Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

sobota, 11 maja 2013

Chapter Twenty-One.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.
~muzyka~
Chciałabym aby ktoś spisał moje całe życie. Od mojego przyjścia na świat aż do samej śmierci. Chciałabym zobaczyć jaką drogę by dla mnie obrała ta osoba, jaka byłaby moja przyszłość. Człowiek podobno uczy się na swoich błędach ale co jeżeli, każda najmniejsza rzecz jaką ktoś robi jest błędem? Jeżeli on sam jest błędem? To co? Nie powinno go być? Możliwe. No bo czy życie nie byłoby prostsze bez osób, które nas ranią, pozbawiając nadziei, zabierają jakąś cząstkę nas. Może i byłoby ale gdyby nie ci błędni ludzie może nigdy nie poznalibyśmy znaczenia słów takich jak miłość, przyjaźń czy chociażby szczerość.
- Gotowe.- Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razu dziwnie czując się z doczepianymi rzęsami. Spojrzałam na Alexa, który przypatrywał mi się z uśmiechem na twarzy. W całym moim mieszkaniu śmierdziało farbą do włosów, i lakierem do paznokci. Długo będę to wietrzyć. 
- Mogę zobaczyć?- Wstałam i chciałam podejść do lustra ciekawa co mama Alexa ze mną zrobiła. Brunet miał inne plany ponieważ zasłonił sobą lustro nie pozwalając mi się przejrzeć.
- Zobaczysz jak się ubierzesz. Ale ogólnie to bym ci chyba radził się streszczać chyba, że chcesz mieć efektowne wejście.- Przeniosłam swój wzrok na zegarek i chwyciwszy pokrowiec z sukienką, którą wybrał dla mnie chłopak wbiegłam do łazienki. Uśmiechnęłam się do siebie myśląc, że będę mogła zobaczyć swoje odbicie jednak chłopak, który mnie nęka okazał się sprytniejszy. Całe lustro okleił taśmą tak, że odklejenie tego zajęło by mi trochę czasu, którego nie mam.
Pokręciłam głową i odpięłam pokrowiec. Wyciągnęłam z niego śliczną sukienkę. Uśmiechnęłam się i ubrałam ją na siebie wychodząc z łazienki.
- Jeszcze to.- Alex podał mi buty, kolczyki i pierścionek. Ubrałam wszystko posłusznie i uśmiechnęłam się lekko.- Mogę być normalnie stylistą czy czymś takim.- Chłopak poprawił sobie krawat i poruszał brwiami.
- Taa raczej nie. Mogę się już zobaczyć?- Brunet wskazał mi ręką na pokój, w którym było długie ścienne lustro. Weszłam do środka i zobaczyłam odbicie jakiejś innej osoby. Mocny makijaż, który był perfekcyjnie wykonany doskonale podkreślając moje oczy, wydatne czerwone usta. Zawsze blada skóra teraz wydawała się idealna do czarnego stroju. Włosy, które dziś przefarbowałam na blond dodawały mi uroku i podkreślały wydatne kości policzkowe. Spięte były w asymetrycznego koka, tylko kilka niesfornych kosmyków wisiało przy mojej twarzy jak wierni słudzy.
- Laska z ciebie co nie?- Obok mnie pojawił się Alex z szerokim uśmiechem na twarzy. Nadal wpatrywałam się w swoje odbicie nie mogąc uwierzyć, że to co widzę jest na prawdę.
- To na pewno ja?- Zapytałam szeptem, a jakby na potwierdzenie odbicie w lustrze wykonało to samo.
- Najwyraźniej tak. A teraz chodź pokarzemy temu Louis'owi co stracił.- Wypuściłam głośno powietrze bojąc się tego co może się dziś wydarzyć.
- Nadal sądzę, że to nie najlepszy pomysł abyśmy tam jechali. Mogłabym powiedzieć, że źle się czuję i tyle.- Powiedziałam i ubrałam swój czarny płaszcz nie zapinając guzików.
- I nie chcesz się pokazać? No proszę cię. Nie rób mi tego. Wbiłem się dla ciebie w garnitur, doceń ten fakt.- Chłopak zakluczył za nami drzwi i spojrzał na mnie wymownie.
- Dobrze, przepraszam nie chciałam cię urazić. Mi po prostu chodzi o to, że Eleanor za mną nie przepada, a ja nie mam ochoty się z nią kłócić.- Wytłumaczyłam i okryłam się szczelniej płaszczem czując jak zimny wiatr zaczyna odbierać mi ciepło.
- Dziś tylko ja i Katie będziemy się kłócić. Nikt więcej, a teraz zapraszam.- Otworzył mi drzwi od samochodu oczywiście od strony pasażera. Wsiadłam trochę zrezygnowana nie chcąc znów się z nim kłócić.
Wyjechaliśmy z parkingu w całkowitej ciszy. On zapewne nie wiedząc jak ma zacząć rozmowę, a ja rozmyślając nad czymś co jest całkiem poryte ale warte poświęceń. Cóż poświęceń tylko i wyłącznie z mojej strony ale...
- Udawajmy parę!- Krzyknęłam i spojrzałam rozbudzona na Alexa, który zjechał z pasa przez co kilku kierowców zaczęło na niego trąbić.
- Całkiem dziwna lecz seksowana dziewczyno co?- Zapytał gdy opanował samochód i jechał spokojnie. Spojrzał na mnie tylko przez chwilę ale wiedziałam, że podoba mu się ten pomysł.
- No wiesz tak żeby pokazać Louis'owi, że na prawdę mi na nim nie zależy. Tylko na dzisiejsze spotkanie. On będzie migdali się z Eleanor, a ja....
- A ty ze mną.- Przerwał mi lekko nie zadowolony z moich słów.- Rosie nie sądzisz, że to dziwne? I zauważ, że mówię to ja. Osoba, która cały czas robi dziwne rzeczy.
- Oj no proszę. Tylko na dziś. Nie musimy się całować jeśli nie chcesz. Przytulamy się do siebie prawie cały czas także nie będzie różnicy.- Wzruszyłam ramionami patrząc na niego z nadzieją. Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie i zwątpienie w moje słowa.
- No dobra.- Uległ po chwili zastanawiania się.- Ale bez całowania i tylko na dzisiaj.- Zaznaczył i pokręcił głową.
- Świetnie, a teraz patrz na drogę.- Upomniałam go, gdy przestał zwracać uwagę na to co dzieje się przed nim.
- Patrzę.- Odpowiedział mi. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam tam gdzie on.
- Nie na tą drogę ośle.- Powiedziałam i wygładziłam sukienkę, która podwinęła mi się ukazując trochę za dużo. O wiele za dużo.
- Precyzuj swoje wypowiedzi koteczku.- Uśmiechnął się wrednie, a ja wywróciłam oczami. - Mogę mówić do ciebie koteczku, prawda? Wiesz jesteśmy teraz parą więc muszę się tak do ciebie zwracać.
- Nie zaczynaj waleniu bo ci pizgnę.- Wymierzyłam w niego palec, a on zaśmiał się ale po chwili spoważniał.
Zatrzymał samochód przed restauracją, do której mieliśmy dotrzeć i spojrzał na mnie lekko oburzony.
- Waleniu? Serio? Za karę sama otwierasz sobie drzwi.- Powiedział i wysiadł z samochodu. Uczyniłam to samo co on rozbawiona jego zachowaniem.- Już żałuję, że się zgodziłem.- Powiedział i chwycił mnie za rękę prowadząc w stronę wejścia.
- Żałujesz tego, że zgodziłeś się ze mną przyjść jako osoba towarzysząca, czy tego, że jesteś moim szybkim chłopakiem.- Popukałam się w brodę udając, że zastanawiam się nad tym co powiedziałam.
- Obydwu mała, przebiegła gnido.- Wysyczał w moją stronę, a ja zaczęłam się śmiać.
Weszliśmy do środka, a ja cały czas chichrałam się pod nosem. Widziałam po minie Alexa, że też chciał się roześmiać ale nie chciał aby wyszło, że jednak niczego nie żałuję.
- Żadnych reporterów? Fanek?- Zdziwiłam się gdy doszło do mnie, że weszliśmy tutaj bez żadnych problemów.
- Ma się wtyki, ma się spokój.- Odwróciłam się gwałtownie słysząc za sobą głęboki głos. Uśmiechnęłam się szeroko napotykając wesołe spojrzenie Zayn'a.- O rzesz w dupę jeża, mordę nietoperza.- Malik zaczął 'jeździć' swoim wzrokiem po moim ciele.
- Zayn! Gdzie bluźnisz przy pięknej pani?- Poczułam ciepłą rękę na ramieniu.- Proszę wybaczyć za jego maniery. Jestem Harry Edward Styles. Zawsze do usług.- Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać razem z Alex'em. Odwróciłam się w stronę zszokowanego Harry'ego.
- Cześć Harry.- Powiedziałam do chłopaka rozbawiona. Jego mina była bez cenna. Zdziwienie, szok, radość, złość, strach. Wszystko na raz.
- Ja pierdole. Muszę się napić.- Chłopak pokręcił głową i odszedł gdzieś co chwilę odwracając się do nas i patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Ta, szybko poszło.- Wzruszyłam ramionami i poczułam jak czyjaś ręka spoczywa na mojej talii. Spojrzałam z uśmiechem na Alexa.
- My się chyba nie znamy. Jestem Zayn Malik.- Mulat wyciągnął rękę w stronę Alex, który uścisnął ją i uśmiechnął się.
- Alex Wild. Chłopak oto tej miłej panny, którą ktoś właśnie starał się poderwać.- Odpowiedział Zayn'owi, który nie wyglądał teraz lepiej od Harry'ego.
- To my chyba pójdziemy przywitać się z Katie.- Powiedziałam i pociągnęłam szczęśliwego Alexa w głąb sali.- Czy ty potrafisz zrobić coś czego nie zepsujesz?- Zapytałam zła.
- Ale o co ci chodzi kobieto? Chciałaś abyśmy udawali parę no to udajemy.- Powiedział całkiem nie rozumiejąc mojego wybuchu gniewu.
- NIE mieliśmy nic mówić. Mieliśmy tylko trzymać się za ręce, przytulać się ale nic nie mówić.- Wytłumaczyłam mu, a on uderzył się w czoło dopiero teraz rozumiejąc mój plan.
- Słyszałaś? Katie mnie woła.- Powiedział i chciał mnie wyminąć ale ja chwyciłam go za rękę zmuszając aby stanął obok mnie.
- Nie znosisz Katie i z wzajemnością. Co ty knujesz?- Zapytałam i przymrużyłam oczy.
- Twój Tomlinson idzie w naszą stronę. Jeżeli chcesz aby zatrzymał ten sam wygląd twarzy to lepiej mnie puść bo nie ręczę za siebie jak tu podejdzie.- Puściłam go zdziwiona jego słowami. Może inaczej. Byłam zdziwiona tym, że chciał uderzyć Lou. Nigdy tak nie reagował, więc co w niego wstąpiło?
- Nie musiałaś go puszczać. Należałoby mi się.- Wciągnęłam głęboko powietrze i odwróciłam się napotykając jego spojrzenie.
- Wiem, ale nie chciałam robić sensacji.- Odpowiedziałam próbując przybrać maskę obojętności i znudzenia nie tylko tą rozmową ale jego zachowaniem.
- To prawda? Zayn mi powiedział, że ty i on.... No wiesz.- Louis zaczął się jąkać, a na mojej twarzy pojawił się mały złośliwy uśmieszek.
- Skoro ty masz dziewczynę to i ja postanowiłam ruszyć do przodu. Chyba nie musiałam czekać na twoją zgodę prawda?- Wiedziałam, że go denerwuję swoim zachowaniem, ale wiecie co? Sprawiało mi to przyjemność.
- Mogłaś uprzedzić, że z nim przyjdziesz.- Próbował być spokojny ale jego oczy zdradzały wszystko. Gniew, ból, frustrację, miłość, żal, rozdrażnienie, nienawiść, gorycz. Człowiek może tyle czuć? 
- Przepraszam ale na zaproszeniu nie pisało, że mam powiadomić czy przyjdę z przyjacielem, bratem czy chłopakiem.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Właśnie, że nie wiem! Za każdym razem gdy rozmawiamy to albo kończy się to kłótnią albo dzikim seksem w jakiś powalonych miejscach!.- Zaczęłam krzyczeć ale nie wystarczająco głośno aby usłyszał nas ktoś z osób stojących pod ścianą lub siedzących przy stolikach.
- Nasza ostatnia rozmowa skończyła się na kłótni. Wybierz miejsce. Przecież musimy utrzymać równowagę w przyrodzie.- Podszedł do mnie patrząc na mnie zalotnie i z rozbawieniem. Położyłam mu rękę na ramieniu i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Dwie pierwsze kończyły się seksem. Trzeba utrzymać równowagę w przyrodzie.- Wyszeptałam i wyminęłam go ciesząc się swoim małym zwycięstwem.
Podeszłam do stolika przy, którym siedziała Katie, Alex i Niall. Usiadłam obok bruneta starając się uspokoić bicie serca.
- Wiedzieliście gdzieś Lou?- Obok nas pojawił się Zayn. Wyglądał na zdenerwowanego i przerażonego. Spojrzenie trójki osób siedzących obok mnie skierowało się na mnie dając do zrozumienia, że mam odpowiedzieć chłopakowi.
- Przed chwilą staliśmy w rogu za kwiatkiem. Jeżeli go tam nie ma to nie mam pojęcia gdzie polazł.- Odpowiedziałam znudzona. - O patrzcie znalazłam go.- Wskazałam palcem na poszukiwanego i Eleanor, która ciągnęła go za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia.
- Kurwa.- Mruknął Zayn pod nosem.- Alex porywam ją na chwilę.- Powiedział szybko Malik i chwycił mnie za rękę ciągnąc w tą samą stronę, w którą skierowała się przed chwilą Eleanor z Louisem
. Byłam tak zdziwiona, że nawet nie protestowałam bo gdy zorientowałam się co właściwie przed chwilą się wydarzyło było za późno.
Stałam w jakimś magazynie wraz z przestraszonym Zayn'em, dumną Eleanor i zdziwionym Louisem. Ten ostatni spojrzał na mnie wymownie, a ja wzruszyłam tylko ramionami dając mu tym samym do zrozumienia, że nie mam pojęcia o co tu chodzi.
- A więc? Może mi ktoś do jasnej ciasnej wytłumaczyć dlaczego znalazłam się w tym dziwnym pomieszczeniu?- Odezwałam się jako pierwsza. Byłam zła i nie ukrywałam tego. Nie widziałam w tym sensu.
- Wiesz właściwie to też się nad tym zastanawiam. To sprawa tylko i wyłącznie między mną, Zayn'em i Lou.- Powiedziała Eleanor patrząc na mnie wściekle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i na jeden z półek dostrzegłam kalendarz, na którym leżał długopis. Podeszłam do niej i wzięłam ową rzecz do ręki.
- Który dzisiaj?- Zapytałam patrząc na zdezorientowane miny moich towarzyszy niedoli.
- Drugi listopad.- Odpowiedział mi zdziwiony Louis. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zaznaczyłam kółeczkiem dzisiejszą datę.
- Co ty robisz?- Tym razem pytanie zadał Zayn. Spojrzałam na niego, a potem na kalendarz, który trzymałam w rękach.
- Zaznaczam datę dnia, w którym ta kretynka się ze mną zgodziła.- Odpowiedziałam wskazując na Eleanor, która zrobiła się czerwona ze wściekłości.

Katie.

Tupałam zdenerwowana nogą rozglądając się czy aby czasem znów ktoś nie idzie się pytać gdzie jest Eleanor i Louis. Kurwa mać! To ich zasrane przyjęcie, a oni sobie zniknęli. Piorun by ich trzasną i tyle. 
- Katie wiesz czym różni się blondynka od papieru toaletowego?- Spojrzałam zirytowana na Alex, który denerwował mnie dzisiaj jeszcze bardziej niż zazwyczaj.
- Zaraz się pewnie dowiem.- Mruknęłam zła pod nosem.
- Papier się rozwija.- Zaczął się śmiać razem z Harrym i Niall'em. 
- Fajnie, że wam wesoło i w ogóle ale może byście się przejęli faktem, że nasi przyjaciele i dziewczyna gdzieś zniknęli? A właśnie. Nie wiem czym ją uderzyłeś w głowę ale musiało to być bardzo ciężkie skoro ona z tobą jest.- Uśmiechnęłam się wrednie w stronę Alexa.
- Przejmujesz się czymś co powinnaś olać. Może robią sobie trójkąt? Chociaż właściwie jest ich tam czterech to... Czworokąt? - Harry podrapał się po głowie, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem, że istnieje na świecie ktoś tak głupi.
- Jeżeli oni są w mały pomieszczeniu to nie skończy się to dobrze. Rosie nie znosi Eleanor, a ta kretynka nie znosi Rosie. Mówię wam ktoś wyjdzie stąd z płaczem.- Powiedziałam im to co myślę. 
Drzwi od jednego z pomieszczeń magazynowych otworzyły się z hukiem, a z pomieszczenia wybiegła zapłakana Rosie, a za nią Louis, Zayn trzymający się za nos, z którego leciała krew i dumna Eleanor z kretyńskim uśmieszkiem na twarzy.
- No miałaś rację. Ktoś wyszedł,a raczej wybiegł stąd z płaczem.- Powiedział Alex. Spojrzałam na niego i miałam ochotę mu szurnąć. Ale tak poważnie.

Rosie.

- No ty sobie chyba głupia dziewczyno kpisz!.- Krzyknęłam wściekła spoglądając raz na nią, a raz na Tomlinsona, który stał z opuszczoną głową wpatrując się w swoje buty.
- Jeżeli mi nie wierzysz to zapytaj Lou.- Dziewczyn wzruszyła ramionami i przyjrzała się swoim paznokciom. Louis podniósł głowę i spojrzał na mnie załzawionymi oczyma. Czekałam na jakiś ruch z jego strony, na jakieś wytłumaczenia. A co dostałam? Ciszę, która wszystko wyjaśniała.
-  Powiedz coś do cholery!- Wrzasnęłam jeszcze bardziej wściekła jak i bezradna. Czułam jak oczy wypełniają mi się łzami, po ty by po chwili zostawić mokre ścieżki na moich policzkach.
- Rosie bo to nie było dokładnie tak jak ona powiedziała.- Jego głos drżał, a postura ciała zdradzała zdenerwowanie jakie mu towarzyszyło.
- Założyłeś się czy nie?- Zapytałam spokojnie. Jego głowa znów powędrowała na dół.- Świetnie Tomlinson. No po prostu rewelacyjnie.- Położyłam rękę na czole i zamknęłam oczy.
- Jesteś pieprzonym sukinsynem Tommo.- Zayn stanął w mojej obronie. Louis podniósł na niego wzrok, który był wściekły.
- I mówi to osoba, która posuwała moją dziewczynę!- Krzyknął wściekły Louis. Moje oczy powiększyły się dwukrotnie. Przeniosłam wzrok na Malika, który zaciskał szczęki.
- Ja chociaż nie zakładałem się o to kiedy to zrobię.- Wysyczał wściekły w jego stronę. Louis zrobił błyskawiczny ruch i uderzył Zayn prosto w nos.
Chłopak zatoczył się do tyłu ale nie wywrócił. Przyłożył dłoń do nosa, z którego zaczęła lecieć krew.
- W łeb się jebnij palancie!- Krzyknęłam w stronę Louisa i zaczęłam szukać jakiś chusteczek. Znalazłam paczkę serwetek, którą szybko otwarłam i podałam kilka Zayn'owi.
- Rosie chodź porozmawiamy na osobności.- Louis wyciągnął w moją stronę rękę, którą zignorowałam. Spojrzałam prosto w jego oczy.
- Wszyscy jesteście pojebani. Od dnia, w którym was poznałam moje życie to jedna wielka czarna dziura. Nic mi nie wychodzi, wszystko się psuję....
- Nie możesz winić nas za to, że masz problemy w życiu.- Przerwał mi chłopak.
- Wszystkie moje problemy mają powiązanie z wami. Może Katie to nie przeszkadza, może ona po prostu jest ode mnie silniejsza nie wiem. Ale ja mam już dość. Nie chcę mieć nic wspólnego z wami, jasne? Nie chcę już nigdy widzieć żadnego z was na oczy. Możecie przekazać to reszcie.- Chciałam wyjść ale Lou stał tarasując mi drogę do drzwi.
 Popchnęłam go lekko, a on zszokowany moimi słowami odsunął się.
- Kocham cię Rosie. Nie rób mi tego. Nie znikaj z mojego życia. Nie dam sobie rady.- Usłyszałam za sobą jego szept. Odwróciłam się aby spojrzeć mu w te, piękne, zakłamane oczy.
- Nie mów czegoś czego nie rozumiesz.- Powiedziałam i otworzyłam trochę za mocno drzwi czując jak łzy spływają mi po policzkach.
 Przebiegłam przez salę ignorując spojrzenia posyłane w moją stronę jak i krzyki Louisa abym się zatrzymała.
**
Poprawiłam koc na swoich kolanach i znów zaczęłam wpatrywać się w obrazki na telewizorze. W kreskówkach nie istnieje grawitacja dopóki nie spojrzysz w dół. Pokręciłam głową i sięgnęłam po pilota chcą przełączyć tą głupią bajkę.
Ciszę w mieszkaniu przerwał dzwonek do drzwi. Zirytowana tym, że muszę wstać udałam się do drzwi otulając się ciaśniej kocem. Zimno coś. Od kluczyłam drzwi i lekko je otwarłam wychylając głowę.
- Dobry wieczór, czy zastałam Rosalie?- Przede mną stała jakaś kobieta, która uśmiechała się przyjacielsko. Otworzyłam szerzej drzwi i zmarszczyłam czoło.
- To ja. O co chodzi?- Zapytałam poprawiając koc, który zsunął mi się z ramienia narażając je na zimne powietrze bijące od klatki schodowej.
- Rosalie, ja.... Jestem Melanie. Twoja matka.- Powiedziała kobieta, a ja otworzyłam szeroko usta. Koc, który jeszcze przed chwilą kurczowo trzymałam teraz leżał na ziemi.
-------------------------------------------------------------------------------
Hej! Długo nic nie dodawałam ale pisała już dlaczego. No ale chciałabym was jeszcze raz za to PRZEPROSIĆ. No ale wreszcie jest! Wydaje mi się, że rozdział wyszedł ciekawy ale wy możecie mieć inne zdanie. Doszłam do wniosku, że nie powinnam przerywać pisania bo są osoby, które jednak czytają moje wypociny i komentują, a nie chciałabym was zawieść. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział bo mam sprawdzianów od cholery i jeszcze muszę do odp iść: chemia, historia, matematyka(grrr), wos, polski, niemiecki, i jeszcze testy piszę.... No i czekają mnie badania więc nie wiem też jak będzie u mnie z czasem... Ech, jak nie noga to ucho, a teraz jakieś coś mi wyszło. Jaka ze mnie kaleka. Dobra nie przeciągając.... Suchar time:
Co robi Gepetto (Dżepetto)?....... Struga pajaca! Badum-tssss.
Sorry za błędy ale nie mam siły tego sprawdzać. Narka!

8 komentarzy:

  1. JESZCZE,JESZCZE I JESZCZE RAZ JESZCZE!kocham po prostu!<3 uwielbiam i dostaje orgazmu jak czytam....Dawaj mi tu nexta kochana<3

    OdpowiedzUsuń
  2. WOOOOOW :O Z każdym rozdziałem szokujesz mnie jeszcze bardziej!
    Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! Ale przecież jej matka nie żyje... i jak Lou mógł się o nią założyć... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie chcę mieć nic wspólnego z wami, jasne? Nie chcę już nigdy widzieć żadnego z was na oczy. Możecie przekazać to reszcie."
    OMFG mój mózg *_____* Kocham Cię dziewczyno <3 To jest wspaniałe *___*

    OdpowiedzUsuń
  5. DUŻO SIĘ DZIEJE W TYM ROZDZIALE.
    TOTALNIE MNIE ZASKOCZYŁAŚ.
    NIE SOPDZIEWAŁAM SIĘ TAKIEGO OBROTU SPRAWY.
    CHCIALO MI SIĘ PŁAKAĆ..
    ZAŁOŻYŁ SIĘ?
    DOBRZE ZROZUMIAŁAM?
    ALE Z KIM?
    CZEMU?
    PO JAKĄ CHOLERĘ?
    NIECH ONA NIE ZRYWA Z NIMI ZNOWU KONTAKTU!
    PROSZĘ..
    BUUUMMM! BLOW MIND!
    NIE MOGĘ SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaaaaaaaaaa nie mogę świetny czekam i tego się nie spodziewałam choć troche dziwnie opisany jest ten zakład i zrozumiałam to troche później nie bierz tego do siebie ale tak to po prostu cudowny rozdział a ta matka to wgl WOW

    OdpowiedzUsuń
  7. Dalejj !!!!!!
    Nie wierzę !
    Trochę jeszcze tego nie ogarniam ......
    Jej matka :O
    Przecież ona nie żyję !
    Mam nadzieję że to wszystko z Louisem to okażę się kłamstwo !
    To wymysł El :P
    Pisz dalej jak najszybciej ;**

    OdpowiedzUsuń