie odwróciłam.- Nawet mu nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży.- Dodał, ale ja po prostu pokonałam dzielącą mnie drogę do samochodu i wsiadłam do środka ignorując jego słowa.
***
Siedziałam w ławce i wpatrywałam się w stojącego przy ołtarzu tatę, który był wyraźnie zdenerwowany. Albo tak bardzo denerwował się tym całym ślubem albo po prostu ja go tak wkurzyłam. Może mieć mnie teraz za całkowitą sukę bez uczuć ale powiedziałam całkowitą prawdę i nie mam zamiaru za to przepraszać. Organista zaczął grać Marsz Weselny i wszyscy zebrani w kościele wstali i odwrócili się w stronę wejścia, gdzie przez drzwi weszłam Caroline ubrana w białą suknię, a w dłoniach ściskała bukiet z czerwonych róż. Spojrzałam na tatę, który wpatrywał się w nią z uśmiechem. A może on ją kocha? Westchnęłam zrezygnowana i posłałam tacie uśmiech.
- Zebraliśmy się tu dziś aby...
- Chwila!- Czyjś głośny krzyk przeszkodził księdzu w dokończeniu zdania. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam idącego Harry'ego z zaciętą miną.
- Harry...- Syknęłam i wyszłam z ławki.- Co ty cholera kombinujesz?- Jego wzrok spoczął na mojej twarzy i albo mi się zdawało albo prosił mnie wybaczenie.
- Przepraszam ale muszę coś powiedzieć.- Spojrzał na mnie ostatni raz po czym ominął mnie i stanął na przeciwko zdziwionej Caroline.
- Akurat w tej chwili?- Tata posłał Harry'emu wściekłe spojrzenie.
- Tak akurat w tej chwili chociaż powinienem zrobić to już wcześniej.- Harry wydawał się co raz bardziej przerażony.- Z całym szacunkiem ale ona pana nie kocha. Bawi się panem tak samo jak bawiła się mną. Zdradzała pana ze mną. Jej piątkowe spotkania z przyjaciółką kończyły się ze mną w hotelu. Ona jest tylko...
- Dość.- Przerwałam mu.- Harry powinieneś już sobie iść. Proszę.- Spojrzałam na niego błagalnie, a on spojrzał na mojego ojca.
- Pańska córka jest bardzo mądra i na prawdę ma rację co do Caroline. Przepraszam.- Wyszedł z kościoła ze spuszczoną głową.
Wszyscy szeptali, spoglądali na siebie zdziwieni z niedowierzaniem.
- Caroline... Czy to prawda?- Głos taty drżał niebezpiecznie i widziałam, że ledwo powstrzymuję łzy cisnące mu się do oczu.
- Kochanie... Oczywiście, że nie.- Flack chciała go dotknąć, ale on się odsunął. Odsunął się od niej... Pokręcił głową i spojrzał na wszystkich zebranych.
- Ślub odwołany.- Powiedział głośno i po prostu wyszedł do Zakrystii. Ruszyłam za nim i dopiero gdy wyszłam na mroźne powietrze zobaczyłam go opierającego się o ścianę i płaczącego niczym małe dziecko.
- Tato...- Wyszeptałam. Jego głowa podniosła się do góry ukazując mi czerwone oczy, oraz ślady łez na jego zarumienionych od zimna policzkach. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Jego silne ramiona oplotły moje drobne ciało.
- Tak bardzo cię przepraszam Rosalie. Tak bardzo cię przepraszam.- Wyszeptał i zaniósł się jeszcze większym płaczem.
***
Nacisnęłam klamkę, która ustąpiła mi z cichym zgrzytem. Wciągnęłam głęboko powietrze i odważnie weszłam do środka. Przeszłam przez korytarz dzięki czemu znalazłam się w salonie.  
- Gdzie Styles?- Zapytałam zwracając tym samym na siebie uwagę czwórki chłopaków i trójki dziewczyn. Mój wzrok napotkał oczy Louisa, które świeciły niczym lampy w ciemnej uliczce. Dawały nadzieję.
- Tutaj jestem.- Odwróciłam się i zobaczyłam skruszonego Harry'ego, który nie powiem wyglądał okropnie. Przekrwione oczy, roztrzepane włosy.
 Zamachnęłam się i uderzyłam go z całej siły w twarz. Osoby za mną wciągnęły gwałtownie powietrze, a Harry złapał się za bolące miejsce.
- To za to, że wcześniej nic nie powiedziałeś.- Wytłumaczyłam.- A to...- Przytuliłam go do siebie.-... Za to, że nie stchórzyłeś.- Dokończyłam i wtuliłam się w jego ciało.
- Przepraszam.- Wyszeptał i objął mnie w pasie.- Chciałem powiedzieć o wszystkim wcześniej ale ona...
- Wiem, Harry, wiem.- Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego zielone oczy.- Prawdziwa z niej suka.- Uśmiechnęłam się lekko i westchnęłam.

Louis.

Czułem się zazdrosny gdy przytulała się do Harry'ego. Czułem się nawet zazdrosny o to, że go uderzyła co właściwie jest dziwne. Czułem się zazdrosny o każde wypowiedziane przez nią słowo, które nie było skierowane w moją stronę. 
Gdy odsunęłam się od Harry wiedziałem, że chce uciec. 
- Rosie...- Wyszeptałem po czym wstałem z miejsca nie przejmując się lekkim kłuciem w boku gdzie jeszcze rano tkwiły szwy. Dziewczyna zignorowała mnie i zrobiła kilka kroków w stronę wyjść z salonu. Moja reakcja była natychmiastowa. Pokonałem dzielącą nas odległość i chwyciłem jej drobny nadgarstek.
- Louis...- Szepnęła ale nie odwróciła się do mnie. Jakby bała się, że widok mojej twarzy może coś zmienić. Że jedno spojrzenie w moje oczy zmieni jej jakąś chorą decyzję, którą podjęła.
- Czy... Czy to co powiedział Alex... Czy to prawda?- Zapytałem cicho puszczając jej rękę. Widziałem jak jej ramiona się unoszą, jak jej głową wędruje w dół, a dłonie zaciskają się w małe piąstki.- To moje dziecko?- Zapytałem głośniej. Nie widząc żadnej reakcji z jej strony odwróciłem ją delikatnie spoglądając w jej okryte mroczną tajemnicą oczy.
- Muszę iść. Tata mnie potrzebuję.- Mimo słów, które wypowiedziała nie ruszyła się z miejsca. Wpatrywała się w moją twarz z uwielbienie i tęsknotą, którą zresztą też czułem. Całym swoim ciałem.
- Odpowiedz mi.- Nalegałem czując rosnącą frustrację. Nie oczekiwałem wiele. Chciałem tylko poznać prawdę. Chciałem tylko wiedzieć... Czy to tak wiele?
- Po co? Po co mam ci cokolwiek mówić? Czy to coś zmieni? Nie! Nadal będziemy tacy sami.- Jej klatka piersiowa poruszała się szybko i nie miarowo. Zdenerwowała się i nie zamierzała się uspokajać.
- To moje dziecko czy nie?!- Krzyknął zdenerwowany i położyłem rękę na ścianie, tuż obok jej głowy. To co zobaczyłem w jej oczach.... Wystraszyła się. Mnie... 
- Louis uspokój się.- Cichy głos Kate doszedł do mnie jakby zza ściany. Zza ściany gniewu. Odsunąłem się kawałek od wystraszonej Rosie.
- Co chcesz usłyszeć? Co ja mam ci powiedzieć?- Jej cichy zmęczony głos rozdzierał moją duszę na kawałki. Maltretował mnie. Znęcał się nade mną.
- Prawdę Rosie. Chcę jedynie poznać prawdę.- Moja ręka powędrowała do jej twarzy. Dłoń zatrzymała się na policzku. Miała taką delikatną skórę. Niczym aksamit...
- A jaka ona jest? Co jest prawdą Louis? Nasze urojenia? Nasze obawy, lęki? Nasze dwa różniące się od siebie charaktery?- Jej ręka powędrowała do mojej dłoni i ściągnęła ją z jej twarzy od razu puszczając moją dłoń.
- Rosie... Ja...- W moich oczach pojawiły się łzy. Czułem, że wszystko tracę. Nie chciałem tego.- Chcę być z tobą. Kocham cię nad życie. Kiedy to do ciebie wreszcie dotrze?
- Nie Louis. Ty nie kochasz mnie ja nie kocham ciebie. To nam się tylko wydaję, rozumiesz? Uroiliśmy sobie coś, wmówiliśmy i  teraz po prostu nie wyobrażamy sobie życia bez tego ale to wszystko to kłamstwo, fikcja.- Jej oczy błyszczały ale nie od łez. Od czegoś innego. Od czegoś tajemniczego.

Narrator.

Rosie wpatrywała się w niebieskie oczy chłopaka z żalem, bólem i wielką ochotą przytulenia się do silnego, ciepłego ciała chłopaka. Chciała aby to wszystko zniknęło. Gniew, ból, żal, tęsknota, obawa, strach. Nie chciała czuć niczego złego. Chciała tylko być szczęśliwa. Wiedziała, że może wszystko zmienić. Wystarczy, że powie mu ile dla niej znaczy i wszystko się zmieni. Będą razem. Ale czy ona tego chce? Bardzo. Pragnie tego, a wręcz chorobliwie żąda, ale... Właśnie zawsze pojawi się jakieś ale. W głębi duszy wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie może zniszczyć tak wspaniałego chłopaka jakim jest Louis. Nie może pociągnąć go na samo dno. Nie może mu tego zrobić...
- Rosie...- Ciche słowa Louisa wywołały burzę uczuć. Dziewczyna zamknęła oczy i westchnęła cicho. Louis obserwował dokładnie jej twarz. To jak jej klatka piersiowa się unosi. To jak jej oczy się zamykają aby po chwili znów otworzyć się na świat i spoglądać na niego. Czy to źle, że czuł się jakby istnieli tylko oni? Czy to źle, że w głowie Louisa nie było ich wspólnych przyjaciół przyglądających się im? Jak złym to go czyniło? Jak egoistyczną osobę to z niego robiło? 
- Koniec Louis. To jest koniec.- Wyszeptała psując wszystko. Brunet odsunął się od niej i nie mógł uwierzyć, że on ją kocha. Nie mógł uwierzyć, że pokochał kogoś kto nie interesuję się losem innych. To była prawda. Przecież gdyby było inaczej.... Starałaby się. Tylko, że to nie było proste. Obaj czuli to samo. Ale byli inni i właśnie teraz nadszedł czas na to aby wszystko zakończyć. Wszystko co prowadzili do tej pory. Czas się rozdzielić. 
- Doskonale wiesz, że nie tak powinno się to skończyć. Nie tak powinien wyglądać koniec naszej historii.- Powiedział siląc się na pewny ton głosu. Jak długo będziesz mnie ranił? Pomyślała Rosie zagryzając dolną wargę. 
- A co jeśli to dopiero początek? Co jeśli nasza historia powinna pisać się osobno?- Zapytała z troską, wpatrując się w smutne oczy Louisa. Ile jeszcze? Jak długo, moja kochana? Louis nie wierzył w to co słyszy, nie wierzył, że to koniec.
- Doskonale wiesz, że to nie prawda. Powiedz mi ile razy mam ci jeszcze powiedzieć jak bardzo cię kocham? Ile razy jeszcze mam ci pokazać, że bardzo mi na tobie zależy?- Brunet wplótł swoje długie palce w swoje włosy i pociągnął lekko.
- Już nie musisz Lou. Ani razu. Kiedyś... Pamiętasz zabrałeś mnie na klif i kazałeś skakać do wody. Pamiętam do dziś jak bardzo się bałam, ale byłeś przy mnie i wiedziałam, po prostu wiedziałam, że nic mi się nie stanie. A potem... Zniknąłeś gdzieś i Harry zadzwonił do mnie bo myślał, że jesteś ze mną. Tylko ja wiedziałam gdzie cię szukać. Tylko ja mogłam się do ciebie dostać i gdy już stałam na tym przeklętym klifie i wpatrywałam się w tą wodę... Bałam się. Byłam wręcz przerażona ale świadomość, że ty tam jesteś, w tej jaskini, sam... Była nie do zniesienia. Musiałam skoczyć. Sama. Ale wiesz co? W głowie cały czas odtwarzałam twoją uśmiechniętą twarz. Cały czas myślałam o tobie i strach zniknął... Odpłynął bo wiedziałam, że muszę cię zobaczyć.- Rosie nie miała zielonego pojęcia dlaczego to mówi. Po prostu czuła potrzebę powiedzenia mu o tym. Musiała wiedzieć, że on będzie o niej pamiętał. 
- Rosie proszę cię nie odchodź. Nie zostawiaj mnie samego. Proszę cię nie rób mi tego.- Chłopak chwycił dziewczynę za ręce i szukał odpowiedzi w jej oczach.
- Może kiedyś jeszcze się spotkamy Louis.- Wyswobodziła delikatnie swoje dłonie z jego uścisku i odwróciła się chcąc wyjść ale coś jej nie pozwoliło. 
Uścisk w brzuchu. Coś było nie tak i ona o tym wiedziała. Czułam kłucie, przez co skuliła się i syknęła. Louis widząc dziwną pozycję dziewczyny otrząsnął się z szoku i podszedł do niej kładąc jej rękę na plecach.
- Louis...- Harry dotknął ramienia przyjaciela i wskazał palcem na nogi dziewczyny. Po jej smukłych nogach ciekła krew, która przeraziła go nie mniej niż samą Rosalie.
 Cichy szlocha wyrwał się z ust dziewczyny, a jej twarz zalała się łzami gdy uświadomiła sobie co właśnie się dzieje. 
- Liam dzwoń po karetkę!- To ostatnie słowa Louisa jakie usłyszała Rosie. Potem był tylko upadek, płacz, rozrywający ból i chęć zniknięcia. Topiła się. Czuła się jakby coś ją zabierało jakby odchodziła w inne miejsce. W miejsce gdzie będzie szczęśliwa. 

Louis.

Siedziałem na zimnej podłodze szpitala, w którym sam nie dawno leżałem. Moja głowa uderzała w ścianę, a oczy wpatrywały w jeden punkt. Nie czułem bólu. Czy to dziwne? Możliwe ale co w tej chwili było normalne? Właśnie nic. 
- Czy ktoś z państwa to ojciec dziecka?- Zmęczony lekarz, ściągnął z nosa okulary i schował je do małej kieszonki w jego białym fartuchu. Podniosłem się po woli do góry.
- T-to ja.- Przełknąłem zdenerwowany ślinę i zacisnąłem mocno dłonie w pięści. 
- A więc... Cóż przykro mi, że muszę to panu mówić ale niestety pani Rosalie poroniła.- Zamknąłem oczy i spuściłem głowę.
- A co... Co z nią? Nic jej nie będzie?- Zapytałem nie podnosząc głowy. Nie chciałem aby ktoś widział mnie teraz w takim stanie. Wystarczy, że sam wiedziałem jak teraz wyglądam.
- Fizycznie nie. Oczywiście zostanie u nas parę dni na obserwacji. Ale psychicznie to... Proszę mi uwierzyć, że coś takiego dla kobiety jest niemal jak śmierć. Dobrze by było gdyby załatwił pan, pani Rosalie psychologa. Nie mówię, że na stałe. Po prostu niech raz z nią porozmawia i sam zdecyduję co dalej.- Widziałem jego nogi zbliżające się do mnie.- Niech pan do niej idzie. Teraz będzie potrzebne jej wsparcie.- Jego ręka wylądowała na moim ramieniu.- Na prawdę mi przykro.- Dodał i odszedł zostawiając nas samych. 
Krzyknąłem wściekły i z całej siły uderzyłem pięścią w ścianę chcąc wyładować frustrację. Byłem wściekły. Nie na Rosie. Na siebie. 
- Louis!- Silne ramiona Harry'ego przywarły mnie do jego ciała.- Spokojnie Lou. Wszystko będzie dobrze.- Zaczął głaskać mnie po plecach, a ja pozwoliłem sobie na płacz. Teraz było mi wszystko jedno czy ktoś zobaczy moje łzy czy nie.
----------------------------------------------------------------------------------
Hej. Oto dodaję dziś przed ostatni rozdział na tym blogu. Nie jestem z niego całkiem zadowolona. W mojej głowie wyglądało to wszystko lepiej. Gdy go czytałam wydawało mi się, że połowę z tego nie ja pisałam co jest dziwne. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział ponieważ mam teraz od cholery kłopotów i myślałam, że sama dam sobie z nimi radę. Ale niestety tak nie jest i moja mama zauważyła, że coś jest nie tego i złożyła mi propozycję na dwu tygodniowy wyjazd do kuzynki do Poznania abym odpoczęła i chyba tak zrobię. Nic jeszcze nie jest pewne ale muszę sobie wszystko uporządkować. Czy dodam rozdział przed wyjazdem? Zobaczymy jak to będzie. Dobra dość o mnie... Cóż smutno mi, że to już prawie koniec.
A dziękuję za 10 komentarzy pod rozdziałem i liczę na następne może nawet w większej ilości. Do zobaczenia. 

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny ;)
    Mam nadzieję że wszystko się ułoży... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatni ? Nie no, popłacze się zaraz. Kocham to opowiadanie i nie wiem jak znipse jego koniec ; C Bede plakać

    PS. Super rozdział, czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatni ? Co ? Jak ty możesz to kończyć ? Najlepsze opowiadanie ever ! ;D
    Mam nadzieję, że to nie będzie koniec twojej historii z pisaniem !
    Z niecierpliwością czekam na nexta ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie myslalas zeby zrobic naprzyklas druga ksiege tego opowiadania :D bo nie wiem jak zniose koniec.
    Prosze przemysl to :D

    OdpowiedzUsuń