Obserwatorzy

Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?

niedziela, 19 maja 2013

Chapter Twenty- Two

Siedziałam i wpatrywałam się w swojego ojca, który był cały czerwony na twarzy. Tak samo jak ja siedział cicho i słuchał kłótni Melanie z Caroline. Nie wiem o co chodzi bo właściwie straciłam rachubę chyba po szóstym krzykiem Caroline, że Melanie jest suką. Teraz nawet złość Flack nie sprawiała mi przyjemności. Byłam zła i zdezorientowana. Moja matka nie żyję, ale przychodzi mnie odwiedzić. Czegoś tutaj nie rozumiem. To ona żyję, czy nie?! Jebnij jej z krzesła to się przekonasz. 
- Tato, chodź ze mną.- Powiedziałam i wstałam zostawiając Caroline i Melanie same. Nie za bardzo obchodziło mnie to co zrobią.
Weszłam do swojej sypialni i stanęłam przed oknem. Po chwili usłyszałam jak ktoś za mną zamyka drzwi, a w pomieszczeniu zapada niezręczna cisza, którą nikt nie przerywa. Odwróciłam się do taty i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie masz mi czegoś czasem do powiedzenia?- Zapytałam zła, brakiem reakcji z tego strony. Chyba każdy normalny człowiek w jego sytuacji zacząłby się tłumaczyć, ale nie on.
- Nie.- Odpowiedział krótko i wpatrywał się we mnie intensywnie.- To nie twoje sprawy więc, najlepiej będzie jak zapomnisz, że ona kiedykolwiek tutaj przyszła.- Dodał i chciał wyjść ale mu na to nie pozwoliłam.
- No ty to sobie chyba teraz żartujesz! Przychodzi do mnie jakaś kobieta i mówi, że jest moją matką, a ty mówisz, że mam o tym zapomnieć!- Krzyknęłam wściekła jego zachowaniem.
- Uważaj na słowa młoda damo.- Wysyczał w moją stronę i wyszedł zapewne zabierając ze sobą Caroline. Zamknęłam oczy i pokręciłam głową nie rozumiejąc niczego co przed chwilą się wydarzyło.
 Położyłam się na swoim łóżku i przytuliłam do siebie poduszkę chcąc zaznać chwili spokoju. Za dużo przeżyć jak na jeden dzień.
Całe to przyjęcie, Louis, kłamstwa.... Od kiedy moje życie wygląda jak jedna wielka katastrofa? Kiedyś było dobrze. Miałam przyjaciółkę, wspaniałego ojca, dom, wymarzoną pracę, a potem? Potem poznałam tą zasraną piątkę osób. Każdy z nich zostawił na mnie swoje piętno. Każdy z nich w jakiś dziwny sposób zranił mnie i zostawił po sobie ślad. Gdzie tu jest sens? nie ma go. Podobno nic nie dzieje się przypadkiem, że lepsze i gorsze rzeczy, które nam się przytrafią zmieniają nasze życie. Czuję, czuję, że robię się obojętna. Gdy dowiedziałam się, że Louis prowadził ze mną te cholerne gierki tylko aby wygrać jakiś zakład czułam ból, smutek, żal. Ale po chwili wszystko zniknęło i czułam tylko nienawiść do jednej osoby, teraz czuję już do dwóch. Czy z sekundy, na sekundę moja lista będzie się powiększać? Czy wreszcie zostanę całkiem sama? Właściwie.... 
To nie byłoby aż takie głupie rozwiązanie. Byłabym zdana tylko na siebie i nie mogłabym nikogo zranić. Miałabym spokój.

Dzień pierwszy.

Ocierałam się swoim ciałem o jakiegoś całkiem nieznanego dla mnie faceta. Procenty buzowały po moim ciele wprawiając mnie w błogi stan, rozkojarzenia. Kilka skrętów, poprawiło krążenie mojej krwi ceną przyćmionego umysłu, który w tej chwili wcale nie był mi potrzebny. Chciałam coś poczuć. Coś innego niż obojętność i nienawiść, która psuję moje życie.
 Zamknęłam oczy i odwróciłam się przodem do mojego towarzysza. Wciągnęłam głęboko do płuc powietrze zmieszane z dymem i otworzyłam oczy cofając się o krok. Jego niebieski oczy wpatrujące się we mnie z pożądaniem, grzywka opadająca luźno na czoło. Louis. 
Serce zaczęło mi szybciej bić, a gdy światło reflektora przemknęło po zdziwionej twarzy chłopaka skarciłam się za takie myśli. Nieznany mi chłopak objął mnie w tali jedną rękę przesuwając niżej aż do zakończenia mojej skórzanej spódniczki. Jego usta odnalazły moje, a ja bez żadnego protestu poddałam się mu wiedząc, że robię źle.

Louis.

Od teraz alkohol i papierosy stały się moimi najlepszym przyjaciółmi. Wolę truć własne życie, niż udawać, że wszystko jest dobrze. Znudziło mi się to już. A po za tym, nabierze się na to ktoś? Raczej nie.
 Chociaż może...
 Może te puste dziewczynki, które myślą, że mnie spotkają nadal będą pewne tego, że Louis Tomlinson jest idealny i zabawny. Gówno prawda. Nikt nie jest idealny, a tym bardziej ja. Każdy ma wady i zalety. pokazać wam? weźmy na przykład nijaką Rosalie  Silby. 
Wady- wredna, arogancka, pewna siebie, zarozumiała, nieżyczliwa, dwulicowa, uzależniająca, hipokrytka, egoistka, fałszywa, bezczelna....
Zalety- uczciwa, szczera, asertywna, opiekuńcza, troskliwa, i przede wszystkim piękna. 
A więc jak widać jej dobra strona przegrywa na starcie. Czas zacząć życie bez Rosalie. Czas na prawdziwego mnie.

Dzień drugi. 

Siedziałam sama przy barze pijąc już entego drinka, zamawiając przy tym następnego. Musiałam zagłuszyć uczucie pustki, następnymi dawkami alkoholu. A po za tym głowa miała mi zaraz pęknąć po wczorajszej libacji więc wolałam się 'znieczulić' niż cierpieć. Chociaż ból jest dobry. Właściwie dzięki niemu można dowiedzieć się czy masz w sobie jeszcze chociaż odrobinę uczuć, które chce wyłączyć. 
Wszedłem do klubu i rozejrzałem się szukając swojej potencjalnej ofiary. Odwróciłem głowę w lewą stronę i zobaczyłem brunetkę, która stała oparta o ścianę i wpatrywała się we mnie z cwanym uśmieszkiem na ustach. Nie wyglądała na normalną dziewczynę. Wyglądała na napaloną fankę, która nie ma żadnych hamulców jeżeli ma okazję zadowolić swojego idola.
Lasery przesuwające się po mojej twarzy jak i po kilkunastu tysięcy innych rozmarzonych twarzach, nie przejmujących się jutrem. Znów ten błogi stan uspokojenia, ciszy i zadowolenia. Tanecznym krokiem ruszyłam w stronę baru chcąc znów wlać w siebie kilka dawek alkoholu. Oparłam się o długi szklany blat i rozejrzałam dookoła. Wytężyłam wzrok zauważając pewną osobę. Zapominając po co tutaj przyszłam odnalazłam chłopaka, z którym tańczyłam i chwyciwszy go za rękę skierowałam się w stronę wyjścia. Mijając go na schodach uśmiechnęłam się wrednie, a zdziwienie na twarzy Tomlinsona dało mi wielką satysfakcję.

Kate.

Przetarłam czoło ręką wysłuchując w skupieniu słów Alexa. Westchnęłam gdy doszła do mnie świadomość, że oni są tacy sami. Rosie i Louis. Cierpią razem, więc razem chcą o tym zapomnieć na swój pojebany sposób. 
- Rozmawiałeś z nią?- Zapytałam gdy zapanowała cisza. Poczułam jak ręka Niall'a spoczywa na moim ramieniu i przyciąga mnie do siebie. Posłusznie wtuliłam się w niego chcąc poczuć bezpieczne ciepło bijące od jego ciała.
- Próbowałem, ale do niej nic nie dociera.- Odpowiedział mi brunet, którego ledwo co mogłam poznać. Zawsze uśmiechnięty, teraz siedział przybity i smutny z powodu Ros. 
- Jeżeli z tobą nie rozmawia, to ze mną też nie będzie.- Powiedziałam i spojrzałam na niego.- Co się tak gapisz? Jakoś ostatnio nie zasłużyłam sobie na medal najlepszej przyjaciółki.- Wytłumaczyłam.
- Z grzeczności, nie zaprzeczę. Ale coś trzeba zrobić. Ona długo tak nie pociągnie. I nie chodzi mi tutaj o jej stan fizyczny, a bardziej psychiczny.- Pokiwałam głową całkiem zgadzając się ze słowami Alexa. 
- No i coś zrobimy. Jeszcze nie wiem co ale coś na pewno.- Stwierdziłam pewna siebie i zdeterminowana aby pomóc swojej przyjaciółce.- Dzięki. No wiesz, że mi powiedziałeś.
- Spoko. Ale proszę niech nikt się nie dowie, że byłem dla ciebie miły. To by mnie zniszczyło.- Powiedział i złapał się za pierś w teatralnym geście prośby.
- Uwierz nie tylko tobie na tym zależy.- Wstałam chcąc odprowadzić go do drzwi. 
- Kate trzeba przeżyć ból - by opisać cierpienie... Trzeba dotknąć nieba - by rozkosz zapisać... Trzeba stracić nadzieję - by cenić złudzenia... Trzeba przeżyć wczoraj - by obudzić się dzisiaj... Trzeba najpierw zgubić - żeby zacząć szukać... Trzeba być samemu - by cenić we dwoje... Trzeba zamknąć drzwi - żeby ktoś zapukał... Trzeba się zapytać - by ktoś wskazał drogę... Trzeba poznać brutalność - by docenić tkliwość... Trzeba przestać bywać - by znów odczuć bycie... Trzeba najpierw umrzeć - by rozpocząć życie...
- Co ty pieprzysz?- Zapytałam całkiem zdziwiona jego słowami, które swoją drogą nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia. 
- Zobaczysz.- Powiedział i odszedł pogwizdując. Zamknęłam drzwi i wróciłam do salonu, w którym siedział blondyn. 
- Musisz wybrać.- Powiedział przez co stanęłam w połowie drogi do niego. 
- Co? Co muszę wybrać?- Zapytałam ale nie ruszyłam się z miejsca. Niall wstał i stanął na przeciwko mnie z zawziętą miną.
- Czy chcesz być ze mną czy nie.- Powiedział, a moje serce stanęło w miejscu, płuca domagały się powietrza, którego nie mogłam im dostarczyć. Umysł eksplodował pokazując mi jakieś dziwne scenariusze z Niall'em w roli głównej. 
- To wcale nie było śmieszne.- Powiedziałam lekko zdenerwowana siląc się na wesoły ton, które zniknął i nie chciał powrócić mimo moich wszelkich starań.
- Nie miało być. Ja po prostu mam już dość tej całe sytuacji. W jeden chwili zachowujesz się jakbyś była ze mną, ale potem odsuwasz się ode mnie z niewiadomego powodu. Dużo o tym myślałem i na prawdę ciężko mi to mówić bo coś do ciebie czuję, ale jeżeli nie chcesz mnie to po prostu to powiedz i pozwól być mi szczęśliwym z kimś innym.
- A czyli sądzisz, że ja cię ograniczam?- Powiedziałam, zła doskonale wiedząc, że ma rację, że ja tylko gram a on na tym traci najwięcej. 
- Nic takiego nie powiedziałem.- Westchnął zrezygnowany.
- Ale pomyślałeś.- Odpowiedziałam wrednie w jego stronę.
- Ale nie powiedziałem, jasne?! Co się z tobą dzieje?! Czepiasz się o wszystko! 
- Bo robisz wszystko źle!- Również krzyknęłam i od razu pożałowałam swoich słów. Jego twarz zmieniła się diametralnie. Był zszokowany, zdziwiony i smutny.
- A więc wszystko jasne. Mogłaś powiedzieć tak od razu, oszczędzilibyśmy sobie wiele czasu.- Powiedziała po czym odwrócił się i wszedł na górę. Po chwili usłyszałam trzask drzwi, a wszędzie nastała cisza.

 Usiadłam na podłodze i odchyliłam do tyłu głowę wypuszczając głośno powietrze. Brawo, Kate brawo. 
W moich oczach pojawiły się łzy, które dawno nie widziały światła dziennego. Kiedy ostatni raz płakałam? Nie pamiętam. Myślałam, że już tego nie potrafię, myślałam, że już nigdy nie będę tego robić. Głupia jesteś. 
- Kate? Ty płaczesz?- Szybko przetarłam policzki rękoma chcąc zetrzeć mokre kropelki, które świadczyły o moich słabościach. 
- Zdaje cię się.- Obok mnie usiadł Harry i popatrzył się na mnie współczująco. 
- Raczej nie. Co się stało?- Zapytał i objął mnie ramieniem tak jak zwykł robić to Niall. 
Znów poczułam, że zbiera mi się na płacz dlatego zamknęłam oczy nie wypuszczając łez na wierzch. 
- Niall to się stało.- Wyszeptałam wtulona w jego ciało.
- Jesteście dziwni. Gdy zaczął trzaskać drzwiami poszedłem do niego i zapytałem się co się stało to ona mi odpowiedział, uwaga cytuję: Kate to się stało.- Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego zdziwiona.
- Łżesz.- Powiedziałam, a on zaśmiał się perliście i westchnął.
- Jak dobrze, że ja jestem sam. Przynajmniej nie muszę się o nic martwić.
- Ja też jestem sama, a muszę martwić się o wszystko.
- Chodzi ci o Rosie, prawda?- Pokiwałam głową na znak zgody.- Słyszałem co nieco o jej nowym wcieleniu i muszę ci powiedzieć, że Louis też jest jakiś dziwny.
- Co masz na myśli?
- To, że zaczął pić, palić i sprowadzać do domu panienki, a nie możemy zapomnieć, że on nadal jest z Eleanor co wcale nie jest mi na rękę.
- Trzeba z nimi pogadać. Nie wiem co ten kretyn znów zrobił ale Rosie musi to mocno przeżywać skoro wszystkich olewa.
- Taaa, gadałem z Louisem.
- I co? Powiedział ci coś?- Podniosłam się z niego ożywiona.
- Ominąć wszystkie przekleństwa?
- Tak.- Odpowiedziałam szybko i prosto.
- To nic nie powiedział.- Zaśmialiśmy się razem i znów przytuliliśmy się chcą nacieszyć się obecnością drugiej osoby z problemami. Trzeba być samemu- by cenić we dwoje. Chwila, stop wróć. Co?!

Rosie.

Podniosłam klucze, które przed chwilą upuściłam i włożyłam jeden ze srebrnych przedmiotów w odpowiednią dziurkę w drzwiach. Chciałam przekręcić klucz ale drzwi otwarły się przede mną. Popchnęłam je i ujrzałam korytarz, w którym leżało pełno śmieci i butelek. Wszystko wyglądało tak jak pozostawiłam to wieczorem. 
Weszłam niepewnie do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Zrobiłam kilka kroków i odwróciłam głowę w stronę wejścia do salonu. 
- O, której to się wraca?- Zapytała Caroline i wstała z fotela z wyrafinowaną gracją. Westchnęłam i przekręciłam oczami wchodząc do pomieszczenia.
- Lubiłam ten fotel, a teraz będę musiała go wyrzucić.- Powiedziałam i pokręciłam głową w teatralnym geście niemocy.
- Masz się stąd wyprowadzić. A stąd mam na myśli Londyn.- Rozkazała mi brunetka bez żadnego wahania. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.
- Co proszę? Chyba pomyliłaś mieszkania Flack. Mojemu ojcu możesz rozkazywać nie obchodzi mnie to, ale na mnie nie masz wpływu.- Odpowiedziałam zła.
- Hmm, wiesz, że wypadki chodzą po ludziach?
- Sądząc po twojej twarzy to raczej katastrofy.- Odpyskowałam zirytowana jej obecnością.
- Jak sądzisz czy Louisa i Kate łatwo skrzywdzić?- Zadała mi następne pytanie.
- Serio? Idź grozić komuś innemu. Na mnie nie robi to wrażenia. Chcesz coś im zrobić? Proszę bardzo droga wolna, a teraz wynoś się stąd i nie waż więcej pokazywać mi się na oczy bo nie ręczę za siebie.- Wysyczałam i wskazałam ręką drzwi.
- Masz dzień na zniknięcie na dobre. Inaczej zapoznam się bliżej z anatomią Louisa, Kate i Alexa. Potem może wezmę się za tego z lokami. Słodki jest czyż nie?
- Spierdalaj stąd! Możesz robić z nimi co chcesz, rozumiesz?! Nie obchodzi mnie to! Nie obchodzą mnie oni!- Wrzasnęłam nie przejmując się tym, że jest piąta nad ranem i mogę obudzić sąsiadów.
- A więc dobrze. Pamiętaj jeden dzień.- Powiedziała i wyszła z mojego mieszkania. 
Pokręciłam głową i przeczesałam palcami włosy. Głowa zaczynała mi pulsować, a zmęczenie dawało o sobie znać. 
Zrzuciłam z siebie krótką sukienkę i w samej bieliźnie położyłam się na swoim łóżku nie przykrywając się koładrą. Ona myślała, że grożąc komuś z moich znajomych zmusi mnie do wyjazdu? Chyba ją piorun trzasnął. Mam gdzieś czy coś im się stanie czy nie. Co mnie oni obchodzą? Mam swoje życie, nie muszę przejmować się innymi. Może ich nawet pozamykać w jakiś jaskiniach czy coś. Nie okłamuj samej siebie. Dość! Liczę się tylko ja. Nikt więcej. 

...

Jestem zły. Ale nie w sensie, że coś mnie zdenerwowało. Jestem złym człowiekiem. Dlaczego? Cóż dużo by wymieniać... 
Ale czy dobry człowiek rani swoich przyjaciół?
Czy sprzedaje ich komuś kto zawrócił ci w głowie?
 Raczej nie. Na pewno mnie. 
To dlaczego ja tak robię? Nie wiem. 
To jest po prostu silniejsze ode mnie. Ona jest silniejsza ode mnie. Nie fizycznie, ale psychicznie. Może robić ze mną co tylko ze chce, a ja nie będę mógł się sprzeciwić bo inaczej stracę wszystko co do tych czas zyskałem.
 Miłość, przyjaźń, rodzinę, dom. 
Mnie już nie ma. Zatraciłem się, zgubiłem, pochowałem. zostałem pogrzebany żywcem. Odebrano mi wolność, możliwość decydowania o swoim życiu, możliwość wyboru. 
Jestem dryfującym wrakiem na rzecze o nazwie: ''Kłamstwo''. 
------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Rozdział dodany po tygodniu(?) Heh, nie pamiętam :D Wydaję mi się, że was nim zawiodłam. Nie jestem z niego zadowolona ale wprowadziła już tyle poprawek, że więcej to już się chyba nie da.  Cóż mi się ogólnie tylko końcówka podoba a więc to tyle. I coś dużo dialogów nie? Nie przeszkadza wam to? Proszę nie zabijecie mnie za zrobienie z głównych bohaterów wrednych ludzisków. Nastąpiła era złej Rosie i pijaka Louisa! Jest moc!
Ehh, następny chyba dopiero w niedziele zobaczymy jak to wyjdzie. Będę wdzięczna za komentarze i głosy pod rozdziałem. :*** A i coś mi się z czcionką zrypało więc sorry za to. 
A teraz....: SUCHAR TIME: 
Jak nazywa się siostra Kasi?.... KASIORA! Badum- Tsss. 

7 komentarzy:

  1. Świetny:) Nie oganiam Flack... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. CO?
    NIE OGARNIAM TEGO ROZDZIAŁU.
    JESTE TAKI..
    BOŻE.
    COŚ TY Z NIMI ZROBIŁA?
    DZIECKO DROGIE.
    NIE MOGĘ SOBIE TEGO WYOBRAZIĆ..
    CAROLINE JEST TAKA GŁUPIA, ŻE TO JEST NIE-DO-PO-JĘ-CIA!
    AGH..
    CZY JEJ GROŹBY STANĄ SIĘ RZECZYWISTOŚCIĄ? TEGO DOWIECIE SIĘ W NASTĘPNYM ODCINKU!
    HAHA PRZYPOMNIAŁO MI SIĘ JAK OGLĄDAŁAM POKEMONY I TAM MÓWILI WŁAŚNIE TAK XDD
    DOBRA, SCHODZĘ NA ZŁY TOR..
    WEŹ PROSZĘ DODAJ SZYBCIEEJ!
    TAK BARDZO UWIELBIAM JAK PISZESZ!
    NO PROOOSZĘ!
    OKEJ.. NIE ZAWRACAM CI JUŻ GŁOWY!
    CHCĘ TYLKO JESZCZE POWIEDZIEĆ, ŻE JESTEŚ CUDOWNA I UTALENTOWANA!
    KOCHAM CIĘ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział <3 Z niecierpliwością czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę dziwny przeskok czasu i ogólna zmiana bohaterów :O
    Takie WHAT THE FUCK ?! TO ONI ?!
    Hahahhaha
    ale rozdział jest i tak boski ;*
    Czekam na kolejny ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. excellent publish, very informative. I wonder why the other specialists of this sector do
    not realize this. You must continue your writing. I'm confident, you have a great readers' base already!


    Also visit my page :: wealthwayonline.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozje*bałaś to opowiadanie i to ostro.
    Jak można tak źle pisać? Dziecko z podstawówki lepiej by to robiło. Popełniasz błędy gramatyczne,stylistyczne,interpunkcyjne i ORTOGRAFICZNE- czy ty nie widzisz,że blogger ci je na czerwono podkreśla? A najgorsze jest to,że to co piszesz jest niezrozumiałe. Jak można pisać o dziewczynie,a posługiwać się się formami męskimi "wszedłem", "zauważyłem" ?!
    Jak już piszesz z kogo perspektywy jest opowiadanie to pisz wszędzie, a nie:
    """SiedziałAM sama przy barze pijąc już entego drinka, zamawiając przy tym następnego. MusiałAM zagłuszyć uczucie pustki, następnymi dawkami alkoholu. A po za tym głowa miała mi zaraz pęknąć po wczorajszej libacji więc wolałAM się 'znieczulić' niż cierpieć. Chociaż ból jest dobry. Właściwie dzięki niemu można dowiedzieć się czy masz w sobie jeszcze chociaż odrobinę uczuć, które chce wyłączyć. WszedłEM do klubu i rozejrzałem się szukając swojej potencjalnej ofiary. OdwróciłEM głowę w lewą stronę i zobaczyłEm brunetkę, która stała..."""


    Z tego fragmentu wynikają 2 twoje błędy, o których wspomniałam wyżej( mieszanie form,nie pisanie czyja to perspektywa).
    Pewnie zapytacie dlaczego to czytam. A więc:
    -Myślałam,że się poprawisz.
    -Opowiadanie BYŁO naprawdę ciekawe.
    -Nie chciałam cie oceniać po 2 rozdziałach,tego nawet nie dokończyłam czytać i nie zamierzam ;')

    Nie pozdrawiam.
    Czekam na hejty,buziaki :*


    OdpowiedzUsuń