Obserwatorzy
Czytasz te opowiadanie (chcę wiedzieć, ile was jest)?
sobota, 1 grudnia 2012
opóżniony rozdział .
hej na początku chciałam bardzo przeprosić że rozdział się nie pojawił i prawdopodobnie się nie pojawi gdyż moi kochani rodzice ( czujecie ten sarkazm ? ) dali mi szlaban na internet . Normalnie bym ich olała , ale okazali się być mądrzejsi i mi zabrali laptopa . Jedyny dostęp do internetu mam na telefonie , a jak wiecie trudno napisać rozdział na małej klawiaturce . Przepraszam was jeszcze raz . obiecuję że to odkręcę i jak najszybciej odzyskam laptopa . xoxo Cass .
sobota, 24 listopada 2012
Informacja od Rosalie.
Witam wszystkie moje czytelniczki :)
Troszkę mnie tu nie było, ale wy ciągle przychodziłyście. Odwiedzałyście i dodawałyście do obserwatorów. Nie mówiąc już o tych wszystkich miłych komentarzach. Niestety nie piszę tutaj tylko po to, aby wam podziękować.
Jak wiecie, z powodu niezbyt wolnego czasu i brak intrygujących pomysłów na dalszy ciąg historii postanowiłam oddać coś, co stworzyłam Cassie.
Tak bardzo szkoda było mi zostawić na marne bloga, którego odwiedzono ponad 25 tysięcy razy, ma ponad 80 obserwatorów i tyle komentarzy pod rozdziałami. Powiedziałam sobie:
-Nie! Tego nie można zmarnować!.
Dlatego powierzyłam swoje dzieło w ręce Kasi.
Czytam wszystkie komentarze pod notkami, które od jakiegoś czasu dodaje moja następczyni. Jest mi tak miło na sercu, kiedy piszecie, że brakuje wam moich rozdziałów. To niezwykła pochwała gdyż wiem, że doceniałyście moją, niekoniecznie dobrą, robotę.
Ale nie jest mi miło, gdy widzę komentarze typu "Rosalie powinna prowadzić tego bloga, a nie ty", "Rosalie, pisz sama, nie z nią", "Nie będę już czytać, to nie to samo". Nawet na gg dostaję mnóstwo takich wiadomości.
Wspominacie też, że rozdziały Cassie to nie moje rozdziały. Bardzo często mocno ją krytykując, co może człowieka urazić.
Więc ogłoszenie parafialne:
Wiem, że obie mamy różny styl pisania, ale dajcie Cassie szansę. Jest ona nowa w tej sytuacji i musi przywyknąć do wszystkiego. Wszystkiego, co jej pozostawiłam. Motywujcie ją, dajcie wsparcie i otuchy. Nie "hejtujcie". Wierzę w Cassie, i wiem, że sprosta waszym wymaganią. Tylko dajmy jej troszkę czasu. Zróbcie to dla mnie :) Dziewczyna od niedawna jest Ros, więc dajmy szansę jej, aby mogła się nią stać w 100 procentach. Dlatego proszę, nie wyzywajcie jej. Wiem, że każdy autor powinien się zmierzyć z krytyką, ale niestety tu jest porównanie Cassie do mnie. Mamy inne style, ale każdy jest wyjątkowy. Cassie także go ma.
A jeżeli chcecie czytać, co pisane jest z mojej główki, wchodźcie na i-walking-away.blogspot.com
gdzie tylko i wyłącznie pisać będę ja, aż do końca.
Wasza stara, Rosalie.
Dziś, jestem Samara.
Troszkę mnie tu nie było, ale wy ciągle przychodziłyście. Odwiedzałyście i dodawałyście do obserwatorów. Nie mówiąc już o tych wszystkich miłych komentarzach. Niestety nie piszę tutaj tylko po to, aby wam podziękować.
Jak wiecie, z powodu niezbyt wolnego czasu i brak intrygujących pomysłów na dalszy ciąg historii postanowiłam oddać coś, co stworzyłam Cassie.
Tak bardzo szkoda było mi zostawić na marne bloga, którego odwiedzono ponad 25 tysięcy razy, ma ponad 80 obserwatorów i tyle komentarzy pod rozdziałami. Powiedziałam sobie:
-Nie! Tego nie można zmarnować!.
Dlatego powierzyłam swoje dzieło w ręce Kasi.
Czytam wszystkie komentarze pod notkami, które od jakiegoś czasu dodaje moja następczyni. Jest mi tak miło na sercu, kiedy piszecie, że brakuje wam moich rozdziałów. To niezwykła pochwała gdyż wiem, że doceniałyście moją, niekoniecznie dobrą, robotę.
Ale nie jest mi miło, gdy widzę komentarze typu "Rosalie powinna prowadzić tego bloga, a nie ty", "Rosalie, pisz sama, nie z nią", "Nie będę już czytać, to nie to samo". Nawet na gg dostaję mnóstwo takich wiadomości.
Wspominacie też, że rozdziały Cassie to nie moje rozdziały. Bardzo często mocno ją krytykując, co może człowieka urazić.
Więc ogłoszenie parafialne:
Wiem, że obie mamy różny styl pisania, ale dajcie Cassie szansę. Jest ona nowa w tej sytuacji i musi przywyknąć do wszystkiego. Wszystkiego, co jej pozostawiłam. Motywujcie ją, dajcie wsparcie i otuchy. Nie "hejtujcie". Wierzę w Cassie, i wiem, że sprosta waszym wymaganią. Tylko dajmy jej troszkę czasu. Zróbcie to dla mnie :) Dziewczyna od niedawna jest Ros, więc dajmy szansę jej, aby mogła się nią stać w 100 procentach. Dlatego proszę, nie wyzywajcie jej. Wiem, że każdy autor powinien się zmierzyć z krytyką, ale niestety tu jest porównanie Cassie do mnie. Mamy inne style, ale każdy jest wyjątkowy. Cassie także go ma.
A jeżeli chcecie czytać, co pisane jest z mojej główki, wchodźcie na i-walking-away.blogspot.com
gdzie tylko i wyłącznie pisać będę ja, aż do końca.
Wasza stara, Rosalie.
Dziś, jestem Samara.
czwartek, 22 listopada 2012
Chapter Sixteen
Szłam tak szybko , na ile mi moje nogi pozwalały . Nawet nie zauważyłam , kiedy pojawiłam się przed drzwiami domu Kate . Nie pewnie zapukałam , a po chwili przede mną pojawiła się najlepsza przyjaciółka .
- Boże Rose . - wyszeptała , kiedy mnie zobaczyła zapłakaną . Bez słowa wpuściła mnie w głąb mieszkania , po czym obie skierowałyśmy się na górę do jej pokoju . Usiadłam po turecku na łóżku blondynki , a ona uczyniła to samo .
- Co się stało ? - zapytała zmartwiona . - Czekaj , chodzi o Lou , prawda ? . - dodała .
- Tak . - powiedziałam . - Widziałam go dzisiaj z chłopakami w restauracji . Rozmawiał i śmiał się jak by tej sprawy z dzieckiem nie było . Zapomniał o mnie . - wysyczałam i się wtuliłam w przyjaciółkę . Potrzebowałam się wypłakać .
Kate nie wiedziała co powiedzieć , siedziała zakłopotana i myślała co mi odpowiedzieć .
- Powiesz coś ? - mruknęłam .
- Przykro mi . To chamskie , jednego dnia daje ci nadzieję , że możecie być razem a drugiego mówi że z tego nic nie będzie , on kocha Eleanor i będą mieli dziecko . Założę się , że ona go wrabia . - wydusiła wreszcie .
- A z skąd niby taka pewność ? - uniosłam brew .
- Nie okłamujmy się , każdy wie że Calder zdradzała Lou za jego plecami - uśmiechnęła się do mnie .
- No może masz rację - powiedziałam po chwili namysłu .
- No jasne , że mam . - powiedziała oburzona . - Tylko trzeba namówić Tomlinsona , by zrobił testy na ojcostwo . - wstała z łóżka i zaczęła chodzić w kółko po pokoju .
- Nie ma mowy . On się nie zgodzi . - Zaprzeczyłam . - Jak mu to powiem , pomyśli że to zmyśliłam bo jestem zazdrosna .
- Mi nie uwierzy , bo powie że ty mnie nasłałaś . - westchnęła zrezygnowana dziewczyna . - Wiem ! Niall . - wyszczerzyła się i wykręciła numer farbowanego blondyna . Zaśmiałam się z pomysłu Kate .
Blondynka dała rozmowę na głośnomówiący i czekałyśmy aż Niall odbierze .
- Cześć , Katee . - zaśmiał się na starcie , przeciągając imię przyjaciółki .
- Cześć Niall , masz chwilę ? - zapytała słodko .
- Jasne , o co chodzi ? - zapytał nie świadomy pytania .
- Czy wierzysz w to że Louis będzie miał dziecko z El ? - zapytała , a mnie przeszły ciarki gdy usłyszałam imię pasiastego .
- Szczerze ? To nie . - powiedział .
- Więc pomożesz mi namówić Tommo , by zrobił testy na ojcostwo ? - zapytałam .
- Jasne . - powiedział . - Czekaj ... ROSALIE ? - zapytał zszokowany .
- Nie , święty mikołaj . - warknęłam . - Nic nie mów . - westchnęłam , ponieważ wiedziałam co teraz chce powiedzieć blondyn .
- Ok . Ja się wszystkim zajmę . - powiedział zadowolony i się rozłączył .
Zaczęłam się zastanawiać . Jak to będzie , kiedy się okaże , że to nie dziecko Louisa . Czy będzie chciał wrócić do mnie ? Czy mu wybaczę ? Tyle pytań , a ani jednej odpowiedzi .
- Nie zadręczaj się tym , Niall to załatwi . - powiedziała Kate siadając na swoim poprzednim miejscu .
- Dobra , ja wracam do domu . - powiedziałam i wyszłam z pokoju przyjaciółki , a potem z domu . Skierowałam się w stronę domu . Kiedy już doszłam , zauważyłam że drzwi od domu są otwarte . ' Może tata zapomniał zamknąć ' - pomyślałam i weszłam do środka . Zamknęłam drzwi , ściągnęłam na przedpokoju buty i skierowałam się do salonu . Na kanapie siedziała Caroline i oglądała telewizję .
- A to ty , Flack . - warknęłam .
- Tak , to ja Silby - powiedziała chamsko . - Co ty tutaj robisz ? Myślałam że już tu nie mieszkasz . - uśmiechnęła się wrednie .
- To źle myślałaś - powiedziałam i poszłam do mojego pokoju .
Z oddali usłyszałam jak Caroline ze śmiechem krzyczy ' Jak ci się układa z Louisem ? ' . Wkurzona zacisnęłam ręce w pięści . Flack dobrze wiedziała , że Calder spodziewa się z Tommo dziecka . Podsłuchała moją rozmowę z tatą , i teraz robi mi na złość . Usiadłam na podłodze i zaczęłam się tępo wpatrywać w ścianę . Po kilku minutach rozmyślania wymyśliłam że zaloguję się na portalu randkowym i poszukam jakiś znajomości . Tak jak pomyślałam , tak zrobiłam . Wzięłam z biurka laptopa i weszłam na pierwszą lepsza stronę dla singli . Szybko się zarejestrowałam i od razu połączyli mnie z przypadkowym chłopakiem . Nazywał się James i pochodził ze Szkocji . Wszystko by było ok , gdyby nie to że miał 30 lat . Blee , rozłączyłam się . Tym razem trafiłam na Alexa który był tak jak ja , z Londynu i miał 21 lat . Całkiem miło mi się z nim rozmawiało . Byliśmy tacy sami . Dosłownie . Jego też dziewczyna zostawiła bo zaszła w ciąże z innym . Oboje się doskonale rozumieliśmy . Myślałam że już do końca życia będę miała pecha , jednak się pomyliłam . Pisałam z Alexem do 2 w nocy , jednak niestety musiał już złazić z komputera i się wylogował . Na szczęście zostawił mi swój numer , żebyśmy mogli sobie popisać . Wysłałam mu sms ' Słodkich snów :) ' i pierwszy raz od kilku dni uśmiechnięta zasnęłam w objęciach Morfeusza .
***
Rano obudził mnie sms , którego dostałam . Treść brzmiała ' Czas wstawać , xx ' . Był on oczywiście od Alexa , a od kogo innego :) . Wypoczęta wstałam i podeszłam do szafy . Wybrałam żółtą , letnią sukienkę , miętowe balerinki , do tego wybrałam kolczyki w koniczynki i trzy pierścionki z napisem ' Love ' , ' Peace ' , ' Lough ' . Ubrałam ten zestaw , poszłam do łazienki i rozczesałam włosy oraz umyłam zęby . Gotowa zeszłam na dół do kuchni gdzie jedli śniadanie tata i Caroline . Do taty się uśmiechnęłam , a do Flack też , tylko że to był sztuczny uśmiech . Podeszłam do lodówki , wyjęłam mleko i następnie z szafki płatki oraz miskę . Nalałam do miski mleka , a potem dosypałam płatki i usiadłam do stołu . Przez cały czas myślałam o Alexie . Tak wiem , znam go zaledwie kilka godzin a już o nim myślę . Fakt , spodobał mi się . Jest taki tajemniczy , aż chce się go poznać . Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam się szczerzyć do płatków .
- Rosalie , jesteś na haju czy co ? - zaśmiał się ojciec .
- Nie , tylko po prostu jestem szczęśliwa czy to coś dziwnego ? - zapytałam nadal się szeroko uśmiechając .
- Nie , ależ skąd , ale po prostu mnie ciekawi dlaczego jesteś taka wesoła . - wytłumaczył .
- A więc , na internecie poznałam takiego Alexa . On jest taki fajny ! Super mi się z nim gadało , ma 21 lat i mieszka w Londynie . - zaczęłam mówić jak najęta nie zwracając uwagi na Flack która mi się przyglądała z uśmiechem .
- To wspaniale . - powiedział .
Po tych słowach Flack wstała i wyszła z pomieszczenia . Wzruszyłam ramionami i też wyszłam z kuchni zapominając o moim śniadaniu , którego prawie nie tknęłam . Weszłam do pokoju , rzuciłam się na łóżko , wzięłam telefon i napisałam do Alexa ' Wyślesz mi swoje zdjęcie ? ' . Po chwili dostałam odpowiedź ' Jasne a ty mi swoje ? ' , odpisałam ' Pewnie ' . Po kilku minutach przysłał mi swoje zdjęcia , a ja jemu moje . Zapisałam zdjęcie i je otworzyłam . Gdy zobaczyłam zdjęcie , z wrażenia aż zagryzłam wargę . Był przystojny . Zaśmiałam się ze swoich myśli .
------------------------------------------------------------------------------------
- Boże Rose . - wyszeptała , kiedy mnie zobaczyła zapłakaną . Bez słowa wpuściła mnie w głąb mieszkania , po czym obie skierowałyśmy się na górę do jej pokoju . Usiadłam po turecku na łóżku blondynki , a ona uczyniła to samo .
- Co się stało ? - zapytała zmartwiona . - Czekaj , chodzi o Lou , prawda ? . - dodała .
- Tak . - powiedziałam . - Widziałam go dzisiaj z chłopakami w restauracji . Rozmawiał i śmiał się jak by tej sprawy z dzieckiem nie było . Zapomniał o mnie . - wysyczałam i się wtuliłam w przyjaciółkę . Potrzebowałam się wypłakać .
Kate nie wiedziała co powiedzieć , siedziała zakłopotana i myślała co mi odpowiedzieć .
- Powiesz coś ? - mruknęłam .
- Przykro mi . To chamskie , jednego dnia daje ci nadzieję , że możecie być razem a drugiego mówi że z tego nic nie będzie , on kocha Eleanor i będą mieli dziecko . Założę się , że ona go wrabia . - wydusiła wreszcie .
- A z skąd niby taka pewność ? - uniosłam brew .
- Nie okłamujmy się , każdy wie że Calder zdradzała Lou za jego plecami - uśmiechnęła się do mnie .
- No może masz rację - powiedziałam po chwili namysłu .
- No jasne , że mam . - powiedziała oburzona . - Tylko trzeba namówić Tomlinsona , by zrobił testy na ojcostwo . - wstała z łóżka i zaczęła chodzić w kółko po pokoju .
- Nie ma mowy . On się nie zgodzi . - Zaprzeczyłam . - Jak mu to powiem , pomyśli że to zmyśliłam bo jestem zazdrosna .
- Mi nie uwierzy , bo powie że ty mnie nasłałaś . - westchnęła zrezygnowana dziewczyna . - Wiem ! Niall . - wyszczerzyła się i wykręciła numer farbowanego blondyna . Zaśmiałam się z pomysłu Kate .
Blondynka dała rozmowę na głośnomówiący i czekałyśmy aż Niall odbierze .
- Cześć , Katee . - zaśmiał się na starcie , przeciągając imię przyjaciółki .
- Cześć Niall , masz chwilę ? - zapytała słodko .
- Jasne , o co chodzi ? - zapytał nie świadomy pytania .
- Czy wierzysz w to że Louis będzie miał dziecko z El ? - zapytała , a mnie przeszły ciarki gdy usłyszałam imię pasiastego .
- Szczerze ? To nie . - powiedział .
- Więc pomożesz mi namówić Tommo , by zrobił testy na ojcostwo ? - zapytałam .
- Jasne . - powiedział . - Czekaj ... ROSALIE ? - zapytał zszokowany .
- Nie , święty mikołaj . - warknęłam . - Nic nie mów . - westchnęłam , ponieważ wiedziałam co teraz chce powiedzieć blondyn .
- Ok . Ja się wszystkim zajmę . - powiedział zadowolony i się rozłączył .
Zaczęłam się zastanawiać . Jak to będzie , kiedy się okaże , że to nie dziecko Louisa . Czy będzie chciał wrócić do mnie ? Czy mu wybaczę ? Tyle pytań , a ani jednej odpowiedzi .
- Nie zadręczaj się tym , Niall to załatwi . - powiedziała Kate siadając na swoim poprzednim miejscu .
- Dobra , ja wracam do domu . - powiedziałam i wyszłam z pokoju przyjaciółki , a potem z domu . Skierowałam się w stronę domu . Kiedy już doszłam , zauważyłam że drzwi od domu są otwarte . ' Może tata zapomniał zamknąć ' - pomyślałam i weszłam do środka . Zamknęłam drzwi , ściągnęłam na przedpokoju buty i skierowałam się do salonu . Na kanapie siedziała Caroline i oglądała telewizję .
- A to ty , Flack . - warknęłam .
- Tak , to ja Silby - powiedziała chamsko . - Co ty tutaj robisz ? Myślałam że już tu nie mieszkasz . - uśmiechnęła się wrednie .
- To źle myślałaś - powiedziałam i poszłam do mojego pokoju .
Z oddali usłyszałam jak Caroline ze śmiechem krzyczy ' Jak ci się układa z Louisem ? ' . Wkurzona zacisnęłam ręce w pięści . Flack dobrze wiedziała , że Calder spodziewa się z Tommo dziecka . Podsłuchała moją rozmowę z tatą , i teraz robi mi na złość . Usiadłam na podłodze i zaczęłam się tępo wpatrywać w ścianę . Po kilku minutach rozmyślania wymyśliłam że zaloguję się na portalu randkowym i poszukam jakiś znajomości . Tak jak pomyślałam , tak zrobiłam . Wzięłam z biurka laptopa i weszłam na pierwszą lepsza stronę dla singli . Szybko się zarejestrowałam i od razu połączyli mnie z przypadkowym chłopakiem . Nazywał się James i pochodził ze Szkocji . Wszystko by było ok , gdyby nie to że miał 30 lat . Blee , rozłączyłam się . Tym razem trafiłam na Alexa który był tak jak ja , z Londynu i miał 21 lat . Całkiem miło mi się z nim rozmawiało . Byliśmy tacy sami . Dosłownie . Jego też dziewczyna zostawiła bo zaszła w ciąże z innym . Oboje się doskonale rozumieliśmy . Myślałam że już do końca życia będę miała pecha , jednak się pomyliłam . Pisałam z Alexem do 2 w nocy , jednak niestety musiał już złazić z komputera i się wylogował . Na szczęście zostawił mi swój numer , żebyśmy mogli sobie popisać . Wysłałam mu sms ' Słodkich snów :) ' i pierwszy raz od kilku dni uśmiechnięta zasnęłam w objęciach Morfeusza .
***
Rano obudził mnie sms , którego dostałam . Treść brzmiała ' Czas wstawać , xx ' . Był on oczywiście od Alexa , a od kogo innego :) . Wypoczęta wstałam i podeszłam do szafy . Wybrałam żółtą , letnią sukienkę , miętowe balerinki , do tego wybrałam kolczyki w koniczynki i trzy pierścionki z napisem ' Love ' , ' Peace ' , ' Lough ' . Ubrałam ten zestaw , poszłam do łazienki i rozczesałam włosy oraz umyłam zęby . Gotowa zeszłam na dół do kuchni gdzie jedli śniadanie tata i Caroline . Do taty się uśmiechnęłam , a do Flack też , tylko że to był sztuczny uśmiech . Podeszłam do lodówki , wyjęłam mleko i następnie z szafki płatki oraz miskę . Nalałam do miski mleka , a potem dosypałam płatki i usiadłam do stołu . Przez cały czas myślałam o Alexie . Tak wiem , znam go zaledwie kilka godzin a już o nim myślę . Fakt , spodobał mi się . Jest taki tajemniczy , aż chce się go poznać . Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam się szczerzyć do płatków .
- Rosalie , jesteś na haju czy co ? - zaśmiał się ojciec .
- Nie , tylko po prostu jestem szczęśliwa czy to coś dziwnego ? - zapytałam nadal się szeroko uśmiechając .
- Nie , ależ skąd , ale po prostu mnie ciekawi dlaczego jesteś taka wesoła . - wytłumaczył .
- A więc , na internecie poznałam takiego Alexa . On jest taki fajny ! Super mi się z nim gadało , ma 21 lat i mieszka w Londynie . - zaczęłam mówić jak najęta nie zwracając uwagi na Flack która mi się przyglądała z uśmiechem .
- To wspaniale . - powiedział .
Po tych słowach Flack wstała i wyszła z pomieszczenia . Wzruszyłam ramionami i też wyszłam z kuchni zapominając o moim śniadaniu , którego prawie nie tknęłam . Weszłam do pokoju , rzuciłam się na łóżko , wzięłam telefon i napisałam do Alexa ' Wyślesz mi swoje zdjęcie ? ' . Po chwili dostałam odpowiedź ' Jasne a ty mi swoje ? ' , odpisałam ' Pewnie ' . Po kilku minutach przysłał mi swoje zdjęcia , a ja jemu moje . Zapisałam zdjęcie i je otworzyłam . Gdy zobaczyłam zdjęcie , z wrażenia aż zagryzłam wargę . Był przystojny . Zaśmiałam się ze swoich myśli .
------------------------------------------------------------------------------------
Bum ! Jebnęłam wam nowego bohatera :3 Podoba się rozdział ? Satysfakcjonuje was długość rozdziału ? :D
Następny nie wiem kiedy będzie , najprawdopodobniej będzie kiedy go napiszę xD . To na tyle , czekam na wasze opinie C:
piątek, 16 listopada 2012
Chapter Fifteen . POCZĄTEK CZĘŚCI DRUGIEJ .
Płakałam . Znowu płakałam przez tego skurwiela , który mnie zranił . Moje serce było złamane . Było mi strasznie ciężko . Bolała mnie myśl , że on może być szczęśliwy z Eleanor . I jeszcze na dodatek będą mieć dziecko . Nagle usłyszałam , jak ktoś puka do moich drzwi . Otarłam łzy z moich policzek , po czym cicho wręcz nie słyszalnie szepnęłam :
- Nikogo nie ma . - mimo moich słów , ten ktoś nie posłuchał się mnie i wszedł do pomieszczenia . Po chwili zapalił światło . Moim oczom ukazał się mój tata .
- Czego znowu ? - zapytałam zdenerwowanym głosem . Byłam wkurzona , że ciągle do mnie przychodził pytać czy dobrze się czuję , a ja za każdym razem mu odpowiadałam ' Tak , wyjdź ' . Tak było i tym razem .
- Wszystko dobrze ? - zapytał siadając na rogu mojego łóżka .
- Tak , wszystko dobrze , a teraz idź do Caroline - wysyczałam .
- Przecież wiedzę . Rosalie , wiem jak ci ciężko . Chłopak cię zranił , ale na tym się świat nie kończy . Zamiast rozpaczać całymi dniami zamknięta w pokoju , powinnaś mu pokazać co stracił , że mimo tego trzymasz się . - uśmiechnął się blado do mnie . W sumie , miał rację . To było kochane , zamiast iść na miasto z Flack , został w domu by się mną zaopiekować . Przytuliłam się do niego , i dałam upust moim łzą .
- Dziękuję , że we mnie wierzysz . - uśmiechnęłam się przez łzy . - Ale i tak będę musiała odejść z pracy . Louis za bardzo mnie zranił . - mówiąc to wstałam z łóżka i próbowałam podejść do łóżka , jednak mi się to nie udało . Byłam taka słaba , nie jadłam od kilku dni na wskutek czego opadłam na łóżko .
- Zrobię ci coś do jedzenia , jesteś strasznie słaba . - powiedział tata , pomógł mi dojść do szafy i wyszedł z pokoju . Wybrałam sobie taki zestaw i poszłam z nim do łazienki . Przebrałam się , i podeszłam do lustra . Przeraziłam się swojego widoku . W lustrze dostrzegłam wychudzoną brunetkę z worami pod oczami . Wzięłam puder i próbowałam to ukryć , jakoś się udało . Ubrana zeszłam na dół .
- Proszę , zrobiłem ci jajecznicę - powiedział mój ojciec .
- Wiesz kiedy wróci Flack ? - mruknęłam siadając do stołu .
- Nie wiem - odpowiedział . W ciszy zabrałam się za moje pierwsze śniadanie od kilku dni . Gdy skończyłam , podziękowałam i wyszłam z domu . W planach miałam pójście na zakupy .
***
Centrum Handlowe było wielkie ! Było tu tak dużo sklepów , do wyboru do koloru . Na początku wstąpiłam do paru z nich , a potem wybrałam się na obiad ponieważ zgłodniałam . Weszłam do restauracji i zajęłam miejsce w rogu sali . Zamówiłam sałatkę i włączyłam telefon . Byłam ciekawa ile nie odebranych połączeń będzie mnie czekać , przecież przez te wszystkie dni gdy popadałam w depresję miałam cały czas wyłączony telefon . Włączyłam go i po raz drugi tego dnia się przeraziłam . Było 30 nieodebranych połączeń od Louisa oraz 36 od Kate . Oddzwoniłam do przyjaciółki .
- Rose , kochanie wiesz jak się martwiłam ? - zapytała na starcie przyjaciółka .
- Przepraszam Kate , ale musiałam to przemyśleć . Mam nadzieję że się nie gniewasz . - wysiliłam się na lekki uśmiech , chociaż wiedziałam że moja przyjaciółka go nie zobaczy . - Muszę kończyć , potem oddzwonię . - mruknęłam i się szybko rozłączyłam .
Zobaczyłam , jak do restauracji wchodzi piątka znajomych mi twarz . Od razu rozpoznałam One Direction . Wzięłam gazetę i się nią zakryłam . Ale i tak mnie nie zauważyli ponieważ usiedli tyłem do mnie . Słyszałam , jak wesoło rozmawiali . Ach , czyli już o mnie zapomnieli . Miło , nie ma co . Dostałam zamówione danie . Zjadłam , zapłaciłam i szybkim krokiem wyszłam ocierając łzę spływającą po moim policzku .
---------------------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział piętnasty części drugiej . Na wstępie chciałabym przeprosić , że nie dodałam go wcześniej , tak jak obiecałam ale wiecie , nauka . Zdaję sobie z tego sprawę , że nie zrobiłam na was pierwszego , dobrego wrażenia za co ogromnie przepraszam . Rozdział jest jaki jest , wiem że krótki ale to dopiero początek . Będą dłuższe . Mam nadzieję że się choć odrobinę podoba :3 Czekam na wasze opinie , do następnego :) ( 22.11.12 ) .
- Dziękuję , że we mnie wierzysz . - uśmiechnęłam się przez łzy . - Ale i tak będę musiała odejść z pracy . Louis za bardzo mnie zranił . - mówiąc to wstałam z łóżka i próbowałam podejść do łóżka , jednak mi się to nie udało . Byłam taka słaba , nie jadłam od kilku dni na wskutek czego opadłam na łóżko .
- Zrobię ci coś do jedzenia , jesteś strasznie słaba . - powiedział tata , pomógł mi dojść do szafy i wyszedł z pokoju . Wybrałam sobie taki zestaw i poszłam z nim do łazienki . Przebrałam się , i podeszłam do lustra . Przeraziłam się swojego widoku . W lustrze dostrzegłam wychudzoną brunetkę z worami pod oczami . Wzięłam puder i próbowałam to ukryć , jakoś się udało . Ubrana zeszłam na dół .
- Proszę , zrobiłem ci jajecznicę - powiedział mój ojciec .
- Wiesz kiedy wróci Flack ? - mruknęłam siadając do stołu .
- Nie wiem - odpowiedział . W ciszy zabrałam się za moje pierwsze śniadanie od kilku dni . Gdy skończyłam , podziękowałam i wyszłam z domu . W planach miałam pójście na zakupy .
***
Centrum Handlowe było wielkie ! Było tu tak dużo sklepów , do wyboru do koloru . Na początku wstąpiłam do paru z nich , a potem wybrałam się na obiad ponieważ zgłodniałam . Weszłam do restauracji i zajęłam miejsce w rogu sali . Zamówiłam sałatkę i włączyłam telefon . Byłam ciekawa ile nie odebranych połączeń będzie mnie czekać , przecież przez te wszystkie dni gdy popadałam w depresję miałam cały czas wyłączony telefon . Włączyłam go i po raz drugi tego dnia się przeraziłam . Było 30 nieodebranych połączeń od Louisa oraz 36 od Kate . Oddzwoniłam do przyjaciółki .
- Rose , kochanie wiesz jak się martwiłam ? - zapytała na starcie przyjaciółka .
- Przepraszam Kate , ale musiałam to przemyśleć . Mam nadzieję że się nie gniewasz . - wysiliłam się na lekki uśmiech , chociaż wiedziałam że moja przyjaciółka go nie zobaczy . - Muszę kończyć , potem oddzwonię . - mruknęłam i się szybko rozłączyłam .
Zobaczyłam , jak do restauracji wchodzi piątka znajomych mi twarz . Od razu rozpoznałam One Direction . Wzięłam gazetę i się nią zakryłam . Ale i tak mnie nie zauważyli ponieważ usiedli tyłem do mnie . Słyszałam , jak wesoło rozmawiali . Ach , czyli już o mnie zapomnieli . Miło , nie ma co . Dostałam zamówione danie . Zjadłam , zapłaciłam i szybkim krokiem wyszłam ocierając łzę spływającą po moim policzku .
---------------------------------------------------------------------------------------------
Oto rozdział piętnasty części drugiej . Na wstępie chciałabym przeprosić , że nie dodałam go wcześniej , tak jak obiecałam ale wiecie , nauka . Zdaję sobie z tego sprawę , że nie zrobiłam na was pierwszego , dobrego wrażenia za co ogromnie przepraszam . Rozdział jest jaki jest , wiem że krótki ale to dopiero początek . Będą dłuższe . Mam nadzieję że się choć odrobinę podoba :3 Czekam na wasze opinie , do następnego :) ( 22.11.12 ) .
niedziela, 11 listopada 2012
Nowa autorka bloga .
Heej , jestem Kasia :) . Nowa autorka bloga . Rosalie niestety nie prowadzi już tego bloga , ponieważ nie miała pomysłu na dalsze losy Ros , i dlatego mi go powierzyła ( DZIĘKUJĘ <3 )
Będę się starała prowadzić go jak najlepiej .
Mam nadzieję , że docenicie moją pracę .
Nowy rozdział , części drugiej pojawi się już nie długo ( 13.11.12 ) .
xoxo , Cass .
czwartek, 8 listopada 2012
Zawieszam bloga.
Jest niestety gorzej, niż wydawało się na początku. Brak czasu, zepsuty laptop, którego naprawić się nie da. A to dołujące. Wszystko sobie przemyślałam, i wydaje mi się, że nie byłabym w stanie prowadzić tego bloga. Już tłumaczę.
Ma on fabułę jak miliony opowiadań w internecie: Dziewczyna spotyka 1D, staje się ich najlepszą przyjaciółką, jest kolorowo, potem są komplikacje i bla bla bla.
Dlatego założyłam nowego bloga, w zupełnie innym klimacie.
Przepraszam, wiem, że czekałyście na 2 część, ale nie trzymałoby się to wszystkiego. Bo co, mam uśmiercać ojca, aby córka mogła wyjechać z powodu żałoby i złamanego serca, dziwnym trafem spotyka chłopaków i tak toczy się akcja? Nie, nie chcę tak.
Jeżeli którakolwiek chciałaby prowadzić to opowiadanie, bo widzicie jak mogłoby być dalej, piszcie.
ALE TO NIE KONIEC Z PISANIEM!
Założyłam bloga z nietypową fabułą. I jak na razie jestem z niego dumna :)
Są już na nim 3 rozdziały+prolog. Więc tam możecie śledzić moje dalsze przygody z opowiadaniem. WIĘC ZAGLĄDAJCIE TAM!
http://i-walking-away.blogspot.com/
(liczę na wasze opinie i komentarze)
Po raz ostatni,
Wasza Rosalie.
Teraz zagości Samara True.
Ma on fabułę jak miliony opowiadań w internecie: Dziewczyna spotyka 1D, staje się ich najlepszą przyjaciółką, jest kolorowo, potem są komplikacje i bla bla bla.
Dlatego założyłam nowego bloga, w zupełnie innym klimacie.
Przepraszam, wiem, że czekałyście na 2 część, ale nie trzymałoby się to wszystkiego. Bo co, mam uśmiercać ojca, aby córka mogła wyjechać z powodu żałoby i złamanego serca, dziwnym trafem spotyka chłopaków i tak toczy się akcja? Nie, nie chcę tak.
Jeżeli którakolwiek chciałaby prowadzić to opowiadanie, bo widzicie jak mogłoby być dalej, piszcie.
ALE TO NIE KONIEC Z PISANIEM!
Założyłam bloga z nietypową fabułą. I jak na razie jestem z niego dumna :)
Są już na nim 3 rozdziały+prolog. Więc tam możecie śledzić moje dalsze przygody z opowiadaniem. WIĘC ZAGLĄDAJCIE TAM!
http://i-walking-away.blogspot.com/
(liczę na wasze opinie i komentarze)
Po raz ostatni,
Wasza Rosalie.
Teraz zagości Samara True.
niedziela, 14 października 2012
Bardzo ważna informacja.
Tak, pewnie macie już dość moich zwykłych powiadomień. Bardziej oczekujecie rozdziału. Jednakże o tej sprawie muszę poinformować. Ostatnio natchnęło mnie na przeczytanie swoich "wypocin" od początku. Tak. Przestudiowałam cały blog i bardzo się zasmuciłam. Czasami myślę, dlaczego mam tylu czytelników, skoro piszę tak beznadziejne notki. Wystraszyły mnie swoje poprzednie rozdziały. Wszystkie zdania są niedopracowane, banalne, przewidywalne lub źle sformułowane. Czasem tak żałosne, że po prostu się śmiałam. Używałam niepoprawnych słów. Bardzo mnie to zasmuciło. Lecz wiem, że teraz robię postępy. A więc, postanowiłam coś zrobić. Ostatni rozdział skończył się na wyprowadzce Rosalie. I tu kończy się pierwsza część. Ta część, która jest po prostu bezsensowna. Dopiero w ostatnich rozdziałach tok się poprawia. Ale spokojnie, odtąd piszę część drugą opowiadania. W tej części będę dużą uwagę zwracała na to co piszę, i na to jaki piszę. Rozdziały będą dłuższe i pisane prosto z serca, a nie tylko, aby skończyć bo czytelnicy tak bardzo tego chcą. A ja chcę, abyście byli zadowoleni z tego, na co tracicie czas- w tym przypadku czytanie tego koszmaru. Będę sprawdzać treść nawet miliony razy, nie powtórzę tych samych błędów.
Powrócę do was za dwa dni z nowymi pomysłami, nowym wyglądem bloga oraz... z nową częścią :)
Więc przepraszam za to, że musieliście czytać te nudne notki.
Wasza Rosalie.
Powrócę do was za dwa dni z nowymi pomysłami, nowym wyglądem bloga oraz... z nową częścią :)
Więc przepraszam za to, że musieliście czytać te nudne notki.
Wasza Rosalie.
poniedziałek, 8 października 2012
Nowy blog
Miało być jutro, ale jest dzisiaj. Nowy blog już z prologiem i bohaterami!
Zapraszam
http://i-walking-away.blogspot.com/
Zapraszam
http://i-walking-away.blogspot.com/
środa, 3 października 2012
Chapter Fourteenth
Nie słyszała, osłupiała. Patrzyła się w dal a słowa docierały do niej w spowolnionym tempie. Chciała płakać, lecz nie mogła. Nie będzie słaba. Czuła, jak napój, który piła rozlewa się jej pod zimnymi nóżkami. To pozwoliło jej się otrząsnąć, coś co czuje wybudziło ją. Przeglądnęła wszystkich. Patrzyli na nią wzrokiem nieobecnym. Nie widziała w nich gniewu za rozbite kubki, raczej tkwił w nich żal, smutek, troska, bezsilność. Podobnie się czuła. Lecz zachowała pozory. Wyszła z kałuży ciepłego kakao o czym szybkim krokiem udała się na schody, o drodze wycierając nogi o dywan.
-Ros, poczekaj!- krzyczał Louis, lecz ona nie zatrzymywała się. Nie teraz, gdy jej łzy już prawie ujrzały światło dzienne. Nie w tym momencie. Złapał ją za dłoń, a mocnym szarpnięciem spowodował, że obróciła się. Nie było wyboru, była zmuszona popatrzeć mu w oczy, które teraz tak cholernie ją przerażały.
-Ros, ja wytłumaczę ci wszystko
-Ależ ja rozumiem- okłamywała samą siebie, a słowa wypowiedziane przez nią okaleczały jej słuch.
-Daj spokój- kiwnął głową -Za bardzo cię znam- patrzył w jej tęczówki- to prawda, znał ją na wylot
-A co mam powiedzieć?- warknęła
-Ja wiem, jak to wygląda. Zbluzgaj mnie, daj po twarzy- uniósł głos -Ale proszę, nie zapominaj
-Od kiedy Eleanor jest w ciąży?- wymawiając to zdanie czuła sztylet w brzuchu
-Ponad miesiąc- ściszył głos -Gdy Eleanor powiedziała mi o tym... pierwszy raz od jakiegoś czasu pogadaliśmy szczerze, bez wytykania błędów. Poczułem, jak wszystko się odbudowuje... Znienawidź mnie- powiedział to z taką powagą, iż sama prawie chciała to zrobić, lecz nie. Chciała mieć swój honor.
-Ta sprawa nie interesuje mnie- powiedziała prawie szeptem
-Daj spokój, wiesz, co między nami było, wiesz, co do ciebie czułem!- wrzasnął, gdy usłyszała ostatnie zdanie czuła, że umiera.
"Czułem?"- powtórzyła ostatnie zdanie w myślach. Czuła zbierające się łzy. "Ros, proszę, nie teraz".
-Tak naprawdę chyba nigdy nie byliśmy razem. To twoje życie, planuj je sobie sam. Nic nie mogę ci narzucić, nic kompletnie. Co mogę ci powiedzieć? Oby dziecko było zdrowe i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Z Eleanor.- powiedziała pewna siebie
-Ros, ja wszystko ci wyjaśnię
-Myślę, że już wyjaśniłeś- rzekła ze łzami i udała się do pokoju... Lou, było inne wyjście?
Trzasła za sobą drzwiami i zsunęła się po nich. Kolejny raz ktoś tak łatwo poniewierał jej sercem. Dziś rano jeszcze myślała, że jest szczęśliwa, najszczęśliwsza. A teraz? To się właśnie czuje, gdy się umiera. Pierwsze łzy spływają, za nimi potoki innych. Łkała, łkała głośno niczym dziecko, które nie dostało tego co chciało. Ona też nie dostała tego co chciała. Zakryła twarz dłońmi, które po chwili stały się mokre. Oczy puchły jej coraz bardziej. Błagała w myślach, by to wszystko się skończyło. Oparła głowę o drzwi
"Nie byłaś wystarczająco dobra"- pomyślała.
Wstała, po drodze zakluczając drzwi i udała się w stronę szafy. Z górnej półki wyjęła swoją walizkę, po czym uklękła na podłodze ładując do niej ciuchy. Wrzucała je byle jak. Usłyszała pukanie do drzwi, lekko podniosła głowę
-Ros? Ros skarbie otwórz- usłyszała ciepły głos Danielle.
Chwiejnie wstała i otworzyła brązowe drzwi. Dan nie była sama, obok niej stał Liam. Nic nie powiedziała, tylko od razu wróciła do pakowania
-Wyjeżdżasz?- zapytali równo
-Tak, nawet nie sprzeciwiajcie się- pociągnęła nosem i starła łzę. Przyjaciele rozumieli ją doskonale
-Powiedz tylko dokąd- poprosił Liam
-Gdybym to jeszcze wiedziała- załkała
-Potrzebujesz pomocy?
-Nie, nie chcę już niczego- krzyknęła. Zapięła swój bagaż i kierowała się do drzwi
-Teraz chcesz wyjechać?- zapytała Danielle
-A mam inne wyjście?
-Poczekaj dzień, gdy wszystko się...
-Nie! Chcę wyjechać- przerwała.
Wraz z walizką Ros zbiegła po schodach. Gdy była w salonie wszyscy popatrzyli na nią.
Przyjaciele wiedzieli, że jest możliwością, iż nie zobaczą jej, jednak nie mogą jej zatrzymać. Smucili się, co od razu było zauważalne. Jednak dziewczyna nie chciała rozkleić się jeszcze bardziej. Wybiegła z domu i wsiadła do taksówki.
Stała pod drzwiami i bała się zapukać. Odetchnęła głęboko i uderzyła kostkami w drewno. Lekko się odsunęła i czekała. Po chwili w progu pojawił się jej ojciec
-Rosalie, dziecko- szepnął, gdy zobaczył jego córkę w rozmazanym makijażu, natomiast ta wpadła mu w ramiona -Co się stało?- zapytał, ale chyba wiedział, że ta nic mu na razie nie powie, potrzebuje się wypłakać. Zaprowadził ją na kanapę, a walizkę jej postawił w przedpokoju. Usiadł obok córki i objął ją ramieniem
-Tato, czy mogłabym zostać tu na jakiś czas, aż nie znajdę sobie mieszkania. Obiecuję, że nie na długo, muszę...
-Zostań tu ile chcesz- przerwał jej.
Ona lekko się uśmiechnęła.
Wstała z kanapy i udała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i pogładziła lekko kołdrę. Nic się tu nie zmieniło. Usłyszała krzątanie dochodzące z pomieszczenia, w którym pracowała. Cicho podeszła do drzwi i delikatnie je otworzyła.
-Co ty wyprawiasz?- wrzasnęła na widok Caroline, która grzebała jej w papierach dotyczących jej pracy. Flack zakłopotana patrzyła w jej stronę
-Chciałam zrobić tu porządek. Nie idzie żyć w bałag...
-Wynoś się stąd!!!- wrzasnęła Ros.
Kobieta szybko opuściła pomieszczenie. Rosalie usiadła na kanapie pod oknem. Spojrzała na stolik do kawy, na którym były fotografie. Wzięła je w ręce i przeglądała.
Niall usmarowany w sosie, Krzyczący Liam na widok urwanego guzika od koszuli i... Louisa całującego ją w policzek, Louisa tulącego ją, Louisa, który nosi ją na rękach. Jej twarz stała się czerwona. Zaczęła drzeć fotografie na strzępy. Wpadła w amok. Niszczyła wszystko krzycząc przy tym jak opętana. Deptała podarte skrawki.
***
Stała tu, w tym miejscu. Nic się nie zmieniło. Ten sam koszyk, koc i wypalone świeczki stały tam, gdzie je pozostawiono. Usiadła na materiale i wspominała, była w jaskini. W tej, gdzie wraz z Louisem przeżyła swoją ostatnią randkę. Zamknęła oczy i wspominała...
"Leżeliśmy na kocu wtuleni siebie oglądając na suficie jaskini pokaz slajdów, przedstawiający wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Kto by pomyślał, że Lou tak bardzo się postara.
-Em.. Louis?
-Słucham?
-Jak przeniosłeś tu te wszystkie rzeczy?
-Na klifie jest jeszcze jedno wejście.
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok
-Czyli mówisz, że jest jeszcze jedno nie podwodne wejście, ale i tak musieliśmy skakać z klifu?!
-Gdybyśmy poszli na łatwiznę, nie przeżyłabyś czegoś tak ekstremalnego
-Przyjaźnie się z waszą piątką, to o wiele gorsze
-Ale... dobra, zwracam honor.
Chłopak przysunął mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a on położył dłonie na moje plecy. Momentalnie zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się w przerwie między pocałunkami, a ja poczułam, jak chłopak ugryzł mnie w dolną wargę
-Jesteś niewyżyty
-I za to mnie uwielbiasz."
-I za to cię nienawidzę- szepnęła cichutko tak, że ledwie samą siebie usłyszała.
_______________________________________
Wiem, że jest krótki. W ogóle rozdział miał pojawić się później, ale dzisiaj mam urodzinki, więc taki prezencik.
Dziękuje za wszystkie komentarze. Ale jedna sprawa mnie zirytowała. Ja głupia nie jestem :) Ostatnio pewien anonim dodał do rozdziału 11 komentarzy pod rząd. Pojawiały się co kilka sekund, tak samo odświeżałam wtedy stronę. Tak nie może być. Więc ANONIMY SIĘ PODPISUJĄ. I mam nadzieję, że osoba, która zrobiła to ma odwagę i się przyzna :)
38 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ!
-Ros, poczekaj!- krzyczał Louis, lecz ona nie zatrzymywała się. Nie teraz, gdy jej łzy już prawie ujrzały światło dzienne. Nie w tym momencie. Złapał ją za dłoń, a mocnym szarpnięciem spowodował, że obróciła się. Nie było wyboru, była zmuszona popatrzeć mu w oczy, które teraz tak cholernie ją przerażały.
-Ros, ja wytłumaczę ci wszystko
-Ależ ja rozumiem- okłamywała samą siebie, a słowa wypowiedziane przez nią okaleczały jej słuch.
-Daj spokój- kiwnął głową -Za bardzo cię znam- patrzył w jej tęczówki- to prawda, znał ją na wylot
-A co mam powiedzieć?- warknęła
-Ja wiem, jak to wygląda. Zbluzgaj mnie, daj po twarzy- uniósł głos -Ale proszę, nie zapominaj
-Od kiedy Eleanor jest w ciąży?- wymawiając to zdanie czuła sztylet w brzuchu
-Ponad miesiąc- ściszył głos -Gdy Eleanor powiedziała mi o tym... pierwszy raz od jakiegoś czasu pogadaliśmy szczerze, bez wytykania błędów. Poczułem, jak wszystko się odbudowuje... Znienawidź mnie- powiedział to z taką powagą, iż sama prawie chciała to zrobić, lecz nie. Chciała mieć swój honor.
-Ta sprawa nie interesuje mnie- powiedziała prawie szeptem
-Daj spokój, wiesz, co między nami było, wiesz, co do ciebie czułem!- wrzasnął, gdy usłyszała ostatnie zdanie czuła, że umiera.
"Czułem?"- powtórzyła ostatnie zdanie w myślach. Czuła zbierające się łzy. "Ros, proszę, nie teraz".
-Tak naprawdę chyba nigdy nie byliśmy razem. To twoje życie, planuj je sobie sam. Nic nie mogę ci narzucić, nic kompletnie. Co mogę ci powiedzieć? Oby dziecko było zdrowe i wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Z Eleanor.- powiedziała pewna siebie
-Ros, ja wszystko ci wyjaśnię
-Myślę, że już wyjaśniłeś- rzekła ze łzami i udała się do pokoju... Lou, było inne wyjście?
Trzasła za sobą drzwiami i zsunęła się po nich. Kolejny raz ktoś tak łatwo poniewierał jej sercem. Dziś rano jeszcze myślała, że jest szczęśliwa, najszczęśliwsza. A teraz? To się właśnie czuje, gdy się umiera. Pierwsze łzy spływają, za nimi potoki innych. Łkała, łkała głośno niczym dziecko, które nie dostało tego co chciało. Ona też nie dostała tego co chciała. Zakryła twarz dłońmi, które po chwili stały się mokre. Oczy puchły jej coraz bardziej. Błagała w myślach, by to wszystko się skończyło. Oparła głowę o drzwi
"Nie byłaś wystarczająco dobra"- pomyślała.
Wstała, po drodze zakluczając drzwi i udała się w stronę szafy. Z górnej półki wyjęła swoją walizkę, po czym uklękła na podłodze ładując do niej ciuchy. Wrzucała je byle jak. Usłyszała pukanie do drzwi, lekko podniosła głowę
-Ros? Ros skarbie otwórz- usłyszała ciepły głos Danielle.
Chwiejnie wstała i otworzyła brązowe drzwi. Dan nie była sama, obok niej stał Liam. Nic nie powiedziała, tylko od razu wróciła do pakowania
-Wyjeżdżasz?- zapytali równo
-Tak, nawet nie sprzeciwiajcie się- pociągnęła nosem i starła łzę. Przyjaciele rozumieli ją doskonale
-Powiedz tylko dokąd- poprosił Liam
-Gdybym to jeszcze wiedziała- załkała
-Potrzebujesz pomocy?
-Nie, nie chcę już niczego- krzyknęła. Zapięła swój bagaż i kierowała się do drzwi
-Teraz chcesz wyjechać?- zapytała Danielle
-A mam inne wyjście?
-Poczekaj dzień, gdy wszystko się...
-Nie! Chcę wyjechać- przerwała.
Wraz z walizką Ros zbiegła po schodach. Gdy była w salonie wszyscy popatrzyli na nią.
Przyjaciele wiedzieli, że jest możliwością, iż nie zobaczą jej, jednak nie mogą jej zatrzymać. Smucili się, co od razu było zauważalne. Jednak dziewczyna nie chciała rozkleić się jeszcze bardziej. Wybiegła z domu i wsiadła do taksówki.
Stała pod drzwiami i bała się zapukać. Odetchnęła głęboko i uderzyła kostkami w drewno. Lekko się odsunęła i czekała. Po chwili w progu pojawił się jej ojciec
-Rosalie, dziecko- szepnął, gdy zobaczył jego córkę w rozmazanym makijażu, natomiast ta wpadła mu w ramiona -Co się stało?- zapytał, ale chyba wiedział, że ta nic mu na razie nie powie, potrzebuje się wypłakać. Zaprowadził ją na kanapę, a walizkę jej postawił w przedpokoju. Usiadł obok córki i objął ją ramieniem
-Tato, czy mogłabym zostać tu na jakiś czas, aż nie znajdę sobie mieszkania. Obiecuję, że nie na długo, muszę...
-Zostań tu ile chcesz- przerwał jej.
Ona lekko się uśmiechnęła.
Wstała z kanapy i udała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i pogładziła lekko kołdrę. Nic się tu nie zmieniło. Usłyszała krzątanie dochodzące z pomieszczenia, w którym pracowała. Cicho podeszła do drzwi i delikatnie je otworzyła.
-Co ty wyprawiasz?- wrzasnęła na widok Caroline, która grzebała jej w papierach dotyczących jej pracy. Flack zakłopotana patrzyła w jej stronę
-Chciałam zrobić tu porządek. Nie idzie żyć w bałag...
-Wynoś się stąd!!!- wrzasnęła Ros.
Kobieta szybko opuściła pomieszczenie. Rosalie usiadła na kanapie pod oknem. Spojrzała na stolik do kawy, na którym były fotografie. Wzięła je w ręce i przeglądała.
Niall usmarowany w sosie, Krzyczący Liam na widok urwanego guzika od koszuli i... Louisa całującego ją w policzek, Louisa tulącego ją, Louisa, który nosi ją na rękach. Jej twarz stała się czerwona. Zaczęła drzeć fotografie na strzępy. Wpadła w amok. Niszczyła wszystko krzycząc przy tym jak opętana. Deptała podarte skrawki.
***
Stała tu, w tym miejscu. Nic się nie zmieniło. Ten sam koszyk, koc i wypalone świeczki stały tam, gdzie je pozostawiono. Usiadła na materiale i wspominała, była w jaskini. W tej, gdzie wraz z Louisem przeżyła swoją ostatnią randkę. Zamknęła oczy i wspominała...
"Leżeliśmy na kocu wtuleni siebie oglądając na suficie jaskini pokaz slajdów, przedstawiający wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Kto by pomyślał, że Lou tak bardzo się postara.
-Em.. Louis?
-Słucham?
-Jak przeniosłeś tu te wszystkie rzeczy?
-Na klifie jest jeszcze jedno wejście.
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok
-Czyli mówisz, że jest jeszcze jedno nie podwodne wejście, ale i tak musieliśmy skakać z klifu?!
-Gdybyśmy poszli na łatwiznę, nie przeżyłabyś czegoś tak ekstremalnego
-Przyjaźnie się z waszą piątką, to o wiele gorsze
-Ale... dobra, zwracam honor.
Chłopak przysunął mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a on położył dłonie na moje plecy. Momentalnie zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się w przerwie między pocałunkami, a ja poczułam, jak chłopak ugryzł mnie w dolną wargę
-Jesteś niewyżyty
-I za to mnie uwielbiasz."
-I za to cię nienawidzę- szepnęła cichutko tak, że ledwie samą siebie usłyszała.
_______________________________________
Wiem, że jest krótki. W ogóle rozdział miał pojawić się później, ale dzisiaj mam urodzinki, więc taki prezencik.
Dziękuje za wszystkie komentarze. Ale jedna sprawa mnie zirytowała. Ja głupia nie jestem :) Ostatnio pewien anonim dodał do rozdziału 11 komentarzy pod rząd. Pojawiały się co kilka sekund, tak samo odświeżałam wtedy stronę. Tak nie może być. Więc ANONIMY SIĘ PODPISUJĄ. I mam nadzieję, że osoba, która zrobiła to ma odwagę i się przyzna :)
38 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ!
piątek, 28 września 2012
Chapter Thirteenth
Siedziałam na kanapie między Kate i Perrie głupio się uśmiechając. Bawiąc się rękawami od dużej bluzy Louisa słuchałam monologu Liama na temat tego, co zrobiłyśmy. Spoglądałam na dziewczyny i była to kwestia czasu, żeby wybuchły śmiechem. Jedynie zrobiło mi się smutno na sercu widząc płaczącego Nialla, który wtulał się w Zayna. Myślałyśmy, że nie zareaguje tak bardzo źle na widok porozrzucanego jedzenia w kuchni... co ja brałam? Ja się dziwie, że Horan nas nie pozabijał! No, ale zemsta to zemsta.
-No i co wam się gęby szczerzą?- zapytał nabuzowany Liam
-Przepraszam tato, że porozwalałam Ci koszule- odparła rozbawiona Dan.
Ja tylko zatkałam usta dłonią powstrzymując się od wybuchu
-Dom zdemolowany, nasze pokoje też, co będzie następne?
-Wypisywanie flamastrów!!!- wrzasnęłam nie umiejąc się już powstrzymać, a dziewczyny ryknęły śmiechem.
O, Payne jest fioletowy! Od kiedy?
-Do pokoju, natychmiast!- wrzasnął
-Mamy szlaban?- zakpiłam
-Dokładnie, marsz na górę!- powtórzył wskazując ręką na schody. Z racji tego, iż Kate, Christie i Perrie nie mieszkają tu ewakuowały się z domu. Nie widziałam jeszcze, aby ktoś tak szybko biegał. Danielle chwyciła moją dłoń i pociągnęła w wyznaczone miejsce
-Pantoflarz- powiedziałam, a Dan zatkała mi usta ręką
-Usłyszy Cię- szepnęła.
Gdy byłyśmy na piętrze usiadłyśmy w rogu korytarza.
-Chyba troszkę przesadziłyśmy- odezwała się dziewczyna
-SIIIIDNEY!!!- usłyszeliśmy piski Zayna z dołu.
Zapomniałam, że "przypadkiem" lusterko Mulata rozbiło się.
-NIE WAŻCIE SIĘ SCHODZIĆ NA DÓŁ!- wrzasnął Li.
Walnęłam głową o ścianę i westchnęłam. Mam karę, genialnie.
-Będziemy musiały ich przeprosić- szepnęła
-Niech oni przeroszą nas- oburzyłam się
-Potem im to wytkniemy
-Nie teraz, niech ochłoną- odparłam.
Wstałyśmy i udałyśmy się do tymczasowego mojego pokoju. Włączyłyśmy laptopa i zalogowałyśmy się na Twittera.
"Uziemione, zajebiście o__0"- napisała Dan.
Po chwili dostała wiadomość:
"@Danielle_Pezar zakaz korzystania z internetu!!!"
Z Daddy Direction lepiej nie zadzierać, więc zamknęłyśmy klapę laptopa i rozwaliłyśmy się na łóżku.
Po cichutku zeszłyśmy na dół po schodach. Miałyśmy na sobie już własne ubrania, nie licząc bluzy Lou, którą miałam zawieszoną na ramionach. Na ostatnim stopniu rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na kanapach i fotelach siedziała cała piątka. Obie głęboko odetchnęłyśmy i ruszyłyśmy w ich stronę. Zakasłałam lekko, a wtedy ich spojrzenia skierowały się na nas.
-Przepraszamy za wszystko. Poniosło nas, głupie żarty, które wydawały być się dla nas śmieszne. Lecz nie były. Macie pełne prawo się na nas gniewać i nie ma się tu co dziwić. Lecz zabolało nas to, że my wam się już znudziłyśmy. Nie myślałyśmy o konsekwencjach. Przepraszamy jeszcze raz- gdy skończyłam mówić spojrzałam na każdego z osobna, czekając na jakąkolwiek reakcję.
Wszyscy wstali
"Zabiją nas!".
Liam podszedł do mnie i Dan, po czym objął nas ramionami.
-Jesteście pojebane- rzucił
"Trzeba się pakować"
-Ale i tak was kocham- dodał i uśmiechnął się.
Obie to odwzajemniłyśmy. Wszyscy zrobiliśmy niedźwiadka.
-Zayn- powiedziałam, a Malik spojrzał na mnie.
Z rękawa bluzy wyciągnęłam okrągłe lustereczko w złotą oprawkę, które wcześniej wyjęłam ze swojej kosmetyczki -Nie jest to Sidney, ale zawsze coś- wręczyłam mu prezent
-Dziękuję- poczochrał moje włosy -Nazwę cię... Dolorez- pogłaskał kawałek szkła. Podeszłam jeszcze do Nialla, i z kieszeni wyjęłam żelki miśki. Wybaczył od razu.
-Ale zaraz...- zaczął Lou, a wszyscy spojrzeli na niego -Waszą zemstę trzeba pomścić- chłopak popatrzył dziwnie na resztę przygłupów i biegiem poszli na górę. Zdezorientowana patrzyłam na Dan.
-Co oni niby mogą tam robić, nic na nas nie mają?- zapytałam
-Właśnie, co takiego może być na górze?- odparła, a ja prychnęłam.
Nagle mój wyraz twarzy się zmienił, przerażona spojrzałam na Danielle, która wyglądała tak samo. Rzuciłyśmy się na schody i władowałyśmy się do pokoju Dan i Payna. Gdy zobaczyłam co się w nim dzieje, myślałam, że jebnę o ścianę.
-Hello! I'm Danielle Pezar!- krzyknął Harry, który założył stanik przyjaciółki.
Wybuchnęłam śmiechem.
Niall właśnie zakładał jej rajtuzy, gdy ta walnęła go poduszką. Śmiałam się jak głupia, gdy nagle wszyscy się popatrzyli na mnie z głupimi uśmiechami. Wiedziałam, co to znaczy.
-Niee!!!- wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju Lou, bronić swoich skarbów.
***Niecały miesiąc później***
Siedziałam na rozwalonym łóżku, ręką gładząc jego pościel. Louisa nie było już koło mnie.
"Przepraszam, dzwoniła Eleanor. Nie wiem czemu, ponoć coś ważnego"- przypomniały mi się jego słowa sprzed dziesięciu minut. Trudno. Musiał wyjść.
Uśmiechałam się jak głupia do siebie przypominając sobie wczorajszy dzień. Między nami wydarzyło się już tyle rzeczy, wszystkie dobre. Jesteśmy na właściwej drodze. Oboje jesteśmy już pewni.
Ciągle wracam myślami do tego, co działo się wczoraj...
Przeczesałam swoje końcówki włosów i setny raz spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Miętowa sukienka bez ramiączek, która sięgała wysoko ponad kolano przykrywała białe bikini. Zacisnęłam usta i otworzyłam swoją dużą torbę zdobioną złotymi ćwiekami. Duży ręcznik, portfel, telefon, butelka wody, mp4, olejek do opalania, paczka żelek- chyba o niczym nie zapomniałam. Mocniej zawiązałam górę stroju kąpielowego. Odetchnęłam z uśmiechem i w końcu postanowiłam zejść na dół, gdzie zapewne od dłuższego czasu
czeka na mnie Louis. Zbiegłam po schodach i ujrzałam chłopaka, który miał na sobie podwinięte rurki w kolorze niebieskim, i białą koszulę. Na ramieniu zawieszony miał czarny plecak. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął, co od razu odwzajemniłam. Chłopak podszedł do mnie i pocałował w kącik ust.
-Ślicznie wyglądasz. Idziemy?- zapytał
-Dziękuje. Jasne- odparłam i łapiąc się za ręce udaliśmy się w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy... gdzieś. Właściwie to nie wiem gdzie, pewne jest to, że nad wodę. Całą podróż nie mogłam opanować śmiechu. Z resztą zawsze tak jest, gdy rozmawiam z Louisem. Gdy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazały się wzgórza, piękny widok.
-Tu jest niesamowicie- przyznałam
-To prawda, ale to jeszcze nie tu- powiedział i złapał moją dłoń. Szliśmy niecałe 10 minut, gdy ukazały nam się gęste drzewa. Weszliśmy w głąb i tak przebyliśmy kolejne 10 minut. Po chwili znaleźliśmy się na wielkim klifie. Podeszłam nad jego skraj i ujrzałam piękne, szerokie wody. Byliśmy wysoko nad nimi. Miejsce to było niezwykłe. Poczułam, jak ktoś ściąga mi z ramienia moją torbę.
-Co robisz?- zapytałam
-Chyba nie chcesz się z nią kąpać- zaśmiał się.
Oddałam mu swój pakunek, a on włożył go wraz z swoim plecakiem w gęste krzaki.
-Po co je chowasz?- zdziwiłam się
-Aby ich nikt nie ukradł, głuptasie
-Przecież ciągle przy nich będziemy
-Nie do końca- wyszczerzył się
-To znaczy?
-Bo wiesz, moja niespodzianka- złapał moją dłoń i pociągnął na skraj klifu- jest tam- dokończył patrząc w dół
-Dalej nie rozum...- urwałam, gdy już wiedziałam, co chłopak miał na myśli- nie ma mowy- zaprzeczyłam od razu
-No proszę
-Absolutnie nie skoczę. Tu jest tak wysoko, możemy się zabić
-Skakałem tu mnóstwo razu i jak widać, żyję. Proszę cię, nie pożałujesz. Obiecuję.
Sposób, w jaki patrzył na mnie przekonywał mnie. On dobrze wiedział, że nie mogę oprzeć się jego oczom. Nienawidzę tego. Lekko zdenerwowana zaczęłam ściągać sukienkę, po czym wrzuciłam ją do krzaków
-Czyli że...- zaczął Lou z zadziornym uśmiechem
-No ile mam czekać? Rozbieraj się!
Chłopak zrobił to pośpiesznie i oboje stanęliśmy nad przepaścią. Mocno ścisnęłam jego dłoń
-Gotowa?- zapytał
Zamknęłam oczy i westchnęłam
-Gotowa- odparłam
Oboje mocno się wybiliśmy i skoczyliśmy. Zaczęliśmy lecieć w dół. Mocny wiatr wiał po moim ciele. To było nieziemskie uczucie. Wlecieliśmy w wodę. Poczułam wtedy przyjemny chłód. Zaczęłam płynąć ku powierzchni. Wynurzyłam się w tym samym czasie, co Lou. Odgarnęłam włosy z czoła i przetarłam oczy.
-I jak było?
-Niesamowicie
Pasiasty podpłynął do mnie, bardzo blisko.
-To dobrze, bo to nie koniec- szepnął patrząc mi w oczy
-Już się boję- zaśmiałam się a on mi zawtórował
-Umiesz dobrze nurkować?- wystraszyłam się tego pytania
-W miarę
-A oddech na długo wstrzymać, umiesz?
-W... w... miarę.
Poczułam, jak łapie moją dłoń.
-To lepiej złap dużo powietrza- szepnął w prost do mojego ucha.
Byłam spanikowana, lecz szybko wykonałam jego polecenie. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się cała, wraz z Lou. Powoli otwierałam powieki. Czułam jak chłopak ciągnie moją dłoń, a ręką wskazuje jakiś kierunek. Zaczęliśmy płynąć przed siebie. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się, zobaczyłam podwodne rośliny i kolorowe ryby. Po chwili zobaczyłam przed sobą jakieś podwodne wejście. Wyglądało strasznie, a Louis ciągnął mnie do środka. Uległam i wpłynęliśmy do groty. Było w niej ciemno, więc byłam zdana tylko na pasiastego. Zaczęliśmy płynąć do góry. Widziałam światło, a po chwili byliśmy na powierzchni. Zaczerpnęłam powietrza do płuc i przetarłam dłonią twarz. I wtedy odebrało mi mowę. Znaleźliśmy się w pięknej jaskini, a sami pływaliśmy w małym jeziorku, które miało magiczną barwę. Po kamiennych schodkach wyszliśmy z wody. Dostrzegłam wtedy na piaskowej podłodze koc z jedzeniem, a dookoła pełno świec. Mój towarzysz podał mi ręcznik, którym wytarłam ciało i przetarłam włosy.
-Skąd znasz to miejsce?
-Kiedyś na nie natrafiłem.
Leżeliśmy na kocu wtuleni siebie oglądając na suficie jaskini pokaz slajdów, przedstawiający wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Kto by pomyślał, że Lou tak bardzo się postara.
-Em.. Louis?
-Słucham?
-Jak przeniosłeś tu te wszystkie rzeczy?
-Na klifie jest jeszcze jedno wejście.
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok
-Czyli mówisz, że jest jeszcze jedno nie podwodne wejście, ale i tak musieliśmy skakać z klifu?!
-Gdybyśmy poszli na łatwiznę, nie przeżyłabyś czegoś tak ekstremalnego
-Przyjaźnie się z waszą piątką, to o wiele gorsze
-Ale... dobra, zwracam honor.
Chłopak przysunął mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a on położył dłonie na moje plecy. Momentalnie zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się w przerwie między pocałunkami, a ja poczułam, jak chłopak ugryzł mnie w dolną wargę
-Jesteś niewyżyty
-I za to mnie uwielbiasz.
Genialne wspomnienie. Zadowolona wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Na kanapach siedziałam Dan z Kate i reszta chłopaków. Popatrzyły na mnie znacząco a ja przewróciłam oczami. Przywitałam się ze wszystkimi i udałam się do kuchni. Wyjęłam z szafki kubek z marchewką i postanowiłam zrobić kakao.
-Późno wczoraj wróciłaś- powiedziała Dan wchodząc do kuchni, a za nią Kate
-Nawet nie zauważyłam- odparłam obojętnie
-Oh daj spokój- powiedziała Kat siadając na blacie obok mnie -Pokaż mi ten uśmiech, wiem, że jesteś szczęśliwa
Na te słowa na mojej twarzy powstał wielki banan
-O wiele lepiej
-I jak było?- zapytała Danielle
-Mogę powiedzieć, że świetnie. Wszystko zaczyna się układać
-Wiemy
-Skąd?
-Harry darł mordę
-No a jakby inaczej- pokręciłam głową.
-Gdzie w ogóle jest Lou?
-Poszedł spotkać się z El, ponoć to coś ważnego
-To oznacza kłopoty- zawtórowały sobie dziewczyny
-Dajcie spokój, Louis jest dorosły, wie co robi
Usłyszeliśmy trzask drzwi
-Ooo, chyba twój ukochany wróci- wyszczerzyły się, na co ja westchnęłam.
Wzięłam swoje kakao i wróciłam z dziewczynami do salonu.
Na środek wpadł zdyszany, a zarazem szczęśliwy pasiasty
-Posłuchajcie wszyscy, zostanę ojcem!!!- wrzasnął a ja poczułam, jak kubek wypada z mojej dłoni.
_______________________
Jakby co, to podam wam mój adres domowy, abyście mogły mnie zabić, nie martwcie się :P
Od początku miałam taką wizję, nawet wiem jakie będzie zakończenie. Tak musi być. Co powiecie?
DZIĘKUJE AGNIESZCE MIEZIANKO, KTÓRA WYSŁAŁA MI POMYSŁ RANDKI, A POTEM RAZEM PRZED CHWILKĄ NAPISAŁYŚMY JĄ NA GADU-GADU. O TAKIEJ JESZCZE NIE SŁYSZAŁAM, WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST ORYGINALNA. NO JESTEM Z NIEJ ZADOWOLONA.
34 KOMENTARZE= NOWY ROZDZIAŁ.
I pamiętajcie, jeżeli komentarzy jest już tyle, to możecie dodawać jeszcze więcej, i nie mówcie sobie "nie dodaje już bo jest wystarczająco dużo" bo im więcej jest rozdziałów tym szybciej będzie rozdział.
DZIĘKUJE WSZYSTKIM ZA ZAJĘCIE PIERWSZEGO MIEJSCA NA BLOG MIESIĄCA WRZESIEŃ 2012. JESTEM TAK CHOLERNIE SZCZĘŚLIWA!
Rosalie
-No i co wam się gęby szczerzą?- zapytał nabuzowany Liam
-Przepraszam tato, że porozwalałam Ci koszule- odparła rozbawiona Dan.
Ja tylko zatkałam usta dłonią powstrzymując się od wybuchu
-Dom zdemolowany, nasze pokoje też, co będzie następne?
-Wypisywanie flamastrów!!!- wrzasnęłam nie umiejąc się już powstrzymać, a dziewczyny ryknęły śmiechem.
O, Payne jest fioletowy! Od kiedy?
-Do pokoju, natychmiast!- wrzasnął
-Mamy szlaban?- zakpiłam
-Dokładnie, marsz na górę!- powtórzył wskazując ręką na schody. Z racji tego, iż Kate, Christie i Perrie nie mieszkają tu ewakuowały się z domu. Nie widziałam jeszcze, aby ktoś tak szybko biegał. Danielle chwyciła moją dłoń i pociągnęła w wyznaczone miejsce
-Pantoflarz- powiedziałam, a Dan zatkała mi usta ręką
-Usłyszy Cię- szepnęła.
Gdy byłyśmy na piętrze usiadłyśmy w rogu korytarza.
-Chyba troszkę przesadziłyśmy- odezwała się dziewczyna
-SIIIIDNEY!!!- usłyszeliśmy piski Zayna z dołu.
Zapomniałam, że "przypadkiem" lusterko Mulata rozbiło się.
-NIE WAŻCIE SIĘ SCHODZIĆ NA DÓŁ!- wrzasnął Li.
Walnęłam głową o ścianę i westchnęłam. Mam karę, genialnie.
-Będziemy musiały ich przeprosić- szepnęła
-Niech oni przeroszą nas- oburzyłam się
-Potem im to wytkniemy
-Nie teraz, niech ochłoną- odparłam.
Wstałyśmy i udałyśmy się do tymczasowego mojego pokoju. Włączyłyśmy laptopa i zalogowałyśmy się na Twittera.
"Uziemione, zajebiście o__0"- napisała Dan.
Po chwili dostała wiadomość:
"@Danielle_Pezar zakaz korzystania z internetu!!!"
Z Daddy Direction lepiej nie zadzierać, więc zamknęłyśmy klapę laptopa i rozwaliłyśmy się na łóżku.
Po cichutku zeszłyśmy na dół po schodach. Miałyśmy na sobie już własne ubrania, nie licząc bluzy Lou, którą miałam zawieszoną na ramionach. Na ostatnim stopniu rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na kanapach i fotelach siedziała cała piątka. Obie głęboko odetchnęłyśmy i ruszyłyśmy w ich stronę. Zakasłałam lekko, a wtedy ich spojrzenia skierowały się na nas.
-Przepraszamy za wszystko. Poniosło nas, głupie żarty, które wydawały być się dla nas śmieszne. Lecz nie były. Macie pełne prawo się na nas gniewać i nie ma się tu co dziwić. Lecz zabolało nas to, że my wam się już znudziłyśmy. Nie myślałyśmy o konsekwencjach. Przepraszamy jeszcze raz- gdy skończyłam mówić spojrzałam na każdego z osobna, czekając na jakąkolwiek reakcję.
Wszyscy wstali
"Zabiją nas!".
Liam podszedł do mnie i Dan, po czym objął nas ramionami.
-Jesteście pojebane- rzucił
"Trzeba się pakować"
-Ale i tak was kocham- dodał i uśmiechnął się.
Obie to odwzajemniłyśmy. Wszyscy zrobiliśmy niedźwiadka.
-Zayn- powiedziałam, a Malik spojrzał na mnie.
Z rękawa bluzy wyciągnęłam okrągłe lustereczko w złotą oprawkę, które wcześniej wyjęłam ze swojej kosmetyczki -Nie jest to Sidney, ale zawsze coś- wręczyłam mu prezent
-Dziękuję- poczochrał moje włosy -Nazwę cię... Dolorez- pogłaskał kawałek szkła. Podeszłam jeszcze do Nialla, i z kieszeni wyjęłam żelki miśki. Wybaczył od razu.
-Ale zaraz...- zaczął Lou, a wszyscy spojrzeli na niego -Waszą zemstę trzeba pomścić- chłopak popatrzył dziwnie na resztę przygłupów i biegiem poszli na górę. Zdezorientowana patrzyłam na Dan.
-Co oni niby mogą tam robić, nic na nas nie mają?- zapytałam
-Właśnie, co takiego może być na górze?- odparła, a ja prychnęłam.
Nagle mój wyraz twarzy się zmienił, przerażona spojrzałam na Danielle, która wyglądała tak samo. Rzuciłyśmy się na schody i władowałyśmy się do pokoju Dan i Payna. Gdy zobaczyłam co się w nim dzieje, myślałam, że jebnę o ścianę.
-Hello! I'm Danielle Pezar!- krzyknął Harry, który założył stanik przyjaciółki.
Wybuchnęłam śmiechem.
Niall właśnie zakładał jej rajtuzy, gdy ta walnęła go poduszką. Śmiałam się jak głupia, gdy nagle wszyscy się popatrzyli na mnie z głupimi uśmiechami. Wiedziałam, co to znaczy.
-Niee!!!- wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju Lou, bronić swoich skarbów.
***Niecały miesiąc później***
Siedziałam na rozwalonym łóżku, ręką gładząc jego pościel. Louisa nie było już koło mnie.
"Przepraszam, dzwoniła Eleanor. Nie wiem czemu, ponoć coś ważnego"- przypomniały mi się jego słowa sprzed dziesięciu minut. Trudno. Musiał wyjść.
Uśmiechałam się jak głupia do siebie przypominając sobie wczorajszy dzień. Między nami wydarzyło się już tyle rzeczy, wszystkie dobre. Jesteśmy na właściwej drodze. Oboje jesteśmy już pewni.
Ciągle wracam myślami do tego, co działo się wczoraj...
Przeczesałam swoje końcówki włosów i setny raz spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Miętowa sukienka bez ramiączek, która sięgała wysoko ponad kolano przykrywała białe bikini. Zacisnęłam usta i otworzyłam swoją dużą torbę zdobioną złotymi ćwiekami. Duży ręcznik, portfel, telefon, butelka wody, mp4, olejek do opalania, paczka żelek- chyba o niczym nie zapomniałam. Mocniej zawiązałam górę stroju kąpielowego. Odetchnęłam z uśmiechem i w końcu postanowiłam zejść na dół, gdzie zapewne od dłuższego czasu
czeka na mnie Louis. Zbiegłam po schodach i ujrzałam chłopaka, który miał na sobie podwinięte rurki w kolorze niebieskim, i białą koszulę. Na ramieniu zawieszony miał czarny plecak. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął, co od razu odwzajemniłam. Chłopak podszedł do mnie i pocałował w kącik ust.
-Ślicznie wyglądasz. Idziemy?- zapytał
-Dziękuje. Jasne- odparłam i łapiąc się za ręce udaliśmy się w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy... gdzieś. Właściwie to nie wiem gdzie, pewne jest to, że nad wodę. Całą podróż nie mogłam opanować śmiechu. Z resztą zawsze tak jest, gdy rozmawiam z Louisem. Gdy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazały się wzgórza, piękny widok.
-Tu jest niesamowicie- przyznałam
-To prawda, ale to jeszcze nie tu- powiedział i złapał moją dłoń. Szliśmy niecałe 10 minut, gdy ukazały nam się gęste drzewa. Weszliśmy w głąb i tak przebyliśmy kolejne 10 minut. Po chwili znaleźliśmy się na wielkim klifie. Podeszłam nad jego skraj i ujrzałam piękne, szerokie wody. Byliśmy wysoko nad nimi. Miejsce to było niezwykłe. Poczułam, jak ktoś ściąga mi z ramienia moją torbę.
-Co robisz?- zapytałam
-Chyba nie chcesz się z nią kąpać- zaśmiał się.
Oddałam mu swój pakunek, a on włożył go wraz z swoim plecakiem w gęste krzaki.
-Po co je chowasz?- zdziwiłam się
-Aby ich nikt nie ukradł, głuptasie
-Przecież ciągle przy nich będziemy
-Nie do końca- wyszczerzył się
-To znaczy?
-Bo wiesz, moja niespodzianka- złapał moją dłoń i pociągnął na skraj klifu- jest tam- dokończył patrząc w dół
-Dalej nie rozum...- urwałam, gdy już wiedziałam, co chłopak miał na myśli- nie ma mowy- zaprzeczyłam od razu
-No proszę
-Absolutnie nie skoczę. Tu jest tak wysoko, możemy się zabić
-Skakałem tu mnóstwo razu i jak widać, żyję. Proszę cię, nie pożałujesz. Obiecuję.
Sposób, w jaki patrzył na mnie przekonywał mnie. On dobrze wiedział, że nie mogę oprzeć się jego oczom. Nienawidzę tego. Lekko zdenerwowana zaczęłam ściągać sukienkę, po czym wrzuciłam ją do krzaków
-Czyli że...- zaczął Lou z zadziornym uśmiechem
-No ile mam czekać? Rozbieraj się!
Chłopak zrobił to pośpiesznie i oboje stanęliśmy nad przepaścią. Mocno ścisnęłam jego dłoń
-Gotowa?- zapytał
Zamknęłam oczy i westchnęłam
-Gotowa- odparłam
Oboje mocno się wybiliśmy i skoczyliśmy. Zaczęliśmy lecieć w dół. Mocny wiatr wiał po moim ciele. To było nieziemskie uczucie. Wlecieliśmy w wodę. Poczułam wtedy przyjemny chłód. Zaczęłam płynąć ku powierzchni. Wynurzyłam się w tym samym czasie, co Lou. Odgarnęłam włosy z czoła i przetarłam oczy.
-I jak było?
-Niesamowicie
Pasiasty podpłynął do mnie, bardzo blisko.
-To dobrze, bo to nie koniec- szepnął patrząc mi w oczy
-Już się boję- zaśmiałam się a on mi zawtórował
-Umiesz dobrze nurkować?- wystraszyłam się tego pytania
-W miarę
-A oddech na długo wstrzymać, umiesz?
-W... w... miarę.
Poczułam, jak łapie moją dłoń.
-To lepiej złap dużo powietrza- szepnął w prost do mojego ucha.
Byłam spanikowana, lecz szybko wykonałam jego polecenie. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się cała, wraz z Lou. Powoli otwierałam powieki. Czułam jak chłopak ciągnie moją dłoń, a ręką wskazuje jakiś kierunek. Zaczęliśmy płynąć przed siebie. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się, zobaczyłam podwodne rośliny i kolorowe ryby. Po chwili zobaczyłam przed sobą jakieś podwodne wejście. Wyglądało strasznie, a Louis ciągnął mnie do środka. Uległam i wpłynęliśmy do groty. Było w niej ciemno, więc byłam zdana tylko na pasiastego. Zaczęliśmy płynąć do góry. Widziałam światło, a po chwili byliśmy na powierzchni. Zaczerpnęłam powietrza do płuc i przetarłam dłonią twarz. I wtedy odebrało mi mowę. Znaleźliśmy się w pięknej jaskini, a sami pływaliśmy w małym jeziorku, które miało magiczną barwę. Po kamiennych schodkach wyszliśmy z wody. Dostrzegłam wtedy na piaskowej podłodze koc z jedzeniem, a dookoła pełno świec. Mój towarzysz podał mi ręcznik, którym wytarłam ciało i przetarłam włosy.
-Skąd znasz to miejsce?
-Kiedyś na nie natrafiłem.
Leżeliśmy na kocu wtuleni siebie oglądając na suficie jaskini pokaz slajdów, przedstawiający wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Kto by pomyślał, że Lou tak bardzo się postara.
-Em.. Louis?
-Słucham?
-Jak przeniosłeś tu te wszystkie rzeczy?
-Na klifie jest jeszcze jedno wejście.
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok
-Czyli mówisz, że jest jeszcze jedno nie podwodne wejście, ale i tak musieliśmy skakać z klifu?!
-Gdybyśmy poszli na łatwiznę, nie przeżyłabyś czegoś tak ekstremalnego
-Przyjaźnie się z waszą piątką, to o wiele gorsze
-Ale... dobra, zwracam honor.
Chłopak przysunął mnie do siebie. Zarzuciłam mu ręce na szyje, a on położył dłonie na moje plecy. Momentalnie zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się w przerwie między pocałunkami, a ja poczułam, jak chłopak ugryzł mnie w dolną wargę
-Jesteś niewyżyty
-I za to mnie uwielbiasz.
Genialne wspomnienie. Zadowolona wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Na kanapach siedziałam Dan z Kate i reszta chłopaków. Popatrzyły na mnie znacząco a ja przewróciłam oczami. Przywitałam się ze wszystkimi i udałam się do kuchni. Wyjęłam z szafki kubek z marchewką i postanowiłam zrobić kakao.
-Późno wczoraj wróciłaś- powiedziała Dan wchodząc do kuchni, a za nią Kate
-Nawet nie zauważyłam- odparłam obojętnie
-Oh daj spokój- powiedziała Kat siadając na blacie obok mnie -Pokaż mi ten uśmiech, wiem, że jesteś szczęśliwa
Na te słowa na mojej twarzy powstał wielki banan
-O wiele lepiej
-I jak było?- zapytała Danielle
-Mogę powiedzieć, że świetnie. Wszystko zaczyna się układać
-Wiemy
-Skąd?
-Harry darł mordę
-No a jakby inaczej- pokręciłam głową.
-Gdzie w ogóle jest Lou?
-Poszedł spotkać się z El, ponoć to coś ważnego
-To oznacza kłopoty- zawtórowały sobie dziewczyny
-Dajcie spokój, Louis jest dorosły, wie co robi
Usłyszeliśmy trzask drzwi
-Ooo, chyba twój ukochany wróci- wyszczerzyły się, na co ja westchnęłam.
Wzięłam swoje kakao i wróciłam z dziewczynami do salonu.
Na środek wpadł zdyszany, a zarazem szczęśliwy pasiasty
-Posłuchajcie wszyscy, zostanę ojcem!!!- wrzasnął a ja poczułam, jak kubek wypada z mojej dłoni.
_______________________
Jakby co, to podam wam mój adres domowy, abyście mogły mnie zabić, nie martwcie się :P
Od początku miałam taką wizję, nawet wiem jakie będzie zakończenie. Tak musi być. Co powiecie?
DZIĘKUJE AGNIESZCE MIEZIANKO, KTÓRA WYSŁAŁA MI POMYSŁ RANDKI, A POTEM RAZEM PRZED CHWILKĄ NAPISAŁYŚMY JĄ NA GADU-GADU. O TAKIEJ JESZCZE NIE SŁYSZAŁAM, WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE JEST ORYGINALNA. NO JESTEM Z NIEJ ZADOWOLONA.
34 KOMENTARZE= NOWY ROZDZIAŁ.
I pamiętajcie, jeżeli komentarzy jest już tyle, to możecie dodawać jeszcze więcej, i nie mówcie sobie "nie dodaje już bo jest wystarczająco dużo" bo im więcej jest rozdziałów tym szybciej będzie rozdział.
DZIĘKUJE WSZYSTKIM ZA ZAJĘCIE PIERWSZEGO MIEJSCA NA BLOG MIESIĄCA WRZESIEŃ 2012. JESTEM TAK CHOLERNIE SZCZĘŚLIWA!
Rosalie
wtorek, 25 września 2012
Informacja :)
Nowy rozdział jest napisany do połowy. Bardzo szybko chciałabym go tu wstawić, lecz mam kłopot. A więc w nowym poście Rosalie będzie wspominać o randce, którą spędziła wraz z Louisem. I tu jest ten problem. Napisałam 5 razy różne ich spotkania i nie przypadły mi do gustu. Wiem, że jest tu wiele dziewczyn, którym takie oto scenki nie sprawiają problemu, więc ogłaszam KONKURS :)
Konkurs na napisanie sceny randkowej Ros i Lou. Gdzie mają pójść, co robić, jak się ubrać- to wszystko zależy od was.
Zgłaszajcie swoje prace do 28 września na adres suzy2622@onet.eu lub na numer gg 771366 (polecam gg)- nie bójcie się wysyłać :) Ja nie gryzę, warto próbować.
Zwycięska praca zostanie umieszczona w następnym rozdziale.
Oczywiście zostawiajcie swoje nazwy blogów i nazwy :)
Rosalie
Konkurs na napisanie sceny randkowej Ros i Lou. Gdzie mają pójść, co robić, jak się ubrać- to wszystko zależy od was.
Zgłaszajcie swoje prace do 28 września na adres suzy2622@onet.eu lub na numer gg 771366 (polecam gg)- nie bójcie się wysyłać :) Ja nie gryzę, warto próbować.
Zwycięska praca zostanie umieszczona w następnym rozdziale.
Oczywiście zostawiajcie swoje nazwy blogów i nazwy :)
Rosalie
środa, 19 września 2012
Chapter Twelfth
-Co jest grane?
-Czy mógłbyś przyjechać po mnie?
-A gdzie jesteś?
-Pod blokiem, ale szybko. Proszę.
Rozłączyłam się i usiadłam na zieloną ławkę blisko bramy. Oparłam nogi o walizkę i w nerwach czekałam na Louisa. Po 10 minutach ujrzałam czarne BMW wjeżdżające na parking. Złapałam swój bagaż i szybko podbiegłam do auta, z którego wysiadł Lou. Spojrzał na walizkę i posłał pytające spojrzenie
-Pomóż mi ją załadować do bagażnika- powiedziałam tylko tyle.
Bez oporów wykonał moje polecenie. Po chwili wpakowałam się na miejsce pasażera, a Lou kierowcy. Odjechaliśmy z piskiem opon
-Powiesz mi, co się stało?
-Caroline Flack się stała- burknęłam.
-Czekaj, bo nie rozumiem, co ona...
-Jest dziewczyną mojego ojca i zamieszka w naszym mieszkaniu!!!- wrzasnęłam, a chłopak widocznie wszystko sobie analizował
-ŻE CO?!
-Nie ważne. Problem w tym, że nie mam gdzie iść
-Jak to nie? U nas zawsze jesteś mile widziana
-Praktycznie ciągle u was jestem, więc nie będę jeszcze bardziej zwalać wam się na głowę
-Skoro ciągle u nas jesteś, to nie będzie różnicy.
Nic więcej nie powiedziałam, on też nie. Nie warto kłócić się z Tommo. I tak zrobi po swojemu.
-Czyli będziesz od dziś z nami mieszkać- zapytał wesoły Niall
-Na to wygląda
-Ale pokój gościnny jest w remoncie, gdzie będziesz spać?- zapytał Li
-Możesz ze mną- powiedział zalotnie Lou
-Nie za dobrze ci?- zapytałam
-No daj spokój, już raz ze sobą spaliśmy
-ŻE COOOO???- wrzasnęli wszyscy
-Ale nie w ten sposób!- usprawiedliwiłam się.
-Louis, nie będzie seksu przez tydzień!- wrzasnął Hazza
Po chwili stałam ze swoją walizką w pokoju Louisa. Położyłam bagaż pod szafą i usiadłam na łóżku
-Od dziś dzielimy razem pokój- uśmiechnął się łobuzersko
-Ale łapy przy sobie w nocy!
-Ja nic nie obiecuję- wyszczerzył się a ja wybuchłam śmiechem.
Usiadł obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu
-Jestem pewny, że Flack coś kombinuje. Wie, że pracujesz z nami. Pewnie dlatego spotyka się z twoim ojcem.
-Wiem to. Trzeba będzie powiedzieć o tym chłopcom- powiedziałam a chłopak przytaknął głową -Która godzina?
-16:32
-Kurcze. Trzeba się szykować.
Z walizki porwałam swoją nową sukienkę raz buty na obcasie, które w pośpiechu spakowałam. W torebki wyciągnęłam kosmetyczkę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic.
Ubrałam i zabrałam za robienie makijażu. Był nieco mocniejszy, ale nie przesadzony. Włosy związałam w wysoki kucyk, a na nogi włożyłam swoje szpilki. Z dołu ciągle było słychać zamieszanie. Do początku imprezy postanowiłam nie ruszać cię z pokoju Tomma. Nie było g w pomieszczeniu więc miałam okazję trochę pozwiedzać. Podeszłam do komody, na której stało mnóstwo zdjęć. Wiele było z tymi debilami z dołu, inne z Lottie, Fizzy i bliźniaczkami. Nie pominęły się też zdjęcia z mamą. Jedna ramka była przewrócona. Podniosłam ją, a na twarzy pojawił się grymas
"oooo, panna Silby jest zazdrosna?"- pomyślałam.
Zdjęcie przedstawiało Eleanor, która całując Lou siedziała na mu kolanach. Szybko je odłożyłam (ponownie przewracając). Dalej lustrowałam obrazki, gdy coś przykuło moją uwagę. Ja i Louis obejmujemy się i tańczymy wolnego na parkiecie. Uśmiechnęłam się szeroko i dotknęłam literki na swojej szyi. Zrobiło mi się przyjemnie w środku.
Zanim się obejrzałam była godzina 18:24, a na dole huczało. Poprawiłam sukienkę i zeszłam do gości. Impreza trwała w najlepsze, a większość ludzi była mi obca. No co, trzeba się poznać.
Wszyscy zaczęli podchodzić do mnie i składać życzenia. Miło mi się zrobiło. W tedy podeszła do mnie czwórka debili i wyściskali. Nie żałowali prezentów.
Od Malika dostałam bejsbolówkę z jego inicjałami, którą od razu kazał mi założyć.
Od Nialla karnet miesięcznego wstąpu do Nandos, od Harrego bransoletkę z kotkiem i od Liama zegarek, który cholernie mi się pdobał. Wszyscy się bawili, wiec i ja na rozgrzewkę wypiłam nie za mocnego drinka i porwałam Harrego do tańca. No, to nie można było nazwać tańcem, ale co mi tam. Potem zabrałam Liamowi Dan, i we dwie nakurwiałyśmy deszczowy taniec
-Uwaga uwaga, ja mówię BOSKI, a wy krzyczycie MALIK. BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
No tak, nie ma to jak BOSKI DJ MALIK. Usiadłam przy barku, nie byłam pijana, co mnie cieszy.
Mieszałam słomką jakiś drink, gdy ktoś objął mnie z tyłu
-A panienka co tu tak sama?
-A zamknij się Louis.
Usiadł obok mnie i zaczął bawić się moimi medalikiem.
-Podoba się impreza?- zapytał
-Jasne, tylko...- zawahałam się
-Nie znasz większości osób?
-Mniej więcej.
Przez chwilę nic nie mówiliśmy, lecz Tommo chyba olśnił jakiś pomysł
-To, przenosimy imprezę na górę?- wyszczerzył się
-A tak można?
-A czemu nie?
Pomysł nie był głupi. Przytaknęłam, a Lou podał mi dwa drinki, a sam wziął 2 piwa.
Udaliśmy się do naszego pokoju zamykając drzwi. Usiedliśmy na łóżko a ja podałam chłopakowi drinka.
Śmiałam się jak głupia, a Lou mi towarzyszył. Nie upiliśmy się, po prostu było na wesoło. Opowiadał mi o tym, jaki kiedyś z chłopakami byli na farmie. Chcieli pojeździć konno, ale były tylko 4 konie wiec Harry jechał na krowie. Beka w chuj.
Leżeliśmy wpatrując się w siebie
-Co się tak patrzysz?- zapytałam
-Wiem, dlaczego mi się podobasz- odparł a ja wytrzeszczyłam oczy
-Podobam?
Chłopak uśmiechnął się i usiadł
-Chyba się wypaplałem- podrapał się po głowie.
Usiadłam obok niego
-Dokończ- poprosiłam.
Uśmiechnęłam się zachęcająco, co odwzajemnił.
-Nie znamy się długo więc nie mogę powiedzieć, że kocham. Ale od początku widziałem w tobie coś szczególnego. Odkąd, gdy prawie cię utopiłem zainteresowałaś mnie. Ta sytuacja z Eleanor...- zawahał się, lecz dalej mówił -Wtedy z rana u nas w domu, to co powiedziałem to był impuls, byłem wściekły na El. Lecz od razu po twoich słowach uświadomiłem sobie, co zrobiłem. Nie wyszedłem bo byłem wściekły, wyszedłem, bo było mi wstyd
-A ten sms, który dostałam od ciebie?
Chłopak westchnął
-Nie ja go pisałem- spojrzał na mnie -To Eleanor. Tłumaczyła, że to dla naszego dobra. Ale nie ja tak uważałem. Broniłem ją, więc udawałem, że nic nie zrobiła. Cholernie źle zrobiłem. Gdy w klubie wybaczyłaś mi w duchu cieszyłem się jak pojebany. Nigdy nie myślałem o Eleanor, przed snem ty siedziałaś mi w głowie. Po zerwaniu starałem się coraz bardziej do ciebie zbliżać. Udawało się. A teraz siedzę tu z tobą, w naszym pokoju, jestem bardzo zadowolony. Chciałbym być jeszcze bliżej, ale znamy się krótko. Kiedyś mi powiedziałaś, że związek należy budować od podstaw. I to jest prawda- spuścił głowę.
Odetchnęłam z wielką ulgą, bo teraz wiem, co ja czuję
-Lou..- zaczęłam, a on spojrzał mi w oczy- Nigdy nie byłeś mi obojętny. Także od samego początku mnie interesowałeś, mieliśmy wzloty i upadki. Masz racje, to trwa krótko, ale jestem za, aby spróbować- złapałam jego rękę
-Dajmy sobie szansę- stwierdził, a ja przytaknęłam. Przytuliłam się do niego z wielkim uśmiechem.
On uświadomił mi, co teraz czuję. Nie jesteśmy razem, ale właśnie daliśmy temu szansę. Będziemy się starać jak możemy. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam na zegarek 2:18.
-Zmęczona jestem- stwierdziłam
-To kładźmy się już- przytaknął.
Wyciągnęłam z walizki swoją piżamę i wleciałam do łazienki biorąc szybki prysznic. Podeszłam do lusterka i zmyłam makijaż. Przeczesałam włosy palcami i wróciłam do pokoju. Było w nim już ciemno, ale dostrzegłam Lou, który leżał na łóżku w samych bokserkach
"Oj Lou,nie kuś mnie, nie kuś!".
Położyłam się obok niego. Przykryłam nas kołdrą i pocałowałam w policzek
-Dobranoc, Loui- szepnęłam, i zasnęłam.
Obudziłam się w strasznym stanie. Oczy mi się lepiły, gardło cholernie bolało, a z nosa mi ciekło. Ślamazarnie podniosłam się budząc przy tym Lou. Spojrzał na mnie i się wystraszył
-Jejku, co ci?
-Chyba się przeziębiłam- odparłam.
Lou wstał i zbiegł na dół.
Ja szybko poszłam do toalety i spojrzałam w lustro. Boże dopomóż!
Wysmarkałam w nos chusteczki i wróciłam do pokoju. Louis przyniósł mi gorącą herbatę i tabletki.
-Wypij- podał mi kubek z gorącym płynem. Od razu zrobiło mi się lepiej. Połknęłam tabletkę i ze smutkiem popatrzyłam na chłopaka
-Dzisiaj jest bal- szepnęłam
-Nie ważne. Musisz wyzdrowieć, będą inne bale. Zostaniemy w domu.
Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w kącik ust, czym wywołałam u niego spory zaciesz
Siedziałam z pozostałymi w salonie przykryta kocem razem z Lou. Czułam się lepiej, o wiele lepiej. Dzisiaj do domu 1d przyszła Kat i Dan, która ze sobą zabrała Perrie i Christie. Poznałyśmy się i stwierdzam, że znalazłyśmy wspólny język
-No to skoro dziewczyny są razem, to my chłopcy zróbmy sobie wieczór bez nich- powiedział Harry
-Co, już wam się znudziłyśmy?- zapytała Dan
-Tak- odpowiedzieli zadziornie i wyszli.
-Ja się zemszczę- warknęłam.
-Chcesz ich pogrążyć?- zapytała Perrie z szatańskim uśmiechem?
-Lubię cię coraz bardziej- wyszczerzyłam się.
Plan był taki:
Bierzemy przenośną kamerę, łączymy się z Twitterem, robimy twitcama i będziemy się mścić, co będzie dalej? Reszta na twitcamie!
Ustawiłyśmy się od ścianą, Dan z Perri rozniosły informacje i zaczęłyśmy
-Cześć ludzie- powiedziałyśmy równo
-Dzisiaj będzie bardzo nietypowo. Chłopcy zostawili nas na pastwę losu, więc teraz będzie zemsta- zaczęła Perrie
-Piszcie i pytajcie o co chcecie, zadawajcie nam zadania, na pewno je wykonamy- dodałam.
Po chwili było tysiące wiadomości
-Harry ma loczka, którego nazwał Konrad!
-Najgłupszy tekst Zayna? Kiedyś gdy miał 7 lat jego kuzynka płakała i zwierzała się jego mamie, że jest w ciąży i nie chce dziecka. Malik podszedł do niej i powiedział "Spokojnie, może nie jest twoje".
-Dobra, jeszcze jedno zadanie i koniec- powiedziała Christie
-"Każda z was niech wejdzie do wybranego pokoju jednego z chłopaków i poprzebierajcie się w ich rzeczy"- przeczytałam
-Bardzo kusząca propozycja- przyznała Dan.
Razem z kamerką udałyśmy się na piętro. Pierwszy był pokój Horana
-Dobra, kto się przebiera?- zapytałam, ale odpowiedź była oczywista- Kate.
Weszłyśmy do pomieszczenia i skierowaliśmy się do garderoby. Przyjaciółka wybrała czarną koszulkę polo, wytarte jeansy, conversy także czarne i czapkę z daszkiem. Daliśmy jej pięć minut. Gdy była gotowa pokazała się nam
-Czuje się teraz tak seksownie, jak Niall- powiedziała, a my zaczęłyśmy się śmiać.
Następny pokój- Liam
-Dobra Dan, przebieraj się.
Dziewczyna powyrzucała wszystko z jego garderoby- oooo Daddy się wścieknie. W końcu wybrała fioletową koszulę w kratę, niebieskie rurki i adidasy, wyglądała świetnie.
Teraz królestwo Zayna- Perrie. Założyła jego czarną bejsbolówkę, pod to białą koszulkę, czarne rurki i białe conversy.
Christie ubrana była w Hazzy marynarkę i inne dobrane rzeczy. Ostatnie pomieszczenie- pokój mój i Lou.
Rzuciłam się na szafę i zaczęłam wybierać.
Dziewczyny podały mi czarną bluzkę w białe paski, niebieskie rurki, niebieskie szelki i dużą czarną bluzę. Wyglądałam ciekawie
-Lou, nie zobaczysz tych ciuchów już w swojej garderobie- powiedziałam do kamerki -Dobra, kończymy już twitcama. Do następnego razu.
W ubraniach chłopaków usiadłyśmy w salonie czekając na nich, jak gdyby nigdy nic.
____________________________
No i kolejny rozdział, nie wiem, co myśleć, ostatnio mam kryzys. Czuję się, jakby to opowiadanie było bez sensu, i od razu powiem. Mam genialny pomysł na nowe opo, ale tylko wtedy, gdy skończę te. Więc muszę się trochę pomęczyć.
30 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ
Do napisania :)
-Czy mógłbyś przyjechać po mnie?
-A gdzie jesteś?
-Pod blokiem, ale szybko. Proszę.
Rozłączyłam się i usiadłam na zieloną ławkę blisko bramy. Oparłam nogi o walizkę i w nerwach czekałam na Louisa. Po 10 minutach ujrzałam czarne BMW wjeżdżające na parking. Złapałam swój bagaż i szybko podbiegłam do auta, z którego wysiadł Lou. Spojrzał na walizkę i posłał pytające spojrzenie
-Pomóż mi ją załadować do bagażnika- powiedziałam tylko tyle.
Bez oporów wykonał moje polecenie. Po chwili wpakowałam się na miejsce pasażera, a Lou kierowcy. Odjechaliśmy z piskiem opon
-Powiesz mi, co się stało?
-Caroline Flack się stała- burknęłam.
-Czekaj, bo nie rozumiem, co ona...
-Jest dziewczyną mojego ojca i zamieszka w naszym mieszkaniu!!!- wrzasnęłam, a chłopak widocznie wszystko sobie analizował
-ŻE CO?!
-Nie ważne. Problem w tym, że nie mam gdzie iść
-Jak to nie? U nas zawsze jesteś mile widziana
-Praktycznie ciągle u was jestem, więc nie będę jeszcze bardziej zwalać wam się na głowę
-Skoro ciągle u nas jesteś, to nie będzie różnicy.
Nic więcej nie powiedziałam, on też nie. Nie warto kłócić się z Tommo. I tak zrobi po swojemu.
-Czyli będziesz od dziś z nami mieszkać- zapytał wesoły Niall
-Na to wygląda
-Ale pokój gościnny jest w remoncie, gdzie będziesz spać?- zapytał Li
-Możesz ze mną- powiedział zalotnie Lou
-Nie za dobrze ci?- zapytałam
-No daj spokój, już raz ze sobą spaliśmy
-ŻE COOOO???- wrzasnęli wszyscy
-Ale nie w ten sposób!- usprawiedliwiłam się.
-Louis, nie będzie seksu przez tydzień!- wrzasnął Hazza
Po chwili stałam ze swoją walizką w pokoju Louisa. Położyłam bagaż pod szafą i usiadłam na łóżku
-Od dziś dzielimy razem pokój- uśmiechnął się łobuzersko
-Ale łapy przy sobie w nocy!
-Ja nic nie obiecuję- wyszczerzył się a ja wybuchłam śmiechem.
Usiadł obok mnie i oparł głowę na moim ramieniu
-Jestem pewny, że Flack coś kombinuje. Wie, że pracujesz z nami. Pewnie dlatego spotyka się z twoim ojcem.
-Wiem to. Trzeba będzie powiedzieć o tym chłopcom- powiedziałam a chłopak przytaknął głową -Która godzina?
-16:32
-Kurcze. Trzeba się szykować.
Z walizki porwałam swoją nową sukienkę raz buty na obcasie, które w pośpiechu spakowałam. W torebki wyciągnęłam kosmetyczkę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic.
Ubrałam i zabrałam za robienie makijażu. Był nieco mocniejszy, ale nie przesadzony. Włosy związałam w wysoki kucyk, a na nogi włożyłam swoje szpilki. Z dołu ciągle było słychać zamieszanie. Do początku imprezy postanowiłam nie ruszać cię z pokoju Tomma. Nie było g w pomieszczeniu więc miałam okazję trochę pozwiedzać. Podeszłam do komody, na której stało mnóstwo zdjęć. Wiele było z tymi debilami z dołu, inne z Lottie, Fizzy i bliźniaczkami. Nie pominęły się też zdjęcia z mamą. Jedna ramka była przewrócona. Podniosłam ją, a na twarzy pojawił się grymas
"oooo, panna Silby jest zazdrosna?"- pomyślałam.
Zdjęcie przedstawiało Eleanor, która całując Lou siedziała na mu kolanach. Szybko je odłożyłam (ponownie przewracając). Dalej lustrowałam obrazki, gdy coś przykuło moją uwagę. Ja i Louis obejmujemy się i tańczymy wolnego na parkiecie. Uśmiechnęłam się szeroko i dotknęłam literki na swojej szyi. Zrobiło mi się przyjemnie w środku.
Zanim się obejrzałam była godzina 18:24, a na dole huczało. Poprawiłam sukienkę i zeszłam do gości. Impreza trwała w najlepsze, a większość ludzi była mi obca. No co, trzeba się poznać.
Wszyscy zaczęli podchodzić do mnie i składać życzenia. Miło mi się zrobiło. W tedy podeszła do mnie czwórka debili i wyściskali. Nie żałowali prezentów.
Od Malika dostałam bejsbolówkę z jego inicjałami, którą od razu kazał mi założyć.
Od Nialla karnet miesięcznego wstąpu do Nandos, od Harrego bransoletkę z kotkiem i od Liama zegarek, który cholernie mi się pdobał. Wszyscy się bawili, wiec i ja na rozgrzewkę wypiłam nie za mocnego drinka i porwałam Harrego do tańca. No, to nie można było nazwać tańcem, ale co mi tam. Potem zabrałam Liamowi Dan, i we dwie nakurwiałyśmy deszczowy taniec
-Uwaga uwaga, ja mówię BOSKI, a wy krzyczycie MALIK. BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
-BOSKI
-MALIK!
No tak, nie ma to jak BOSKI DJ MALIK. Usiadłam przy barku, nie byłam pijana, co mnie cieszy.
Mieszałam słomką jakiś drink, gdy ktoś objął mnie z tyłu
-A panienka co tu tak sama?
-A zamknij się Louis.
Usiadł obok mnie i zaczął bawić się moimi medalikiem.
-Podoba się impreza?- zapytał
-Jasne, tylko...- zawahałam się
-Nie znasz większości osób?
-Mniej więcej.
Przez chwilę nic nie mówiliśmy, lecz Tommo chyba olśnił jakiś pomysł
-To, przenosimy imprezę na górę?- wyszczerzył się
-A tak można?
-A czemu nie?
Pomysł nie był głupi. Przytaknęłam, a Lou podał mi dwa drinki, a sam wziął 2 piwa.
Udaliśmy się do naszego pokoju zamykając drzwi. Usiedliśmy na łóżko a ja podałam chłopakowi drinka.
Śmiałam się jak głupia, a Lou mi towarzyszył. Nie upiliśmy się, po prostu było na wesoło. Opowiadał mi o tym, jaki kiedyś z chłopakami byli na farmie. Chcieli pojeździć konno, ale były tylko 4 konie wiec Harry jechał na krowie. Beka w chuj.
Leżeliśmy wpatrując się w siebie
-Co się tak patrzysz?- zapytałam
-Wiem, dlaczego mi się podobasz- odparł a ja wytrzeszczyłam oczy
-Podobam?
Chłopak uśmiechnął się i usiadł
-Chyba się wypaplałem- podrapał się po głowie.
Usiadłam obok niego
-Dokończ- poprosiłam.
Uśmiechnęłam się zachęcająco, co odwzajemnił.
-Nie znamy się długo więc nie mogę powiedzieć, że kocham. Ale od początku widziałem w tobie coś szczególnego. Odkąd, gdy prawie cię utopiłem zainteresowałaś mnie. Ta sytuacja z Eleanor...- zawahał się, lecz dalej mówił -Wtedy z rana u nas w domu, to co powiedziałem to był impuls, byłem wściekły na El. Lecz od razu po twoich słowach uświadomiłem sobie, co zrobiłem. Nie wyszedłem bo byłem wściekły, wyszedłem, bo było mi wstyd
-A ten sms, który dostałam od ciebie?
Chłopak westchnął
-Nie ja go pisałem- spojrzał na mnie -To Eleanor. Tłumaczyła, że to dla naszego dobra. Ale nie ja tak uważałem. Broniłem ją, więc udawałem, że nic nie zrobiła. Cholernie źle zrobiłem. Gdy w klubie wybaczyłaś mi w duchu cieszyłem się jak pojebany. Nigdy nie myślałem o Eleanor, przed snem ty siedziałaś mi w głowie. Po zerwaniu starałem się coraz bardziej do ciebie zbliżać. Udawało się. A teraz siedzę tu z tobą, w naszym pokoju, jestem bardzo zadowolony. Chciałbym być jeszcze bliżej, ale znamy się krótko. Kiedyś mi powiedziałaś, że związek należy budować od podstaw. I to jest prawda- spuścił głowę.
Odetchnęłam z wielką ulgą, bo teraz wiem, co ja czuję
-Lou..- zaczęłam, a on spojrzał mi w oczy- Nigdy nie byłeś mi obojętny. Także od samego początku mnie interesowałeś, mieliśmy wzloty i upadki. Masz racje, to trwa krótko, ale jestem za, aby spróbować- złapałam jego rękę
-Dajmy sobie szansę- stwierdził, a ja przytaknęłam. Przytuliłam się do niego z wielkim uśmiechem.
On uświadomił mi, co teraz czuję. Nie jesteśmy razem, ale właśnie daliśmy temu szansę. Będziemy się starać jak możemy. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam na zegarek 2:18.
-Zmęczona jestem- stwierdziłam
-To kładźmy się już- przytaknął.
Wyciągnęłam z walizki swoją piżamę i wleciałam do łazienki biorąc szybki prysznic. Podeszłam do lusterka i zmyłam makijaż. Przeczesałam włosy palcami i wróciłam do pokoju. Było w nim już ciemno, ale dostrzegłam Lou, który leżał na łóżku w samych bokserkach
"Oj Lou,nie kuś mnie, nie kuś!".
Położyłam się obok niego. Przykryłam nas kołdrą i pocałowałam w policzek
-Dobranoc, Loui- szepnęłam, i zasnęłam.
Obudziłam się w strasznym stanie. Oczy mi się lepiły, gardło cholernie bolało, a z nosa mi ciekło. Ślamazarnie podniosłam się budząc przy tym Lou. Spojrzał na mnie i się wystraszył
-Jejku, co ci?
-Chyba się przeziębiłam- odparłam.
Lou wstał i zbiegł na dół.
Ja szybko poszłam do toalety i spojrzałam w lustro. Boże dopomóż!
Wysmarkałam w nos chusteczki i wróciłam do pokoju. Louis przyniósł mi gorącą herbatę i tabletki.
-Wypij- podał mi kubek z gorącym płynem. Od razu zrobiło mi się lepiej. Połknęłam tabletkę i ze smutkiem popatrzyłam na chłopaka
-Dzisiaj jest bal- szepnęłam
-Nie ważne. Musisz wyzdrowieć, będą inne bale. Zostaniemy w domu.
Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w kącik ust, czym wywołałam u niego spory zaciesz
Siedziałam z pozostałymi w salonie przykryta kocem razem z Lou. Czułam się lepiej, o wiele lepiej. Dzisiaj do domu 1d przyszła Kat i Dan, która ze sobą zabrała Perrie i Christie. Poznałyśmy się i stwierdzam, że znalazłyśmy wspólny język
-No to skoro dziewczyny są razem, to my chłopcy zróbmy sobie wieczór bez nich- powiedział Harry
-Co, już wam się znudziłyśmy?- zapytała Dan
-Tak- odpowiedzieli zadziornie i wyszli.
-Ja się zemszczę- warknęłam.
-Chcesz ich pogrążyć?- zapytała Perrie z szatańskim uśmiechem?
-Lubię cię coraz bardziej- wyszczerzyłam się.
Plan był taki:
Bierzemy przenośną kamerę, łączymy się z Twitterem, robimy twitcama i będziemy się mścić, co będzie dalej? Reszta na twitcamie!
Ustawiłyśmy się od ścianą, Dan z Perri rozniosły informacje i zaczęłyśmy
-Cześć ludzie- powiedziałyśmy równo
-Dzisiaj będzie bardzo nietypowo. Chłopcy zostawili nas na pastwę losu, więc teraz będzie zemsta- zaczęła Perrie
-Piszcie i pytajcie o co chcecie, zadawajcie nam zadania, na pewno je wykonamy- dodałam.
Po chwili było tysiące wiadomości
-Harry ma loczka, którego nazwał Konrad!
-Najgłupszy tekst Zayna? Kiedyś gdy miał 7 lat jego kuzynka płakała i zwierzała się jego mamie, że jest w ciąży i nie chce dziecka. Malik podszedł do niej i powiedział "Spokojnie, może nie jest twoje".
-Dobra, jeszcze jedno zadanie i koniec- powiedziała Christie
-"Każda z was niech wejdzie do wybranego pokoju jednego z chłopaków i poprzebierajcie się w ich rzeczy"- przeczytałam
-Bardzo kusząca propozycja- przyznała Dan.
Razem z kamerką udałyśmy się na piętro. Pierwszy był pokój Horana
-Dobra, kto się przebiera?- zapytałam, ale odpowiedź była oczywista- Kate.
Weszłyśmy do pomieszczenia i skierowaliśmy się do garderoby. Przyjaciółka wybrała czarną koszulkę polo, wytarte jeansy, conversy także czarne i czapkę z daszkiem. Daliśmy jej pięć minut. Gdy była gotowa pokazała się nam
-Czuje się teraz tak seksownie, jak Niall- powiedziała, a my zaczęłyśmy się śmiać.
Następny pokój- Liam
-Dobra Dan, przebieraj się.
Dziewczyna powyrzucała wszystko z jego garderoby- oooo Daddy się wścieknie. W końcu wybrała fioletową koszulę w kratę, niebieskie rurki i adidasy, wyglądała świetnie.
Teraz królestwo Zayna- Perrie. Założyła jego czarną bejsbolówkę, pod to białą koszulkę, czarne rurki i białe conversy.
Christie ubrana była w Hazzy marynarkę i inne dobrane rzeczy. Ostatnie pomieszczenie- pokój mój i Lou.
Rzuciłam się na szafę i zaczęłam wybierać.
Dziewczyny podały mi czarną bluzkę w białe paski, niebieskie rurki, niebieskie szelki i dużą czarną bluzę. Wyglądałam ciekawie
-Lou, nie zobaczysz tych ciuchów już w swojej garderobie- powiedziałam do kamerki -Dobra, kończymy już twitcama. Do następnego razu.
W ubraniach chłopaków usiadłyśmy w salonie czekając na nich, jak gdyby nigdy nic.
____________________________
No i kolejny rozdział, nie wiem, co myśleć, ostatnio mam kryzys. Czuję się, jakby to opowiadanie było bez sensu, i od razu powiem. Mam genialny pomysł na nowe opo, ale tylko wtedy, gdy skończę te. Więc muszę się trochę pomęczyć.
30 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ
Do napisania :)
poniedziałek, 17 września 2012
Chapter Eleventh (Wyniki konkursu)
Czułam, że nastał poranek. Moje powieki z czarnego zmieniły kolor na rażąco pomarańczowy. Nie otwierając oczu przeciągnęłam się na łóżku i westchnęłam zmarnowana.
"Wszystkiego najlepszego Ros"- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Dwadzieścia jeden lat- nie mało. Rozejrzałam się po pokoju. Ciuchy porozwalane w najmniejszym zakamarku, stosy szkicowników, książek i papierów. W tym pomieszczeniu przebywałam tylko wtedy, gdy spałam. Czasem nawet nie. Rzadko byłam w domu. Ewentualnie po to, aby pracować. Lecz chłopcy nie mają teraz koncertów, więc mogę odpocząć od igieł i nici, a także pobyć więcej czasu z tymi idiotami. Usiadłam na łóżku i usłyszałam burczenie w brzuchu. Odruchowo złapałam się za niego. Wstałam i udałam się w stronę kuchni, gdzie tata stał przy kuchence smażąc jajecznicę. Ostatnio moje kontakty z nim bardzo się pogorszyły. Wiedział, że nie będę słuchać jego zakazów i stanowczo powiedział, że to go już nie będzie interesowało. Teraz udaje twardego, nie owie nawet przelotnego "cześć". Ale tak ma być do końca życia? Przynajmniej nie w moje urodziny. Oparłam się na blacie i odgarnęłam kosmyk włosów z czoła.
-Cześć- szepnęłam.
On odwrócił się i posłał szczery uśmiech
-Rosalie- odparł, po czym podszedł do mnie i mocno uściskał- wszystkiego najlepszego skarbie- dodał
-Dziękuje- odpowiedziałam z ulgą
-No, siadaj do stołu, a ja nakładam jajecznicę.
Posłusznie zajęłam wysokie krzesło i oparłam łokcie na blacie. Po chwili przede mną stało w dużej ilości śniadanie. Jadłam je ze smakiem, tak jak wszystkie potrawy taty. Usiadł naprzeciw mnie, wyraźnie był czymś zestresowany.
-Rosi- zaczął
Mówił tak do mnie, gdy byłam o wiele młodsza. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
-Porozmawiajmy dziś normalnie- dodał.
Przełknęłam ostatni kęs i odsunęłam talerz od siebie.
-Dobrze- posłałam mu zachęcający uśmiech, na co odetchnął z ulgą.
-Przede wszystkim chciałem cię przeprosić. To najważniejsze. Zapomniałem o tym, że jesteś dorosła. Nie potrzebujesz moich uwag. Strasznie się zachowałem wobec ciebie, straciłaś matkę, a ja na dodatek odwróciłem się od siebie. Zdałem sobie z tego sprawę. Nie potrzebujesz też mojej opieki. Jesteś dużą dziewczynką, ale zawsze będę kochał moją małą córeczkę. Przepraszam, że tak późno to okazałem- spuścił głowę.
Żałował tego, co zrobił, a moje serce ucieszyło się na jego słowa.
-Tato- złapałam jego rękę, a on spojrzał mi w oczy- mimo tego, że mam 21 lat, to zawsze będę potrzebować opieki i pomocy z twojej strony. Zawsze będę twoją małą córeczką i nigdy o tym nie zapominaj. Nie żyjmy przeszłością, wiem, że zawsze mnie kochałeś mimo tego, że nie zawsze było między nami dobrze. Czasami musisz na mnie nakrzyczeć, nie ważne ile mam lat. Ja też bardzo cię kocham i nie wiem co bym zrobiła, gdyby ciebie zabrakło.
Po moim monologu wstałam z krzesła i podeszłam do taty, po czym mocno go przytuliłam. On także odwzajemnił mój gest. Teraz na serio czułam się jak mała dziewczynka.
-Może powinienem dać ci swobodę?
-Co masz na myśli?- uniosłam brew.
Teraz mój opiekun wstał i ciągnął za rękę do salonu, po czym posadził na kanapę.
Z półki pod stolikiem do kawy wyciągnął dużą, brązową kopertę.
-Wszystkiego najlepszego- powiedział i podał ją mi.
Zaciekawiona zaczęłam otwierać papier. Z wnętrza wyjęłam zdjęcia i dokumenty
-Dom? Poważnie?- zapytałam z niedowierzaniem
-Poważnie- odparł
-Ale, że ja mam w nim mieszkać?
-Tak, twoja własna przestrzeń. Nie mów mi tylko, że to zły pomysł.
-No nie. A... a pracownia?
-Przecież wszystko da się przenieść- odpowiedział
Jeszcze raz spojrzałam na fotografie.
Domek nie był duży, ale bardzo uroczy i miły. W sam raz dla jednej osoby i odwiedzających ją przyjaciół. Identyczny wobec moich wymagań. Spokojna dzielnica. Przytulny ogródek z oczkiem wodnym.
-Może...
-Świetnie, a więc jutro pomogę ci wszystko pakować- ucałował mnie w głowę i udał się do swojego pokoju. Dziwiło mnie jego zachowanie, zależało mu o wiele bardziej niż mi. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do swojej sypialni. Otworzyłam klapę laptopa i usiadłam z nim na łóżko. Tradycyjnie najpierw przejżrzałam Twittera i Facebooka, gdzie wszędzie dostałam wiadomości z życzeniami. Uśmiechnęłam się na widok wierszyka z firmy, w której pracowałam przed awansem od kierownika, pana Chrisa. Mówił, że jeżeli mimo tego i tak będę chciała pracować w firmie dalej, drzwi stoją dla mnie otworem. Często rozważałam tą opcję, lecz czy dałabym radę wszystko ogarnąć? Niedawno dostałam telefon od menadżera chłopców- Paula. Za tydzień jesteśmy umówieni. Prace biznesowe- jak mniemam. Gdy zamknęłam laptopa i odłożyłam na miejsce, mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz: Kate.
Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-Halo?
-Wszystkiego najlepszego mała!- usłyszałam, lecz Kate nie mówiła tego sama. Rozpoznałam także głos Danielle
-Dzięki dziewczyny
-Stara dupa z ciebie!- krzyknęłam Dan
-Ej, jesteś starsza!
-Zbieraj się, za 20 minut jesteśmy u ciebie- dołączyła się Kat
-Idziemy gdzieś?- zapytałam
-Na duże zakupy- odparła
Zakończyłyśmy rozmowę, a ja pobiegłam do łazienki, po drodze z szafy zabierając fioletową bokserkę, katanę z ćwiekami na ramionach, krótkie, jeansowe spodenki i czystą bieliznę. Wskoczyłam pod prysznic i szybko umyłam całe ciało, oraz głowę. Owinięta ręcznikiem wyszłam z brodzika. Włosy rozczesałam palcami, jak wyschną, będą fale. Ubrałam się i zabrałam za makijaż. Był delikatny, na co dzień. Gdy skończyłam dziewczyny zadzwoniły z informacja, że już są na dole. Do czarnej torebki spakowałam portfel, telefon, kluczę i małą kosmetyczkę. Na nogi nałożyłam conversy i szybko wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Zbiegłam po schodach i już po chwili byłam na dworze. Z parkingu machały do mnie dziewczyny opierające się o samochód Dan. Odwzajemniłam gest i po chwili stałam obok nich, z każdą tuląc się na przywitanie. Z racji tego, że z przodu były 3 miejsca, wszystkie je zajęłyśmy. Droga minęła bardzo wesoło. Danielle opowiadała nam o wpadkach chłopców, a co jakiś czas śpiewaliśmy piosenkę lecącą z radia. Po godzinie byłyśmy od centrum handlowym.
-Czyli idziesz na bal charytatywny z Lou?- zapytała Kat
-Skąd wiesz?
-Harry darł mordę
-I wszystko jasne- odparłam kręcąc głową
Weszłyśmy do sklepu bardziej... eleganckiego
-A wiec trzeba ci sukienki- przyznały.
-Obróć się
Znudzona powtarzałam ciągle to samo
-Nie, nie podoba mi się, a tobie Dan?
-Mi też nie.
Westchnęłam wkurzona. Od godziny błądzę po sklepie w poszukiwaniu sukienki na bal. Nic nie zalazłam. Zdjęłam kreację, którą miałam na sobie i odłożyłam na miejsce. Wraz z dziewczynami oglądałyśmy rzeczy na wieszakach. Byłam już na trzeciej wystawie, gdy nagle coś rzuciło mi się w oczy. Wzięłam do ręki czarną sukienkę
-Ta jest śliczna- wypaliła Kate, która znalazła się za mną
-Genialna- przyznała Dan
-Ona jest moja...- powiedziałam oszołomiona
-Jak to twoja?
-To ja ją zaprojektowałam, dawno
-Masz talent- przyznała Dan zabierając mi strój i przykładając go do mojego ciała -kup ją
-Własną kreacje?
-Ślicznie będziesz w niej wyglądać.
-Idziemy na szejki?- zapytałam
-Jasne, ale... idź zajmij stoliki a my pójdziemy coś załatwić
-Nie ma sprawy.
Zajęłam duży stolik i czekałam na przyjaciółki. W ten czas zamówiłam dla nas 3 koktajle owocowe. Po chwili dziewczyny dosiadły się
-Dzwonił Li, mamy wpaść jak skończymy zakupy
Weszliśmy do mieszkania chłopców. Nie mieliśmy w zwyczaju dzwonić, czy pukać.
Gdy byliśmy w środku cała piątka rzuciła się na mnie
-Wszystkiego najlepszego!- zaczęli krzyczeć
-Z okazji urodzin, dam ci żelka- powiedział Niall i wystawił w moją stronę paczkę słodyczy
-Na serio?
-N... no... ni... nie...- jąkał się, a my zaczęliśmy się śmiać
-Chodź ze mną- szepnął mi do ucha Lou, a ja poszłam za nim na górę, do jego pokoju.
-Noga już nie boli?
-Nie, nie boli
Chłopak wyjął z kieszeni pudełeczko
-Wszystkiego najlepszego- wręczył mi niebieskie pudełeczko z białą kokardką.
Z uśmiechem rozpakowałam prezent. W środku była śliczna literka L z niebieskim wypełnieniem
-Załóż go na bal
-Oczywiście.Dziękuje Louis- szepnęłam a on z cwanym uśmiechem puknął palcem dwa razy na swoim policzku. Przewróciłam oczami i zaczęłam zbliżać się do niego z zamiarem pocałowania go w policzek, lecz ten przechytrzył mnie i obrócił głowę tak, że nasze usta spotkały się
-Louis!!!- krzyknęłam i zaczęłam bić go w ramie, przy tym głośno się śmiejąc.
Po chwili uspokoiłam się i dałam łańcuszek Lou
-Możesz?
Odparł mi uśmiechem. Odwróciłam się do niego tyłem, a on zaczął zapinać wisiorek. Gdy poczułam jego dłonie na swoim karku poczułam ciarki, cholernie przyjemne.
Znów obróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Po raz pierwszy zobaczyłam, jakie ma śliczne tęczówki. Idzie utonąć w nich.
Przybliżyłam się do niego i zarzuciłam ręce na jego karku i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Zataczał rękoma kółka na moich plecach, a ja znów czułam ciarki. Nie wiem, czy je poczuł, ale zaczął się uśmiechać i kołysać mnie lekko.
-Dzisiaj szykuje się imprezka- wymruczał mi do ucha
-Jaka imprezka
-Z okazji dwudziestych pierwszych urodzin
-Robicie mi Party Hard?
-Można tak powiedzieć.
Odsunęłam się od niego lekko tak, aby znów spojrzeć mu w oczy.
-Wyprowadzam się, wiesz?- szepnęłam
-Do nas?- zapytał szczęśliwy
-Nie, to prezent urodzinowy od taty
-Kiedy się pakujesz?
-Jutro, tata zaoferował pomoc
-Ale jutro idziemy na bal- zaniepokoił się.
Dopiero teraz mnie olśniło.
-Zapomniałam, ale spokojnie. Poproszę o to, abyśmy spakowali wszystko po jutrze- uśmiechnęłam się, na co odparł z ulgą -o której jest impreza?
-O 18 start, ale masz być o 17:30
-Dlaczego?
-Bo tak.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej.
-Więc muszę się zbierać, do wieczora Lou- powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu, gdzie wszyscy o czymś dyskutowali, jednak gdy zobaczyli mnie momentalnie ucichli.
-Idę do domu- odparłam miło
-Odwieźć cię?- zapytał Li
-Nie, przejdę się. Do wieczora!- krzyknęłam gdy wychodziłam.
Londyńska pogoda była wyjątkowo ładna. Słońce grzało, lecz zimny wiaterek wiał w twarz. Idąc do domu spoglądałam na bawiące się dzieci i przechodzące pary. Poczułam tak dziwne uczucie, pustkę. Pustkę, spowodowaną brakiem połówki. Od roku jestem sama. Nie jest to zbyt długo, ale ciekawi mnie ten fakt, czy kiedykolwiek jeszcze odnajdę tego kogoś. Po chwili znalazłam się od moim blokiem. Szybko weszłam na górę, po czym do mieszkania.
-Jestem!- krzyknęłam.
Weszłam do salonu. Na kanapie siedział ojciec oglądając mecz.
-Tato, zmiana planów. Jutro nie damy rady. Spakujemy wszystko po jutrze
-Na moje słowa szybko spojrzał na mnie. Wyraźnie był zaniepokojony
-Dlaczego? Jutro to dobry termin
-Tak, ale jutro mam inne plany
-Więc sam mogę cię spakować
-Słucham? Nie, nie poradzisz sobie.
Zdenerwowany wstał i podszedł do mnie.
-O co chodzi?- zapytałam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Chciałam podejść do drzwi i otworzyć je, ale ojciec szybko mnie wyminął i sam to zrobił
-I jak? Po wszystkim?- usłyszałam dziwnie znajomy mi głos
-Nie, nie poszło dokładnie tak jak miało
Zaciekawiona udałam się w stronę głosów. Gdy byłam już na miejscu szczena mi opadła.
-Caroline Flack?!!- wydarłam się
-Nie krzycz- skarcił mnie ojciec
-Co ona tu robi?!
-Nie krzycz do mnie, a poza tym chyba mogę odwiedzać swój dom i swojego faceta- powiedziała z głupim uśmieszkiem, a mnie zatkało
-Już wiem, po co nowe mieszkanie. Wypierdalasz mnie z domu?
-To nie tak- tłumaczył się
-Dlaczego ona? Nie znasz jej? To zwykła szmata!
-Nie pozwalaj sobie- powiedziała Caroline, ale szybko zabiłam ją spojrzeniem
-Nie rozmawiam z tobą.
Podeszłam do półki, na której leżała moja koperta urodzinowa. Podarłam ją na strzępy na jego oczach.
-Nie chcę takiego prezentu. Ale spokojnie. Nie zostanę tu dłużej- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam jedną walizkę. Wrzuciłam do niej obojętnie jakie ciuchy i zakupy z dzisiejszego dnia. Zapięłam ją niestarannie i wyszłam z nią do holu, o czym opuściłam swoje mieszkanie. Nie zwracałam uwag na krzyki ojca. Po drodze jeszcze napotkałam przyjebany uśmiech Caroline. Miałam ochotę pierdolnąć ją łopatą.
Stałam tak pod blokiem aż w końcu podjęłam decyzję. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i wybrałam numer
-Louis? Potrzebuję pomocy...
___________________________________
Nie zabijajcie, bo Flak tu jest! Chcę, aby troszkę namieszała. Rozdział dłuższy.
i sprawa najważniejsza! PONAD 100 OSÓB CZYTA TO OPOWIADANIE, A KOMENTARZY NAJWIĘCEJ JEST 15. A WIĘC 20 (i więcej) KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ! NIE BĘDZIE INACZEJ A JA JESTEM UPARTA.
Wyniki konkursu.
Konkurs na zdjęcie profilowe wygrała Milena Strzelczyk.
Witraż przedstawia główną bohaterkę- Ros.
Do zdjęć musiałam zmienić też tło i wszystko mi się teraz o wiele bardziej podoba.
Dziękuje wszystkim, którzy wzięli udział.
Ta praca jako jedyna miała w sobie tylko główną postać. Inne zawierały najwięcej 1D. A ta zauroczyła mnie swoimi barwami. Niedługo w zakładce "bohaterowie" zmienię wygląd postaci.
Jeszcze raz dziękuje Milena, bo dzięki tobie mój blog jest lepszy.
"Wszystkiego najlepszego Ros"- pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Dwadzieścia jeden lat- nie mało. Rozejrzałam się po pokoju. Ciuchy porozwalane w najmniejszym zakamarku, stosy szkicowników, książek i papierów. W tym pomieszczeniu przebywałam tylko wtedy, gdy spałam. Czasem nawet nie. Rzadko byłam w domu. Ewentualnie po to, aby pracować. Lecz chłopcy nie mają teraz koncertów, więc mogę odpocząć od igieł i nici, a także pobyć więcej czasu z tymi idiotami. Usiadłam na łóżku i usłyszałam burczenie w brzuchu. Odruchowo złapałam się za niego. Wstałam i udałam się w stronę kuchni, gdzie tata stał przy kuchence smażąc jajecznicę. Ostatnio moje kontakty z nim bardzo się pogorszyły. Wiedział, że nie będę słuchać jego zakazów i stanowczo powiedział, że to go już nie będzie interesowało. Teraz udaje twardego, nie owie nawet przelotnego "cześć". Ale tak ma być do końca życia? Przynajmniej nie w moje urodziny. Oparłam się na blacie i odgarnęłam kosmyk włosów z czoła.
-Cześć- szepnęłam.
On odwrócił się i posłał szczery uśmiech
-Rosalie- odparł, po czym podszedł do mnie i mocno uściskał- wszystkiego najlepszego skarbie- dodał
-Dziękuje- odpowiedziałam z ulgą
-No, siadaj do stołu, a ja nakładam jajecznicę.
Posłusznie zajęłam wysokie krzesło i oparłam łokcie na blacie. Po chwili przede mną stało w dużej ilości śniadanie. Jadłam je ze smakiem, tak jak wszystkie potrawy taty. Usiadł naprzeciw mnie, wyraźnie był czymś zestresowany.
-Rosi- zaczął
Mówił tak do mnie, gdy byłam o wiele młodsza. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
-Porozmawiajmy dziś normalnie- dodał.
Przełknęłam ostatni kęs i odsunęłam talerz od siebie.
-Dobrze- posłałam mu zachęcający uśmiech, na co odetchnął z ulgą.
-Przede wszystkim chciałem cię przeprosić. To najważniejsze. Zapomniałem o tym, że jesteś dorosła. Nie potrzebujesz moich uwag. Strasznie się zachowałem wobec ciebie, straciłaś matkę, a ja na dodatek odwróciłem się od siebie. Zdałem sobie z tego sprawę. Nie potrzebujesz też mojej opieki. Jesteś dużą dziewczynką, ale zawsze będę kochał moją małą córeczkę. Przepraszam, że tak późno to okazałem- spuścił głowę.
Żałował tego, co zrobił, a moje serce ucieszyło się na jego słowa.
-Tato- złapałam jego rękę, a on spojrzał mi w oczy- mimo tego, że mam 21 lat, to zawsze będę potrzebować opieki i pomocy z twojej strony. Zawsze będę twoją małą córeczką i nigdy o tym nie zapominaj. Nie żyjmy przeszłością, wiem, że zawsze mnie kochałeś mimo tego, że nie zawsze było między nami dobrze. Czasami musisz na mnie nakrzyczeć, nie ważne ile mam lat. Ja też bardzo cię kocham i nie wiem co bym zrobiła, gdyby ciebie zabrakło.
Po moim monologu wstałam z krzesła i podeszłam do taty, po czym mocno go przytuliłam. On także odwzajemnił mój gest. Teraz na serio czułam się jak mała dziewczynka.
-Może powinienem dać ci swobodę?
-Co masz na myśli?- uniosłam brew.
Teraz mój opiekun wstał i ciągnął za rękę do salonu, po czym posadził na kanapę.
Z półki pod stolikiem do kawy wyciągnął dużą, brązową kopertę.
-Wszystkiego najlepszego- powiedział i podał ją mi.
Zaciekawiona zaczęłam otwierać papier. Z wnętrza wyjęłam zdjęcia i dokumenty
-Dom? Poważnie?- zapytałam z niedowierzaniem
-Poważnie- odparł
-Ale, że ja mam w nim mieszkać?
-Tak, twoja własna przestrzeń. Nie mów mi tylko, że to zły pomysł.
-No nie. A... a pracownia?
-Przecież wszystko da się przenieść- odpowiedział
Jeszcze raz spojrzałam na fotografie.
Domek nie był duży, ale bardzo uroczy i miły. W sam raz dla jednej osoby i odwiedzających ją przyjaciół. Identyczny wobec moich wymagań. Spokojna dzielnica. Przytulny ogródek z oczkiem wodnym.
-Może...
-Świetnie, a więc jutro pomogę ci wszystko pakować- ucałował mnie w głowę i udał się do swojego pokoju. Dziwiło mnie jego zachowanie, zależało mu o wiele bardziej niż mi. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do swojej sypialni. Otworzyłam klapę laptopa i usiadłam z nim na łóżko. Tradycyjnie najpierw przejżrzałam Twittera i Facebooka, gdzie wszędzie dostałam wiadomości z życzeniami. Uśmiechnęłam się na widok wierszyka z firmy, w której pracowałam przed awansem od kierownika, pana Chrisa. Mówił, że jeżeli mimo tego i tak będę chciała pracować w firmie dalej, drzwi stoją dla mnie otworem. Często rozważałam tą opcję, lecz czy dałabym radę wszystko ogarnąć? Niedawno dostałam telefon od menadżera chłopców- Paula. Za tydzień jesteśmy umówieni. Prace biznesowe- jak mniemam. Gdy zamknęłam laptopa i odłożyłam na miejsce, mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz: Kate.
Uśmiechnęłam się i odebrałam.
-Halo?
-Wszystkiego najlepszego mała!- usłyszałam, lecz Kate nie mówiła tego sama. Rozpoznałam także głos Danielle
-Dzięki dziewczyny
-Stara dupa z ciebie!- krzyknęłam Dan
-Ej, jesteś starsza!
-Zbieraj się, za 20 minut jesteśmy u ciebie- dołączyła się Kat
-Idziemy gdzieś?- zapytałam
-Na duże zakupy- odparła
Zakończyłyśmy rozmowę, a ja pobiegłam do łazienki, po drodze z szafy zabierając fioletową bokserkę, katanę z ćwiekami na ramionach, krótkie, jeansowe spodenki i czystą bieliznę. Wskoczyłam pod prysznic i szybko umyłam całe ciało, oraz głowę. Owinięta ręcznikiem wyszłam z brodzika. Włosy rozczesałam palcami, jak wyschną, będą fale. Ubrałam się i zabrałam za makijaż. Był delikatny, na co dzień. Gdy skończyłam dziewczyny zadzwoniły z informacja, że już są na dole. Do czarnej torebki spakowałam portfel, telefon, kluczę i małą kosmetyczkę. Na nogi nałożyłam conversy i szybko wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Zbiegłam po schodach i już po chwili byłam na dworze. Z parkingu machały do mnie dziewczyny opierające się o samochód Dan. Odwzajemniłam gest i po chwili stałam obok nich, z każdą tuląc się na przywitanie. Z racji tego, że z przodu były 3 miejsca, wszystkie je zajęłyśmy. Droga minęła bardzo wesoło. Danielle opowiadała nam o wpadkach chłopców, a co jakiś czas śpiewaliśmy piosenkę lecącą z radia. Po godzinie byłyśmy od centrum handlowym.
-Czyli idziesz na bal charytatywny z Lou?- zapytała Kat
-Skąd wiesz?
-Harry darł mordę
-I wszystko jasne- odparłam kręcąc głową
Weszłyśmy do sklepu bardziej... eleganckiego
-A wiec trzeba ci sukienki- przyznały.
-Obróć się
Znudzona powtarzałam ciągle to samo
-Nie, nie podoba mi się, a tobie Dan?
-Mi też nie.
Westchnęłam wkurzona. Od godziny błądzę po sklepie w poszukiwaniu sukienki na bal. Nic nie zalazłam. Zdjęłam kreację, którą miałam na sobie i odłożyłam na miejsce. Wraz z dziewczynami oglądałyśmy rzeczy na wieszakach. Byłam już na trzeciej wystawie, gdy nagle coś rzuciło mi się w oczy. Wzięłam do ręki czarną sukienkę
-Ta jest śliczna- wypaliła Kate, która znalazła się za mną
-Genialna- przyznała Dan
-Ona jest moja...- powiedziałam oszołomiona
-Jak to twoja?
-To ja ją zaprojektowałam, dawno
-Masz talent- przyznała Dan zabierając mi strój i przykładając go do mojego ciała -kup ją
-Własną kreacje?
-Ślicznie będziesz w niej wyglądać.
-Idziemy na szejki?- zapytałam
-Jasne, ale... idź zajmij stoliki a my pójdziemy coś załatwić
-Nie ma sprawy.
Zajęłam duży stolik i czekałam na przyjaciółki. W ten czas zamówiłam dla nas 3 koktajle owocowe. Po chwili dziewczyny dosiadły się
-Dzwonił Li, mamy wpaść jak skończymy zakupy
Weszliśmy do mieszkania chłopców. Nie mieliśmy w zwyczaju dzwonić, czy pukać.
Gdy byliśmy w środku cała piątka rzuciła się na mnie
-Wszystkiego najlepszego!- zaczęli krzyczeć
-Z okazji urodzin, dam ci żelka- powiedział Niall i wystawił w moją stronę paczkę słodyczy
-Na serio?
-N... no... ni... nie...- jąkał się, a my zaczęliśmy się śmiać
-Chodź ze mną- szepnął mi do ucha Lou, a ja poszłam za nim na górę, do jego pokoju.
-Noga już nie boli?
-Nie, nie boli
Chłopak wyjął z kieszeni pudełeczko
-Wszystkiego najlepszego- wręczył mi niebieskie pudełeczko z białą kokardką.
Z uśmiechem rozpakowałam prezent. W środku była śliczna literka L z niebieskim wypełnieniem
-Załóż go na bal
-Oczywiście.Dziękuje Louis- szepnęłam a on z cwanym uśmiechem puknął palcem dwa razy na swoim policzku. Przewróciłam oczami i zaczęłam zbliżać się do niego z zamiarem pocałowania go w policzek, lecz ten przechytrzył mnie i obrócił głowę tak, że nasze usta spotkały się
-Louis!!!- krzyknęłam i zaczęłam bić go w ramie, przy tym głośno się śmiejąc.
Po chwili uspokoiłam się i dałam łańcuszek Lou
-Możesz?
Odparł mi uśmiechem. Odwróciłam się do niego tyłem, a on zaczął zapinać wisiorek. Gdy poczułam jego dłonie na swoim karku poczułam ciarki, cholernie przyjemne.
Znów obróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Po raz pierwszy zobaczyłam, jakie ma śliczne tęczówki. Idzie utonąć w nich.
Przybliżyłam się do niego i zarzuciłam ręce na jego karku i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Zataczał rękoma kółka na moich plecach, a ja znów czułam ciarki. Nie wiem, czy je poczuł, ale zaczął się uśmiechać i kołysać mnie lekko.
-Dzisiaj szykuje się imprezka- wymruczał mi do ucha
-Jaka imprezka
-Z okazji dwudziestych pierwszych urodzin
-Robicie mi Party Hard?
-Można tak powiedzieć.
Odsunęłam się od niego lekko tak, aby znów spojrzeć mu w oczy.
-Wyprowadzam się, wiesz?- szepnęłam
-Do nas?- zapytał szczęśliwy
-Nie, to prezent urodzinowy od taty
-Kiedy się pakujesz?
-Jutro, tata zaoferował pomoc
-Ale jutro idziemy na bal- zaniepokoił się.
Dopiero teraz mnie olśniło.
-Zapomniałam, ale spokojnie. Poproszę o to, abyśmy spakowali wszystko po jutrze- uśmiechnęłam się, na co odparł z ulgą -o której jest impreza?
-O 18 start, ale masz być o 17:30
-Dlaczego?
-Bo tak.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej.
-Więc muszę się zbierać, do wieczora Lou- powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu, gdzie wszyscy o czymś dyskutowali, jednak gdy zobaczyli mnie momentalnie ucichli.
-Idę do domu- odparłam miło
-Odwieźć cię?- zapytał Li
-Nie, przejdę się. Do wieczora!- krzyknęłam gdy wychodziłam.
Londyńska pogoda była wyjątkowo ładna. Słońce grzało, lecz zimny wiaterek wiał w twarz. Idąc do domu spoglądałam na bawiące się dzieci i przechodzące pary. Poczułam tak dziwne uczucie, pustkę. Pustkę, spowodowaną brakiem połówki. Od roku jestem sama. Nie jest to zbyt długo, ale ciekawi mnie ten fakt, czy kiedykolwiek jeszcze odnajdę tego kogoś. Po chwili znalazłam się od moim blokiem. Szybko weszłam na górę, po czym do mieszkania.
-Jestem!- krzyknęłam.
Weszłam do salonu. Na kanapie siedział ojciec oglądając mecz.
-Tato, zmiana planów. Jutro nie damy rady. Spakujemy wszystko po jutrze
-Na moje słowa szybko spojrzał na mnie. Wyraźnie był zaniepokojony
-Dlaczego? Jutro to dobry termin
-Tak, ale jutro mam inne plany
-Więc sam mogę cię spakować
-Słucham? Nie, nie poradzisz sobie.
Zdenerwowany wstał i podszedł do mnie.
-O co chodzi?- zapytałam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Chciałam podejść do drzwi i otworzyć je, ale ojciec szybko mnie wyminął i sam to zrobił
-I jak? Po wszystkim?- usłyszałam dziwnie znajomy mi głos
-Nie, nie poszło dokładnie tak jak miało
Zaciekawiona udałam się w stronę głosów. Gdy byłam już na miejscu szczena mi opadła.
-Caroline Flack?!!- wydarłam się
-Nie krzycz- skarcił mnie ojciec
-Co ona tu robi?!
-Nie krzycz do mnie, a poza tym chyba mogę odwiedzać swój dom i swojego faceta- powiedziała z głupim uśmieszkiem, a mnie zatkało
-Już wiem, po co nowe mieszkanie. Wypierdalasz mnie z domu?
-To nie tak- tłumaczył się
-Dlaczego ona? Nie znasz jej? To zwykła szmata!
-Nie pozwalaj sobie- powiedziała Caroline, ale szybko zabiłam ją spojrzeniem
-Nie rozmawiam z tobą.
Podeszłam do półki, na której leżała moja koperta urodzinowa. Podarłam ją na strzępy na jego oczach.
-Nie chcę takiego prezentu. Ale spokojnie. Nie zostanę tu dłużej- rzuciłam i poszłam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam jedną walizkę. Wrzuciłam do niej obojętnie jakie ciuchy i zakupy z dzisiejszego dnia. Zapięłam ją niestarannie i wyszłam z nią do holu, o czym opuściłam swoje mieszkanie. Nie zwracałam uwag na krzyki ojca. Po drodze jeszcze napotkałam przyjebany uśmiech Caroline. Miałam ochotę pierdolnąć ją łopatą.
Stałam tak pod blokiem aż w końcu podjęłam decyzję. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i wybrałam numer
-Louis? Potrzebuję pomocy...
___________________________________
Nie zabijajcie, bo Flak tu jest! Chcę, aby troszkę namieszała. Rozdział dłuższy.
i sprawa najważniejsza! PONAD 100 OSÓB CZYTA TO OPOWIADANIE, A KOMENTARZY NAJWIĘCEJ JEST 15. A WIĘC 20 (i więcej) KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ! NIE BĘDZIE INACZEJ A JA JESTEM UPARTA.
Wyniki konkursu.
Konkurs na zdjęcie profilowe wygrała Milena Strzelczyk.
Witraż przedstawia główną bohaterkę- Ros.
Do zdjęć musiałam zmienić też tło i wszystko mi się teraz o wiele bardziej podoba.
Dziękuje wszystkim, którzy wzięli udział.
Ta praca jako jedyna miała w sobie tylko główną postać. Inne zawierały najwięcej 1D. A ta zauroczyła mnie swoimi barwami. Niedługo w zakładce "bohaterowie" zmienię wygląd postaci.
Jeszcze raz dziękuje Milena, bo dzięki tobie mój blog jest lepszy.
wtorek, 11 września 2012
Chapter Tenth
***3 dni później***
Stałam za kulisami a łzy szczęścia wylewały się z moich oczu. Jeszcze raz spojrzałam na wielki bukiet czerwonych róż oraz na zdobioną, wielką życzeniową kartkę
"Dla najleszej stylistki wszech czasów oraz dla najlepszej przyjaciółki na świecie.
Twoi warciaci"
Uśmiechnęłam się na widok schodzących ze sceny pięciu twarzyczek, które zmierzały w moją stronę. Odłożyłam prezent na krzesło leżące obok i o razu ruszyłam w ich stronę. Rozłożyłam ręcę a jako pierwszy w moje ramiona wpadł Liam. Wtuliłam się w niego mocno i uroniłam kilka łez na jego marunarkę. Do nas dołączyli pozostali głupki i razem utworzyliśmy grupowego miśka. Gdy się od siebie oderwaliśmy zaczęłam ze śmiechem mówić
-Jesteście puści!- krzyknęłam, a chłopcy lekko się zmieszali -Ale i tak was kocham- dodałam na co oni równo powiedzieli "ooooo". -Nigdy więcej nie róbcie takich rzeczy
-Nie cieszysz się?- zapytał lokowaty
-Jestem cholernie szczęśliwa! Ale następnym razem nie wejdę na scenę.
-Czułaś adrenalinę?- dopytywał Niall
To, co czułam, gdy zobaczyłam przed sobą tysiące ludzi było nie do opisania. Nogi mi miękły, lecz gdy spojrzałam na zachęcających mnie i dopingujących chłopaków czułam pewność siebie.
-Tak- rzuciłam szybko
***10 minut przed końcem koncertu***
Wsłuchiwałam się w melodyjne głosy chłopaków, oraz dźwięki danych piosenkek. Uśmiechałam się pod nosem, gdy słyszałam partie Louiego, a gdy robił głupie minu w moją stronę głośno się śmiałam. Kiwałam głową w rytm i co jakiś czas zamykałam oczy i w duchu śpiewałam. Ocuciłam się dopiero gdy muzyka ucichła a w tle brzmiały piski i wrzaski podekscytowanych fanek. Chłopcy zabrali głos. Muszę przyznać, że nie słuchałam ich zbyt uważnie. Lecz gdy spojżałam w ich stronę, a Louis posłał mi zadziorny uśmiech, wtedy zrozumiałam co się święci
-Ros, chodź do nas- powiedział łagodnie, a ja zamarłam. Nie mogłam tak po prostu tam wejść. Za pomocą Kate stawiałam pierwsze kroki na czarnych schodkach. Gdy nogi stały już na scenie oślepiały mnie flesze, reflektory. Lekko zakryłam oczy dłonią. Bałam się iść dalej. Chciałam się wycofać, lecz gdy zobaczyłam uśmiechającą się całą piątkę i krzyczącą z tyłu Kate "Rusz dupę głupku!" zaryzykowałam. Spojrzałam przelotnie na fanki w pierwszych rzędach. Niektóre były jeszcze bardziej podekscytowane, a inne dyskretnie pokazywały mi, że już nie żyję. Zaśmiałam się lekceważąco w ich stronę i po chwili stałam obok chłopaków.
***Teraźniejszość***
Wstawiałam właśnie kwiatki do wazonu, kiedy usłyszałam huk. Podskoczyłam w miejscu, przy czym wylałam pół wody z naczynia. Szybko pobiegłam do salonu i zobaczyłam Louisa rozwalonego na ziemi przy schodach, a wokół niego Nialla, Zayna, Liama, Harrego i Kate. Podeszłam do niego i zobaczyłam kwaśną minę pasiastego, który ściskał swoją prawą kostkę
-Co się stało?- zapytałam
-Sierota zleciała ze schodów- powiedział zajadając się chipsami Niall.
Przewróciłam oczami i odeszłam do poszkodowanego uklękłam koło niego i spojrzałam na kostkę
-Nie jest złamana, to tylko stłuczenie. Możliwe, że do jutra ci przejdzie. Jak zleciałeś?
-Poślizgnąłem się- odparł
-Jakim cudem, skoro nie były dzisiaj myte ani woskowane?- zapytał Daddy
Chłopaki zaczęli mówić, jakim Lou jest łamagą, a ja zobaczyłam dziwne plamy na stopniach. Podeszłam bliżej i zobaczyłam czerwoną maź z okruszkami. Czipsy?
-Dobra, kto jadł salsę z czipsami?- zapytałam a nasze głowy równocześnie odwróciły się w stronę Nialla, który popatrzył na nas z mieszaniem, po czym czipsy, której jadł wsadził w dłonie Kate
-Kate, następnym razem uważaj, jak jesz- powiedział z wyrzutem. Gdyby Kat umiała zabijać wzrokiem, Niall by już nie żył
-Niall...- powiedziała opanowana
-Słucham?
-A w ryj, chcesz?
-Nie
-To się zamknij
-No tak, wina zawsze spada na tego co więcej je- żalił się
-Mówiłem, żebyś nauczył się żreć- wtrącił się Harry
-A pocałuj mnie w dupę
-Ej, zanieście Louisa do pokoju- zaleciłam, a Li i Zayn wzięli go pod ramię. Zaczęli wchodzić po schodach a ja szłam za nimi krok w krok. Gdy byliśmy już w sypialni usiadłam obok Lou na łóżku, gdzie posadzili go chłopaki.
-Potrzebujesz czegoś?- zapytał Li
-Nie, idźcie jak chcecie- odpowiedział, na co dwójka wyszła z pokoju.
Odgarnęłam z twarzy chłopaka kosmyk włosów i uśmiechnęłam się
-Ty kaleko- powiedziałam po chwili
-Ale i tak mnie uwielbiaaaaasz- przeciągnął i uwodzicielsko się uśmiechnął
-To akurat prawda- odparłam.
Tak, to była prawda. Uwielbiam tego marchewoholiczka.
-Wiedziałem- uniósł ręce w geście zwycięskim, a ja poczochrałam jego włosy -Mam pytanie
-Słucham?
-Za 2 dni jest bal dobroczynny, a ja nie mam partnerki. Wybierzesz się ze mną?
-Czekaj, zapraszasz mnie, bo nie było innej partnerki?- uniosłam brew do góry
-Nie, nie. Nie o to chodziło. Miałem na myśli co innego, to nie tak... kurwa! TO ZASADZKA!- krzyknął a ja zaczęłam się śmiać
-Z chęcią pójdę na ten bal- uśmiechnęłam się, co odwzajemnił -Dobra, odpocznij, a ja idę na dół- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
W salonie chłopaki oglądali Toy Story, ponieważ Li się uparł. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam Kate robiącą grzanki. Mam uczucie, że strasznie się oddaliłyśmy od siebie przez ten czas. Nie jesteśmy ze sobą 24/h tak, jak kiedyś, nie rozmawiamy jak dawniej. Westchnęłam ciężko i usiadłam do stolika, gdy odsuwałam krzesło Kate obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło
-Cześć mała- powiedziała do mnie i usiadła naprzeciw. "Mała". Zrobiło mi się cieplej
-Hej- odpowiedziałam cicho
-Coś się stało?- zapytała i złapała moją dłoń
-To głupia sprawa
-No mów
-Myślę, że między nami nie jest tak jak dawniej. Mniej czasu spędzamy ze sobą, nie ma już tych nocnych esemesów na temat tego jaki Niall jest słodki. Wcześniej było lepiej- ściszyłam głos, a ja czułam jak dziewczyna bardziej ściska moją dłoń.
-Mała...- zaczęła a ja popatrzyłam jej w oczy -Też miałam takiego stracha. Ale teraz coś wiem. Przyjaźnimy się tak długo, że nawet jakbyś chciała, nie uwolnisz się ode mnie- powiedziała, a ja na te słowa uśmiechnęłam się -I od teraz jest tak jak dawniej.
-Okej
-Dobra, nie miałyśmy okazji więc? Opowiadaj, co tam z Lou- wyszczerzyła się
-A co ma być?
-Nie udawaj. Widzę ten flirt od kilku dni. Kleicie się do siebie. Ja to wiem
-Louis jest...
-Nie mów, że przyjacielem- przerwała mi
-Dobra, nie jest obojętny. Lepiej mi powiedz co się dzieje między tobą a Niallem.
-Sama nie wiem. Raz jest świetnie, potem lepiej, a potem...
-Rozmawiałaś z nim?
-Nie, bo co miałabym powiedzieć? Nie znamy się długo a my nie gramy w filmie. Związek trzeba z czegoś zbudować.
Przytaknęłam głową i siedzieliśmy w milczeniu
-O BOŻE!- krzyknęła a ja podskoczyłam w miejscu -Rosalie, ty masz jutro urodziny!
No tak! Zapomniałam o tym kompletnie.
-Dwadzieścia jeden lat... stara dupa z ciebie!- dodała a ja walnęłam ją pięścią w ramie.
Jak za starych, dobrych lat.
_______________________________
Cześć. Mówiłam, że rozdział będzie jutro, ale to taki bonus. Przypominam o głosowaniu! na
wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com mam numer 11!!
Przypominam o konkursie na najlepszy szablon tytułowy!
Macie czas do 16 września!
LICZĘ NA KOMENTARZE
Rosalie
środa, 5 września 2012
Chapter Ninth
Zaśmiałam się w duchu na myśl o wszystkim, co przeżyłam. Sen? Poważnie? Westchnęłam i podniosłam się z łóżka Louisa. Rozglądnęłam się po pokoju. Widok codzienny, nie miałam już co lustrować. Weszłam do łazienki i wzięłam chłodny prysznic. Strumień postawił mnie na nogi. Wyszłam z kabiny owinięta ręcznikiem.
-Cholera- powiedziałam cicho, gdy zauważyłam, iż nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów. Wróciłam do sypialni Lou, gdzie chłopak siedział na łóżku. Gdy mnie spostrzegł zlustrował mnie od góry do dołu, o czym uśmiech sam pojawił się na jego twarzy
-Wiesz, wiedziałem, że mnie lubisz, ale nie wiedziałem, że aż tak- zaśmiał się
-Oh, zamknij się- odparłam i podeszłam do dużej szafy. Czułam na sobie jego spojrzenie, dobrze wiedziałam, co obserwował
-Tomlinson, przestań gapić mi się na dupę!- krzyknęłam
-Ale ja nie... no dobra, gapię się.
W ręce wpadła mi szara koszulka w białe pasy.
-Pożyczam!- krzyknęłam wchodząc do łazienki.
Zeszłam do salonu, gdzie nie było nikogo.
-Chłopaki!- krzyknęłam, lecz odpowiedziała mi cisza. Rozglądałam się, byłam sama. Usiadłam na kanapie kanapie i wypuściłam głośno powietrze. Podparłam głowę o dłoń, gdy spostrzegłam na małym, szklanym stoliku do kawy kartkę w kratkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać
"Cześć mała!
Ja, Niall i Li poszliśmy z Zaynem na zakupy (nie pytaj). Znając życie nie wrócimy zbyt szybko, więc jeśli chcesz rozgość się. Lou wyszedł na chwilkę więc zaraz powinien być w domu. Dotrzyma Tobie towarzystwa :)
P.S
Przepraszam za plamy sosu.
Niall! Idioto! Naucz się żreć!
Twój najsłodszy Loczuś".
Zaśmiałam się od nosem i wygodnie oparłam. Spojrzałam na zegarek- 18:23. Nie wiedziałam, kiedy wróci pasiasty, więc wstałam i poczmychałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę
"Co my tu mamy? Pomidory, ogórki, żółty ser, szynka, rzodkiewka, sałata, szczypiorek. PIĘTROWA KANAPKA!"
Wyjęłam wszystkie składniki i zaczęłam robić jedzenie, gdy nagle ktoś położył mi ręce na biodra i krzyknął głośne "buuuuuuu" do mojego ucha.
-Lou ty idioto!!- krzyknęłam bić chłopaka bo idealne ułożonych włosach, chichocząc .
On natomiast złapał moje nadgarstki i mocno do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk nadal się śmiejąc.
Czym było by moje życie bez tego debila? On odsunął mnie lekko tak, abym spojrzała mu w oczy
-To powiesz mi, co ci się śniło?- zapytał
-Nic ciekawego- odparłam bez przekonania
-Powiedziałaś, że śniłem ci się ja- uśmiechnął się łobuzersko -Więc to musiał być bardzo ciekawy sen- dodał.
Wyrwałam się z jego uścisku
-Może kiedyś- odparłam pstrykając go w nos. Wzięłam swoją kanapkę i wróciłam na salonie. Usiadłam na kanapie, zaraz po mnie Lou.
-Co robimy?- zapytał wyrywając mi moją przekąskę.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, lecz gdy mój wzrok nie robił na nim wrażenia westchnęłam zrezygnowana
-Oglądamy horror?- zaproponowałam, na co chłopak uśmiechnął się zadziornie
-Jasneeeee- przeciągnął -Idę po lody- dodał i wstał.
o chwili zniknął w kuchni. Ja podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej duży, puchaty koc. Po drodze zasunęłam rolety, więc w pokoju zrobiło się ciemno
-Ummmm, jak romantycznie- usłyszałam za sobą głos, na co się zaśmiałam -Mam film, siadaj- dodał i puścił płytę
Usiadłam na kanapie, obok mnie Lou. Przykryłam nas kocem, a chłopak podał mi łyżeczkę. Ze stolika wziął pudełko lodów. Co do filmu... był.. troszkę straszny. Korzystając z okazji wtuliłam się w tors. On sam mocno objął mnie w pasie, a drugą ręką głaskał moje włosy. Uczucie to było niesamowite, a ciarki szalały na ciele. Postanowiłam się skupić na filmie, a nie na Marchewce.
Film skończył się. Wyswobodziłam się z uścisku Louisa i przeciągnęłam się. Przeczesałam włosy ręką, i popatrzyłam na chłopaka. Na początku przyglądał mi się z powagą, ale potem wybuchł śmiechem. Zdezorientowana patrzyłam na niego.
-Ej co jest grane?- zapytałam
-Masz tu lody- powiedział wskazując na miejsce niedaleko mojego kącika ust
-Tu?- zapytałam próbując zetrzeć plamę
-Nie, tu- odparł rozbawiony
-Tu?
-Nie!
-No kurwa!
Jeszcze raz się zaśmiał po czym przybliżył do mnie. Czułam jego oddech na swoim policzku. Dotknął swoimi ustami miejsca, w którym miałam plamkę, po czym jego warki zmieszały się z jego językiem, który był niezwykle sprawny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili odsunął się
-Hmmm... mniam- powiedział z uśmiechem na co ja zaczęłam się śmiać.
_____________________________
I kolejny rozdział. Taki se. Jeżeli czytacie, komentujcie!
Jeżeli możecie, polećcie tego bloga na swoich, byłabym bardzo wdzięczna.
Trzymajcie się!
Rosalie
-Cholera- powiedziałam cicho, gdy zauważyłam, iż nie wzięłam ze sobą żadnych ciuchów. Wróciłam do sypialni Lou, gdzie chłopak siedział na łóżku. Gdy mnie spostrzegł zlustrował mnie od góry do dołu, o czym uśmiech sam pojawił się na jego twarzy
-Wiesz, wiedziałem, że mnie lubisz, ale nie wiedziałem, że aż tak- zaśmiał się
-Oh, zamknij się- odparłam i podeszłam do dużej szafy. Czułam na sobie jego spojrzenie, dobrze wiedziałam, co obserwował
-Tomlinson, przestań gapić mi się na dupę!- krzyknęłam
-Ale ja nie... no dobra, gapię się.
W ręce wpadła mi szara koszulka w białe pasy.
-Pożyczam!- krzyknęłam wchodząc do łazienki.
Zeszłam do salonu, gdzie nie było nikogo.
-Chłopaki!- krzyknęłam, lecz odpowiedziała mi cisza. Rozglądałam się, byłam sama. Usiadłam na kanapie kanapie i wypuściłam głośno powietrze. Podparłam głowę o dłoń, gdy spostrzegłam na małym, szklanym stoliku do kawy kartkę w kratkę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać
"Cześć mała!
Ja, Niall i Li poszliśmy z Zaynem na zakupy (nie pytaj). Znając życie nie wrócimy zbyt szybko, więc jeśli chcesz rozgość się. Lou wyszedł na chwilkę więc zaraz powinien być w domu. Dotrzyma Tobie towarzystwa :)
P.S
Przepraszam za plamy sosu.
Niall! Idioto! Naucz się żreć!
Twój najsłodszy Loczuś".
Zaśmiałam się od nosem i wygodnie oparłam. Spojrzałam na zegarek- 18:23. Nie wiedziałam, kiedy wróci pasiasty, więc wstałam i poczmychałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę
"Co my tu mamy? Pomidory, ogórki, żółty ser, szynka, rzodkiewka, sałata, szczypiorek. PIĘTROWA KANAPKA!"
Wyjęłam wszystkie składniki i zaczęłam robić jedzenie, gdy nagle ktoś położył mi ręce na biodra i krzyknął głośne "buuuuuuu" do mojego ucha.
-Lou ty idioto!!- krzyknęłam bić chłopaka bo idealne ułożonych włosach, chichocząc .
On natomiast złapał moje nadgarstki i mocno do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk nadal się śmiejąc.
Czym było by moje życie bez tego debila? On odsunął mnie lekko tak, abym spojrzała mu w oczy
-To powiesz mi, co ci się śniło?- zapytał
-Nic ciekawego- odparłam bez przekonania
-Powiedziałaś, że śniłem ci się ja- uśmiechnął się łobuzersko -Więc to musiał być bardzo ciekawy sen- dodał.
Wyrwałam się z jego uścisku
-Może kiedyś- odparłam pstrykając go w nos. Wzięłam swoją kanapkę i wróciłam na salonie. Usiadłam na kanapie, zaraz po mnie Lou.
-Co robimy?- zapytał wyrywając mi moją przekąskę.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, lecz gdy mój wzrok nie robił na nim wrażenia westchnęłam zrezygnowana
-Oglądamy horror?- zaproponowałam, na co chłopak uśmiechnął się zadziornie
-Jasneeeee- przeciągnął -Idę po lody- dodał i wstał.
o chwili zniknął w kuchni. Ja podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej duży, puchaty koc. Po drodze zasunęłam rolety, więc w pokoju zrobiło się ciemno
-Ummmm, jak romantycznie- usłyszałam za sobą głos, na co się zaśmiałam -Mam film, siadaj- dodał i puścił płytę
Usiadłam na kanapie, obok mnie Lou. Przykryłam nas kocem, a chłopak podał mi łyżeczkę. Ze stolika wziął pudełko lodów. Co do filmu... był.. troszkę straszny. Korzystając z okazji wtuliłam się w tors. On sam mocno objął mnie w pasie, a drugą ręką głaskał moje włosy. Uczucie to było niesamowite, a ciarki szalały na ciele. Postanowiłam się skupić na filmie, a nie na Marchewce.
Film skończył się. Wyswobodziłam się z uścisku Louisa i przeciągnęłam się. Przeczesałam włosy ręką, i popatrzyłam na chłopaka. Na początku przyglądał mi się z powagą, ale potem wybuchł śmiechem. Zdezorientowana patrzyłam na niego.
-Ej co jest grane?- zapytałam
-Masz tu lody- powiedział wskazując na miejsce niedaleko mojego kącika ust
-Tu?- zapytałam próbując zetrzeć plamę
-Nie, tu- odparł rozbawiony
-Tu?
-Nie!
-No kurwa!
Jeszcze raz się zaśmiał po czym przybliżył do mnie. Czułam jego oddech na swoim policzku. Dotknął swoimi ustami miejsca, w którym miałam plamkę, po czym jego warki zmieszały się z jego językiem, który był niezwykle sprawny. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po chwili odsunął się
-Hmmm... mniam- powiedział z uśmiechem na co ja zaczęłam się śmiać.
_____________________________
I kolejny rozdział. Taki se. Jeżeli czytacie, komentujcie!
Jeżeli możecie, polećcie tego bloga na swoich, byłabym bardzo wdzięczna.
Trzymajcie się!
Rosalie
wtorek, 28 sierpnia 2012
Chapter Eighth
Informacja do rozdziału: Rozdział jest krótki, ponieważ on rozwiąże wszystkie pytania z myśl "Dlaczego wszystko potoczyło się tak szybko, dlaczego Rosalie tak łatwo odpuściła taki czyn". W tej chwili wasze wątpliwości się rozwieją.
To wszystko to jeden wielki absurd. Czuję się absurdalnie, wszystko co robię jest absurdalne. Tak banalnie proste i bezsensowne. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Wszystkie programy były... absurdalne. Nie rozumiałam sensu tego wszystkiego. Ludzie mówili coś, co było bezsensowne. Informacje były o niczym. Ale i tak to wszystko oglądałam i pochłaniałam. Siedziałam tak nie wiadomo ile, gdy usłyszałam dzwonek. Chciałam wstać i podejść do drzwi, ale ja byłam już przed nimi. Rozglądnęłam się dookoła. Tu coś jest nie tak, wszystko jest... przerażające.
Dzwonek zaczął się nasilać, dzwonił ciągle, bez przerwy.
Otworzyłam te cholerne drzwi
-Czego tu chcesz Lou?!- warknęłam.
Ludzie, co się ze mną dzieje? Nie myślałam nad słowami, które wypowiedziałam
-Ej skarbie co jest grane?- zapytał unosząc dłonią mój podbródek, po czym delikatnie pocałował.
Stałam oszołomiona
-Przepraszam, ale nie wiem co się dziś dzieje- odparłam lekko się jąkając i odsunęłam się do tyłu -Miałeś być o 19- zmieniłam temat
-Kochanie, jest godzina 4 nad ranem- dodał uśmiechając się.
W głowie lekko zaczęło mi się kręcić
-O czym ty do mnie mówisz?- zapytałam cicho.
-Przecież się umawialiśmy- pocałował mnie w kącik ust, uśmiechnął się i poszedł w stronę kuchni.
A ja dalej stałam, osłupiała. Dlaczego Louis mnie całuje bez zahamowań, dlaczego... już nie wiem sama.
Poszłam za nim, lecz po drodze spojrzałam w okno. Było tak bardzo rażąco, słońce świeciło jak oszalałe
-Louis!- krzyknęłam
-Słucham?- zapytał spokojnie, po czym był obok mnie i objął w talii
-Mówiłeś, że jest 4 nad ranem. Dlaczego jest tak jasno?
-Skarbie, jest godzina 14:00- odparł i popatrzył na mnie zdziwiony
-Przecież mówiłeś...- ucięłam, lecz znów spojrzałam w stronę okna.
Było ciemno, wręcz niebo było czarną kartką.
-Chodź już spać, już późno- powiedział Lou i pociągnął mnie w stronę sypialni.
-Nie! Puść!- krzyknęłam.
Wykonał moje polecenie i stanął naprzeciw mnie
-A teraz powiedz mi, o co tu chodzi. Czy ja zwariowałam?!- zapytałam krzycząc
-Ros...- zaczął, ale przerwałam mu
-Co się ze mną dzieje?!- zapytałam i poczułam, jak kręci mi się w głowie.
Lou złapał mnie za nadgarstki i stanął bliżej mnie. Uśmiechnął się szeroko
-Następnym razem tyle nie pij- powiedział.
-O co Ci chodzi?- zapytałam zdziwiona.
On puścił moje nadgarstki, dłonie przeniósł na ramiona i zaczął mną trząść
-Ros, mała obudź się, mała!- krzyczał
-Louis, co ty robisz?.
Obraz był ciemny.
-Ros, mała obudź się, mała- usłyszałam nad swoim uchem.
Przetarłam zmęczone oczy i po chwili je otworzyłam. Nade mną stał Lou, który od razu posłał mi ciepły uśmiech
-Cześć mała- powiedział.
Chciałam się podnieść, lecz moja głowa dosłownie pękła. Ból był straszny. Zaczęłam masować skronie
-Nie ładnie- zaśmiał się -Masz- dodał i podał mi musującą wodę -To bardzo dobre na kaca
-Przepraszam?- byłam całkowicie zdezorientowana
-Na kaca- powiedział niepewnie
-Dlaczego go mam?
Lou zaczął się śmiać, co mnie przerażało
-Jak się tyle wypije, tak się dzieje- śmiał się dalej, ale gdy zobaczył, że jestem całkowicie poważna popatrzył na mnie lekko przestraszony -Wczoraj- zaczął -Razem z Kate przyszłyście do nas na imprezę. Schlałaś się, a w nocy rzygałaś jak kot
-Przecież ja wczoraj nie byłam u was na imprezie...
Gdy świadomość była już unormowana zrobiłam wielkie oczy
-O Boże...- zakryłam usta dłonią -Cały dzień! To był tylko sen!
Lou ciągle patrzył na mnie przestraszony, po chwili usiadł koło mnie
-Co ci się śniło?- zapytał cicho
-Kłótnia z tatą, wynajmowałam mieszkanie, spotkanie Dan i Li, ta głupia sytuacja w moim domu i ty, który chciał...- urwałam.
-Śniłem ci się?- zapytał zabawnie poruszając brwiami
-Opowiedz mi wszystko, co działo się na imprezie- poprosiłam
-Więc przyszłaś do nas wraz z Kate w moich ciuchach, ale to pamiętasz. Szybko się schlałyście a ty usnęłaś. Wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do swojego pokoju, w ten czas pieprzyłaś coś o grze w butelce. No i jesteś teraz tu- powiedział a ja uśmiechnęłam się od nosem.
Louis nie chciał mnie zgwałcić. Nie skrzywdził mnie, nigdy by tego nie zrobił. Mieszkania nie wynajęłam, to wszystko to był głupi sen.
-Jak dobrze, że się obudziłam- powiedziałam
________________________________________
Nigdy byście się tego nie spodziewali, prawda?? Wszystko (czyli cały poprzedni rozdział i kawałem jeszcze wcześniejszego, cała ta gra w butelkę, i sytuacja jak Lou chciał zgwałcić Ros) to nie miało miejsca. Po prostu Ros za bardzo się schlała, dlatego tak łatwo wybaczyła. Chciałam namieszać. Bo Rosalie ma twardy charakterek i takiej sprawy by nie przepuściła.
Dziękuje za 30 komentarzy pod poprzednim rozdziałem !! Dlatego dodałam tak szybko
I polecam WAM BLOGA, JEST ŚWIETNY!! it-takes-two-to-make-a-quarrel.blogspot.com
To wszystko to jeden wielki absurd. Czuję się absurdalnie, wszystko co robię jest absurdalne. Tak banalnie proste i bezsensowne. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Wszystkie programy były... absurdalne. Nie rozumiałam sensu tego wszystkiego. Ludzie mówili coś, co było bezsensowne. Informacje były o niczym. Ale i tak to wszystko oglądałam i pochłaniałam. Siedziałam tak nie wiadomo ile, gdy usłyszałam dzwonek. Chciałam wstać i podejść do drzwi, ale ja byłam już przed nimi. Rozglądnęłam się dookoła. Tu coś jest nie tak, wszystko jest... przerażające.
Dzwonek zaczął się nasilać, dzwonił ciągle, bez przerwy.
Otworzyłam te cholerne drzwi
-Czego tu chcesz Lou?!- warknęłam.
Ludzie, co się ze mną dzieje? Nie myślałam nad słowami, które wypowiedziałam
-Ej skarbie co jest grane?- zapytał unosząc dłonią mój podbródek, po czym delikatnie pocałował.
Stałam oszołomiona
-Przepraszam, ale nie wiem co się dziś dzieje- odparłam lekko się jąkając i odsunęłam się do tyłu -Miałeś być o 19- zmieniłam temat
-Kochanie, jest godzina 4 nad ranem- dodał uśmiechając się.
W głowie lekko zaczęło mi się kręcić
-O czym ty do mnie mówisz?- zapytałam cicho.
-Przecież się umawialiśmy- pocałował mnie w kącik ust, uśmiechnął się i poszedł w stronę kuchni.
A ja dalej stałam, osłupiała. Dlaczego Louis mnie całuje bez zahamowań, dlaczego... już nie wiem sama.
Poszłam za nim, lecz po drodze spojrzałam w okno. Było tak bardzo rażąco, słońce świeciło jak oszalałe
-Louis!- krzyknęłam
-Słucham?- zapytał spokojnie, po czym był obok mnie i objął w talii
-Mówiłeś, że jest 4 nad ranem. Dlaczego jest tak jasno?
-Skarbie, jest godzina 14:00- odparł i popatrzył na mnie zdziwiony
-Przecież mówiłeś...- ucięłam, lecz znów spojrzałam w stronę okna.
Było ciemno, wręcz niebo było czarną kartką.
-Chodź już spać, już późno- powiedział Lou i pociągnął mnie w stronę sypialni.
-Nie! Puść!- krzyknęłam.
Wykonał moje polecenie i stanął naprzeciw mnie
-A teraz powiedz mi, o co tu chodzi. Czy ja zwariowałam?!- zapytałam krzycząc
-Ros...- zaczął, ale przerwałam mu
-Co się ze mną dzieje?!- zapytałam i poczułam, jak kręci mi się w głowie.
Lou złapał mnie za nadgarstki i stanął bliżej mnie. Uśmiechnął się szeroko
-Następnym razem tyle nie pij- powiedział.
-O co Ci chodzi?- zapytałam zdziwiona.
On puścił moje nadgarstki, dłonie przeniósł na ramiona i zaczął mną trząść
-Ros, mała obudź się, mała!- krzyczał
-Louis, co ty robisz?.
Obraz był ciemny.
-Ros, mała obudź się, mała- usłyszałam nad swoim uchem.
Przetarłam zmęczone oczy i po chwili je otworzyłam. Nade mną stał Lou, który od razu posłał mi ciepły uśmiech
-Cześć mała- powiedział.
Chciałam się podnieść, lecz moja głowa dosłownie pękła. Ból był straszny. Zaczęłam masować skronie
-Nie ładnie- zaśmiał się -Masz- dodał i podał mi musującą wodę -To bardzo dobre na kaca
-Przepraszam?- byłam całkowicie zdezorientowana
-Na kaca- powiedział niepewnie
-Dlaczego go mam?
Lou zaczął się śmiać, co mnie przerażało
-Jak się tyle wypije, tak się dzieje- śmiał się dalej, ale gdy zobaczył, że jestem całkowicie poważna popatrzył na mnie lekko przestraszony -Wczoraj- zaczął -Razem z Kate przyszłyście do nas na imprezę. Schlałaś się, a w nocy rzygałaś jak kot
-Przecież ja wczoraj nie byłam u was na imprezie...
Gdy świadomość była już unormowana zrobiłam wielkie oczy
-O Boże...- zakryłam usta dłonią -Cały dzień! To był tylko sen!
Lou ciągle patrzył na mnie przestraszony, po chwili usiadł koło mnie
-Co ci się śniło?- zapytał cicho
-Kłótnia z tatą, wynajmowałam mieszkanie, spotkanie Dan i Li, ta głupia sytuacja w moim domu i ty, który chciał...- urwałam.
-Śniłem ci się?- zapytał zabawnie poruszając brwiami
-Opowiedz mi wszystko, co działo się na imprezie- poprosiłam
-Więc przyszłaś do nas wraz z Kate w moich ciuchach, ale to pamiętasz. Szybko się schlałyście a ty usnęłaś. Wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do swojego pokoju, w ten czas pieprzyłaś coś o grze w butelce. No i jesteś teraz tu- powiedział a ja uśmiechnęłam się od nosem.
Louis nie chciał mnie zgwałcić. Nie skrzywdził mnie, nigdy by tego nie zrobił. Mieszkania nie wynajęłam, to wszystko to był głupi sen.
-Jak dobrze, że się obudziłam- powiedziałam
________________________________________
Nigdy byście się tego nie spodziewali, prawda?? Wszystko (czyli cały poprzedni rozdział i kawałem jeszcze wcześniejszego, cała ta gra w butelkę, i sytuacja jak Lou chciał zgwałcić Ros) to nie miało miejsca. Po prostu Ros za bardzo się schlała, dlatego tak łatwo wybaczyła. Chciałam namieszać. Bo Rosalie ma twardy charakterek i takiej sprawy by nie przepuściła.
Dziękuje za 30 komentarzy pod poprzednim rozdziałem !! Dlatego dodałam tak szybko
I polecam WAM BLOGA, JEST ŚWIETNY!! it-takes-two-to-make-a-quarrel.blogspot.com
niedziela, 19 sierpnia 2012
Chapter Seventh
Ważna informacja pod rozdziałem!
Czułam, jak ręce Louisa wędrują pod moją bluzkę. Od razu je zatrzymałam. Widoczne było to, iż nie zadowolił go mój ruch, a oczy szkliły się ze złości
-Jesteś pijany- powiedziałam i gwałtownie się od niego odsunęłam
-Trzeźwo myślę- odparł i zaczął się niebezpiecznie przybliżać.
Małymi krokami cofałam się, lecz po chwili moje plecy napotkały ścianę
-Kurwa- zaklęłam cicho.
Można by powiedzieć, że cała ta sytuacja troszkę mnie przerażała. Tommo może być agresywny, gdy jest pijany, czego nigdy bym nie przypuszczała. Widocznie bardzo się pomyliłam.
-Louis, odsuń się ode mnie!- krzyknęłam, gdy napierał na mnie swoim ciałem.
Złapał mnie za nadgarstek prawej ręki i uderzył nią o ścianę. Krzyknęłam z bólu. Wolną dłonią zaczęłam odpychać go od siebie
-Po cholerę się wyrywasz?- szepnął mi do ucha.
Od razu obrzydziła mnie woń alkoholu. Ile on wypił?
-Człowieku, zostaw mnie!- zaczęłam się szarpać, co bardzo go rozdrażniło.
Bardzo szybko pożałowałam tego, gdyż zarzucił swoje ręce na moich barkach, mocno przy tym popychając na ziemię. Wiedziałam, że jest pijany ale i tak nie miało to zbytnio znaczenia
-Dlaczego się opierasz?!!- wrzeszczał
-A myślałeś, że tak łatwo zaciągniesz mnie do łóżka, myślisz, że ulegnę panu Louisowi? Uważasz mnie za łatwą?!
Popatrzył na mnie z powagą i zniknął w drzwiach. Wstałam z ziemi, otrzepałam rybaczki i wróciłam do salonu. Pozostała gromadka dalej imprezowała. Podeszłam do Liama, który był chyba jako jedyny trzeźwy i rozważny
-Wracam do domu- stwierdziłam i oddaliłam się do drzwi wyjściowych
-Przecież miałaś zostać na noc- podkreślił
-Wychodzę- rzuciłam i po chwili znalazłam się na parkingu. Popatrzyłam na samochód Kate
„Przepraszam kochana, któryś z chłopaków cię odwiezie”- pomyślałam i ruszyłam w jego stronę. Na szczęście moja inteligentna przyjaciółka zostawiła kluczyki w stacyjce. Odpaliłam pojazd i ruszyłam do domu. W głowie miałam chaos. Pan Louis przegiął na całej linii, ale...
...dlaczego, nie jestem na niego zła w sposób, że mnie od niego odrzuca? Nie żywię takiej urazy jak widziałam w większości filmach? Czy alkohol go usprawiedliwia? Nie wiem, ale chłopak będzie musiał się tłumaczyć. Spojrzałam na zegarek znajdujący się w radiu samochodowym- 02:17.
Głęboko westchnęłam na myśl o tym, jaki wykład udzieli mi mój kochany tatuś. Po 7 minutach parkowałam na parkingu pod moim blokiem. Wysiadłam z pojazdu i udałam się do mieszkania Przekręciłam klucz w drzwiach i znalazłam się w środku. Ojciec siedział na kanapie oglądając jakieś denne seriale, ale wiedziałam, że telewizja to tylko przykrywka. Czekał na mnie. Gdy mnie ujrzał wziął do ręki pilota, wyłączył sprzęt, a jego twarz nabrała kamienny grymas.
-Zapraszam, moja panno- powiedział klepiąc miejsce obok siebie.
Przewróciłam oczami i wykonałam polecenie. Cisza, bardzo niezręczna ciążyła nad nami przec 5 minut.
-Dobrze, że da się z tobą porozmawiać- zaczął
-Nie jestem pijana, nic nie wypiłam- sprostowałam
-Myślę, że awans źle na ciebie wpłynął- rzucił szybko.
Wpatrywałam się w niego dłuższą chwilę starając się zrozumieć sens tej wypowiedzi
-Może jaśniej?- zapytałam,a na mojej twarzy powstał duży grymas
-Te wszystkie gwiazdy, sława. Według mnie obracasz się w złym towarzystwie. Nie byłaś taka! Te całe.. One Durexion- powiedział a ja zagięłam usta aby nie wybuchnąć śmiechem
-Co cię tak śmieszy?- zapytał rozwścieczonym i podniosłym głosem
-Nie, nic- odpowiedziałam starając się opanować
-Coraz rzadziej spotykasz się z Kate...
-Tylko przez dwa dni. Dzisiaj byłam z nią umówiona, więc ten punkcik na liście "Jak udupić Rosalie" sobie skreśl, kontynuuj proszę- powiedziałam naturalnie, co jeszcze bardziej go denerwowało
-Gdyby mama...- zaczął, ale od razu mu przerwałam
-Nie mieszaj w to mamy!!!- wydarłam się na całe gardło, co go troszkę przestraszyło
-Nie panujesz nad sobą! Czy ty... czy ty znowu coś bierzesz?- zapytał cicho
-To się zdarzyło tylko kilka razy! Rozumiesz?! Kilka!
-To w ogóle nie powinno się zdarzyć!- krzyczał tak samo jak ja
-Myślisz, że łatwo było mi ogarnąć to wszystko? Potrzebowałam tylko trochę wsparcia, którego mi nie okazałeś! Mama musiała umrzeć, abyś w końcu się mną zajął!- czułam jak łzy cisną mi się do oczu
-Myślisz, że wcześniej Cię nie kochałem?- zapytał bardziej opanowany
-Jak mogłeś zacząć ten temat, jak mogłeś?- zapytałam lekko łkając.
Ojciec zacisną pięści i głośno wypuścił powietrze z płuc
-Miałaś być o 23- zmienił temat
-Więc?- zapytałam obojętnie
-Dopóki jesteś pod moim dachem masz się mnie słuchać.
Wtedy lekko się uśmiechnęłam. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam z niej pogniecioną ulotkę. Wręczyłam ją tacie
-Co to ma znaczyć?- zapytał zdziwiony
-Mam 20 lat. Postanowiłam, że w końcu coś zmienię. Wyprowadzam się- dodałam zadowolona.
****
Otworzyłam oczy i leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Godzina 11:24. Westchnęłam głośno i udałam się do łazienki po drodze chwytając czarne krótkie spodenki z ćwiekami i luźną białą bokserkę z czarnym krzyżem. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Zimne strumienie pobudziły mnie. Owinęłam wilgotne włosy ręcznikiem, założyłam przygotowane ciuchy. Na powiekach namalowałam dwie cienkie kreski eyelinerem, wytuszowałam rzęsy, a usta przejechałam kokosowym błyszczykiem.
Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegar- 11:51.
Mam jeszcze godzinę do spotkania. Umówiłam się na rozmowę z mężczyzną, który zamieścił ogłoszenie na temat wynajęcia mieszkania. Ojciec nie chce na to pozwolić, nie chce nawet tak myśleć, ale uświadomiłam mu, że i tak nie zaprzeczy mojej decyzji.
****
-Odpowiada pani cena?- zapytał mężczyzna.
Na oko miał 45 lat. Brązowe oczy, czarne włosy. Bardzo sympatyczny człowiek
-Jak najbardziej- odparłam z uśmiechem kończąc swoją kawę
-Opłaty mogą się zmienić nawet na niższe, to zobaczy się później. W środę zapraszam na zwiedzenie mieszkania. Jeżeli wszystko będzie pasować podpiszemy umowę
-Bardzo dziękuje- powiedziałam ściskając dłoń mężczyzny. Wstałam z miejsca i udałam się w stronę wyjścia z kawiarni. W oddali zobaczyłam duży market. Z tego co pamiętałam z szafek i lodówek nie wysypuje się jedzenie, więc udałam się na zakupy. Wzięłam wózek i popłynęłam w głąb sklepu. Wjeżdżałam na dział z pieczywem, gdy nagle mój wózek uderzył o kogoś
-Przep... Li?- zapytałam z uśmieszkiem
-Cześć Ros- odpari uścisnął mnie przyjaźnie
-Sam tutaj?
-Nie, z Danielle- odpowiedział, a z oddali zobaczyłam nadciągającą brunetkę.
Gdy mnie spostrzegła zaczęła biec w moją stronę
-Cześć, mała!- dodała i mocno mnie objęła.
Spojrzała na mnie wyczekująco, dokładnie wiedzałam, o co chodziło
-Rozmawiałaś z nim?- zapytałam.
Ta przytaknęła głową
-Liam skarbie, my wyjdziemy na zewnątrz- rzuciła i za rękę pociągnęła mnie na dwór.
-Louis nie wiele pamięta, tylko urywek, ale z niego wiele da się wywnioskować. Posłuchaj, wiem, że źle zrobił, ale...
-Ej spokojnie, rozumiem- przerwałam jej
-Na serio?- zdziwiła się -Myślałam, że troszkę dłużej będę musiała Cię przekonywać, ale no cóż. Porozmawiasz z nim?
-Jeżeli natrafi się okazja
Po 5 minutach wróciliśmy do sklepu,odebrałam od Liama swój wózek i ruszyłam do kasy
****
Gdy wykładałam produkty do lodówki mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz- Louis.
Lekko się uśmiechnęłam i odebrałam
-Halo?
-Jak dobrze, że odebrałaś- odetchnął z ulgą
-Cześć Lou- odparłam
-Ros, przepraszam Cię za tamtą noc
-Wybaczam
-Nie przerywaj, wiem, że jesteś zła ale.... czekaj, zaraz CO??- zapytał zdziwiony
-Nie zaczynajmy tego tematu, co?
-Dziękuje-odparł radośnie -Dasz się wyrwać gdzieś wieczorem?
-Spacer?
-Randka- odparł zadziornie,na co ja się uśmiechnęłam
-Kiedy i gdzie?
-Przyjadę po ciebie o 19- odpowiedział i rozłączył się.
Dobrze zrobiłam tak szybko wybaczając? Głęboko westchnęłam i dalej wkładałam zakupy do szafek i lodówki.
____________________________________
Pierwsza i nie zbyt ciekawa sprawa. Ostatnio bardzo się zawiodłam na was. Liczyłam na 15 komentarzy, co wcześniej osiągaliście w 2 dni, a pod ostatnim rozdziałem po 2 tygodniach pojawiło się 6, co bardzo mnie zasmuciło, jestem pewna, że czyta to o wiele więcej osób, bo po dodaniu rozdziału liczba odwiedzin potrafi wskoczyć do góry aż o 100.
Będę konsekwentna więc... jeżeli nie podniesie się liczba komentarzy ZAWIESZAM BLOGA.
Przepraszam, ale prowadzenie go zajmuje mi dużo czasu,więc nie mogę robić tego tylko dla siebie, jeżeli komentarze nie będą się pojawiać zawieszę pisanie, przykro mi.
Rosalie...
Czułam, jak ręce Louisa wędrują pod moją bluzkę. Od razu je zatrzymałam. Widoczne było to, iż nie zadowolił go mój ruch, a oczy szkliły się ze złości
-Jesteś pijany- powiedziałam i gwałtownie się od niego odsunęłam
-Trzeźwo myślę- odparł i zaczął się niebezpiecznie przybliżać.
Małymi krokami cofałam się, lecz po chwili moje plecy napotkały ścianę
-Kurwa- zaklęłam cicho.
Można by powiedzieć, że cała ta sytuacja troszkę mnie przerażała. Tommo może być agresywny, gdy jest pijany, czego nigdy bym nie przypuszczała. Widocznie bardzo się pomyliłam.
-Louis, odsuń się ode mnie!- krzyknęłam, gdy napierał na mnie swoim ciałem.
Złapał mnie za nadgarstek prawej ręki i uderzył nią o ścianę. Krzyknęłam z bólu. Wolną dłonią zaczęłam odpychać go od siebie
-Po cholerę się wyrywasz?- szepnął mi do ucha.
Od razu obrzydziła mnie woń alkoholu. Ile on wypił?
-Człowieku, zostaw mnie!- zaczęłam się szarpać, co bardzo go rozdrażniło.
Bardzo szybko pożałowałam tego, gdyż zarzucił swoje ręce na moich barkach, mocno przy tym popychając na ziemię. Wiedziałam, że jest pijany ale i tak nie miało to zbytnio znaczenia
-Dlaczego się opierasz?!!- wrzeszczał
-A myślałeś, że tak łatwo zaciągniesz mnie do łóżka, myślisz, że ulegnę panu Louisowi? Uważasz mnie za łatwą?!
Popatrzył na mnie z powagą i zniknął w drzwiach. Wstałam z ziemi, otrzepałam rybaczki i wróciłam do salonu. Pozostała gromadka dalej imprezowała. Podeszłam do Liama, który był chyba jako jedyny trzeźwy i rozważny
-Wracam do domu- stwierdziłam i oddaliłam się do drzwi wyjściowych
-Przecież miałaś zostać na noc- podkreślił
-Wychodzę- rzuciłam i po chwili znalazłam się na parkingu. Popatrzyłam na samochód Kate
„Przepraszam kochana, któryś z chłopaków cię odwiezie”- pomyślałam i ruszyłam w jego stronę. Na szczęście moja inteligentna przyjaciółka zostawiła kluczyki w stacyjce. Odpaliłam pojazd i ruszyłam do domu. W głowie miałam chaos. Pan Louis przegiął na całej linii, ale...
...dlaczego, nie jestem na niego zła w sposób, że mnie od niego odrzuca? Nie żywię takiej urazy jak widziałam w większości filmach? Czy alkohol go usprawiedliwia? Nie wiem, ale chłopak będzie musiał się tłumaczyć. Spojrzałam na zegarek znajdujący się w radiu samochodowym- 02:17.
Głęboko westchnęłam na myśl o tym, jaki wykład udzieli mi mój kochany tatuś. Po 7 minutach parkowałam na parkingu pod moim blokiem. Wysiadłam z pojazdu i udałam się do mieszkania Przekręciłam klucz w drzwiach i znalazłam się w środku. Ojciec siedział na kanapie oglądając jakieś denne seriale, ale wiedziałam, że telewizja to tylko przykrywka. Czekał na mnie. Gdy mnie ujrzał wziął do ręki pilota, wyłączył sprzęt, a jego twarz nabrała kamienny grymas.
-Zapraszam, moja panno- powiedział klepiąc miejsce obok siebie.
Przewróciłam oczami i wykonałam polecenie. Cisza, bardzo niezręczna ciążyła nad nami przec 5 minut.
-Dobrze, że da się z tobą porozmawiać- zaczął
-Nie jestem pijana, nic nie wypiłam- sprostowałam
-Myślę, że awans źle na ciebie wpłynął- rzucił szybko.
Wpatrywałam się w niego dłuższą chwilę starając się zrozumieć sens tej wypowiedzi
-Może jaśniej?- zapytałam,a na mojej twarzy powstał duży grymas
-Te wszystkie gwiazdy, sława. Według mnie obracasz się w złym towarzystwie. Nie byłaś taka! Te całe.. One Durexion- powiedział a ja zagięłam usta aby nie wybuchnąć śmiechem
-Co cię tak śmieszy?- zapytał rozwścieczonym i podniosłym głosem
-Nie, nic- odpowiedziałam starając się opanować
-Coraz rzadziej spotykasz się z Kate...
-Tylko przez dwa dni. Dzisiaj byłam z nią umówiona, więc ten punkcik na liście "Jak udupić Rosalie" sobie skreśl, kontynuuj proszę- powiedziałam naturalnie, co jeszcze bardziej go denerwowało
-Gdyby mama...- zaczął, ale od razu mu przerwałam
-Nie mieszaj w to mamy!!!- wydarłam się na całe gardło, co go troszkę przestraszyło
-Nie panujesz nad sobą! Czy ty... czy ty znowu coś bierzesz?- zapytał cicho
-To się zdarzyło tylko kilka razy! Rozumiesz?! Kilka!
-To w ogóle nie powinno się zdarzyć!- krzyczał tak samo jak ja
-Myślisz, że łatwo było mi ogarnąć to wszystko? Potrzebowałam tylko trochę wsparcia, którego mi nie okazałeś! Mama musiała umrzeć, abyś w końcu się mną zajął!- czułam jak łzy cisną mi się do oczu
-Myślisz, że wcześniej Cię nie kochałem?- zapytał bardziej opanowany
-Jak mogłeś zacząć ten temat, jak mogłeś?- zapytałam lekko łkając.
Ojciec zacisną pięści i głośno wypuścił powietrze z płuc
-Miałaś być o 23- zmienił temat
-Więc?- zapytałam obojętnie
-Dopóki jesteś pod moim dachem masz się mnie słuchać.
Wtedy lekko się uśmiechnęłam. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam z niej pogniecioną ulotkę. Wręczyłam ją tacie
-Co to ma znaczyć?- zapytał zdziwiony
-Mam 20 lat. Postanowiłam, że w końcu coś zmienię. Wyprowadzam się- dodałam zadowolona.
****
Otworzyłam oczy i leniwie przeciągnęłam się na łóżku. Godzina 11:24. Westchnęłam głośno i udałam się do łazienki po drodze chwytając czarne krótkie spodenki z ćwiekami i luźną białą bokserkę z czarnym krzyżem. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Zimne strumienie pobudziły mnie. Owinęłam wilgotne włosy ręcznikiem, założyłam przygotowane ciuchy. Na powiekach namalowałam dwie cienkie kreski eyelinerem, wytuszowałam rzęsy, a usta przejechałam kokosowym błyszczykiem.
Wróciłam do pokoju i spojrzałam na zegar- 11:51.
Mam jeszcze godzinę do spotkania. Umówiłam się na rozmowę z mężczyzną, który zamieścił ogłoszenie na temat wynajęcia mieszkania. Ojciec nie chce na to pozwolić, nie chce nawet tak myśleć, ale uświadomiłam mu, że i tak nie zaprzeczy mojej decyzji.
****
-Odpowiada pani cena?- zapytał mężczyzna.
Na oko miał 45 lat. Brązowe oczy, czarne włosy. Bardzo sympatyczny człowiek
-Jak najbardziej- odparłam z uśmiechem kończąc swoją kawę
-Opłaty mogą się zmienić nawet na niższe, to zobaczy się później. W środę zapraszam na zwiedzenie mieszkania. Jeżeli wszystko będzie pasować podpiszemy umowę
-Bardzo dziękuje- powiedziałam ściskając dłoń mężczyzny. Wstałam z miejsca i udałam się w stronę wyjścia z kawiarni. W oddali zobaczyłam duży market. Z tego co pamiętałam z szafek i lodówek nie wysypuje się jedzenie, więc udałam się na zakupy. Wzięłam wózek i popłynęłam w głąb sklepu. Wjeżdżałam na dział z pieczywem, gdy nagle mój wózek uderzył o kogoś
-Przep... Li?- zapytałam z uśmieszkiem
-Cześć Ros- odpari uścisnął mnie przyjaźnie
-Sam tutaj?
-Nie, z Danielle- odpowiedział, a z oddali zobaczyłam nadciągającą brunetkę.
Gdy mnie spostrzegła zaczęła biec w moją stronę
-Cześć, mała!- dodała i mocno mnie objęła.
Spojrzała na mnie wyczekująco, dokładnie wiedzałam, o co chodziło
-Rozmawiałaś z nim?- zapytałam.
Ta przytaknęła głową
-Liam skarbie, my wyjdziemy na zewnątrz- rzuciła i za rękę pociągnęła mnie na dwór.
-Louis nie wiele pamięta, tylko urywek, ale z niego wiele da się wywnioskować. Posłuchaj, wiem, że źle zrobił, ale...
-Ej spokojnie, rozumiem- przerwałam jej
-Na serio?- zdziwiła się -Myślałam, że troszkę dłużej będę musiała Cię przekonywać, ale no cóż. Porozmawiasz z nim?
-Jeżeli natrafi się okazja
Po 5 minutach wróciliśmy do sklepu,odebrałam od Liama swój wózek i ruszyłam do kasy
****
Gdy wykładałam produkty do lodówki mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz- Louis.
Lekko się uśmiechnęłam i odebrałam
-Halo?
-Jak dobrze, że odebrałaś- odetchnął z ulgą
-Cześć Lou- odparłam
-Ros, przepraszam Cię za tamtą noc
-Wybaczam
-Nie przerywaj, wiem, że jesteś zła ale.... czekaj, zaraz CO??- zapytał zdziwiony
-Nie zaczynajmy tego tematu, co?
-Dziękuje-odparł radośnie -Dasz się wyrwać gdzieś wieczorem?
-Spacer?
-Randka- odparł zadziornie,na co ja się uśmiechnęłam
-Kiedy i gdzie?
-Przyjadę po ciebie o 19- odpowiedział i rozłączył się.
Dobrze zrobiłam tak szybko wybaczając? Głęboko westchnęłam i dalej wkładałam zakupy do szafek i lodówki.
____________________________________
Pierwsza i nie zbyt ciekawa sprawa. Ostatnio bardzo się zawiodłam na was. Liczyłam na 15 komentarzy, co wcześniej osiągaliście w 2 dni, a pod ostatnim rozdziałem po 2 tygodniach pojawiło się 6, co bardzo mnie zasmuciło, jestem pewna, że czyta to o wiele więcej osób, bo po dodaniu rozdziału liczba odwiedzin potrafi wskoczyć do góry aż o 100.
Będę konsekwentna więc... jeżeli nie podniesie się liczba komentarzy ZAWIESZAM BLOGA.
Przepraszam, ale prowadzenie go zajmuje mi dużo czasu,więc nie mogę robić tego tylko dla siebie, jeżeli komentarze nie będą się pojawiać zawieszę pisanie, przykro mi.
Rosalie...
niedziela, 12 sierpnia 2012
Chapter Sixth
Dłuższą chwilę wpatrywałam się w drzwi, w których zniknął Louis. Czy dobrze robi? Nie wiem. Nie mogę mieszać w jego życiu. Wzięłam głęboki wdech i wróciłam do sypialni Louisa. Dopiero w tej chwili dotarła do mnie myśl, iż nie mam nic na zmianę. Stałam tak w dużej koszuli przed lusterkiem zastanawiając się co ze sobą zrobić. Przeczesałam włosy palcami i udałam się w stronę łazienki. Odkręciłam wodę i weszłam do kabiny prysznicowej. Zimny strumień mocno mnie orzeźwił i postawił na nogi. Rzecz, która mnie zdziwiła to to, że głowa mi nie pękała. Przyzwyczajenie? Może. Zakręciłam kurek. Owinęłam się ręcznikiem i znalazłam się znów w sypialni Lou. Podeszłam do jego szafy z nadzieją, że może tam coś wypatrzę. Wybrałam szerszą bluzkę w czarno-białe paski. Wytężyłam wzrok w poszukiwani jakiś spodni. W ręce wpadły mi dżinsowe rybaczki. Wsunęłam je na siebie, podwinęłam nogawki tak, aby stały się krótkie i końce zapięłam agrafką. Założyłam jeszcze bluzkę i podeszłam do lustra.
-Całkiem nieźle- przyznałam.
Włosy związałam w wysoką kitkę i udałam się w stronę salonu. Na środku stali nieźle połamani Zayn, Harry i Niall. Spojrzeli na mnie morderczymi oczkami
-To Liam o was zapomniał!- uniosłam ręce ku górze.
Poszłam do kuchni, gdzie zastałam Daddiego robiącego naleśniki.
-Będę się zbierać- powiedziałam i poczochrałąm jego włosy
-Nie zostaniesz nawet na śniadaniu?
-Do waszego koncertu został niecały tydzień, a ja jak na razie mam skończony tylko twój strój. Muszę się wziąć do pracy- posłałam mu szeroki uśmiech
-Dzisiaj wieczorem. U nas. Weź Kat, Niall się za nią stęsknił
-Jeżeli się wyrobię...
-Obiecaj- przerwał mi i popatrzył na mnie z powagą
-O której?
Li uśmiechnął się i poklepał o ramieniu
-O 19
-To do zobaczenia- dodałam i udałam się w stronę wyjścia.
Po drodze pożegnałam naszych umierających i zgarnęłam swoją torebkę. Gdy byłam już na dworze od razu zaciągnęłam się letnim powietrzem. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po taxi. Przyjechała po 10 minutach.
Gdy weszłam do mieszkania od razu otulił mnie zapach jajecznicy. Podreptałam do kuchni gdzie zastałam tatka w jego męskim fartuszku.
-Mniam- powiedziałam i objęłam go ramieniem
-Znowu nie wróciłaś na noc- powiedział lekko poddenerwowany.
Miał racje.
Ostatnimi czasy zdarzało mi się to dosyć często, nie mogę zaprzeczyć, ale wszystkie sytuacje po prostu tak działają.
-Przepraszam, po pros...
-Tylko mi nie mów, że pracowałaś- przerwał mi -Ostatnio tylko to mówisz. "Przepraszam, praca". Wiesz, że nie wierzę w to.
-Jestem dorosła- powiedziałam i przestałam obejmować go swoim ramieniem
-Więc?- zapytał z ironią
-Więc..?
-Jesteś też moją córką
-Dasz mi w takim razie szlaban?- zadrwiłam
Nie odpowiedział.
Obróciłam się i udałam do swojego pokoju. Zastanawiało mnie zachowanie taty. Nigdy wcześniej nie przywiązywał tak dużej wagi do tego, że nie wracam na noc. Może jakieś problemy w pracy? Nie wnikam. Przeszłam do pomieszczenia obok. Spojrzałam na stertę materiałów i projektów na blacie. Głośno westchnęłam i usiadłam przy stole. W ręce wpadło mi zdjęcie projektu dla Louisa. Uśmiechnęłam się pod nosem. Od razu wzięłam się do pracy.
Po 5 godzinach męczarni odetchnęłam z ulgą. Wszystko, co było do uszycia zostało już zrobione Wytarłam mokre czoło chusteczką i spojrzałam na zegarek. 17:57. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Kate
-Słucham?- usłyszałam jej słodki głos
-Cześć mała
-Rosalie! Dlaczego się nie odzywałaś?
-Szykuj się, o 18:30 masz być gotowa. Nie szałowo- zaznaczyłam
-Jakaś parapetówka?
-Wieczór z gwiazdami
-Będzie Niall?- zapytała podekscytowana
-Tak, będzie- uśmiechnęłam się
-A wiec do wieczora- dodała
-Na razie!- zakończyłam połączenie.
Przeciągnęłam się i postanowiłam już się szykować. Popatrzyłam w lustro W sumie podobał mi się strój z ubrań Lou, więc postanowiłam go nie zmieniać. Wzięłam tylko czystą bieliznę z szafki i poszłam odświeżyć się do łazienki. Znów się ubrałam, włosy rozpuściłam. Zrobiłam na powiekach dwie cienkie kreski eyelinerem i lekko wytuszowałam rzęsy. Usta przejechałam arbuzowym błyszczykiem. Poszłam do pokoju i wzięłam czarną torę z napisem "Lonely Day".
Spojrzałam na zegarek w komórce. 18:27.
Poszłam do salonu i czekałam na Kate. Ojca nie widziałam w pobliżu. Wątpię, żeby zareagował dobrze na informacje o tym, że znów mnie nie będzie. Może to i dobrze? Przynajmniej nie będę musiała słuchać jego ględzenia. Mój telefon zawibrował.
"Jestem już na dole"- przeczytałam.
Przejrzałam się jeszcze w lustrze i byłam gotowa do wyjścia, gdy drzwi do sypialni ojca otworzyły się
-Gdzie idziesz?- zapytał podniosłym głosem
-Do znajomych- odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech
-Bądź najpóźniej o 23- powiedział i nie czekając na moją odpowiedź wrócił do swojej sypialni.
Tego wszystkiego było za dużo. Jestem chyba dorosła. Ojciec się stara, ale po śmierci mamy trzyma mnie o wiele krócej niż kiedyś. Właśnie... mama. Ile to już lat. Dość spory kawałek czasu.
"Bądź najpóźniej o 23"- niedoczekanie twoje.
Tak, czas postawić się tatusiowi. Zbiegłam po schodach i po chwili byłam na parkingu, gdzie od razu powitała mnie wyskakująca z samochodu Kate. Nie widziałam jej tylko troszkę, a i tak się za nią bardzo stęskniłam. Tajniki przyjaźni, nie?
-No to co?Jedziemy?- zapytałam
-Wskakuj- posłała mi ciepły uśmiech i zajęła miejsce kierowcy, ja pasażera.
Włączyłyśmy radio i śpiewałyśmy piosenki chłopaków. Po jakimś czasie zaczęły się HotyStars.
-Jasno trzeba przyznać, że zespół One Direction ciągle wzbija się
-To prawdo Rick, lecz zdarzają się wpadki
-Prasa otrzymała informacje na temat związku Louisa T. I Eleanor C.
-Od dłuższego czasu parze nie układa się za dobrze...
-I dzisiaj Louis wyznał oficjalnie grupce paparazzi iż ich związek jest zakończony
-Masy racje Rick, jednak Eleanor podtrzymuje wersje, e to tylko chwilowe kłótnie.
-Jednakże te kłótnie trwają już...- mężczyzna nie dokończył, ponieważ wyłączyłam radio
-Mała, co jest? Zapytała mnie Kate?
-Chyba nie będziemy słuchać bzdur na temat chłopaków- próbowałam wyjść z tematu
-Chyba tak- posłała mi miły i zachęcający uśmiech.
Reszta drogi przeminęła spokojnie. Dojechaliśmy do domu chłopaków po 10 minutach. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam z uśmiechem na dom chłopaków. Obróciłam głowę i spojrzałam na tablice z ogłoszeniami. Podeszłam bliżej i czytałam. W oczy rzuciła mi się jedna ulotka. Zerwałam ją i przyjrzałam się dokładniej, po czym z uśmiechem włożyłam ją do torebki. Wróciłam do Kate i podeszłyśmy do drzwi, zapukałam lekko, a po chwili przywitał nas radosny Louis
-Cześć Kate!! Cześć Rosaleee EEEEE!- krzyknął
-No co?
-Seksownie wyglądasz- uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
Z początku nie wiedziałam zbytnio o co może mu chodzić, lecz potem spojrzałam na swój strój
-Nie odzyskasz tego- uśmiechnęłam się
-Znajdę sposób, by je zabrać- odparł i zaprosił gestem ręki mnie i Kate do środka.
-Kateee!!!- wrzasnął blondynek z holu i rzucił się na dziewczynę z otwartymi ramionami
-Chodź do salonu- szepnął mi na ucho Tommo i łapiąc mnie ręką w pasie zaprowadził w głąb mieszkania.
Na stoliku zobaczyłam masę przekąsek i oczywiście alkoholu różnego rodzaju.
Dzisiaj odpuściłam picie. Pozostała zgraja była najebana jak messerschmitt.
-Zagrajmy w butelkę!- krzyknął Zayn
-Ale taką zwykłą czy całuśną?- zapytałam, a chłopacy popatrzyli na mnie z uśmieszkami- Po co ja się pytam?
Usiedliśmy w kółeczku i wzięliśmy ze stolika pustą butelkę po JD. Pierwszy zakręcił Niall, los dla niego dobry i wypadło na Kate. W ślinę polecieli od razu, gorzej było z oderwaniem ich od siebie. Dalej kręciłam ja, śledziłam trop butelki, która zlewała mi się strasznie w oczach, ale po jakimś czasie przestała się kręcić. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że wskazała na Lou. Uśmiechnęłam się szeroko, podeszłam do niego na czworaka i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Wplotłam alce w jego miękkie włosy i delikatnie musnęłam jego usta. Potem wszystko potoczyło się szybko. Lou przyssał się do mnie i całował najlepiej jak mógł. Przywarł całym ciałem do mnie tak, że czułam jego ciepło, zapach, bicie serca..
-Koniec czasu!- zawołał wesoło Zayn.
Oderwałam się od Lou i spojrzałam mu w oczy, posłał mi seksowny uśmiech. Wróciłam na swoje miejsce i dalej się bawiliśmy. o 10 minutach byłam bliżej zapoznana z całym zespołem 1D. Miło...
-Wiecie co, jestem zmęczona- powiedziałam przeciągając się
-Chodź, będziesz spała u mnie- zaproponował Lou.
Nie robiłam problemy i poszłam za ledwo trzymającym się na nogach Lou do jego pokoju. Gdy przekroczyłam próg, Tommo zatrzasnął głośno drzwi i zgasił światło. Po kilku sekundach jego ręce znalazły się na moich biodrach, były zbyt drastyczne
-Co ty robisz?- zapytałam
-Powiedziałem, że znajdę sposób, by zabrać Ci te ubrania- powiedział groźnie i stanowczo, lub raczej warknął...groźnie.
______________________________
Tum Tum Tuuuum!
PRZEPRASZAM! Że nie było tak długo ale byłam prawie miesiąc na kolonii. Więc postanowiłam, że muszę dzisiaj coś wstawić. Nie mogę tego zaniedbać.
MACIE POMYSŁ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ? Piszcie na suzy2622@onet.eu Ja już mam pomysł i wiem jak będzie, ale chcę poznać wasze myśli.
15=NOWY ROZDZIAŁ
-Całkiem nieźle- przyznałam.
Włosy związałam w wysoką kitkę i udałam się w stronę salonu. Na środku stali nieźle połamani Zayn, Harry i Niall. Spojrzeli na mnie morderczymi oczkami
-To Liam o was zapomniał!- uniosłam ręce ku górze.
Poszłam do kuchni, gdzie zastałam Daddiego robiącego naleśniki.
-Będę się zbierać- powiedziałam i poczochrałąm jego włosy
-Nie zostaniesz nawet na śniadaniu?
-Do waszego koncertu został niecały tydzień, a ja jak na razie mam skończony tylko twój strój. Muszę się wziąć do pracy- posłałam mu szeroki uśmiech
-Dzisiaj wieczorem. U nas. Weź Kat, Niall się za nią stęsknił
-Jeżeli się wyrobię...
-Obiecaj- przerwał mi i popatrzył na mnie z powagą
-O której?
Li uśmiechnął się i poklepał o ramieniu
-O 19
-To do zobaczenia- dodałam i udałam się w stronę wyjścia.
Po drodze pożegnałam naszych umierających i zgarnęłam swoją torebkę. Gdy byłam już na dworze od razu zaciągnęłam się letnim powietrzem. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po taxi. Przyjechała po 10 minutach.
Gdy weszłam do mieszkania od razu otulił mnie zapach jajecznicy. Podreptałam do kuchni gdzie zastałam tatka w jego męskim fartuszku.
-Mniam- powiedziałam i objęłam go ramieniem
-Znowu nie wróciłaś na noc- powiedział lekko poddenerwowany.
Miał racje.
Ostatnimi czasy zdarzało mi się to dosyć często, nie mogę zaprzeczyć, ale wszystkie sytuacje po prostu tak działają.
-Przepraszam, po pros...
-Tylko mi nie mów, że pracowałaś- przerwał mi -Ostatnio tylko to mówisz. "Przepraszam, praca". Wiesz, że nie wierzę w to.
-Jestem dorosła- powiedziałam i przestałam obejmować go swoim ramieniem
-Więc?- zapytał z ironią
-Więc..?
-Jesteś też moją córką
-Dasz mi w takim razie szlaban?- zadrwiłam
Nie odpowiedział.
Obróciłam się i udałam do swojego pokoju. Zastanawiało mnie zachowanie taty. Nigdy wcześniej nie przywiązywał tak dużej wagi do tego, że nie wracam na noc. Może jakieś problemy w pracy? Nie wnikam. Przeszłam do pomieszczenia obok. Spojrzałam na stertę materiałów i projektów na blacie. Głośno westchnęłam i usiadłam przy stole. W ręce wpadło mi zdjęcie projektu dla Louisa. Uśmiechnęłam się pod nosem. Od razu wzięłam się do pracy.
Po 5 godzinach męczarni odetchnęłam z ulgą. Wszystko, co było do uszycia zostało już zrobione Wytarłam mokre czoło chusteczką i spojrzałam na zegarek. 17:57. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer Kate
-Słucham?- usłyszałam jej słodki głos
-Cześć mała
-Rosalie! Dlaczego się nie odzywałaś?
-Szykuj się, o 18:30 masz być gotowa. Nie szałowo- zaznaczyłam
-Jakaś parapetówka?
-Wieczór z gwiazdami
-Będzie Niall?- zapytała podekscytowana
-Tak, będzie- uśmiechnęłam się
-A wiec do wieczora- dodała
-Na razie!- zakończyłam połączenie.
Przeciągnęłam się i postanowiłam już się szykować. Popatrzyłam w lustro W sumie podobał mi się strój z ubrań Lou, więc postanowiłam go nie zmieniać. Wzięłam tylko czystą bieliznę z szafki i poszłam odświeżyć się do łazienki. Znów się ubrałam, włosy rozpuściłam. Zrobiłam na powiekach dwie cienkie kreski eyelinerem i lekko wytuszowałam rzęsy. Usta przejechałam arbuzowym błyszczykiem. Poszłam do pokoju i wzięłam czarną torę z napisem "Lonely Day".
Spojrzałam na zegarek w komórce. 18:27.
Poszłam do salonu i czekałam na Kate. Ojca nie widziałam w pobliżu. Wątpię, żeby zareagował dobrze na informacje o tym, że znów mnie nie będzie. Może to i dobrze? Przynajmniej nie będę musiała słuchać jego ględzenia. Mój telefon zawibrował.
"Jestem już na dole"- przeczytałam.
Przejrzałam się jeszcze w lustrze i byłam gotowa do wyjścia, gdy drzwi do sypialni ojca otworzyły się
-Gdzie idziesz?- zapytał podniosłym głosem
-Do znajomych- odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech
-Bądź najpóźniej o 23- powiedział i nie czekając na moją odpowiedź wrócił do swojej sypialni.
Tego wszystkiego było za dużo. Jestem chyba dorosła. Ojciec się stara, ale po śmierci mamy trzyma mnie o wiele krócej niż kiedyś. Właśnie... mama. Ile to już lat. Dość spory kawałek czasu.
"Bądź najpóźniej o 23"- niedoczekanie twoje.
Tak, czas postawić się tatusiowi. Zbiegłam po schodach i po chwili byłam na parkingu, gdzie od razu powitała mnie wyskakująca z samochodu Kate. Nie widziałam jej tylko troszkę, a i tak się za nią bardzo stęskniłam. Tajniki przyjaźni, nie?
-No to co?Jedziemy?- zapytałam
-Wskakuj- posłała mi ciepły uśmiech i zajęła miejsce kierowcy, ja pasażera.
Włączyłyśmy radio i śpiewałyśmy piosenki chłopaków. Po jakimś czasie zaczęły się HotyStars.
-Jasno trzeba przyznać, że zespół One Direction ciągle wzbija się
-To prawdo Rick, lecz zdarzają się wpadki
-Prasa otrzymała informacje na temat związku Louisa T. I Eleanor C.
-Od dłuższego czasu parze nie układa się za dobrze...
-I dzisiaj Louis wyznał oficjalnie grupce paparazzi iż ich związek jest zakończony
-Masy racje Rick, jednak Eleanor podtrzymuje wersje, e to tylko chwilowe kłótnie.
-Jednakże te kłótnie trwają już...- mężczyzna nie dokończył, ponieważ wyłączyłam radio
-Mała, co jest? Zapytała mnie Kate?
-Chyba nie będziemy słuchać bzdur na temat chłopaków- próbowałam wyjść z tematu
-Chyba tak- posłała mi miły i zachęcający uśmiech.
Reszta drogi przeminęła spokojnie. Dojechaliśmy do domu chłopaków po 10 minutach. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam z uśmiechem na dom chłopaków. Obróciłam głowę i spojrzałam na tablice z ogłoszeniami. Podeszłam bliżej i czytałam. W oczy rzuciła mi się jedna ulotka. Zerwałam ją i przyjrzałam się dokładniej, po czym z uśmiechem włożyłam ją do torebki. Wróciłam do Kate i podeszłyśmy do drzwi, zapukałam lekko, a po chwili przywitał nas radosny Louis
-Cześć Kate!! Cześć Rosaleee EEEEE!- krzyknął
-No co?
-Seksownie wyglądasz- uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
Z początku nie wiedziałam zbytnio o co może mu chodzić, lecz potem spojrzałam na swój strój
-Nie odzyskasz tego- uśmiechnęłam się
-Znajdę sposób, by je zabrać- odparł i zaprosił gestem ręki mnie i Kate do środka.
-Kateee!!!- wrzasnął blondynek z holu i rzucił się na dziewczynę z otwartymi ramionami
-Chodź do salonu- szepnął mi na ucho Tommo i łapiąc mnie ręką w pasie zaprowadził w głąb mieszkania.
Na stoliku zobaczyłam masę przekąsek i oczywiście alkoholu różnego rodzaju.
Dzisiaj odpuściłam picie. Pozostała zgraja była najebana jak messerschmitt.
-Zagrajmy w butelkę!- krzyknął Zayn
-Ale taką zwykłą czy całuśną?- zapytałam, a chłopacy popatrzyli na mnie z uśmieszkami- Po co ja się pytam?
Usiedliśmy w kółeczku i wzięliśmy ze stolika pustą butelkę po JD. Pierwszy zakręcił Niall, los dla niego dobry i wypadło na Kate. W ślinę polecieli od razu, gorzej było z oderwaniem ich od siebie. Dalej kręciłam ja, śledziłam trop butelki, która zlewała mi się strasznie w oczach, ale po jakimś czasie przestała się kręcić. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że wskazała na Lou. Uśmiechnęłam się szeroko, podeszłam do niego na czworaka i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Wplotłam alce w jego miękkie włosy i delikatnie musnęłam jego usta. Potem wszystko potoczyło się szybko. Lou przyssał się do mnie i całował najlepiej jak mógł. Przywarł całym ciałem do mnie tak, że czułam jego ciepło, zapach, bicie serca..
-Koniec czasu!- zawołał wesoło Zayn.
Oderwałam się od Lou i spojrzałam mu w oczy, posłał mi seksowny uśmiech. Wróciłam na swoje miejsce i dalej się bawiliśmy. o 10 minutach byłam bliżej zapoznana z całym zespołem 1D. Miło...
-Wiecie co, jestem zmęczona- powiedziałam przeciągając się
-Chodź, będziesz spała u mnie- zaproponował Lou.
Nie robiłam problemy i poszłam za ledwo trzymającym się na nogach Lou do jego pokoju. Gdy przekroczyłam próg, Tommo zatrzasnął głośno drzwi i zgasił światło. Po kilku sekundach jego ręce znalazły się na moich biodrach, były zbyt drastyczne
-Co ty robisz?- zapytałam
-Powiedziałem, że znajdę sposób, by zabrać Ci te ubrania- powiedział groźnie i stanowczo, lub raczej warknął...groźnie.
______________________________
Tum Tum Tuuuum!
PRZEPRASZAM! Że nie było tak długo ale byłam prawie miesiąc na kolonii. Więc postanowiłam, że muszę dzisiaj coś wstawić. Nie mogę tego zaniedbać.
MACIE POMYSŁ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ? Piszcie na suzy2622@onet.eu Ja już mam pomysł i wiem jak będzie, ale chcę poznać wasze myśli.
15=NOWY ROZDZIAŁ
Subskrybuj:
Posty (Atom)